No to INHUMATE skopie wam teraz tyłki. Szczególnie niech się strzegą Ci, którzy swoim malkontenctwem, byli przeciw kapeli, i jej muzyce. Oj będzie bolało, będzie bolało!!! Po trzech latach nieobecności, Francuzi powracają z nowym, trzecim już w swej karierze CD. „Growth”, bo tak brzmi jego tytuł, gromadzi w sobie 17 utworów, brutalnych jak cholera, miazga, po prostu solidny grind death.
Materiał zawarty na tym krążku, to śmiała kontynuacja, tego co miało początek na poprzednim, świetnym „Ex-pulsion ” – sagi ciąg dalszy. Bardzo dobre rozwinięcie pomysłów i patentów, które sprawdziły się już w przeszłości zespołu. Można z czystym sumieniem, i jednoznacznie stwierdzić, że INHUMATE wypracował już swój własny i rozpoznawalny styl, i doczekał się solidnego brzmienia. Słuchając „Growth”, nikt, ale to nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że słucha tylko i wyłącznie twórczości Francuzów. W ich muzyce, nie dosłuchacie się zbyt wielu zapożyczeń od kolegów po fachu, ale nie twierdzę, że zespół do końca wyzbył się swoich pierwotnych inspiracji – to raczej jest nie uniknione. INHUMATE, jest ciągle kapelą głęboko underground’ową, lecz jednocześnie zespołem wielkim, i jak mało, kto zasługującym na piedestały sceny. Byś może te zdania są lekko przesadzone, ale nie dalekie od prawdy. Zespół ten powoli kroczy po sukces, z płyty na płytę prezentuje sobą coraz większy poziom. Zresztą, czas jaki spędzili na deskach podziemia do tego już zobowiązuje. Dziś jest to band bardzo techniczny, choć na pewno nie lubiący przesadzać z popisami muzycznymi, ani też na siłę osładzać swojej twórczości. „Growth” to wysokiej klasy album metalowy. Dziś wyraźnie widać, że zespół nie boi się sięgnąć od czasu do czasu po jakieś eksperymentatorskie smaczki. Weźmy sobie w tym miejscu utwór 13. Gdy się dobrze wsłuchać, w tle dopatrzyć się można jeszcze jednego instrumentu, który wykracza raczej poza standardy muzyki death metalowej i nie tylko. Ten dodatkowy instrument, to coś na miarę cichej harmonijki ustnej, czy czegoś w tym rodzaju. Zresztą na tym albumie, INHUMATE prezentuje o wiele większą gamę smaczków, widocznych tylko i wyłącznie wytrawnym słuchaczom. Przesłuchajcie ten album na spokojnie, od początku do końca, a zrozumiecie, o czym mowa. Tnące gitary, niekiedy wydawałoby się upstrzone prostotą riffów, ale to tylko złudzenie. W rzeczywistości miażdżące swoim ciężarem, i przejrzystością zagrań. Bass Freda, klekocze, bombardując słuchacza ogromnym ciśnieniem, coś jakby ktoś na żywca przybił waszą głowę do ściany, a wy nie macie nawet szans, aby z tego uścisku się uwolnić. Perkusja, również nie popada w lakoniczność stylu. Techniczna gra, i umiejętność dopasowania się do danej sytuacji. Może wielu z was jeszcze tego nie wie, ale zespół rewelacyjnie radzi sobie ze zamianami temp. Nawet w najmniej spodziewanym momencie potrafią z mega szybkiej kanonady przejść w powolną, mozolną miazgę. To może tylko świadczyć o wyśmienitej znajomości swoich instrumentów, i wzajemnym ograniu. Ten skład który od dłuższego czasu się nie zmienia, może okazać się naprawdę optymalnym, a prawdopodobnie już się takim objawił. Bardzo dobra produkcja albumu, to tylko koleiny plus dla bandu. Czystość, wręcz przejrzysta produkcja „Growth”, dostarczy potencjalnemu słuchaczowi dodatkowych wrażeń, i przyjemności z możliwości obcowania z tym krążkiem. Kończąc, serdecznie namawiam was, abyście przynajmniej spróbowali przesłuchać ten materiał, a zakup jego, będzie tylko formalnością.