Saeko to orientalna piękność, która przyjechała prosto z Japonii by spełnić swoje marzenie o metalu!!! Na swojej drodze napotkała wiele pułapek i przeciwności losu, aż w końcu ten los uśmiechnął się do niej i dzisiaj możemy podziwiać ją wraz ze swoim aktem SAEKO m.in. na Wacken pośród wielu metalowych gwiazd. Zainteresowanych jej tajemniczą historią zapraszam do poniższego wywiadu… do którego Saeko podesłała kilka fotek z różnych okresów jej działalności…
Dawno temu obiecałaś sobie, że pewnego dnia stworzysz zespół i wyruszysz ze swoją muzyką na dalekie tourne. Można śmiało powiedzieć, że twoje marzenie spełniło się. Udało ci się skompletować tak znakomity skład zespołu – Sven Ludke & Hermann Frank (byli członkowie ACCEPT) obsługujący gitary, Michael Ehre (METALIUM) – perkusista, Lars Ratz (METALIUM) producent i muzyk wspomagający partie gitar i niektóre wokale oraz Mariko Inoue basistka z twojego byłego japońskiego zespołu FAIRY MIRROR. Ale zacznijmy po kolei, od początku…
Przede wszystkim , pozwól mi przywitać się z tobą. Witaj!!! Jeśli chodzi o skład to tak, jestem bardzo usatysfakcjonowana i szczęśliwa, że znalazłam tak miłych ludzi wokół siebie.
Od siódmego roku życia grasz na pianinie. Czy wszyscy japończycy tak wcześnie zaczynają naukę na jakimś instrumencie. Pianino, skrzypce, etc.
Czy to jest tak wcześnie? No dobra, nie wiem ….Nauka gry na pianinie była bardzo popularna wśród młodych dziewcząt w tamtym czasie w Japonii. I prawdopodobnie tak jest nadal. Moja rodzina także bardzo lubi muzykę. Zawsze ktoś w domu coś grał.
Jako czternastolatka po raz pierwszy zetknęłaś się z muzyką metalową. Jakie to były kapele?
Przede wszystkim BON JOVI, EUROPE, DEF LEPPARD etc. Później przyszła miłość do HELLOWEEN, GAMMA RAY etc. Też pewne albumy QUEENSRYCHE, MEGADETH stały się dla mnie inspiracją.
Najpierw powstał zespół INSANIA, który z czasem przemianował się na FAIRY MIRROR. Podobno zespół dobrze zapowiadał się w Japonii, ale jednak opuściłaś go. Dlaczego?
Nie chciałam odejść, ale musiałam. Załamałam się fizycznie i psychicznie, co spowodowało, że musiałam pójść do szpitala. Czasami nawet nie mogłam nic powiedzieć, ponieważ ataki powodowały utratę przytomności. To było straszne, a za razem po prostu niemożliwe, by pozostać w zespole. Wówczas mogłabym poprosić ich by zaczekali na mnie aż wrócę do zdrowia, być może przez kilka lat, ale nie chciałam by wstrzymali swoją działalność przez tak długi okres, specjalnie tylko dla mnie. Więc, powiedziałam im by poszukali sobie innego wokalistę. Wiesz, to było tak, że zostawiłam zespół, ponieważ kochałam ten zespół. Oczywiście, utrata kogoś, kogo się kocha zawsze jest bardzo smutna. Przez 3 dni od rana do nocy płakałam.
Wybacz, ale czytając twoją biografię jedna rzecz nie dawała mi spokoju. To czysta ciekawość, ale jako, że medycyna nie jest mi obca, zwróciłem uwagę na fragmenty poświęcone twojemu zdrowiu. Czy walczyłaś z jakąś poważną chorobą?
