Czołem! Tu Emanuel z Metal Centre. Można Ci trochę poprzeszkadzać? Stajesz się wziętym artystą grafikiem. Pracujesz może właśnie nad okładką dla jakiejś kapeli?
Witaj, dzięki za propozycję powiedzenia paru słów dla czytelników Metal Centre. No cóż, sam mam jeszcze wątpliwości czy rzeczywiście jestem wziętym grafikiem. Bo choćby teraz… nad niczym konkretnym aktualnie nie pracuję. Ale dzięki temu mam trochę luzu, mam wreszcie trochę czasu na inne zajęcia jak choćby prace nad moją stroną internetową, czy odpisywanie na ten wywiad. Powinienem się też zająć zaległymi recenzjami oraz innymi sprawami które się ostatnio nawarstwiły. Bo niestety, wydarzenia ostatnich miesięcy nie sprzyjały takiej aktywności. Krótko mówiąc był to wyjątkowo trudny okres w moim życiu, o którym chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Ale lepiej zostawmy te przykre sprawy na boku… W każdym razie wcześniej, bo jeszcze w styczniu otrzymałem od MMP zlecenie dotyczące reedycji drugiego albumu ASGAARD „Ad Sidera, Ad Infinitum”. Z pozoru było to mało kreatywne zadanie, bowiem również byłem odpowiedzialny za okładkę i layout pierwszego wydania. Ale niestety Mystic Prod. nie wykorzystał wszystkich moich grafik i w rezultacie płyta wyglądała trochę biednie. Teraz minimalnie została zmieniona okładka, a raczej jej kolorystyka (był to pomysł Bartka Kostrzewy). Dlatego też zdecydowałem się na nowy, bogatszy layout. No, może prawie nowy, bo kilka grafik z pierwszej edycji zostało przeze mnie dość gruntownie przerobionych, tak by idealnie wkomponowały się w nową kolorystyką albumu. Płyta od lutego jest już w sprzedaży, wiec końcowy rezultat można już naocznie ocenić…
A czy umiesz powiedzieć, czy pamiętasz, ile projektów w sumie wykonałeś i ile z nich ostatecznie stało się okładkami płyt? Jakie swoje prace, Tobie samemu podobają Ci się najbardziej?
Chcesz wiedzieć ile do tej pory grafik popełniłem… Tego nie da się policzyć, po prostu jest tego zbyt dużo. W końcu dłubię przy nich już od około ośmiu lat. Oczywiście te najstarsze z nich są z dzisiejszego punktu widzenia dość nieudolne (powstawały jeszcze na komputerze 386 SX). Ale od czegoś trzeba było zacząć… W końcu jestem samoukiem i uczyłem się na własnych błędach. Zresztą nadal tak robię… Zaś co do okładek, to do dziś ukazało się dziesięć płyt z moimi okładkami (wliczając w to wymienioną przed chwilą reedycję). Do niemal wszystkich z nich popełniłem też kompletny layout. Poza tym jeden z moich projektów nie pojawił się na okładce płyty. Chodziło tam o jakieś przepychanki między wytwórnią a zespołem, sam nie znam bliższych szczegółów tej akcji… Druga część pytania, to temat na dłuższą pogawędkę… Chyba najbardziej lubię te grafiki które odzwierciedlają moją własną wrażliwość, moje odczucia, czy też wizje… Tak więc są to przede wszystkim obrazki które powstają z mojej wewnętrznej potrzeby, a to jakże często rozmija się z oczekiwaniami zespołów które zamawiają u mnie okładki. Dlatego muszę czasem schować moje własne ambicje i postępować według ich wskazówek, tak by to oni byli przede wszystkim zadowoleni z mojej pracy. W każdym razie o to właśnie chodzi… Nawet najlepsza okładka jest tylko dodatkiem do muzyki. Zaś mówiąc już nie tylko o okładkach ale ogólniej o moich grafikach, to chyba wskażę na te najbardziej mroczne obrazki. Właściwie staram się by każdy z moich projektów emanował nastrojem oraz aurą tajemniczości. Był taki okres, że z upodobaniem wypełniałem moje prace pomnikami, czy alegorycznymi figurami. Teraz z kolei zdecydowanie bardziej kręci mnie robienie bardziej nowoczesnych, czasem nawet bardzo futurystycznych projektów.
A co sądzisz o pracach etatowego już grafika EMPIRE Recs – Jacka Wisniewskiego?
Wiesz co, wolałbym się na takie tematy nie wypowiadać. To dość śliski temat i naprawdę nie chcę nikomu robić żadnych „kwasów”. Domyślam się jednak skąd to pytanie, czytałem różne, często krytyczne wypowiedzi na temat prac Jacka. Może i jest w tym jakieś ziarno prawdy, ale mnie niektóre z jego prac się podobają. Oczywiście jedne mniej jedne bardziej, ale to chyba normalne.
