Sui Generis Umbra w zasadzie nie istnieje w świadomości „szarych” słuchaczy. Na pewno jest to muzyka dla nielicznych uszu, spragnionych innych doznań niż te, których doświadczają na co dzień. Wiele można powiedzieć o muzyce SGU, ale z pewnością nie to, że jest zwyczajna lub przeciętna. Jednych porywa, innych odpycha, lecz nikogo nie pozostawia obojętnym…
Na początek chciałbym zapytać o historię. Jak doszło do Twojego spotkania z Maciejem i skąd decyzja o rozpoczęciu pracy jako zespół – innymi słowy: co sprawiło, że zechcieliście dzielić się swoją muzyką z ludźmi?
…cokolwiek stoi za tym, że zostało powołane do życia takie Dziwo jak SGU, to na pewno nie jest to „chęć dzielenia się naszą muzyką z ludźmi”. Po prostu – miałam kompletną wizję/pomysł muzyki jaką chcę stworzyć; spytałam się Maćka [w dodatku go nie znając] prosto z mostu czy mi pomoże; zgodził się. W momencie gdy powstawał Ater nawet mi przez myśl nie przeszło, że w rok później będzie to funkcjonowało jako regularny LP. Teraz pewnie nasuwa Ci się pytanie – skoro tak mi jest obojętne to wszystko i wszyscy dookoła, to dlaczego chcę mieć taki materiał profesjonalnie wydany. A to dlatego, że uważam, że jest to taka „kropka nad i” – uwieńczenie ciężkiej pracy. To tak jakby się nauczyć [a wręcz wykuć na blachę] do trudnego egzaminu i na tym koniec. Niby powinno się mieć satysfakcję, że się więcej wie ale…. Całą sprawę uznamy dopiero za zakończoną w momencie kiedy pomyślnie zdamy owy egzamin. Dostajemy ocenę do indeksu – sprawa „zakończona”. Sądzę, że analogia jest dość przejrzysta. I jak powszechnie wiadomo, wszystkie takie oceny ze zdanych egzaminów prowadzą do pewnego celu jakim jest oczywiście mgr. Tym celem w muzie to [w moim przypadku] móc stwierdzić, że coś w życiu zrobiłam, coś po sobie zostawiłam, może nawet wniosłam. Po drugie – w tym konkretnym przypadku nie było czegoś takiego jak „decyzja o rozpoczęciu pracy jako zespół”. Do dziś SGU kompletnie nie funkcjonuje jako zespół, a co dopiero o decyzji o jej rozpoczęciu. Tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak 'umbra' – [jak sama nazwa wskazuje]………to tylko Zjawa.
Jeśli możesz odpowiadać za Maćka: czy nie spełnia się on do końca w Artrosis, że zdecydował się na drugi projekt?
Nie chodzi o „nie spełnianie się”. Maciek jest niesamowicie zdolnym i wszechstronnym człowiekiem. Ma niespożyte pokłady pomysłów. SGU to jedna z wielu kapel, w jakich przyczynił się do powstania materiału.
Ponoć niezbyt chętnie opowiadacie o tzw. historii SGU. Czy mogłabyś jednak w kilku zdaniach opisać drogę formacji od jej zaczątków po dzień dzisiejszy?
Nie ma historii SGU.
Jak doszło do podpisania kontraktu z Metal Mind? Czy teraz – po kilku miesiącach od wydania płyty – uważasz, że ta firma w sposób satysfakcjonujący dba o interesy zespołu?