Tak, jak już wspomniałam załamałam się. Psychicznie i fizycznie. Do tego czasu, przez około 8 lat walczyłam ze sprzeciwem mojej rodziny i krewnych. To znaczy byłam jak ktoś odmienny w japońskim społeczeństwie. Ludzie, jeśli otrzymują dobrą pracę muszą poświęcić ich całe życie dla japońskich firm. W zamian dostajemy dobrą zapłatę i utrzymujemy się przy życiu w społeczeństwie. Czułam, że wkroczenie w dorosłość oznacza to samo co stanie się pracującą maszyną. Miałam szansę by dostać dobrą pracę, gdyż skończyłam nawet dobry Uniwersytet. Ale przez to nie chciałam zrezygnować z mojego własnego stylu życia. Tak więc, tylko pewną część czasu poświęcałam pracy, równocześnie mogąc grać w heavy metalowym zespole. Nie miałam nic poza muzyką i niewielką ilością pieniędzy, które wszystkie przeznaczałam na zespół. Dlatego większość ludzi twierdziło, że jestem głupia lub po prostu, że jestem marzycielką. Mojej rodzinie nie podobało się to. Ale przenigdy nie chciałam zrezygnować z mojego życia i moich marzeń. Walczyłam jak mogłam. Ale nagle w jeden dzień mój mózg i ciało doznało szoku. Wyglądało to tak jakbym przeciążyła swój mózg i ciało. Ale pozwól mi wyjaśnić trochę więcej szczegółów. Kiedy miałam 14 lat wyobrażałam sobie jak wszyscy ludzie na ziemi są połączeni. Każdego ranka patrzyłam na niebo, wyobrażając sobie wszystkich ludzi żyjących pod tym samym niebem. Byłam szczęśliwa. Ale gdy stałam się 15-16-latką w końcu zaczęłam widzieć różnicę między moją wizją i zimną rzeczywistością. W szkołach zrozumiałam, jaka byłam bezsilna wobec japońskiego systemu edukacji. A kiedy obróciłam moje oczy na resztę świata, również i tam było wiele smutnych wiadomości. Do moich oczu dotarło, że słabi nie mają wyboru jak tylko pójść za władzą, nawet po trupach. Nieporozumienie i nienawiść między ludźmi, często zmienionymi przez władzę sprawiało, że czułam się bardzo smutna. Chciałam znaleźć wyjście. Szukałam miejsca, w którym mogłabym się odnaleźć w rzeczywistości, ponieważ wydawało mi się, że nie było już nic, w co mogłabym uwierzyć. Przeczytałam wiele książek, szukając odpowiedzi. W końcu zrozumiałam, że musimy pogodzić się z tym, jaki jest świat. Wówczas trudna rzeczywistość tworzy w naszych umysłach kolejne wyrzeczenia. I tak dalej, jak błędne koło. Wielu ludzi wydawało się rezygnować z ich własnych marzeń. No cóż, nie miałam żadnego pomysłu, co zrobić dla świata, ale chociaż postanowiłam nie poddać się i nie zrezygnować z moich marzeń, jak to masowo robi japońskie społeczeństwo. Jak możemy wierzyć w świat, kiedy nie możemy wierzyć we własne marzenia? Świat został stworzony przez każdego z nas. Starałam się wierzyć i kochać wszystkich, nawet ludzi, którzy mnie zdradzili i ludzi, którzy mówili, że jestem głupia. Chciałam zobaczyć świat gdzie ludzie się szanują. Wierząc w cuda obserwowałam niebo. Ale przecież nie mogłabym żyć tylko marzeniami. Pracowałam i pracowałam, spałam tylko po kilka godzin. Było bardzo ciężko. Prawdopodobnie żyłabym należycie gdybym poddała się i przestała marzyć i gdybym pracowała jak inni, ale nie mogłam się poddać, ponieważ oznaczyłoby to moją akceptację, że Sen i Miłość nie może wygrać z władzą świata. Dla samej siebie, za wszelką cenę musiałam udowodnić, że cuda istnieją. W końcu moje ciało i umysł załamały się. Przegrałam ograniczona przez łóżko w małym pokoju szpitala. Leżąc tam, każdego dnia mogłam tylko widzieć sufit szpitala i wiele razy zadawałam sobie pytanie, gdyż nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego to właśnie mi się stało. Ja tylko starałam się kochać wszystkich ludzi, ja tylko modliłam się za wszystkich, by ocalić wszystkich od smutku, nie zdradziłam nikogo …..ale… „Spójrz na tę sytuację. Ludzie, którzy zdradzają innych w końcu wygrywają. Oni mówią. Mógłbym być taki idealny. W tej trudnej rzeczywistości nie ma niczego, w co możemy uwierzyć”…… Wówczas prawie przeklinałam ten świat. Ale, przywracając w pamięci tamte dni wiem, że wiele nauczyłam się podczas tych trudnych dni.