W jakim stopniu Twe grafiki odpowiadają muzyce z danej płyty, o ile to można określić słowami…? Zapewne stworzyłeś wiele okładek po gruntownej analizie wcześniej otrzymanej płyty… Jestem bardzo ciekaw (jako osoba tonalna, a nie wizualna), w jaki sposób i jakie mechanizmy uruchamiają się w Tobie pod wpływem dźwięków?
Niezwykle rzadko dostaję płytę przed rozpoczęciem prac nad okładką. Niech no pomyśle… Tylko trzy razy tak się zdarzyło, z tym że jeden z tych przypadków dotyczył bardzo wstępnego materiału powstałego w domowym studiu, jeszcze przed właściwą sesją nagraniową. Najczęściej pracuję nad okładką w chwili gdy zespół siedzi jeszcze w studiu. Ale masz rację, płyta na pewno pomaga w pracy, można poczuć tę bardzo specyficzną atmosferę i próbować przełożyć ją na obraz. Jednak nie jestem w stanie kontrolować, ani tym bardziej opisać jakie mechanizmy odpowiadają za te reakcje. To dzieje się poza moją świadomością, i właśnie dlatego nazwałbym to intuicją. Ale muzyka pomaga mi nie tylko przy pracy nad okładkami. Zwykle gdy dłubie przy grafikach słychać w tle muzykę, bardzo mi to pomaga i zarazem inspiruje…
Na Twojej stronie w internecie ( http://scutums.republika.pl/ ) ujrzeć można również już gotowe i czekające projekty na chętnych. W jaki sposób dochodzi do tego, iż zespół może wykorzystać Twoje prace? Czy pobierasz od nich honoraria? Ile trzeba wydać obecnie, by mieć fajną okładkę Twego autorstwa?
Prawdę mówiąc każdy woli zamówić u mnie nowy projekt niż skorzystać z gotowej oferty. Bardzo mało jest osób wybierających tak zwane gotowce. Trochę mnie to martwi, bo są to na ogół projekty które powstały tylko z mojej inicjatywy, a więc są mi bardzo bliskie. Na pewno niektóre z tych prac umieściłbym w prywatnym rankingu wyżej aniżeli niektóre z moich oficjalnych okładek. Pytasz czy pobieram honoraria… To chyba oczywiste… Jeżeli jakiś zespół chce mieć mój projekt na okładce płyty, to musi za niego zapłacić. Niestety takie są realia. Skoro wkładam w to co robię swoją pracę, mój wolny czas i w pewnym sensie także siebie, to oczekuję za to zapłaty. Ale czasem zdarzają się naprawdę zabawne sytuacje… Pewien dość znany zespół zażyczył sobie fragmentu mojego projektu za friko, bo potrzebne im to było do okładki. I jakoś nie docierało do tych ludzi to, że ten obrazek wcześniej ukazał się już na okładce płyty, a ja złamałbym prawo, gdybym na tę propozycję przystał. O konkretnych cenach za moje prace nie chciałbym jednak mówić. Nie jest to żadną tajemnicą, chodzi raczej o to że te kwestie każdorazowo są negocjowane z zespołem. Sama okładka oczywiście kosztuje nieco taniej, zaś kompleksowe opracowanie graficzne płyty razem z okładką jest odpowiednio droższe.
A czy projektowałeś kiedyś może loga? Możesz zdradzić, komu?
Logosy dla metalowych zespołów najczęściej są rysowane odręcznie, a to wymaga pewnej wprawy, której jeszcze trochę mi brakuje. Ale popełniłem parę logosów przy wsparciu komputera. Niestety większość z nich nie ujrzała światła dziennego, może jedynie paru moich znajomych miało okazję je obejrzeć. Jednak swego czasu wykonałem też logo dla webzina Embalmed Alive. Robiłem też projekty loga dla jednego z muzycznych projektów Nahalda (twórca magazynu Blackastrial), ale nie jestem pewien czy je wykorzystał. Co jest może śmieszne zrobiłem logo dla kumpla, który otworzył sklep odzieżowy i potrzebował dobrego projektu na szyld. No i popełniłem też logo dla zespołu ATROPOS. Nie było to może nic spektakularnego, ale posiadało dokładnie ten klimat o który chodziło muzykom zespołu. Później zresztą wykonałem też okładkę i layout na ich debiutancką płytę. A swego czasu wspomogłem ich też graficznie przy budowie strony…
Pytanie może niedyskretne. Na ile grafiki, które tworzysz zawierają oryginalne elementy, a na ile są to np. kolaże i modyfikacje?
