Hyperblasting death metal – tak sygnuje swoją twórczość słowacka grupa NOMENMORTIS. Wybuchowa to ona jest, ale czy taka hiper? „How I Learn …” to debiut tego kwartetu. Muzyka, jaka znalazła się na tej płycie jest brutalna, na pewno death metalowa, no i agresywna. Jednak posiadanie tych trzech przymiotów, to dopiero połowa sukcesu – sukcesu, na który kapela musi jeszcze trochę popracować. Dlaczego? Otóż moi mili, jeżeli chodzi o technikę gry, to muzycy wiedzą, do czego służą poszczególne instrumenty, potrafią korzystać z ich dobrodziejstw. Na szczególną uwagę zasługują gitarzyści, którzy na tym albumie, według mnie odwalają najlepszą robotę. Raz po raz serwują nam ciekawe pochody, tworząc przy tym niezłą ścianę dźwięku, przecinaną solówkami. A reszta muzyków? Perkusista też do nieudaczników nie należy, oczywiście robi trochę hałasu, ale z racji tego, iż zespół porusza się raczej w średnio szybkich i dość wolnych tempach, większych popisów instrumentalnych nie uświadczymy. Fakt, są też zrywy prędkości, lecz nie trwają one raczej zbyt długo. Ogólnie rzecz ujmując chłopcy raczej wiedzą, czego chcą, i jak chcieliby w przyszłości grać. Z kolei najmniej do swego fachu przykłada się wokalista kapeli. Natura obdarzyła go niezłymi warunkami gardłowymi- niski, grobowy growll, czasami urozmaicony panicznym krzykiem- jednak owy voice jest zbyt monotonny i jednostajny. Zespół przygotował swoistą niespodziankę w postaci utworu instrumentalnego, który z racji tego, iż posiada nieco inne brzmienie od reszty materiału, nadaje całości innego wymiaru. A propos brzmienia – „How I Learn…” zostało zarejestrowane w Apel Studio, więc o jego jakość możecie być spokojni. Jest naprawdę dobre. I to chyba tyle, jeżeli chodzi o ten materiał. Choć nie wywołuje on większej podniety, to słucha się go OK. Jednak ja poczekam sobie na drugą odsłonę NOMENMORTIS.
Martin Lukac
Lomonosovova 2
04001 Kosice
SLOVAKIA