Jestem pełen podziwu. Zanim trafiłaś do Niemiec, dotarłaś do Szwajcarii i Kanady… Studiowałaś, uczyłaś się angielskiego i wciąż marzyłaś by twój sen o heavy metalowym zespole ziścił się… 2002 rok, Hamburg, Niemcy – Naprawdę to musiało wymagać wiele odwagi by tak samotnie przemierzać miasto nocą i bary w celu roznoszenia flyersów i starych materiałów twojego zespołu (FAIRY MIRROR). Przecież wówczas nawet nie znałaś niemieckiego… Nie czułaś strachu w obcym miejscu? Co dawało ci tyle odwagi i siły?
Oczywiście, że się bałam. Znowu musiałabym ci to długo tłumaczyć, ale spróbuję to streścić. To może wydawać się trochę dziwne, ale kiedy byłam bardzo mała, jako 2-3 albo 4-latka, zawsze po głowie chodziła mi jakaś melodia. Uważałam, że inni też ją słyszeli, ale później odkryłam, że tak nie było. Gdy stawałam się coraz starsza to muzyka wewnątrz mojej głowy stawała się coraz bardziej niewyraźna. Chciałam ją znowu usłyszeć, ponieważ bardzo mi się podobała. Długo szukałam podobnej melodii. Nie brzmiała ona jak zwykły pop w radio, czy jak muzyka klasyczna, punk, czy Jazz…..Wówczas w wieku 14 lat odkryłam Hard Rock'a i Heavy Metal. Ten rodzaj muzyki bardzo mnie ekscytował. To była muzyka, którą wiele lat temu w sobie słyszałam. W końcu ją znalazłam! Czy możesz to sobie wyobrazić? Po 10 latach poszukiwań! Gdy po raz pierwszy zobaczyłam video z trasy koncertowej EUROPE, byłam pewna, że to było to. Wiele lat temu „znałam” albo ” widziałam” podobną wizję w mojej pamięci. Czułam jak „coś” z głębi mnie mówiło do mnie, „tak, to jest to, po co się urodziłaś”. Od tamtego czasu, czyli od około 16 lat, czuję istnienie tego „czegoś” w moim sercu. To wskazuje mi piękno całego życia. Od tamtego czasu mam misję. W każdym widzę coś bardzo pięknego… jak światło Czy powinnam temu nadać nazwę?…..może wieczna miłość, chachacha….. To „coś” może zostać utracone w zgiełku codziennego życia, szczególnie gdy jestem zbyt zajęta albo gdy się zamyślę. Na przykład, to „coś” całkowicie zostało utracone podczas mojej choroby. Ale zawsze powracało. . To jest zbyt piękne, bym zachowała wszystko w tajemnicy. W pewnym sensie, moje życie jest jak podróż, szukam drogi, by opisać to „coś”. To było zbyt piękne abym mogła znaleźć słowa by to opisać. Sama chciałabym wiedzieć co to jest. Ale aby wszystkiego się dowiedzieć, mogę jedynie podążać dalej. Gdy wyszłam ze szpitala w 2001 roku wciąż musiałam się koncentrować na leczeniu, biorąc leki przeciw atakom, które często wracały. Czasami czułam się beznadziejnie, myślałam, „Nigdy nie wyzdrowieję”… Pojawiła się depresja i przygnębienie, ponieważ wiedziałam, że nigdy nie będę mogła być w zespole dopóki nie wyzdrowieję. Wtedy mój doktor powiedział mi, że najważniejszą rzeczą będzie odpoczynek i odprężenie. Kazał mi zapomnieć o muzyce, mimo iż ją tak kocham. Zawsze się obwiniałam, moje ciało, „Dlaczego nie przestaniesz? Przez ciebie stracę wszystko. Musiałeś nawalić. Musisz wyzdrowieć tak szybko jak to jest możliwe! Musisz walczyć by moje marzenia się spełniły!” To wywoływało wiele napięć we