To MMP wyszło z propozycją wydania u nich materiału. Uważam, że warunki jakie zaproponowali są zadawalające. Podejrzewam, że nigdzie indziej nie uzyskalibyśmy lepszych, a to z tego prostego powodu, że niby na jakiej podstawie – projekt właściwie w ogóle nieznany, na koncie jeden LP i to z TOTALNIE odjechaną [podziemną] muzą, nie grający koncertów. A to, co tworzy SGU tak naprawdę nie pasuje do klimatu żadnej wytwórni, prócz oczywiście Cold Meat Industry, ale niestety, jak wiadomo Karmanik wydaje tylko Szwedów…. Właściwie nie wiem jak odpowiedzieć na drugą część pytania bo różnie można rozumieć „dbanie o interesy zespołu”. Ale pewnie chodzi ci o 'promocję'….ale proszę wybacz… nie chcę mi się gadać o czymś takim jak 'promocja'. Nie obchodzi mnie czy jest, czy jej nie ma, jak jest prowadzona, co się na nią składa. Naprawdę są większe 'problemy'…. Jedyne co wiem to, że odpowiedziałam na stosy wywiadów… i szczerze mówiąc powoli zaczynam mieć ich dosyć. Ok, kilka razy można coś powtórzyć, ale nie tysiąc…. Dlatego chylę czoła BARDZO nisko przed tymi wszystkimi kapelami co grają np. miesięczne trasy….dzień w dzień ten sam materiał………..ja pierdolę……chyba bym umarła.
Czy koncertujecie? Jak wyglądają Wasze koncerty? Czy są one elementem promocji płyty, czy może stanowią po prostu oddzielne wydarzenia?
Nie koncertujemy. Ale po wydaniu kolejnej płyty jakiegoś performance będzie można się spodziewać. To będzie trzecia płyta, a że mamy świra na punkcie liczb 3, 6 i 9 podejrzewam, że będziemy chcieli to jakoś „uczcić”.
Z jakimi spotykacie się reakcjami na Waszą muzykę?
Nie było ich wiele ale właściwie zawsze z takimi jak ten fragment recenzji: „Ta płyta nawet pachnie inaczej (!!!), nie daje się uśpić, wchodzi gdzieś pod skórę, drażni nerwy, pulsuje w skroniach i zatruwa duszę oparami toksycznych, smolistych wyziewów. Jedenaście hymnów zamykających się w blisko godzinnej dawce emocjonalnego terroru, skutecznie zgasi światło w waszym życiu” (1/2003 Thrash'em All)
Jak sądzisz, kto słucha SGU? Jaki typ ludzi, względnie ludzie zainteresowani jaką muzyką?
Z tego, co udało mi się zaobserwować, to ludzie od lat 25-ciu wzwyż, którzy posiadają dużą wiedzę na temat najróżniejszych rodzajów, przede wszystkim, chorej muzy; poza tym ludzie, którzy dużo przeszli w życiu, doświadczyli tej najciemniejszej strony życia… Oni nie biorą autografów. Jeśli podchodzą to po to, by pogadać o muzie, o tym jaką ostatnio odkryli kapelę, na jakiej imprezie byli…
Muzyka na Comie jest jedyna w swoim rodzaju – pewnie często to słyszycie :). Jak powstaje? Która połowa SGU odpowiedzialna jest za co? Czy Ty zajmujesz się tylko wokalami i tekstami, czy może uczestniczysz także w procesie tworzenia muzyki?
Naprawdę wierz mi, że nie można wydzielić kto się czym zajmuje. To totalnie wspólna praca. Owszem, ja robię wokale, ale zdarzyło się parę razy, że to Maćka pomysł był zrealizowany w jakichś liniach voc. Poza tym są jeszcze mixy, od których dużo zależy i nie raz wyskakiwał z zajebistym pomysłem na ich „obróbkę”. A np. co do samej muzy – jest takie dziwo, że żaden kawałek nie powstanie jeśli mnie nie ma. Mogę się nawet w ogóle nie odzywać, ale muszę być.
Jaki udział w tworzeniu muzyki mają komputery?
W naszej? – żadnego. Nic [nawet pół sekundy] nie zostało stworzone z pomocą komputera.
Twój wokal stanowi bardzo istotną część brzmienia zespołu. Na ile poszczególne partie są przemyślanym zabiegiem, a na ile stanowią po prostu improwizację?
