Krabathor to starzy wyjadacze, których nikomu przedstawiać nie trzeba. Ich szósty pełnometrażowy album, Dissuade Truth przynosi muzykę, która nie zaskoczy nikogo, kto już wcześniej miał jakikolwiek kontakt z dokonaniami Czechów. Najnowsze wcielenie Krabathora to nowy basista w składzie (Paul Speckmann z amerykańskiego Mastera), po raz wtóry wytwórnia System Shock i brzmienie, które kopie po ryju bezlitośnie. Szybki, agresywny death metal od lat jest znakiem rozpoznawczym tej czeskiej kapeli. Na szczęście panowie nie zdecydowali się na jakieś radykalne kroki zmierzające ku zastąpieniu tejże stylistyki czymś nowocześniejszym, względnie bardziej odkrywczym. Dla jednych to powód do radochy, dla innych jednak pewien niedosyt. Osobiście plasuję się gdzieś pośrodku. Z jednej bowiem strony trudno przejść obojętnie obok tak klasycznych wymiataczy jak Dead Hate Screaming czy Burning Bridges, ale z drugiej aż prosi się w takiej muzyce nieco więcej polotu i pomysłowości. Owszem, zdaje sobie sprawę, że Krabathor gra klasycznie, że to kapitalne dźwięki, że przecież w stosunku do poprzedniego albumu jest znowu pewien rozwój, że brzmienie powala, że technicznie nie może być żadnych zastrzeżeń, że w końcu nie jest tak, że łupią bez sensu swoje. Wiem to wszystko i zgadzam się jak najbardziej. A jednak chciałbym na przykład więcej urozmaicenia partii wokalnych. Chciałbym, żeby solówka mniej mi przypominała Morbid Angela. Chciałbym, żeby perkusja nie kojarzyła się tak nachalnie z Deicide… I chciałbym jeszcze sporo rzeczy, na przykład wille z jachtem, ale trzeba się zadowolić tym, co się ma i uczciwie wystawić Krabathorowi mocną czwórkę z nadzieją na poprawę za rok…
ocena: 4/5