Tę płytę można albo polubić, albo znienawidzić już na wstępie. Zerkamy na okładkę- no tak kolejna kopia Manowar. Nazwa zespołu, tytuł płyty? W tym wypadku nie można mieć wątpliwości co ów zespół pogrywa. Heavy Metal- taka jest najprostsza odpowiedź. Zagłębiając się nieco bardziej, można wywnioskować iż ci dzielni wojownicy Świętej Stali słuchali na pewno Manowar, Running Wild, Omen (na płycie jest ich cover „Battle Cry”). Znalazłem nawet opinię, że jest to połączenie Hammerfall i Venom. Muzycznie zespół jest naprawdę niezły. Omawiany album jest ich drugim, ale widać, że grają nieźle. Czasami ostro, prawie thrashowo, czasem lżej i wolniej. Przepisowe heavymetalowe riffy, szybkie sola, dudniący bas i szybkie „dwie stopy” (swoją drogą te bębny mają jakieś dziwne brzmienie…). No i czas na „najsmaczniejszy” kąsek- wokal. Pewnie i tak wszyscy wiecie, jak pan Gerrit P.Mutz „śpiewa”. Jeśli nie wiecie, to mogę rzec iż śpiewa dziwnie… Ma coś w sobie z Udo Dirkschneidera. Próbuje podśpiewywać trochę po Halforda, ale i tak z czystym sercem można rzec, że jest jednym z gorszych śpiewaków na całej metalowej scenie. Ma taką dziwną kwiczącą manierę. Co nie zmienia faktu, że po trzech przesłuchaniach można się przyzwyczaić.
Kompozycje są zrealizowane według najlepszych przepisów na heavy „przeboje”. Tu mignie świetny riff („Carnage Rules The Fields Of Death”), tu jakiś chóralny zaśpiew („Heavy Metal To The End”), a tu spokojniejszy refren („Dethrone The Tyrant King”). Album jest w miarę równy, ale zdarzają się odchyły zarówno w górę, jak i niestety w dół. Przykładem grupy pierwszej może być utwór „Carnage Rules The Fields Of Death”. Fajny, ciężki riff pcha całość do przodu, a Gerrit w miarę spokojnie wyśpiewuje całkiem ciekawą linię wokalną. Jest to chyba najlepszy kawałek na płycie. Równie dobry jest „Dethrone The Tyrant King”- wolniejszy utwór z jakby folkowym, refrenem. Niestety niektóre utwory, choć z początku wydają się niezłe, to stają się dzięki popisom wokalnym Gerrita ciężkostrawne. Niektóre zaśpiewy tego kolesia po prostu śmieszą. Bardzo podoba mi się ten cover Omen. Oryginału nie słyszałem, ale Sacred zagrali go bardzo ogniście, a Gerrit naprawdę nieźle w nim śpiewa.
Aha. Album ma naprawdę beznadziejne momentami teksty. Coś jak bajki Manowara, z tym, że „Królowie Metalu” mają trochę wyższy poziom. Ale znajdzie się i kilka ciekawszych tekstów, które mają jakąś wartość.
To nie jest zły album. Jeśli kochasz Heavy Metal, to na pewno coś w nim znajdziesz dla siebie. Słucham „Wargods Of Metal” już jakiś czas i słucha mi się go miło. Polecam go wam z całego metalowego serca i idę się zastanowić nad zakupem innych płyt Świętej Stali.