QUO VADIS „Quo Vadis + demo'88”

QUO VADIS „Quo Vadis + demo'88” - okładka


Nie da się ukryć, że muzyka QUO VADIS z tej płyty dziś dla słuchacza niezaangażowanego może trącić myszką. Wyraźne naloty thrashowych kapel typu SLAYER, METALLICA, TANKARD, DESTRUCTION, KREATOR. Nie dziwne – były to czasy pionierskie, były to czasy, gdy polskie studia nagraniowe były może i nieźle przystosowane do nagrań muzyki poważnej czy jazzu. Ale o metalu jeszcze długo nikt zdawał się nie słyszeć wśród realizatorów dźwięku, jak sądzę. No więc kilku typów ze Szczecina postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce i od podszewki zająć się nagraniem, wyprodukowaniem i dystrybucją swego debiutu. Umiem sobie wyobrazić, ile przy tym było srania i ile zarazem zabawy.

Dziś tak thrashu się nie gra. Dziś taki thrash raczej na pewno by się nie zmieścił. Ale wówczas była w tym szaleństwie metoda, w muzyce jakaś szczególna prawda, szczerość i przykład dla innych. Do dziś zresztą QUO VADIS jest zespołem, który uparcie robi swoje ewoluując z płyty na płytę. Nadal teksty pisane są tak, aby za pomocą najprostszych środków, z lekką ironią, acz sporym patosem przekazywać treści związane często z szarym człowiekiem. Rzekłbym, iż ta płyta pod tym względem stanowi wręcz punkowe przesłanie.

Dziś thrash już gra się inaczej. Więcej się biega po stylach, większa jest dbałość o szczegóły i o unikanie monotonii, więcej się kombinuje przy brzmieniach poszczególnych instrumentów, wraca się do starych, ciepłych brzmień rodem z lat 70-tych nawet. Ba i o same instrumenty jest łatwiej. Obecnie wręcz się oczekuje, że zespół będzie wyrywał się sam z ram konwencji, co wówczas było powodem do metalowej anatemy i blasfemii. Ale myślę, że i wówczas pewne elementy traktowano jak obciach, choć nasze młode serca uwodziło to samo właśnie tym bardziej, i to tak, że ho… ho… Dawało to wiarę, że i my możemy się podłączyć do tego rozmetalizowanego trendu, chwycić się fali i dawać prawdę o tym, co nam się w makówkach podupiło…

No tak, stękam na brzmienie, ale prawda jest też taka, że wówczas rządziły Kasprzaki i kasety Stilon Gorzów. Cyfrowe studio? Digitalizowane brzmienie? A istniało coś takiego dla przeciętnego szaraka? Pamiętam, jak zaledwie 5 lat temu moja kapela była świadkiem przestawiania się naszego realizatora i testowania twardej, chłodnej i bezlitosnej komputerowej obróbki. Muzyki słuchało się jednym słowem na rzęchach. I na rzęchach się grało! Najlepiej dokumentuje to ów załączony dodatek w postaci dema zespołu z 1988 roku. Tego typu nagrania otaczane były z miejsca kultem. I nie dziwne. O płyty było też trudno.

Dziś QUO VADIS odżegnuje się od swej politykującej przeszłości. Ale dla nas wówczas była to kapela, która waliła za nas ze sceny prosto z mostu i z grubej rury. Np. O zbrodniach NKWD (które w wersji angielskiej tej płyty przemieniło się w KGB). Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałem to w jakiejś podziemnej audycji, bodajże w Trójce. „Ale im dojebali” – pomyślałem. No ale dziś rządzą dziwolągi, które myślą o chorym patologicznym seksie. Na przykład. Tamto już nie wróci! Album zremasterowany. Prezentacja multimedialna, klip, polskie i angielskie bio, archiwalne fotki, teksty utworów.

Lista utworów

NKWD
MONofobia
…Albo Nie Być
Kocham Cię Kochanie Moje
Trzy Szósteczki
Czerwone Prawo
Ból Istnienia
Quo Vadis

+ Rzeźnik
Los
Zdrada
Niewinne Pytania
Jeźdzcy Apokalipsy
Szafot
Quo Vadis
+ video „Rzeźnik”

Powrót do góry