A teraz niespodzianka! Jestem chyba jedynym recenzentem w tym kraju, który wie co znaczy ta nazwa. Przydało się kiedyś wałkować grekę. Otóż, znaczy to zgnilizna. Ropienie. Coś w tym stylu. Stan zapalny. Tylko, że nie bardzo wiem na 100%, czy istnieje taka forma… Ale nie chce mi się szukać gramatyki… A zresztą może to już za pośrednictwem łaciny jest pobrane? Nazwa od razu wskazuje na grindowe korzenie kapeli…
Kurde, do czego to jest najbardziej podobne? Niestety jest taki wymóg, by w dobrej recenzji były porównania. No strzelam. Jakiś Entombed, jakieś Pestilence, hm… Brutal Truth, może najbliżej… To mi się kojarzy z jakąś cholernie znaną kapelą, którą muszę bardzo lubić, ale teraz jakąś zaćmę mam. Może Morbidzi trochę? Może trochę Napalm Death? Hm… nazwa Heresy pewnie nikomu nic nie powie… No mniej więcej ta parafia. Jeśli miałbym podać styl, to znowu to jest taka deathowo-grindowa mieszanka. Z tym że chyba najwięcej tu jest elementów death. Zresztą semantykę śmierci skutecznie podkreślają intra przed numerami, dotyczące w zasadzie ubijania istot…
Dostarczone mi promo, pogubiło gdzieś po drodze tytuły numerów. Słucham tej sieczki na słuchawkach, bo jakoś o tej porze nocy nie mam odwagi sprawdzić się z dużymi głośnikami. A raczej sprawdzić preferencji sąsiadów w bloku. No ale z wielokrotnych przesłuchań wynika jedna sprawa. Osiągnięte brzmienie bez zarzutu. Wszystko słychać idealnie, ma moc, i perfekcyjnie jak dla mnie dobrane barwy takie, jakie w takiej muzie powinny się znaleźć, a co niestety wiele kapel kładzie na starcie, gdy nie dopilnują owych podstawowych spraw.
Nie mam pojęcia, czy PYORRHOEA szuka może teraz jakiegoś wydawcy, czy już znalazła. Ale jedno co wiem, to fakt, że żaden z tych ważnych panów nie może się wymigać twierdzeniem „fajne, chłopcy, fajne, nagrajcie to jeszcze raz, bo mi trochę szumi w czwartym kawałku…”, a co się zdarza nagminnie. Niestety, odkrywam, że w przypadku takiej muzyki, sporo pojawiło się już w kraju kapel, które jadą konkretnie i dobrze, tylko że ja coraz rzadziej wracam do jakiegoś promo ponownie po jakimś czasie. Jakoś jest pewna, stale napływająca fala dobrych muzyków… No od nadmiaru niby głowa nie boli. Myślę, że ten materiał trochę się wśród nich wyróżnia, ale na ile, czas odpowie. Czy muzycy PYORRHOEA wypłyną tym materiałem, trudno stwierdzić. Za nimi w kolejce czekają następne, młode, głodne wilki, żeby spróbować swej szansy…
Jedna uwaga. Ja kocham takie brzmienie, ale chyba teraz jest jakaś moda na rozpierdalanie głośników. Wiecie takie tłuste wszystko, i na granicy przesteru. Może nie jest to dobra rada, ale może przetestujcie w studiu… Hm.. A w sumie forget about it…. Jestem ciekaw, jak poszedłby ten materiał na jakimś dłużej warczącym nośniku… To znaczy, czy byłby apetyczny, czy toksyczny w większej partii. Innymi słowy, czekam na większą partię materiału. Ten jest dobry, ale jestem ciekaw, czy chłopaki utrzymają ten poziom na następnych nagraniach. A teraz jedno ważne zdanie. Myślę, że ta muzyka może być atrakcyjna nie tylko jako studyjna produkcja, ale również, a może przede wszystkim jako propozycja koncertowa. Do zobaczenia więc na jakichś koncertach.