Większość już chyba wie, że Słowacja może poszczycić się bogatą sceną, nie tylko spod znaku szybkiego i ostrego grania, ale i również Słowacja twardo stoi na scenie doom/gotyckiej. MORGAIN jest właśnie przedstawicielem, doom metalowej sceny. Oczywiście jest to muzyka, jaka królowała w latach 90-tych, czyli wolno, ciężko, klimatycznie i melodyjnie. Chociaż nie są to wszystkie atrybuty MORGAIN. W swoim zanadrzu też posiadają standardy doom'owego grania z tamtych czasów, czyli klawisze, które są melodyjne i mroczne, chociaż nie wysuwają się zbytnio na pierwszy plan, a raczej częściej widnieją w tle. Za sprawą owych klawiszy muzyka posiada lekkie folk'owe naleciałości ( w stylu starego AMORPHISA). Oczywiście nie obeszło się bez kobiecego śpiewu, za którym stoi Slavka. Jej delikatny głos nadaje muzyce miękkości i spokoju, chociaż nie jest najważniejszy, gdyż wtóruje tutaj „lekki growling” Richarda, który często jest melodyjny. Oryginalnym przedsięwzięciem było użycie harmonijki ustnej, która muszę przyznać, wprowadziła trochę swoistego mroczno – blues'owego klimatu. Ale niestety została użyta tylko w jednym utworze. Poza tym wszystkim MORGAIN to dosyć ciężkie gitary, melodyjne, delikatne solówki i niewielkie przyśpieszenia. Co prawda rytm wystukiwany jest przez Yamahe RY-20 co sprawia, że perkusja jest mało urozmaicona. Kolejną niespodzianką (pierwsza była harmonijka) jest ostatni utwór, „Lost Cemetery”, który jest odegrany i odśpiewany na znaną melodię (tylko w zwolnionym tempie – ha, ha). Zdaję się, że jest to linia melodyczna pochodząca z piosenki, „Le Cabaret” Edith Piaf (czy coś w tym stylu). Właściwie gdyby ktoś chciał porównań to mógłbym ich podciągnąć w stronę starego AMORPHISA i starego THE GATHERING.