Nowy skład. Nowy album. Nowe impresje. ” Vanitas ” jest zdecydowanie agresywniejszy od swojego poprzednika, głównie pod względem muzycznym, bowiem nastrój wciąż panuje ten sam. Atmosfera nie jest już jednak tak spójna jak w przypadku ” Romatic… „. Zróżnicowany charakter utworów jest wyczuwalny od samego początku; zdecydowanie cięższe kawałki tłoczące energię w żyły słuchacza, na przemian z powolnymi, tajemniczymi i nieco dziwnymi utworami niepokojącymi świadomość… Album jest z pewnością niełatwy w odbiorze, zdecydowanie trudniej się do niego przyzwyczaić niż do ” Romantic… „. Charakter muzyki sprawi też, że znajdzie mniej zwolenników aniżeli udany debiut Macbetha…
Na krążek składa się kilka utworów rewelacyjnych, kilka nijakich i garść takich co do których bardzo ciężko jest się ustosunkować. Dopiero co najmniej kilkukrotne przesłuchanie płyty pozwoliło mi się odnaleźć wśród dźwięków ” Vanitas „…
Zmiany kadrowe w zespole odbiły się więc wyraźnie w tendencji spadkowej. ” Vanitas ” uważam za słabszy od ” Romantic… „, jednak ciągle dobry. Drażni jedynie, w mojej opinii, bardzo słaby głos Moreny… Christina pracująca przy ” Romantic… ” zdecydowanie lepiej wypełniała swą rolę… Za to growling Andreasa jest zaskakująco dobry, o czym niech zaświadczy majstersztyk na płycie: ” El Diablo y La Luna „.
ocena: 8/10