mnie i wciąż nie mogłam odzyskać sił. Bardzo trudno było mi zapomnieć o tym co tak bardzo kochałam, szczególnie w Japonii gdzie moi przyjaciele grali koncerty. Zazdrościłam im i często płakałam, wspominając moje dni w FAIRY MIRROR. Ale nie chciałam wiecznie żyć przeszłością. Musiałam zobaczyć przyszłość, więc by być wolną opuściłam Japonię dla Szwajcarii na 2 i pół miesiąca. Odwiedzenie Europy było też jednym z moich życiowych marzeń, którego nie mogłam spełnić aż do dzisiaj. W Szwajcarii, otoczonej przez piękną naturę, zaakceptowałam to co zdarzyło się w moim życiu. Pewnego dnia, dostałam emaila od jednego niemieckiego słuchacza FAIRY MIRROR. Kiedy odpowiedziałam mu, że obecnie jestem w Szwajcarii, on poprosił mnie byśmy razem pojechali do WACKEN. Musiałam zapomnieć o muzyce, ale myślałam, że więcej taka szansa mi się nie przydarzy. Nie wyobrażałam sobie, że będę jeszcze znowu miała możliwość by odwiedzić Europę. Więc dołączyłam do nich. Heavy metal na zakończenie. Ale to nie mogło być zakończenie. Byłam tak zafascynowana otoczeniem, że zadzwoniłam z WACKEN do rodziny mówiąc „Teraz widzę moją nową przyszłość! Wierzę, że pewnego dnia wyzdrowieję! A kiedy wyzdrowieję, znowu tutaj wrócę i zaśpiewam!” Potem, wróciłam do Japonii. Wtedy uświadomiłem sobie, że „to mnie wzywa”, to co utraciłam podczas choroby, ale teraz wraca. To coś dawało mi znać, że podjęłam właściwą decyzję. Opuszczając Europę wiedziałam, że zrobię dalszy krok. Ale nadal musiałam być cierpliwa, ponieważ jeszcze nie wyzdrowiałam. Myśląc o skutecznym wykorzystaniu czasu poleciałam do Kanady na 3 miesiące by studiować angielski jako przygotowanie do zagranicznych koncertów. Moja walizka była wypełniona lekami, zarówno podczas podróży do Szwajcarii jak i do Kanady. W lipcu 2002, w końcu mój doktor powiedział mi, że jestem zdrowa. Czasami wątpiłam, czy moja decyzja była właściwa, ponieważ nie miałam żadnego pomysłu jak żyć w obcym kraju…. „Nawet nie wiedziałam jak czytać niemiecki alfabet…” Właściwie była to też trudna sytuacja dla mojego narzeczonego, poważnie myślałam o zamążpójściu. Nie chciałam go zostawić. Musiałam dokonać wyboru „nowa rodzina i życie z nim” albo „muzyka”. Często myślałam by wybrać jego, ale głos w moim sercu nie zniknął. To podążało za mną, mówiąc, że jest to czas by opuścić Japonię. To wywołało we mnie taki bodziec, że w końcu sobie powiedziałam „Tam musi być coś, co czeka na mnie. Ten głos mnie poprowadzi aż to znajdę”, więc zdecydowałam się na podróż do Niemiec. Na początku czułam się bardzo samotna, bez pomysłu jak znaleźć miejsce do zamieszkania, jak otrzymać wizę itd. Często przychodziły mi takie myśli, że nawet mogę umrzeć na ulicy. Po prostu, nie było nikogo, kto by mnie znał. Napewno byłam bardzo przestraszona. Za każdym razem czułam się tak jakbym szła w nieznane. Ale głos w moim sercu zawsze był dla mnie korzystny. Więc myślałam, że i tym razem mnie nie zawiedzie. Wierzyłam w to i postąpiłam tak jak mi serce kazało. Dotarłam do miejsca, do którego serce kazało mi iść i tam spotkałam Larsa.