W moim przypadku w głównej mierze są to właśnie kolaże i modyfikacje. Kiedyś zajmowałem się fotografią artystyczną, więc technika fotomontażu nie była mi obca. Z czasem wybrałem grafikę komputerową, co było jakby rozwinięciem moich wcześniejszych pasji. Stąd podobne metody pracy. Z tym ze komputer jest jednak o wiele bardziej wszechstronnym narzędziem i tak naprawdę nie ma żadnego porównania z klejem i nożyczkami których używałem niegdyś. Tym niemniej mam też plany związane z tym by te proporcje zmieniły się na korzyść elementów własnych. Chcę swój warsztat poszerzyć o nowe techniki. Jednak z graficznych kolaży w żadnym wypadku nie zamierzam rezygnować, za bardzo to lubię…
A powiedz mi, Grzesiu, jakiego oprogramowania używasz? Jakie mają zalety, jakie wady?
Pierwszym programem graficznym który nareszcie spełnił moje oczekiwania był Photo Studio. Używam go już od sześciu lat i raczej nie zanosi się na to bym miał z niego zrezygnować. Jego obsługa jest dużo prostsza w porównaniu do innych programów, a możliwości naprawdę są ogromne. Oczywiście korzystam też z dobrodziejstw Photoshopa, ale prawdę mówiąc nie specjalnie lubię na nim pracować, raczej robię to z konieczności. Poza tym jest bardzo pamięciożerny… Teraz to już nie ma takiego znaczenia, ale kiedyś gdy jeszcze pracowałem na słabszej maszynie doprowadzało mnie to do szału…
Ile czasu średnio zajmuje Ci opracowanie jednego projektu?
Oj, z tym bardzo różnie bywa, wszystko zależy od tego czy zespół od razu, już na początku, zaakceptuje mój projekt. Jeśli muzycy mają dużo własnych uwag i wskazówek ten czas oczywiście się wydłuża. A gdy sami nie wiedzą czego chcą, to może nawet trwać miesiącami i wtedy naprawdę jest się ciężko dogadać. Bywało już tak, że dopiero dwudziesty projekt był (mniej lub bardziej) akceptowany przez zespół. Niestety, najczęściej taki wymęczony projekt nie zadowala też mnie samego… Właśnie dlatego najlepiej mi się pracuje z ASGAARD, oni chyba zawsze są zadowoleni z efektów mojej pracy, już na starcie akceptują wszystkie moje pomysły… Bardzo szybko też powstała okładka dla SCEPTIC „Blind Existence”. Michał Wardzała dał mi na jej zrobienie cztery dni. Pamiętam że w ciągu trzech dni wykonałem dwa projekty, zaś czwartego poszedłem na koncert… Jedna z tych dwóch grafik spodobała się zespołowi i właśnie ten projekt trafił na okładkę „Blind Existence”.
A czy utrzymujesz się z grafiki komputerowej, czy też wykonujesz jakąś inną pracę?
Niestety, na tym etapie i przy panującej teraz recesji nie ma mowy o tym bym mógł żyć z projektowania metalowych okładek. Jednak dla mnie praca nad metalowymi okładkami to nie tylko zarabianie pieniędzy, jest również spełnieniem moich marzeń oraz wspaniałym hobby. Oczywiście gdybym mógł się z tego utrzymywać, byłoby wspaniale, ale na razie nie jest to realne. A tak, w tych trudnych czasach niestety trzeba mieć inne źródła pozyskiwania niezbędnych do życia pieniędzy.
Czy podejmowałeś się kiedyś projektowania stron internetowych kapelom? Jeśli tak, to jestem ciekaw, jakim?
Jestem webmasterem z przypadku, a właściwie z konieczności. Nauczyłem się html-a podglądając inne strony i tak naprawdę niewiele więcej umiem. Właśnie tak powstała moja strona, tak samo powstaje jej nowsza wersja (wkrótce premiera). To zdecydowanie za mało by oferować swe usługi innym. Ale kto wie, może któregoś dnia wystartuję z jakąś inną stronką…
Wiem, że pisujesz także na muzyczne tematy do Multum In Parvo. Za chwilę do tego tematu powrócę, a teraz chciałbym zapytać przewrotnie: czy obecnie czujesz się bardziej grafikiem, czy dziennikarzem muzycznym?