Jedne są przygotowywane, drugie nie – to gdzie jakie się pojawiają, zależy od rodzaju kawałka, klimatu jaki w nim dominuje. Nad tymi pierwszymi z wiadomego powodu nie ma się co rozwodzić. Natomiast jeśli chodzi o te drugie, ja nazywam je sobie 'inwokacjami' -podchodzę do mikrofonu KOMPLETNIE nie wiedząc co za chwile z siebie wydobędę. Jednak owe „podejście” jest poprzedzone długim wyciszaniem się, zbieraniem myśli w jedno, ogromnym skupianiem się; to jest bardzo trudne, nie zawsze wychodzi…. Czuje się wtedy jakby ktoś inny przeze mnie przemawiał – stąd ten 'dziwny język', odjechane modulacje głosem; nie umiem tego wytłumaczyć, czemu zrobiłam to tak, a nie inaczej. Cała inwokacja powstaje absolutnie spontanicznie i jest od początku do końca unikalna – już nigdy tak samo jej nie powtórzę, mogę podobnie ale nie identycznie. Innymi słowy, wymykający się kontroli nieświadomy zapis chwili.
Czy w jakiś sposób pracujesz nad swoim głosem? Czy robisz cokolwiek, żeby wydobywać określone dźwięki, czy może przychodzi to naturalnie?
Zdecydowanie przychodzi mi to….naturalnie. Ich źródłem nie jest technika. To świadomość otaczającego mnie świata jak również wrażliwość, w moim przypadku bardzo specyficzna. Obie te cechy ewoluują, rozwijają się, „dojrzewają”. Sądzę, że na trzeciej płycie znów pójdą o krok do przodu…., bo kolejny krok dokonał się w mojej świadomości….
O której godzinie nagrywasz wokale :)?
O 6:66
Czy potrafisz wskazać swoje muzyczne inspiracje?
Moje „korzenie” to black metal w czysto-krwisto-satanistycznej postaci. Przez całe liceum byłam totalnie jebnięta na punkcie tej muzy i wszystkiego co się z nim wiążę. Potem horyzonty zaczęły mi się trochę poszerzać, ale esencja tamtych fascynacji została i już zawsze zostanie. Za każdym razem jak mój wzrok spotyka się ćwiekami, pasami z nabojami, odwróconymi krzyżami, pentosami itd. itd., nie wspominając już o samej muzie, to przechodzi mi taki zajebiście przyjemny dreszcz po plecach. Po prostu to uwielbiam. Sądzę, że to jest główne źródło dla moich wszystkich muzycznych wizji.
Czego słuchasz na co dzień? Czy to, czego słuchasz wpływa na Twoje podejście do muzyki? Jeśli tak, to w jakim stopniu?
Wymieniać tego, co w ogóle słucham nie będę bo jest tego niezliczone stosy – np. jadę do znajomych do Warszawy na weekend i przywożę 25 płyt, po czym za 3 tyg. znów do nich jadę i znów przywożę 25 płyt… masakra. Mogę ci jedynie powiedzieć, czego aktualnie słucham – GGFH, Dioxyde [rewelacja!], Die Form, Feindflug, Stoa, Autechre, i jak zwykle od czasu do czasu przeplatane Mysticum, „starym” Samaelem, Unleashed…. Czy to wpływa na moje podejście do muzy? Pewnie tak, ale w jakim stopniu – naprawdę nie wiem.
Czy zgadzasz się z szufladką, w jakiej umieszcza się SGU, czyli „black ritual ambient”? Jak byś zdefiniowała taką muzykę?
Tak, jak w zacytowanym fragmencie recenzji w pyt. 6.
Czy taka muzyka, jaką gra SGU ma szanse stać się gatunkiem popularnym? Czy może z natury niejako skazana jest na węższą publiczność? A może o to chodzi, aby znali ją wybrańcy?
Dokładnie tak…. To muza dla bardzo wąskiego, wybranego kręgu. I broń Szatanie by stała się gatunkiem popularnym……..
Opisz w kilku zdaniach filozofię wędrówki słońca, której podporządkowana jest „Coma”.