No właśnie pod koniec 2002 roku spotkałaś Larsa Ratz’a z METALIUM. Chyba to był przełomowy moment… On pomógł skompletować zespół?
Tak, Lars pomógł mi zebrać resztę ekipy. Spotkałam go około 2 miesiące po tym jak wyruszyłam do Hamburga. Odkąd przybyłam do Niemiec nie znałam jeszcze nikogo z metalowej sceny z Hamburga. Wówczas zdecydowaliśmy się zebrać naszych przyjaciół.
Po skompletowaniu składu powstał pierwszy album „Above Heaven Bellow Heaven”, wydany w 2004 roku przez Niemiecką wytwórnię Armageddon Music. Twój sen spełnił się!!! Wspaniała muzyka! Pełny profesjonalizm! Heavy metal na najwyższym poziomie! Co teraz czujesz, gdy twoje marzenie się spełniło?
Czy marzenie się spełniło? W pewnym sensie i tak, i nie. Ok, granie poza Japonią zostało spełnione. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Jednakże nie jest to ostateczny cel. Ponieważ jak powiedziałam, długo szukałam drogi, by odnaleźć to „coś” co słyszę w moim sercu. Jeszcze nie znalazłam. Poza tym, myślę, że nigdy nie dotrę do celu, ponieważ żyję w „Czasie”. Wszystko, co otrzymam utracę w innej chwili, nieprawdaż? Moim marzeniem jest…..w pewnym sensie …. zobaczyć „wieczność” i podzielić się nią w tym „Czasie” z tobą. Jak mogę to zrobić? Może ty wiesz?
Hm…widzę, że ta rozmowa mogłaby trwać wieczność (ale lepiej by było kontynuować ją poza webzine, nie wszystkich pociąga metafizyka)… więc idźmy dalej…Czy poza Armageddon Music ktoś zainteresował się tobą?
Aby znaleźć miejsce do zamieszkania dzwoniłam do kilku osób w Niemczech z listy, na której miałam kilka domów do wynajęcia. Jedna osoba okazała się producentem. Gdy usłyszał moją historię, wydawał się nią zainteresowany. Poprosił mnie bym coś zaśpiewała i wówczas porozmawialiśmy o kontrakcie, o jego pomyśle by uczynić mnie sławną, etc., ale odrzuciłam jego ofertę. (Dzięki Bogu! Wiadomo kto to był? Różni naciągacze się trafiają. – Gnom). Z doświadczenia wiem, że większość ludzi (chociaż nie każdy) z wytwórni lub z muzycznego biznesu mówiło raczej o muzyce jako o biznesie niż jako o sztuce wyrażania siebie. Poza tym nie interesuje mnie bycie sławną. Również nie mogę kopiować stylu innych osób. Prawdę mówiąc, już odrzuciłam kilka ofert, które otrzymałam w Japonii, zanim jeszcze tutaj przybyłam. W każdym razie byłam bardzo zawiedziona tym, że spotkałam tego producenta. „Wyruszyłam poza mój kraj, a niektóre rzeczy wydają się być takie same….”. Podróż do Niemiec była dla mnie wyzwaniem. Najważniejszą rzeczą było życie bez kompromisów i tworzenie muzyki bez kompromisów. Po pierwsze ja potrzebowałam członków do zespołu a nie producenta. Później, otrzymałam telefon od innego producenta. Powiedział mi, że słyszał o mnie i chciał się ze mną spotkać by porozmawiać. Chociaż nie rozmawiałam z nim o niczym innym przez telefon, on nawet nie powiedział mi swojego imienia, po odłożeniu słuchawki, w 80% byłam pewna, że odrzucę jego ofertę. Spodziewałam się mniej więcej tego samego, jak po innych producentach, których miałam okazję spotkać w życiu…. ale czułam, że to nie jest grzeczne by odmówić spotkania przed omawianiem czegoś. Więc poszłam do kawiarni by się z nim spotkać. Wtedy padło pierwsze pytanie „Czy potrafisz skopiować styl kogoś innego?” Och, pytanie, które wiele razy zadawano mi w moim życiu. Zawsze odpowiadałam „Nie, nie umiem, ponieważ to jest MOJE życie. Nie mogę udawać, że jestem sławna”. Słysząc moją odpowiedź, ludzie odchodzili za każdym razem. Więc myślałam, „Prawdopodobnie i on także da sobie spokój, kiedy odpowiedziałam na pytanie…..ale nie potrafiłam skłamać….” i dlatego odpowiedziałam tak jak zawsze. I wtedy jak myślisz, co mi odpowiedział? (Znając twoją obecną pozycję to domyślam się. – Gnom). „Nie umiesz innych podrabiać. Świetnie! Szukam kogoś takiego jak ty.” Jego reakcja była czymś, czego nie oczekiwałam. Rozmawialiśmy dalej, a ja wywnioskowałam „W końcu spotkałam osobę, która mnie rozumie.” Przesłuchanie było później, podpisałam z nim kontrakt. Nazywa się Lars Ratz. Tak, teraz wiem, że spotkałam właściwą dla mnie osobę. On zawsze powtarza „Rób to, w co wierzysz!”. To sprawiło, że jestem szczęśliwa.