Z tym dziennikarzem to żeś grubo przesadził. To ze coś tam gryzmoliłem w wolnych chwilach dla MiP, o niczym takim jeszcze nie świadczy. A już na pewno nie czuję się dziennikarzem, hehe… Nazwałbym to może nawet działalnością popularyzatorską, bo często starałem się pisać o mniej znanej u nas scenie czeskiej. Oczywiście bardziej czuję się grafikiem, ale na pewno nie w sensie profesjonalnego przygotowania do tego zawodu. Nie kończyłem żadnych kursów, czy szkół (poza liceum plastycznym), do wszystkiego co udało mi się osiągnąć jako grafik dochodziłem sam…
Czy nieodłącznym elementem okładki musi być postać, człowiek lub ewentualnie czaszka? Co sądzisz o zdaniu, iż „okładka pozbawiona postaci, która ma kończyny, oczy itp. nie przyciąga uwagi”?
Ech, bez przesady… Przecież jest tyle wspaniałych okładek nie spełniających wyżej wymienionych kryteriów, że wymienię chociażby projekt Sundina dla Dark Tranquility „Haven”. Tym niemniej osoba (lub jej fragment) rzeczywiście przykuwa wzrok, z tym się oczywiście zgodzę. Ale równie dobrze może to być coś zupełnie innego np. martwy ptak z okładek Katatonii, czy Mayhem. Jednak obrazki pozbawione jakichkolwiek elementów ożywionych mogą być równie ekscytujące np. okładki płyt Bright Ophidia, Naamah, czy z nowego Darzamat.
Wydaje mi się, iż najbardziej na zmysły ludzkie działają oczy. Jeśli są skierowane na obserwatora, mają wręcz jakąś siłę, magię. Może się na tym nie znam, zastrzegałem się wcześniej, ale co o tym sądzisz?
Jak najbardziej masz racje… Magię ludzkich oczu oraz tę iluzję, że wzrok zawsze kierowany jest bezpośrednio na odbiorcę (niezależnie od tego pod jakim kątem spogląda na obraz), od stuleci wykorzystują pokolenia twórców malarstwa. Wystarczy przejść się po galeriach i muzeach by się o tym przekonać. Nic więc dziwnego, że współcześni twórcy wciąż stosują podobne zabiegi…
A czy wykorzystujesz np. fotografię, grafiki odręczne albo inne techniki plastyczne?
W największym stopniu korzystam w mej pracy z fotografii oraz kolaży i modyfikacji (o czym była mowa już wcześniej). Natomiast techniki odręczne są używane przeze mnie jeszcze nazbyt rzadko, ale mam nadzieje że to się zmieni. Jestem otwarty na inne techniki plastyczne… Tym niemniej wszystko zależy od danego projektu. Myślę, że niemądre byłoby stosowanie zbyt wielu technik w jednym tylko obrazku, trzeba zachować jakiś umiar. Przecież nadrzędnym celem jest osiągnięcie zamierzonego efektu.
W jakim stopniu tworząc swoje prace kierujesz się zasadami np. trójpodziału i lokowania ważniejszych elementów w którychś z czterech punktów przecinania się osi symetrii? To jakby nie było jest złotą zasadą stosowaną przy fotografii, choć owszem łamanie jej daje ciekawe efekty…
Moja przygoda zaczęła się od fotografii artystycznej, więc to naturalne że zetknąłem się z wyżej wymienionymi zasadami trójpodziału. Jednak nie korzystam z tej wiedzy świadomie, w moim wypadku można raczej mówić o wyczuciu i intuicji. Po prostu pracuję nad grafiką do momentu gdy sam zaakceptuje jej finalny kształt. A wtedy nie myślę o żadnych regułkach. Na pewno łamanie tych reguł może być interesujące i nie wątpię że wiele takich okładek powstało, ale oglądając cudze projekty, czy też tworząc własne w ogóle o tym nie myślę…
OK. Od jak dawna interesujesz się muzyką metalową? Podejrzewam, że najpierw miałeś z nią do czynienia jak każdy, czyli jako fan…
To prawdziwe zainteresowanie metalem w moim wypadku przyszło dosyć późno, bo zaledwie siedem lat temu. Wcześniej miałem styczność jedynie z klasycznym heavy metalem, jednak ten rodzaj muzyki mi nie odpowiadał… Tak więc dopiero w 1996 roku metalowe granie wciągnęło mnie na dobre i do dziś wciąż czuję „głód” tej muzyki. Zaczęło się bieganie na koncerty, kupowanie kaset, płyt, gazetek, zinów, itd. Oczywiście z czasem doszły do tego też kontakty, nie tylko z zespołami i tzw. branżą, ale głównie z innymi fanami metalu i jest tak do dziś.
Co się przez ten cały czas jak siedzisz w temacie zmieniło na polskiej scenie?
