„…Nie jesteśmy zespołem nu metalowym. Moim zdaniem brzmimy dość świeżo, ale to nie oznacza, że gramy nu metal. …Przemek Burzyński […] zawiózł nasze demo [Grzegorzowi] Kupczykowi. Spodobało mu się…” Jest opiekunem […] zespołu. „…Najbliższy koncert to chyba Open Air Festival w Rothenburgu w Niemczech… […] …w końcu jesteśmy Polakami…[…] … W czerwcu gramy w Jarocinie, w lipcu w Węgorzewie…”, etc. …To w ramach wstępu – hehehe…
Co było takiego nieciekawego w starej nazwie SUICIDE PROJECT, że ją zmieniliście na SHAFT?
W sumie to nic, bardzo nam się podoba – tyle, że to zupełnie inny zespół, inny wokal, inna muza. Suicide Project rozpadł się po odejsciu Sławka Zapolskiego, pierwszego wokalisty. Potem zeszliśmy się razem (już z Jackiem Fiodorowiczem na wokalu) i zaczęliśmy tworzyć zupełnie nowe kawałki, całkiem inne stylistycznie. Nie można tak bez konsekwencji zmieniać stylu grania, więc nazwaliśmy się ShAFT. Nawet przez głowę nam nie przeszło aby kontynuować wcześniejszy styl. SP to już dawno zamknięty rozdział – choć świetnie wspominamy tamte czasy bo zrobiliśmy razem kawał dobrej muzy.
Czy uważacie się za nu metalowy zespół? W zasadzie muzyczna mieszanka jaką wykonujecie mieści się w nu metalowej konwencji.
Nie jesteśmy zespołem nu metalowym. Moim zdaniem brzmimy dość świeżo ale to nie oznacza, że gramy nu metal. Z drugiej strony każdy ma prawo porównywać nas do czego chce, to wszystko kwestia odbioru …
Jak poznaliście się z Grześkiem Kupczykiem? Jest opiekunem waszego zespołu. Na czym polega ta funkcja?
Stare dzieje. To jeszcze czasy Suicide Project. Poprzedni gitarzysta CETI – Przemek Burzyński (pochodzi z naszego miasta) zawiózł nasze demo Kupczykowi. Spodobało mu się, kazał nam to porządnie nagrać i zaprosił do Merkurego do swojej audycji. Bardzo otwarty i sympatyczny facet. Graliśmy razem koncerty, pomógł nam sporo jeżeli chodzi o promocję i kontakty. Cały czas współpracujemy.
Coś nie mieliście szczęścia do wokalistów. Od 1996 roku obecny frontman jest już trzecim z kolei… Może to jakieś fatum? Hahaha… Jak długo zostanie z wami Marcin Pawelec? Mam nadzieję, że nie wystąpi w programie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”.
Powiem krótko… życie… Sławek wyprowadził się do Warszawy, co zupełnie uniemożliwiło nam współpracę, natomiast Jacek miał zupełnie inną wizję tego jak ma wyglądać to co chcemy dalej robić. Z chłopakami nadal utrzymujemy kontakty i jesteśmy przyjaciółmi. Jeżeli chodzi o Marcina to mam nadzieję, że zostanie na stałe, doskonale się rozumiemy i dobrze nam się razem gra. Poza tym jest świetnym muzykiem i kumplem. Acha… sprostowanie… Marcin jest drugim wokalistą ShAFT. Suicide Project i Sławek Zapolski to zupełnie inny zespół!
Zawsze zadaję pytanie na temat różnicy poprzednich materiałów a ostatnim… „3” określiłem jako wypadkową metalu, hard core'a i grunge z wpływami takich kapel jak RAGEAGAINST THE MACHINE, PEARL JAM czy TOOL…
Fajnie, ze o to pytasz. Nikt nie lubi być prównywanym – my również. Jednak w naszym przypadku jest to trochę zabawne. W zasadzie ludzie albo nie wiedza do czego porównać albo porównują nas do zupełnie odmiennych stylistycznie kapel. W recenzjach przewijają się przeróżne nazwy jak Alice In Chains, Illusion, Soundgarden, Korn, RATM, Tool, Cantrell, Pearl Jam, Pantera, Soulfly, ostatnio nawet ktoś bąknął coś o MOTORHEAD co wywołało chwilową konsternację. Ale myślę, że to dobrze… W muzyce napewno znajduje się jakieś odbicie tego, czego słuchamy jednak kawałki ShAFT to nasza własna wizja grania. Jakby to powiedzieć… na przykład w GODSMACK słychać wpływy Alice In Chains i Metalliki ale muzyka to jednak Godsmack – ich brzmienie i styl. Wychowali się na tych kapelach, stosują podobne techniki ale wykorzystują je na swój własny specyficzny i charakterystyczny sposób. Wpływy to nie powielanie.
