Death metalowy AHRED DEV był zespołem, który zrobił trochę zamieszania, by następnie w tajemniczych okolicznościach się rozpaść (choć krążą słuchy, że A. D. mają wrócić na scenę). Za pośrednictwem dywizji KOT możemy się bliżej zapoznać z pełnym dorobkiem kapeli, jaki udało się zarejestrować. Na całość płyty składają się 3 materiały ułożone od najnowszych do najsurowszych i najwcześniejszych wersji. A więc album „Hellish” (1997), potem promo „Ahred Dev” (1995), oraz kilka nagrań z tzw. „REH-a” (1994/1995). Można tym samym zwrócić uwagę jak zmieniały się koncepcje muzyczne…
Pierwszą rzeczą, którą wychwytuje się od razu, jest fakt, iż AHRED DEV nie jest kapelą jakąś nowatorską, co to wyrąbuje sobie aleje w gęstym lesie tracąc siły i energię. Jest to typowy i ciężki death metal, aczkolwiek zagrany z precyzją i całkiem zaskakującą techniką oraz zgraniem. Można rzec – do perfekcji opanowane bzyczki gitarowe. Nie powiem, bym jakoś specjalnie został zdruzgotany tym stuffem, choć ulotka zapewniała mnie, iż płyta zawiera „70 minut niewyobrażalnej brutalności”. Znaczy, jak dla kogo. Ja akurat do takiej muzyki jestem przyzwyczajony. Klasyczna sieczka z deathowym rodowodem. Słychać tu miejscami nawet grindowe rozwiązania. Gdybym miał szukać wzorców AHRED DEV, to szukałbym wśród całego bogactwa Skandynawii. Do tego myślę można próbować dopiąć ducha MORBID ANGEL i w zasadzie, to powinno wystarczyć za rekomendację.
Porównując owe trzy materiały widać 3 najważniejsze sprawy. Wokalista im bliżej naszych czasów, tym bardziej zniżał swe wokale, zmiany w brzmieniu perkusji, słyszalny rozwój gitarzystów. Do moich ulubionych kawałków na tym krążku należą: Archnemezis, Seventh Gate, The Chasm i War. Warto także wyróżnić tekst do Homicide – rzadko spotykana w death metalu życiowość :). Numer jest… hm. O ile dobrze rozumiem, o różnych aspektach bagna, w którym ludzie się rżną i niszczą. No i sama angielszczyzna na przyzwoitym poziomie.
Jednym słowem – jako że nie miałem wcześniej okazji przesłuchać dokonań AHRED DEV, płyta spełniła swą rolę przybliżając mi ten zespół. Mogę też się przyznać, że materiał jako całość oceniam na zupełnie udany – oczywiście w ramach swego gatunku. Ale z drugiej strony, ile kapel pokroju AHRED DEV w Polsce nie doczekało się żadnego wydawnictwa? No ale to już ich wina. AHREDOM się udało. Do ich muzyki wracać można, bo pewną wartość i poziom prezentują. I tak na marginesie. Dużo konkretniejsza jest wg mnie ta wersja REH Master's Temptation. Mniej ckliwego i drewnianego pitolenia na wstępie, a za to żywsze to wyszło.
Album jako jeden z niewielu wydawnictw dywizji KOT nie ma prezentacji multimedialnej. Ale zamiast tego mamy tu w zasadzie „3 w 1”.
Lista utworów
Izis Ode
The Damned
Lords of Illusion
Inhumation
Eardh Kha Aamon Reeh
Archnemezis
Seventh Gate
Nebirius
Homicide
Hydra
Master's Temptation
Great The Cursed With Your Wrath
The Chasm
Shall They Burn
Hydra (reh)
Master's Temptation (reh)
The