Rzeczywiście, trochę się pozmieniało przez te lata. Na koncerty przychodzi już „nowe pokolenie” metalowców (pojawiają się też tzw. numetale), a ja coraz mniej widuję tam znajomych twarzy. Ta pokoleniowa wymiana w jakimś stopniu dotyczy też edytorów zinów, czy webzinów, a także zespołów, jak i firm fonograficznych. Ale widocznie tak już musi być… Z drugiej strony coraz mocniej wkracza w nasze życie internet, co ma wiele pozytywnych skutków dla fanów metalu, zespołów jak i wydawców. Niestety są też minusy, że wspomnę tych którzy wystawiają świadectwo swej głupoty publikując bardzo infantylne strony o tematyce pseudometalowej, czy też wypisując bluzgi gdzie się tylko da. Poza tym internet plus stałe łącze to też łatwy sposób na nieograniczony dostęp do muzyki bez kupowania płyt. A na dłuższą metę może to być zabójcze… Innym niekorzystnym zjawiskiem jest fakt że, krajowa scena ostatnio coraz częściej staje się miejscem konfliktów i podziałów… Zaś muzycznie dzisiejsza scena zdominowana została przez brutalny death metal. A ja jednak zdecydowanie chętniej wracam do połowy lat 90-tych gdy grano muzykę bardziej atmosferyczną, ukierunkowaną na klimat i intelektualny przekaz.
Nie chcę pytać o Twoje ulubione zespoły, bo po pierwsze można o nich przeczytać na Twojej stronie, a po drugie jest ich pewnie multum (he… multum in parvo). Ale czy zgodzisz się, iż jesteś jednym z prekursorów i czołowych popularyzatorów czeskiej muzyki metalowej w Polsce? Dlaczego akurat interesują Cię szczególnie kapele z tego kraju? Można mówić o czeskiej szkole metalu?
Wydaje mi się, że z tym „prekursorem” oraz moją rzekomą czołową rolą w popularyzacji czeskiej sceny z deko przesadziłeś… Czeska scena death-grindowa cieszy się uznaniem polskich maniax już od dawna. Jednak ja z racji moich upodobań skupiłem swoją uwagę na innych odmianach metalu. Wszystko zaczęło się dość przypadkowo, od kawałka SILENT STREAM OF GODLESS ELEGY usłyszanego na niemieckiej kompilacji. To co tam usłyszałem było tak świeże i ożywcze, że wkrótce potem nawiązałem kontakt z Radkiem Hajdą z SSOGE, co wkrótce zaowocowało płytami także innych zespołów ze stajni Redblack. I tak w zasadzie jest do dziś, coraz więcej mam kontaktów z tamtą sceną i coraz więcej ciekawych krążków trafia do mojej płytoteki. Wspaniałe jest to, że wciąż odkrywam nowe wspaniałe płyty przy których szczęka dosłownie opada mi z wrażenia. Zaś jedynym powodem dla którego sięgnąłem po klawiaturę by pisać o tych płytach był totalny brak takowych recenzji, czy wywiadów w krajowych magazynach. Teraz może jest już nieco lepiej w tym względzie, ale jeszcze kilka lat temu po prostu nic na ten temat nie można było znaleźć. Poza tym u źródeł moich fascynacji czeską sceną legło totalne zniechęcenie tą totalną mizerią płynącą do nas z zachodu. Mam na myśli przede wszystkim te wszystkie wielkie wytwórnie w rodzaju Nuclear Blast dla których zysk jest najważniejszy, które wydają mało oryginalną i mało ambitną muzykę. Im nie opłaca się inwestować w zespoły które wykraczają poza pewien szablon, dlatego wydają zespoły-klony które powielają uznane już sławy. Miałem tego zdecydowanie dość i dlatego już nie śledzę nowości wydawniczych z zachodu. Czasem dzięki znajomym dostaję jakieś promówki, głownie z Nuclear Blast, czy Century Media i mówiąc szczerze bardzo rzadko trafiam na coś co na dłużej przykuje moją uwagę. Na tym tle czeskie zespoły wypadają szalenie autentycznie, nie czuć tam fałszu czy choćby cienia komercji. Czy można mówić o czeskiej szkole metalu? Uważam że tak. Może trudno to racjonalnie wytłumaczyć, ale jest coś takiego że można to wyczuć. Nawet kobiece wokale (a śpiewających niewiast jest tam naprawdę sporo) brzmią zupełnie inaczej i bez porównania lepiej niż w przypadku innych wokalistek metalowych.