Na „coma” muzyka jest ilustracją do 11 etapów dnia, zmieniającego się krajobrazu morza – od wschodu słońca do totalnego zmroku. Każdy kawałek jest opisem kolejnej zmiany. Rano fale zaczynają się dopiero rozbudzać [i taki też jest kawałek, leniwy, ospały]. Potem wszystko zaczyna huczeć, burzyć się, fale szaleć [i takie stają się tez utwory – pełno w nich rytmu, drapieżności, energii]. Po południu wszystko zaczyna przycichać [muzyka zwalnia], aż w końcu zapada zmrok, wszystko ucicha, słychać tylko nawoływanie samotnego ptaka [kawałek jest cichy , b. wolny, dominują szepty]. 11 utwór to totalny minimalizm, ostatnie słowa „filozofii” mówią: 'fale rozbiły się o brzeg, Zapadłeś w śpiączkę'. Stąd też i tytuł płyty: 'COMA' czyli owa śpiączka. Tu już pewnie wszystkich rozboli głowa jak powiem, że owy opis jest dla mnie symbolem ostatniego etapu życia [a jakim kończy się „filozofia” „ater”] czyli śmierci – moment przejścia z tej rzeczywistości w inną. Ja wierzę, że coś tam na nas czeka po tej „drugiej stronie” i dlatego użyłam tu nazwy 'śpiączka', bo wierzę, że się…… przebudzimy. A to, gdzie się znajdziemy/co ujrzymy/ co doświadczymy po tym przebudzeniu będzie opisywać trzecia płyta….
Czy wszystkie fonograficzne dokonania SGU mają znamiona specyficznych podziałów, konceptów?
Dokładnie tak.
Co takiego ma dla Ciebie liczba 3?
To akurat bardziej pytanie do Maćka bo to właściwie jego liczba. Moja to 6 i 9 [właściwie ich nie rozróżniam, ale 9 jest mi ciut bliższa]. Zanim jeszcze poznałam Maćka, wszystkie ważniejsze wydarzenia, daty, czy jakieś rzeczy były w mniejszy lub większy sposób związane właśnie z tymi liczbami. Potem pojawił się Maciek, którego najważniejsze momenty w życiu wiążą się z liczbą 3. Zaczęliśmy to jakoś tak „kultywować”, i obecnie urosło to do małej schizki…, która zaczyna chyba żyć własnym życiem… Co mam na myśli? Spójrz choćby na numer seryjny wydawnictwa jaki przypadł Ater we Fluttering Dragon…to nr 9, a jeszcze lepszy przypadł Comie w MMP….. nr 193
Jak na co dzień wygląda Wiedźma taka, jak Ty? Czy nie nosi żakietu i nie pędzi na 9 do pracy, stojąc w korkach?
Nieee nie nie. I nigdy tak nie będzie. Tak się składa, że nie jestem w stanie wstać wcześniej niż o 13:00 i iść spać przed 3:00. Kończę dwa kierunki studiów, żeby było śmieszniej jeden w Poznaniu, drugi w Katowicach. Noszę czerwone rajtuzy i duże przeciwsłoneczne okulary. Nigdy się nie czeszę i imprezuję kiedy tylko się da – pozdrawiam wyczesaną ha haa ekipę z Warszawki…!
Powiedz, jak silny jest związek Twojego codziennego życia, Twoich przekonań z muzyką, którą uprawiasz?
Sądzę, że bardzo duży. SGU to JA i to w najszczerszej postaci jaka może w ogóle istnieć.
Czy trudno jest „odstawać” we współczesnym świecie? Na czym polegają owe trudności, jeśli są?
Jasne, że trudno jest odstawać, czy to dzisiaj, czy 600 lat temu. Trzeba mieć niesłychane zasoby sił, by „być w stanie” unieść taki ciężar. Naprawdę niewielu się to udaje. A trudność jest jedna, wielowarstwowa – Samotność.
W jakich barwach widzisz przyszłość SGU? Czy macie już konkretne plany na najbliższy czas?
Nie mamy żadnych planów. Jutro nie istnieje.
Czego Wam zatem życzyć?
Zdrowia. Nie ma nic ważniejszego niż bycie zdrowym.
I jeszcze słowo dla czytelników Metal Centre.
666
zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Sui Generis Umbra http://umbra.black.art.pl