TRANSMISSION – Wywiad z Rafałem Krasą

Po przesłuchaniu ich pierwszego materiału (o którym mowa poniżej) do dzisiaj nie mogę się otrząsnąć… Jestem pod pełnym wrażeniem muzyki jaką stworzyli goście z TRANSMISSION… Pomimo wielu utrudnień stworzyli dzieło na wysoką skalę… Niektórzy porównują ich do THE FIELDS OF THE NEPHILIM, TYPE'O'NEGATIVE, THEATRE OF TRAGEDY, RAMMSTEIN, czy też DEPECHE MODE… Jeżeli ktoś obraca się w tego typu klimatach nie powinien ominąć tego zespołu zanim się nie zapozna z jego twórczością… Może poniższy wywiad was przekona? Zapraszam!

Witam!!! Po przeczytaniu waszej biografii stwierdziłem, że miejscami nie było lekko, a mimo to dalej pniecie do przodu. Ale z tego, co usłyszałem chyba się to opłaci! Jakie jest zainteresowanie waszą muzyką?

Cześć. Faktycznie, pamiętam takie czasy, kiedy było ciężko do granic naszej wytrzymałości. Te momenty pojawiały się szczególnie wtedy, kiedy Transmission i Asstellyte były oddzielnymi przedsięwzięciami. Chłopakom było ciężko, bo ciążył im brak wokalisty, mi było ciężko, bo byłem sam. To cud, że w ogóle przetrwaliśmy do momentu, kiedy udało nam się połączyć. A co do opłacalności – tak, to świetny interes był. Oni swoje, ja swoje, po zlepieniu wyszło coś, co mnie zaskoczyło niezmiernie, mimo, że już wcześniej spodziewałem się bardzo dobrych efektów. Rozparła nas radość i zadowolenie, nikt nie podejmował decyzji, że tak zostaje – po prostu tak musiało już być.

Masz totalną barwę głosu, m.in. podobną do Peter'a Steele'a z TYPE'O'NEGATIVE. Czy wspomagasz się jakimiś efektami, czy to natura obdarzyła cię takim głębokim basem, a może barytonem?

Taki wokal jak słyszysz na krążku to nie jest mój naturalny głoś. Na co dzień mówię całkiem inaczej. Jednak nie wytłumaczę Ci jak to robię, że śpiewam nisko. Coś tam robię sobie z gardłem, wychodzi to jak wychodzi i w zasadzie nie wiem dlaczego. Pewnie napinam jakieś mięśnie, co powoduje obniżenie głosu, ale nie stosuję do tego celu elektroniki. Ostatnio nakupiłem odrobinę sprzętu do wokalu, w postaci różnych zabawek cyfrowych, ale to wszystko po to, aby ten wokal zabrzmiał profesjonalnie – są to kompresory, equalizery, bramka szumów, preamp, cichy odsłuch. Wielu wokalistów śpiewa do mikrofonu i nie uznaje takich urządzeń, ale prawda jest taka, że świadczy to tylko i wyłącznie o ich nieświadomym podejściu do problemu. Nauczyłem się już, że realizatorzy na koncertach są różni, czasem są to wręcz niedouczeni debile. Raz obsługiwał nas nawet chyba jakiś barman, nie wiedział do czego służy kompresor i co się z nim robi. Od tamtej pory zacząłem kompletować sprzęt, który pozwoliłby mi ustawić sobie wokal w warunkach studyjnych i na koncertach podpinać się pod nagłośnienie w linii. Wówczas mam wszystko dostrojone, a akustyk może już tylko regulować poziom wokalu – nic nie zdoła zepsuć. Dziwię się, że wielu wokalistów nie posiada nawet swoich własnych mikrofonów. Każdy głos wymaga innej charakterystyki mikrofonu, mimo to wielu artystów przyjeżdża i po prostu korzysta z tego, co jest… Dla mnie to żenada.

„Prasie And Love” to promocyjna Ep, składająca się z 7 utworów. Jak należy traktować ten materiał? Jako demo, czy zapowiedź pełnego albumu w podobnym klimacie?