A jakbym Cię poprosił o zarekomendowanie (i uzasadnienie wyboru) powiedzmy… 5 (lub więcej) szczególnie bliskich Twemu upodobaniu czeskich kapel, to co byś mógł polecić? Przyznasz, że dla wielu fanów czeska scena jest równie egzotyczna, co np. włoska, czy brazylijska…
Jak już wspomniałem wszystko zaczęło się od SILENT STREAM OF GODLESS ELEGY… Ta pochodząca z Moraw grupa gra muzykę określaną jako death doom lub pagan doom. Co ciekawe zespół ten cechuje się nietypowym instrumentarium, bowiem w składzie są również wiolonczelista i skrzypaczka. Myślę że ich nowa płyta będzie przełomem w ich dotychczasowej karierze. Mniej więcej w tym samym czasie zetknąłem się też z muzyką FORGOTTEN SILENCE. Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, bowiem był to trudniej przyswajalny materiał, wymagający od słuchacza wytrwałości i skupienia. Od tamtej pory staram się już nie unikać trudnych płyt, traktuje je jako wyzwanie… A takim była też płyta VUVR, zespołu grającego jazz-death. Bardzo sobie cenię twórczość legendy czeskiego metalu ROOT. Muzyka tego zespołu to podniosły dark metal. Na ostatniej płycie można usłyszeć także głos Fernando Ribeiro z MOONSPELL (Fernando jest wielkim fanem tego zespołu). Obecnie staram się zdobyć płytę EQUIROHODONT, innego projektu lidera ROOT, Big Bossa. Tym którzy gustują w dołującym doom metalu spod znaku MDB poleciłbym dokonania DISSOLVING OF PRODIGY, naprawdę świetna muza… Innym zespołem który mnie zauroczył swą muzyką jest pochodzący z czeskiego Cieszyna ASTRAL. Ich muzyka to graniczące z kiczem połączenie dosyć topornego blacku z dark metalem. Tym niemniej klimat emanujący z tej muzyki jest jedyny w swoim rodzaju. Jednak zespołem który przyprawił mnie o prawdziwy zawrót głowy to DEMIMONDE i ich album „Mutant Star”. To było jak cios prosto w twarz, usłyszałem nowoczesny metal na miarę XXI wieku, odważny i nieszablonowy. Mnóstwo w tej muzyce rozmaitych smaczków jak pojawiające się dziwaczne samplowane wstawki i loopy, motywy orientalne, czy wreszcie elementy techno. Wiem ze na niektórych słowo „techno” może działać odstraszająco, ale płytka jest jak najbardziej metalowa, polecam !!! Zainteresowanych odsyłam na strony MiP do recenzji i wywiadu. Moim ostatnim odkryciem jest zespół RETURN TO INNOCENCE. Spore wrażenie wywarł na mnie ich debiutancki krążek „Whirligig of the World” na którym to prawdziwie po mistrzowsku operują klimatem. Jak widać jest trochę tych zespołów, a przecież pisałem tylko tych dla mnie najważniejszych. A jest to tylko czubek góry lodowej… W swym pytaniu wspomniałeś też coś na temat sceny włoskiej… Może Cię zaskoczę, ale ostatnio interesuję się również włoskimi zespołami, zwłaszcza tymi siedzącymi w podziemiu, a o jakich zapewne niewielu polskich fanów metalu słyszało. A wszystko to za sprawą mojej współpracy z włoskim Shapeless zine.
A tylko czeska, czy słowacka scena również Ci się podoba?
W rzeczy samej… Jednym z najbardziej ekscytujących zespołów jakie znam jest słowacki LUNATIC GODS. Ich muzyka zasadniczo różni się od wszystkiego co do tej pory słyszałem i co najważniejsze jest szalenie porywająca. I to nie tylko moje zdanie, bo podobną opinię podziela wielu moich znajomych (także Teo z Shapeless zine, którego poznałem właśnie dzięki Hiraxowi z LG). Zainteresowanych odsyłam na strony MiP. Innym znakomitym zespołem jest DEPRESY ze swym mistycznym i mrocznym death metalem. Znakomity jest również nie stroniący od eksperymentów death-thrashowy WAYD. Wiele sobie obiecuję po dark-blackowym ORKRIST… Myślę że scena słowacka jeszcze czeka na odkrycie. Jestem, przekonany że ciekawych zespołów jest tam znacznie więcej, ale ciężko zdobyć na ich temat informacje, a jeszcze trudniej o płyty.
Co sądzisz o faktycznej sile promocyjnej muzycznych portali internetowych parających się promowaniem metalu? Ciekawi mnie opinia szczególnie dlatego, iż jesteś kolegą po piórze, czy raczej po klawiaturze…
No cóż, z tego co ostatnio słyszałem, załapałeś już transfer do magazynu papierowego, hehe… Myślę że rola takich webzinów, czy portali, o ile tylko reprezentują one wysoki poziom, jest szalenie istotna. Coraz więcej osób ma dostęp do internetu, a co za tym idzie łatwiej jest kliknąć na taką stronę niż biegać po mieście w poszukiwaniu magazynu. A poza tym bez trudu można posłuchać interesujące nas próbki mp3… No i co również jest szalenie istotne metalowe strony zapewniają zespołom taką promocję jakiej same kapele (zwłaszcza te siedzące jeszcze w podziemiu) nie mogłyby sobie nigdy zafundować. Jestem o tym absolutnie przekonany. Zresztą dotyczy to także papierowych zinów, także w czasach gdy jeszcze nie było tak powszechnego dostępu do internetu.