Na „3” zdecydowaliście się na polskie teksty…
Tak, w końcu jesteśmy Polakami. Śpiewanie w ojczystym języku daje muzyce zupełnie inny wymiar i pozwala na zupełnie inny odbiór. To nie takie proste ułożyć dobry i jednocześnie dobrze brzmiący tekst po polsku a przecież mamy na rynku kilku mistrzów świata, którzy lirykami rzucają na kolana. Angielski jest dużo prostszy, bardziej melodyjny, solidnie brzmiący. No i granie dla polskiej publiki w obcym języku.. stwierdziliśmy po prostu, że nie… może kiedyś, kiedy zaistnieje taka potrzeba się zdecydujemy na powrót do tego języka.
…oraz ponownie wybraliście Cenajek Studio (w którym rządzi Wojtek Cenajek – gitarzysta MONASTERY)…
Tym razem wyglądało to trochę inaczej. Pożyczyliśmy sprzęt od Wojtka i sami wbiliśmy ślady na naszej sali prób (oczywiście korzystając z „wojtkowego” doświadczenia). Potem pojechaliśmy do Artura Szałowskiego z ART Sound Studio w Pile i tam już miks i master… efekt jest zadowalający. A tak apropos Wojtka Cenajka i Monastery to nagrali całkiem sobie przyzwoity materialik naprawdę wbija w ziemię. (Chętnych zapraszam do wywiadu z MONASTERY, który spory czas temu ukazał się na naszej stronce!!! – Gnom) Mam nadzieję, ze znajdą wydawcę. POLECAM!!!
Jak wygląda promocja nowego materiału?
Przede wszystkim bardzo dużo koncertujemy. To najlepsza z możliwych form kontaktu z publicznością – atmosfera jest bardzo fajna – zresztą zapraszam. Oprócz tego duża pomoc ze strony internetowych portali muzycznych oraz radiów. Emitowało nas około dziesięciu rozgłośni, między innymi Radio Zachód, Merkury, Programy I i III PR i wiele innych. Przyjęcie jest bardzo pozytywne.
Za wami jest sporo sukcesów (festiwalowe nagrody i koncerty). Czy macie jakiś własny sposób na taką drogę? Wiele kapel gra nadal, ale bez echa…
Po prostu robimy swoje bo lubimy grać koncerty, tworzyć muzę i zajmować się wszystkim co jest z tym związane. Sukcesy przyjdą lub nie… to loteria. Po prostu robimy swoje…
Na jakie warunki przystajecie by zagrać gdzieś koncert?
Powiem tak: „Na korzystne” – adresy kontaktowe są na stronie (haha). Jest spore zainteresowanie a my chętnie zagramy wszędzie gdzie ktoś będzie chciał nas usłyszeć.
Czy próbowaliście się gdzieś załapać za granicami kraju? Chociaż z drugiej strony, wydaje mi się, że wybierając polskie teksty zahermetyzowaliście się wewnątrz naszego kraju…
Szczerze mówiąc nie myśleliśmy o innym rynku choć pojawiają się propozycje grania za granicą. Najbliższy koncert to chyba Open Air Festival w Rothenburgu w Niemczech. Mają też się pojawić jakieś koncerty w Berlinie ale to jeszcze nic pewnego. Jednak jakichś konkretnych, zorganizowanych działań w tym kierunku nie podejmujemy.
W zasadzie prawie już połowa 2005 roku. Może jakieś plany na drugą połowę?
Tak. W czerwcu gramy w Jarocinie, w lipcu w Węgorzewie, potem próbne demo i w sierpniu wchodzimy do studia. W październiku powinien ukazać się w sklepach debiut, choć to jeszcze nie do końca pewne. Takie ustalenia podjęliśmy z pewną warszawską wytwórnią ale dopóki umowy nie podpisane – nie zapeszajmy. Jeżeli wszystko pójdzie po myśli to w październiku ruszymy w trasę promującą nowy materiał muzyczny.
Na koniec zachęcam cię do wypowiedzenia ostatnich słów wieńczących ten króciutki wywiad…
Pozdrowienia dla wszystkich czytelników BORN TO DIE Zine – zapraszam na koncerty ShAFT !!!
arth@shaft.neostrada.pl – www.shaft.neostrada.pl