Ten materiał należy traktować mimo wszystko jako demo. Pokazaliśmy tam, czego można się po nas spodziewać, zaprezentowaliśmy smaczek, jednak nie jest to nagrane profesjonalnie i nie należy tego zaliczać do płytoteki. Jeśli dojdzie do prac na pełnym albumem to zakładamy umieścić te 6 utworów na płycie, ale na początek nie chcieliśmy się za bardzo angażować. Szanse na porażkę były duże, szkoda byłoby trudu gdyby to miało nie wyjść. Ale płyta, jeśli pojawi się, popłynie dokładnie tym samym nurtem. Zresztą pozostały materiał jest już praktycznie gotowy – na razie do posłuchania tylko na koncertach.

Porównują was do THE FIELDS OF THE NEPHILIM, TYPE'O'NEGATIVE, THEATRE OF TRAGEDY, RAMMSTEIN, czy też DEPECHE MODE, z czym się w pełni zgadzam. Ale jestem ciekawy jak wy określacie swoją muzykę, skąd czerpiecie inspiracje do tak mrocznej i głębokiej muzyki?

Ja mogę się wypowiadać praktycznie tylko za siebie, ale widzę, że klawiszowiec kręci się w klimacie lat '80 – Depeche Mode, Eurythmics – w tym czuje się świetnie. Gitarzysta ukochał rammsteinowskie riffy i karmi tym Transmission jak tylko może. Basista równo z gitarzystą gra po niemiecku, choć w kwestiach elektronicznych ma pakt z klawiszowcem (słynne powiedzienie: „zróbmy z tego jakiś densik”). No a NOWY perkusista wyraźnie ciągnie w stronę Toola i tych zakręconych przejść. Czasem blisko mu do Type O Negative, ale to tylko przypadek. On naprawdę bardzo ciężko sobie pracuje na tymi partiami. Zostałem jeszcze ja. Rammstein mnie zdradził albumem „Live Aus Berlin” – może jestem za mały, żeby to oceniać, ale uważam, że wokal na tych płytach wypadł tragicznie. Dla porównania można tu przytoczyć 2 wokalistów, którzy są moimi wzorami – Fernando Ribbeiro z Moonspell i Peter Steele z Type O Negative. Fernando śpiewa dość konserwatywnie, ale to wokalista z najwyższej półki. Polecam wersje akustyczne z jego udziałem – śpiewa świetnie, z dużą lekkością. Podobnie czysto i równo śpiewa Peter Steele, choć reprezentuje tu dużo bardziej nowoczesną szkołę. Więcej urozmaiceń, wręcz udziwnień, powoduje, że można przebierać w ulubionych fragmentach i uczyć się na nich. Fernando śpiewa pięknie w całej rozciągłości, Peter czasem pięknie czasem dziwnie. Jednak Peter traci wiele swoim image'em. O ile, dla kogoś, może to być atutem, dla mnie, te jego dziewicze westchnięcia i wywijanie oczami jest bardziej tanim filmem porno niż obrazem wokalisty tak genialnego i wielkiego zespołu. Na potwierdzenie moich słów polecam teledysk do „Girlfriend's Girlfriend” czy końcówkę klipu „I Don't Wanna Be Me”.

Na zdjęciach wyglądacie zupełnie normalnie. Ktoś kto tylko by was słyszał a nie widział zapewne pomyślałby o jakiś gotyckich strojach, czy makijażach, a na pewno o długich czarnych piórach… Obecnie sporo kapel kładzie nacisk na swój image, próbując przyciągnąć słuchaczy czymś więcej niż tylko muzyką…, np. RAMMSTEIN ma swoisty image, albo CRADLE OF FILTH… Nie chodzi mi tutaj o nadrabiane niedociągnięć muzycznych…

Na razie jesteśmy nieznaną grupą i tworzenie otoczki czy imagu wyglądałoby conajmniej sztucznie. Myślę, że jeśli uda nam się rozreklamować i będziemy mieli fanów, a Ci będą potrzebowali abyśmy wyglądali w jakiś sposób, popracujemy nad obrazkiem Transmission. Póki co chcemy pozostać zwykłymi ludźmi, łapać popularność na bazie muzyki a nie skandalu i wszystko samo wyniknie. Nic na siłę. Kiedyś, za czasów Asstellyte, malowałem twarz i różnie ludzie to odbierali. Starszych intrygowało, młodzi wyśmiewali. Teraz, kiedy już jesteśmy dość mądrzy w tych sprawach, ostrożnie wprowadzamy takie ciekawostki.

Ale na próbach, które odbywają się tylko w nocy wypijacie hektolitry krwi z niewinnych dziewic!!!… a tak poważnie… czy nie jest to dla was trudne „grać ze sobą na odległość”. Jak jest odległość pomiędzy Lublinem a Strzyżowem?