Dzisiaj trudno wyzbyć się porównań i podobieństw muzycznych. Ja skojarzyłem muzykę SAEKO z ACCEPT (być może przez muzyków), HELLOWEEN, JUDAS PRIEST i RUNNING WILD. Czy te zespoły są ci bliskie?
HELLOWEEN ma na mnie duży wpływ. Nie tylko muzyka. Czytając wywiady z Michael'em Kiske i Kai Hansen'em często zastanawiałam się nad znaczeniem mojego życia. Prawdopodobnie to oni utworzyli dużą część mojego charakteru. Inne zespoły, oczywiście znam je i mam do nich także szacunek.
Oczywiście SAEKO jest również nacechowany japońskimi wpływami, co brzmi bardzo oryginalnie. Mam tu na myśli bębny z YAMATO – sławnego japońskiego zespołu. Czy to są tak zwane bębny Taiko?
Tak, to są bębny Taiko z YAMATO. Widziałam ich koncert w Berlinie. Ich energia wywarła na mnie tak duże wrażenie, że po koncercie porozmawiałam z nimi i poprosiłam o pozwolenie użycia ich dźwięków. Chętnie się zgodzili. To było bardzo miłe.
Dosłuchałem się też partii fletu, który skojarzył mi się z tzw. fletem Shakuhachi…
Nawet nie zastanawiałam się nad tym. Ale może masz rację. Musi być jakiś tradycyjny japoński element głęboko wewnątrz mnie.
No tak, czepiam się szczegółów, hahaha… W „Sinners For False Lights” pojawia się deklamacja po japońsku. Brzmi bardzo stanowczo, ale zupełnie nie mam pojęcia, o czym mówią te słowa… Hahaha…
„TENJO TENGE YUIGA DOKUSON”. To jest znana fraza, którą Budda wypowiedział po jego narodzinach. Oznacza, że „Ponad Niebem, Pod Niebem, szanuję tylko samego siebie”. Następnie, ja dodałam moje słowa „WARE KOKONI ARI”, które oznaczają „Ja istnieję tutaj”.
Poza ostrymi i bardzo dynamicznymi heavy metalowymi aranżacjami SAEKO to również wiele melodii i melancholii, do czego przyczyniają się poza gitarowymi solówkami partie klawiszy, np. w balladzie „On The Way To Eternity”. Jak wygląda praca nad utworami?
Pisanie piosenek jest jak medytacja. Sama nie mam pojęcia, co będzie na końcu utworu. Koncentruję się by się wyciszyć, by nic w umyśle nie pozostało, tak jak jest to możliwe, odrzucam wszelkie intencje. Kiedy umysł staje się wolny od wszelkich myśli wówczas muzyka pojawia się sama. Utwory pojawiają się poza moją świadomością i sprawiają, że odkrywam się na nowo. To jest zabawne.