OK. Współpracujesz z Multum In Parvo. Od jak dawna? Dlaczego akurat z nimi i czy tylko z nimi?
Mariusz był pierwszą osobą która mi to zaproponowała, więc tak już zostało. Owszem były też inne propozycje, ale jakoś już pozostałem wierny MiP. Ale mimo to zdarzało się, że pojedyncze recenzje trafiały też na inne strony (Rockmetal, Metal.PL), czy nawet do magazynu Blackastrial. Moja współpraca z Multum In Parvo zaczęła się już lata temu, myślę że mogło to być z rok po powstaniu MiP. Zresztą współpraca to może zbyt duże słowo, bowiem nie jestem zbyt płodnym autorem. Trochę bierze tu górę moje lenistwo, a często też brak czasu…
Czy nigdy nie miałeś kwasów z powodu „objechania” kogoś w swej recenzji/relacji?
Hehe, nic takiego jak na razie mi się nie zdarzyło. Mariusz już mi parę razy wypominał brak krytycyzmu w recenzjach. Ale ja mam taką naturę że wolę zwracać uwagę na to co dobre. Poza tym zwykle pisałem o albumach które jakoś mnie szczególnie poruszyły (a najczęściej były to krążki z Czech), więc naprawdę ciężko byłoby mi pisać o nich źle.
Pytanie do Ciebie jako do fana muzyki. Czy w czasach, gdy społeczeństwo jest ogromnie spauperyzowane, ceny płyt powinny utrzymywać się na takim poziomie? Czyż nie lepiej sprzedać taniej a więcej? I co sądzisz o kwitnącym mp3-tradingu? W sumie to zastępuje jakoś tape-trading z lat 80-tych…
Płyty są zdecydowanie za drogie, zwłaszcza gdy chodzi o te pochodzące z importu. Albo może inaczej, to nasze płace zbyt niskie, szczególnie gdy porównamy je z unijnymi. Czy sprzedawać taniej a więcej? Jak najbardziej popieram ten pomysł, zwłaszcza w tych jakże trudnych czasach. Bo co tu dużo mówić, wysokie ceny płyt są jednym z czynników powodujących zwiększone zainteresowanie wymianą empetrójek. Zwłaszcza teraz gdy wiele osób ma stałe łącze, a cena nośnika CDR spadła poniżej złotówki. Jestem przekonany o tym, że mp3-trading jest na dłuższą metę zabójczy nie tylko dla wytwórni, ale również i dla samych muzyków. Ale byłbym hipokrytą gdybym to zjawisko jednoznacznie potępiał, gdyż sam czasem wymieniam jakieś mp3. Ale generalnie wolę oryginalne płyty, które można dotknąć, obejrzeć, czy nawet powąchać, hehe… Świadczy o tym moja spora już płytoteka. Prawdę mówiąc kupowanie płyt jest dla mnie jak narkotyk. Bywa też, że mając już mp3 lub kopię CDR nie waham się ani chwili i kupuję oryginał. A wracając jeszcze cen, polecam aukcje internetowe, jest to dobry sposób na zdobycie niedrogich płyt.
Mam teraz pytanie takie. Czy sam muzykujesz choć z trochę? Jeśli tak, to na jakich instrumentach lubisz grać?
Niestety… nic z tych rzeczy. Owszem, swego czasu próbowałem swych sił na różnych instrumentach, ale nic mi nie szło tak jak powinno, hehe… Ale próbowałem też tworzyć jakieś dźwięki na komputerze, miałem taki program dzięki któremu używając klawiatury komputera nagrywałem utworki w midi. Dogrywałem poszczególne ścieżki aż do momentu gdy mnie samego to w jakiś sposób zadowalało. Było z tym trochę zabawy, bo przecież grać nie umie. Ale o dziwo, paru osobom, nawet tym związanym z muzyką, się to podobało…
Może to będzie trudne, ale spróbuj porównać swą duszę do dźwięku jakiegoś instrumentu… Jaki to byłby instrument?
Ale żeś zasunął pytanie. Prawdę mówiąc nigdy się nad czymś takim nie zastanawiałem… A poza tym jestem ateistą i nie wierzę w te idiotyczne teorie, że niby człowiek duszę ma, a taki pies czy kot już jej nie ma. Nie wiem dlaczego rasa ludzka miałaby być zawsze i wszędzie uprzywilejowana… No, ale żeby choć w części odpowiedzieć na Twoje pytanie, powiedziałbym że najbliższa jest mi gitara. Zarówno gdy chodzi o doomowe dołujące granie, finezyjne solówki, czy ostrą nawalankę…
Jak sądzisz, czy dla takiego samoistnie powstałego tworu jak metalowe podziemie coś się może zmienić po ewentualnym wejściu do Unii Europejskiej? I czy dla samego siebie widzisz szanse na poprawę swej egzystencji?
