Tenebrosus gra black metal. Prostacki, nieudolnie zrobiony „pod” Dimmu Borgir. Chłopaki mają chyba ochotę stać się na naszym rynku gwiazdą, ale z taką muzyką nie mają szans. Osobiście nic do nich nie mam – starają się jak mogą, to zrozumiałe. Ale niestety zabrakło pomysłów, jakichś świeżych patentów – nie mówię już o przepisie na odmłodzenie gatunku, bez przesady. Ale przydałoby się nieco więcej oryginalności, bo cały album (na szczęście krótki, po trochę ponad półgodzinny) brzmi jak składak z brzmień zapożyczonych z kapel zachodnich, względnie północnych.
Nawet okładka wyszła im jakaś taka toporna i zbyt dosłowna. No i te pomalowane facjaty… koniec z tą pretensjonalnością!
Krótko mówiąc: nudno jest na tym albumie i nieciekawie. Nie będę z utęsknieniem czekał na kolejną płytę.
ocena: 1/5