Trudne to jest z racji dojazdów. 200 km i jedna przesiadka zajmuje mi 4 godziny. Jeśli gramy 2 dni to na próby mamy 24 godziny i taki dojazd zabiera 1/3 czasu. Ale za to, kiedy już się widzimy, wstępuje w nas wielka potrzeba spróbowania nowych nagrań, jeszcze niegranych wspólnie i próby odbywają się bez zbędnego gadania i zastanawiania się. Zawsze jest tak, że na próbach gra się te same numery setki razy i przychodzi znudzenie. Tu jest inaczej. Próby odbywają się beze mnie. Grają je setki razy, nudzą się, aż przyjeżdżam ja i te same kawałki z wokalem są czymś całkiem nowym, co potrafią już sprawnie grać. Zapominamy o bożym świecie, nie jemy, nie odpoczywamy, tylko gramy takie próby od 13:00 do 21:00. Potem pakuję się i jadę do domu robić kolejne partie.

Czy wasze teksty równie są mroczne jak muzyka? Zdaje się, że ty jesteś ich autorem. Ale chociaż nie odsyłaj mnie do własnej interpretacji, bo chodzi mi o tych, którzy was w ogóle nie słyszeli.

Mroczne to one są nie do końca, teksty nie są gotyckie. Raczej bardzo metaforyczne. Lubię opisywać w przenośni. Tak na przykład: „Under your knees, under your pierce Under your all vibrators I'm pleced… I'm placed between your legs As you can see girl” Czasem lubię wynaleźć taką sytuację, która istnieje, ale z jakiegoś powodu pomijamy ją. Pomyślałem kiedyś, że chyba najbardziej nostalgicznym momentem nie jest sama chwila śmierci, bo chwilę później zwłoki nie różnią się niczym od osoby śpiącej. Do tego słowo „zwłoki” brzmi dość brutalnie i ostro. Wówczas zdałem sobie sprawę, że najtrudniejszym momentem w takiej chwili jest ten czas, kiedy ciało zaczyna ostygać. Jest to ostatni raz, kiedy czujemy ciepło tej osoby i tego procesu nie da się już w żaden sposób powstrzymać. To właśnie wtedy czuje się, jak z człowieka odpływa życie… Dotarło to do mnie i strasznie źle mi z tym było. Napisałem wtedy: „Since now you're getting colder An the process won't stop Since now you're getting colder Like a stone, light, shadow of sun…” Tak ja to wszystko widzę. Czasem pewnie się mylę, ale działa to na moje uczucia i dobrze mi z tym.

„Requiem For A Dream” jest inspirowany filmem???

Tak, oczywiście. To jest nasza wersja ścieżki dźwiękowej do tego filmu, również tekst jest inspirowany fabułą filmu. Jednak poza fenomenalną ścieżką pomyśleliśmy, że ta stylistyka reżyserska jest bliska naszej stylistyce muzycznej. Można powiedzieć, że film ten trafia do tych samych ludzi, do których my chcielibyśmy dotrzeć naszą muzyką. No wiec jak już pewnie sam się domyślasz, jest to dla nas forma reklamy bezpośredniej.

Co was podkusiło by dodać do Ep akustyczną wersję utworu „Praise And Love”? Utwór brzmi nieźle.

A to bardzo ciekawa sprawa jest. Otóż ten utwór to tak jakby obraz naszych prób. Kiedy gramy głośno, wszystko rezonuje, sprzęga się, nikt tak na prawdę nic nie słyszy, nawet marny przester wygląda wówczas dobrze. Z racjonalnego punktu widzenia, jest to totalna paranoja. Więc któregoś razu, kiedy to nie mogliśmy sobie dać rady z piecem wokalowym, który piszczał na każdy szept, postanowiliśmy zagrać próbę akustycznie. Okazało się, że słyszymy się doskonale i że są to idealne warunki do prac nad warsztatem. Od tamtej pory często tak właśnie gramy. „Praise And Love” to bardzo melodyczny numer, pasuje mu takie ubranko, nagraliśmy i to taka nasza propozycja dla tych, którzy uważają, że Transmission to jazgot.

Podobno macie jakieś przetasowania w składzie?