W tej pustce jest jeszcze jedna dobra rzecz. Mogę wówczas wyrazić siebie, taka jaka jestem naprawdę. Ale z natury, my ludzie staramy się ukrywać ze swoimi słabościami i złymi stronami, nieprawdaż? Chodzi o to, że kiedy piszę coś opartego na jakiejś intencji to najprawdopodobniej staram się uczynić siebie lepszą. Będąc wyciszoną wprowadzam uczciwość w moje utwory.
To, że uczyłaś się grać na pianinie, co wykorzystujesz w zespole, już wiemy. Ale czy uczyłaś się też śpiewać? Bardzo profesjonalnie potrafisz oscylować w wysokich tonacjach i zręcznie przechodzisz z mocnych i zadziornych partii do zupełnie delikatnych i melodyjnych fraz. Kto jest twoim najlepszym wokalistą?
Och, dzięki. Zawsze uważałam, że powinnam się jeszcze bardziej postarać, ale jestem szczęśliwa słysząc twój komentarz. Tak, uczyłam się śpiewu od 20 roku życia. Po przyjeździe do Hamburga moim nauczycielem śpiewu jest Henning Basse/Metalium. Bardzo mi pomagał ulepszyć moje umiejętności. Jestem mu bardzo wdzięczna za to. Największy wpływ na mnie wywarł wokalista Michael Kiske.
Tak sobie teraz myślę, że wcale się nie dziwię, że udało ci się znaleźć takich facetów (muzyków). Przecież jesteś bardzo piękną kobietą (w dodatku jako Azjatka byłaś bardziej tajemnicza), masz wspaniały głos i oczywiście sama grasz na pianinie i aranżujesz muzykę… Jak ci się pracuje z resztą zespołu? Kto rządzi? Hahaha…
Och, czuję się niezręcznie jak tak mówisz. Właściwie, to nie jest zespół. To jest bardziej Dzieło Saeko, projekt mojego życia, z muzykami, którzy zechcieli mi pomóc. Wszystkimi sprawami zajmuję się ja. Inni pomagają mi, oferując pomysły. Ale nie kontrolują mnie. Raczej pomagają mi w wydobyciu moich możliwości. Bardzo się cieszę, że dookoła mnie są tacy mili ludzie. Praca z nimi bardzo mnie odpręża. Bez jakiegokolwiek wywyższania się. Z drugiej strony, to było dla mnie trochę trudne, gdyż nie miałam takiego doświadczenia by o wszystkim sama decydować. W Japonii, w zespołach wspólnie podejmowaliśmy większość decyzji. Tutaj pracuję jako pewnego rodzaju artysta solowy. Muszę mieć bardzo jasną wizję tego co chcę robić.
Czy któryś z nich podrywa cię na próbach? Hahaha…
Masz na myśli, czy ktoś w zespole poprosił mnie o chodzenie? Nie, nikt… chachacha. Nie mam żadnego chłopaka.
Myślę, że wkrótce to się zmieni, hahaha… Jak odbiera cię publiczność na koncertach? Nie masz problemów z facetami pod sceną? A może czujesz kobiecą zazdrość? Hahaha…
Dotychczas zagrałam 7 koncertów w Europie. Wyglądało na to, że ludziom podobało się to. To było bardzo znaczące dla mnie doświadczenie. I na pewno chciałabym więcej koncertować! Problemy z facetami? Właściwie miałam tylko jednego chłopaka w Niemczech przez około 4 miesiące. Oprócz tych 4 miesięcy, byłam prawie cały czas sama, odkąd opuściłam Japonię, czyli mam na myśli około 3 lata. A jak wcześniej wspominałam, zanim przyjechałam do Niemiec miałam narzeczonego w Japonii. Wspominając tamte dni wiem, że zostawiając go bardzo go zraniłam. Siebie też głęboko zraniłam. Po tych zdarzeniach nie jest mi łatwo zacząć jakikolwiek związek z facetem. Może powinnam znowu ofiarować moją miłość muzyce. Nie chcę znowu nikogo zranić jak było to w przypadku mojego narzeczonego. Czasami ciężko jest być samotnym, ale już się przyzwyczaiłam do tego. Dopóki mam muzykę, jestem usatysfakcjonowana z mojego obecnego życia. Co do innych kobiet, nie mam pojęcia czy mi zazdroszczą. Właściwie to ja czasami zazdroszczę innym kobietom i ich mężom z dziećmi. To jest coś, co poświęciłam by tutaj przybyć. Wiesz, ludzie są czasami kapryśni. Często jeśli czegoś nie mamy to zazdrościmy.