Przede wszystkim liczę (tak jak chyba wszyscy) na poprawę stopy życiowej, aczkolwiek wiem że nie nastąpi to tak od razu. Jeśli chodzi o scenę metalową, to w zasadzie widzę same plusy. Otwarte granice, co powinno sprzyjać intensyfikacją życia koncertowego w kraju (były przecież przypadki że nie dochodziło do koncertu, bo zabrakło wizy) oraz szansą na to, że nasze zespoły będą miały więcej okazji go grania poza granicami kraju. Nie zapominajmy o tym, że Polska jest największym z nowych krajów Unii, więc i nasza scena metalowa powinna zyskać na znaczeniu. Zaś gdy i u nas wejdzie wspólna dla wszystkich krajów unii waluta będzie jeszcze lepiej, o ile oczywiście zarobki będą zbliżone do tych unijnych (a wtedy mielibyśmy ułatwiony dostęp do płyt). Bo w przeciwnym wypadku będziemy nadal w gorszej sytuacji niż reszta EU. Innym zagrożeniem jakie z czasem może nadejść to hamburgeryzacja metalowej sceny w Polsce, czy innych krajach wstępujących do EU. Mam na myśli duże firmy fonograficzne które stracą zainteresowanie promowaniem oryginalnych wykonawców, a zaczną wzorem zachodnich firm wypuszczać na rynek klony tylko tych kapel które najlepiej się sprzedają.
A jak wygląda Twój przeciętny, zwykły, szary dzień. Otwierasz oczy i… i co dalej robisz?
Haha, znowu nietypowe pytanie… Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak przeciętny dzień, każdy jest inny. Bywa że gdy pracuje nad szczególnie pilnym projektem w ogóle nie mam czasu na sen. Czasem trzeba dwie noce z rzędu poświecić na pracę nad zleceniem. Ale tak poza tym jak każdy człowiek dzielę dzień na pracę, wypoczynek, od czasu do czasu telewizję, książkę, etc. A gdy jest po temu okazja, to oczywiście biegam na koncerty…
Słyszałem pogląd, nie wiem na ile prawdziwy, iż artyści zaangażowani w swą pracę, rzadko potrafią przedkładać ludzi nad swą pasję. Ktoś podawał mi przykład Fryderyka Chopina i George Sand. Podobno zachwiana tu zostaje normalna hierarchia wartości. Powiedz, co to dla Ciebie jest „normalność” i „pasja”. I skomentuj powyższe stwierdzenie mego kumpla…
Chyba coś w tym jest… Po trochu jestem typem samotnika. Nie lgnę jakoś specjalnie do ludzi (a już na pewno nie jestem duszą towarzystwa), zaś będąc sam potrafię sobie tak zorganizować czas by nie umierać z nudów. Czym jest normalność? Na pewno to jest to coś, czego chciałbym w swym życiu uniknąć. Normalność kojarzy mi się z tymi smutnymi szarymi ludźmi z telewizyjnych tok-szołów, którzy przychodzą do studia ze swymi malutkimi bardzo przyziemnymi problemami. Czym jest pasja? Dla mnie jest ona sensem życia oraz jego istotą. Ludzie którzy są jej pozbawieni, są jak pionki na szachownicy. A przynajmniej ja tak to widzę…
Tak na zamknięcie wywiadu, spróbuj w kilku słowach dokończyć zdanie: Heavy Metal jest dla mnie…
Jak już tu wcześniej wspomniałem heavy metal, jako odmiana szerzej rozumianego metalu, nigdy mnie specjalnie nie interesował. A znacznie gorzej jest u mnie z odbiorem power metalu oraz grindu. Generalnie jednak metal jest jedną z moich największych życiowych pasji (obok grafiki). Dzięki niej poznałem wielu interesujących ludzi oraz mnóstwo wspaniałej muzyki.
Dziękuję za poświecony mi czas. Do miłego spotkania!!!
To ja dziękuję Tobie za bardzo wnikliwe i interesujące pytania, a nade wszystko za zainteresowanie moją osobą oraz chęć publikacji moich wypowiedzi, hehe… Zaś czytelników zapraszam do odwiedzenia mojej witryny internetowej (http://scutums.republika.pl), już w sierpniu powinna ruszyć nowa wersja strony…
Aktualna strona Grzegorza Freligi:
http://www.scutums.diabolous.com