To prawda. Odszedł od nas perkusista. Był moment, że nie wiedziałem co z nami dalej będzie, ale nasz gitarzysta to prawdziwy spec od spraw personalnych. Tak dobrał nam nowego pałkera, że do dziś jestem pod wrażeniem. Krzysztof Delikat, bo o nim mowa, to naprawdę bardzo obiecujący muzyk. Podchodzi z niesamowitym zapałem, wprowadził sporo wątków, których Transmission dotychczas nie miało okazji posmakować. Ja jestem pod dużym wrażeniem. Miałem obawy, bo wszyscy mamy sporego świra na punkcie tempa perkusji, po pierwszych próbach okazało się, że Deli radzi sobie świetnie, szybko opanował nasze numery i jeszcze szybciej zrobił 2 kolejne. Ruszyła w nas nowa siła i chęć. Do tego wszystkiego przyczynił się też zakup nowej, teraz już na prawdę bardzo zawodowej, perkusji. Brzmi to znacznie lepiej. Sporo już słyszałem, a jednak byłem pod wrażeniem.

Damskie partie wokalne zaśpiewała twoja siostra, co muszę przyznać brzmi bardzo ciekawie. Czy w przyszłości skorzystacie z jej usług?

Myślę, że jeśli pojawią się takie potrzeby to Diana zaśpiewa jeszcze z nami. Chciałbym, aby rozśpiewała się na tyle, żeby móc zająć miejsce za drugim mikrofonem, ale to narazie bardzo odległa sprawa. Najważniejsze, że dała się namówić i nawet spodobało jej się to – taki stan rzeczy wróży dobry bieg spraw. Ja też zaczynałem od 'gadania' do mikrofonu, utwór „Forever” bardziej mnie dziś śmieszy niż intryguje, ale skończyło się tym, że zechcieli mnie w Strzyżowie. Niech i jej się tak powiedzie.

Wiem, że macie za sobą kilka koncertów mniej lub bardziej udanych, czy już gdzieś graliście po wydaniu Ep?

Szczerze powiedziawszy mamy za sobą narazie tylko jeden koncert po EPce i to jeszcze taki, na który nie zdołałem dotrzeć. Jednak ten materiał prezentowaliśmy już wcześniej i to tamte koncerty przekonały nas do pracy nad tą płytą. Teraz podczas koncertów będą sprzedawane nasze płyty – mam nadzieję, że doprowadzi to do opłacalności naszych występów i będziemy mogli dawać wiele, naprawdę dobrze przygotowanych imprez.

Ep nagraliście w T-Mission Studio a zmiksowaliście w Asstellyte Studio – czyli mam rozumieć, że w zaimprowizowanych studiach, w domu przy pomocy komputera, itd.?

O tak, u nas tak było od zawsze. Zawsze sami pracowaliśmy nad materiałem. Ja jestem zdania, że albo zrobią to specjaliści najwyższej klasy, albo, jeśli mają to robić domorośli inżynierowie to możemy to zrobić również my – i to za darmo. Tak nazwaliśmy sobie te nasze studia, bo nie wiedziałem jak to rozgraniczyć. Chcieliśmy poinformować ludzi o tym, gdzie powstał materiał, a te nazwy są chyba dość wymowne. Każde z tych miejsc jest wyposażone w sprzęt studyjny, często własnej konstrukcji, ale nazwać je studiem można. Zwłaszcza, że gdyby ktoś chciał skorzystać z tych miejsc to są one otwarte i chętnie podjęlibyśmy wyzwanie. Jednak jest jeszcze jedna opcja nagrywania pełnej płyty. Trwają rozmowy z pewnym ewentualnym wydawcą naszego longplaya i brane jest tu pod uwagę studio najwyższej klasy. Możliwe, że wydawca opłaci nam miejsce gdzie nagrywają najwięksi, ale szczegółów nie będę zdradzał, bo nie wiadomo jeszcze, co z tego wyjdzie. Ważne jest to, że rozpatrywane jest studio najwyższej klasy, a to dla nas niezły kąsek.

Dzięki! Ostatnie słowa należą do TRANSMISSION:

Chciałem podziękować za rozmowę i zaprosić wszystkich na naszą stronę internetową gdzie będziemy na bieżąco informować o naszych koncertach, na które również serdecznie zapraszamy. Raz jeszcze dzięki za rozmowę.

Dzięki współpracy Born to Die'zine & webzine z Metal Centre,
wywiad ten mogliście przeczytać również u nas.


Powrót do góry