Ździebko zawaliło mnie materiałami i muszę teraz skakać po gatunkach. Los chciał a może mam dzisiaj taki dzień, że zapragnąłem posłuchać MOONLIGHT. Z tyłu płytki można przeczytać, że jest to nowa realizacja utworów stworzonych równo 10 lat temu. Należy to potraktować jako twórczą wariację na tematy dawne, czy aby na pewno? Fakt nie ja jestem odpowiedzialny za całokształt i wizje muzyczne kapeli. Jednak coś mi się wydaje, że nie widać, a raczej nie słychać tutaj aż takiej wielkiej różnicy od tego, co zespół prezentuje, na co dzień. Może zbyt mało słucham ostatnio, Maji i jej ekipy wszak moja znajomość kończy się na „Inermis”. Jednakże wydaje się, że niema tutaj znaczącej różnicy. MOONLIGHT wypracował przez tą dekadę swój styl i obojętnie jak będą kombinowali zawsze pozostanie słyszalny. W zasadzie wszystkie kapele do tego dążą… Ja żadnej znaczącej wariacji tutaj nie widzę i nie zobaczę, a że płyta jest dobra to już inna para kaloszy! No cóż zespół dla tego wydawnictwa odrzucił swoją ekspresję, dorzucił większe pokłady mono-melancholii, pozbył się orientalności i właśnie ten retrospektywny materiał. Dobry na tyle na ile może być dobry krążek formacji z ponad dziesięcioletnim stażem. Formacji, która nie składa się z laików (chociaż skład uległ pewnej zmianie) i pamięta jak kiedyś grała.