Hypocrisy są jedną z tych kapel, którym udało się wypłynąć swego czasu na fali wszechpopularnego death metalu, a później utrzymać status jednej z najciekawszych kapel gatunku. Wydana w 2001 roku składanka świetnie podsumowuje dokonania zespołu od najbardziej brutalnych i nieokrzesanych pierwszych płyt (Osculum Obscenum i Fourth Dimension), poprzez intrygujące brzmienie The Final Chapter, aż po majstersztyk tzw. melodic death metalu, czyli Hypocrisy po prostu. Najważniejszy w Hypocrisy jest Peter Tagtgren – wokalista i gitarzysta, któremu grupa zawdzięcza swoje oblicze oraz lwią część repertuaru. Postać na death metalowej scenie ikoniczna i bardzo ważna. Charyzmatyczny lider, jakich zawsze w metalu mało.
10 Years Of Chaos And Confusion prezentuje dokonania kapeli w sposób chronologiczny, dzięki czemu wyraźnie widać, jak zmieniała się z czasem jej muzyka. Pierwsze, stricte deathowe kawałki mogą jeszcze razić toporną konstrukcją (ale już nie brzmieniem, zostały bowiem specjalnie na tę składankę nagrane ponownie), lecz zapowiadają już, w jakim kierunku pójdzie band. Im dalej jednak, tym ciekawiej i bardziej różnorodnie. Hypocrisy wprowadziło w czasem do swego brzmienia widoczne elementy black metalu (nie mówiąc już o tym, że głos Tagtgrena zawsze sprawiał wrażenie wypadkowej black i deathu), co objawiło się głównie na Abducted. To z tej płyty pochodzi Roswell 47 – największy „hit” Hypocrisy, świetny numer z fajnym tekstem. Im bliżej dzisiejszych czasów, tym bardziej przystępna stawała się muzyka kapeli, tym więcej było w niej przestrzeni, tym bardziej była melodyjna, zróżnicowana. W przypadku kawałków typu Fire In The Sky nie ma mowy o jednostajnej łupance.
Często mówi się, że Hypocrisy na równi z In Flames wyznaczyli ramy tzw. melodic death metalu. Umówmy się jednak: o ile ta druga kapela z płyty na płytę brzmi coraz słabiej jednak, to bohaterowie niniejszej recenzji ani razu nie pozwolili sobie na zejście z raz obranej, death metalowej drogi, co kapitalnie pokazuje ta składanka. Ave.
ocena: 4/5