ARCH ENEMY „Anthems Of Rebellion”

ARCH ENEMY „Anthems Of Rebellion” - okładka


Kurde, taka ładna panna, a tak wrzeszczy – oto moje pierwsze spostrzeżenie po zerknięciu na nowy album Arch Enemy. Angela Gossow zaiste wokal na potężny i nie ustępuje w niczym gardłującym panom. Gdyby żonka tak się na mnie wydarła, to chyba bym się skulił w sobie i zapadł pod ziemię…

Ale do rzeczy. Najnowszy album Szwedów z Arch Enemy powala. To świetny album wcale nie ustępujący zeszłorocznemu Wages Of Sin. A nawet może odrobinę mocniejszy. Generalnie muzycznie mamy do czynienia z agresywnym thrash/death metalem ze sporymi naleciałościami tradycyjnego heavy metalu (chociażby te fajne gitarowe harmonie rodem z Iron Maiden w Leader Of The Rats). Cały krążek utrzymany jest w tej gwałtownej stylistyce, wściekle wywrzeszczany, ale też ze smaczkami – intrygujące zwolnienie pod koniec Dead Eyes See No Future i klawisze, czysty wokal w tle w End Of The Line i Dehumanization, a także dwie miniatury instrumentalne (Marching On A Dead End Road na gitarę akustyczną oraz pełne patosu Anthem brzmiące niczym gitarowe wersja jakiegoś hymnu, zgodnie z tytułem zresztą). Albo np. niby operowe dźwięki gdzieś w środku Saints And Sinners.

Zastanawiam się, które utwory na tym albumie wyróżnić, ale zaprawdę trudno wskazać faworytów, gdy ma się do czynienia z tak dobrym i równym krążkiem. Niech będzie jednak, że prawdziwym kopniakiem między oczy są: Silent Wars, Dead Eyes See No Future, Instinct oraz Saints And Sinners. Z czystym sumieniem polecam nowy album Arch Enemy wszystkim maniakom, ale nie-maniakom też…

ocena: 8.4/10

Powrót do góry