Jakie są twoje plany koncertowe na resztę 2005 roku?
W lecie gramy w Wacken Open Air i w Open Air w Gelnhausen „G!…rockt und hilft”. Następnie, skoncentruję się na tworzeniu kolejnego materiału. Poza tym jako, że nie mam regularnych członków zespołu to nie mogę zbytnio planować dalszych koncertów. Priorytetem będzie utrzymanie stałego składu.
Na jednym ze zdjęć jesteś z pierwszymi damami metalu – Doro Pesch (DORO) i Sabiną Classen (HOLY MOSES). Widzę, że dobrze się bawicie. Skąd pochodzi to zdjęcie? Jakoś nie bardzo pasuje do ciebie ten diabelski gest dłonią. Mam wrażenie, że więcej w tobie jest światła i pozytywnej energii niż mroku.
Och, które? A, prawdopodobnie to z internetowej telewizji. Jako Japonka nawet nie wiem jaki jest diabeł… chachacha. Chcę powiedzieć, że chciałabym kochać wszystko. Nie byłoby żadnego światła gdyby nie byłyby żadnej ciemności. Nic nie może istnieć bez czegoś, co jest przeciwne. No wiesz, we mnie jest też wiele sprzeczności.
Doro Pesch określana jest jako Metal Queen. Sabina Classen jako Metal Witch. Tobie natomiast, przypadł zaszczyt noszenia przydomku Metal Princess. Jak na to reagujesz? Niewiele jest kobiet w zespołach metalowych. Chociaż ostatnio coraz więcej. Wiele lat temu kobiety były rzadkością na scenie, np. Doro Pesch, Sabina Classen, czy Lori Bravo – wokalistka death/grindowej kapeli NUCLEAR DEATH, czy Jo Bench – basistka kultowej death metalowej kapeli BOLT THROWER lub Anneke van Giersbergen – wokalistka THE GATHERING. Obecnie znana jest też Tanja Turunen z NIGHTWISH. Jest ich o wiele więcej… Jak myślisz dlaczego tak mało kobiet fascynuje się metalem? Oczywiście wiele słucha metalu, ale fascynacja to coś więcej…
Tak, to jest miłe, jak mnie nazywają Metalową Księżniczką. Chociaż nie uważam bym była taka młoda aby mnie nazywano księżniczką… chachacha. I…..nie wiem dlaczego aż tyle kobiet nie fascynuje się metalem. Ja jestem zafascynowana tą muzyką. Mariko, basistka, która zagrała na albumie też jest kobietą. Hmm, co do twojego pytania, to przyczyną może być to, że w przeszłości nie było zbyt wielu kobiet w zespołach w porównaniu z męskimi muzykami?! A ty jak myślisz?
Chyba masz rację, ale ja dodałbym jeszcze do tego specyficzną różnicę w osobowości mężczyzn i kobiet. Kobiety są bardziej wrażliwe i delikatne, a muzyka metalowa jest z reguły twarda i ostra. Chociaż obecnie to się zmienia (i kobiety, i muzyka), hahaha… Kobiety są bardziej twarde, ale równocześnie są wrażliwe. A metal zawiera sporo melodii i uczuć oraz nadal jest ostry… Myślę, że śmiało mogę poprosić cię o porównanie japońskiej metalowej sceny z europejską. Uważam, że Japonia może również poszczycić się dobrymi kapelami.
Wiosną 2001 roku opuściłam mój japoński zespół. Później byłam w szpitalu, w Szwajcarii, w Kanadzie…… tak czy owak, z japońską sceną nie jestem już związana od 4 lat. Więc. szczerze mówiąc sama nie wiem jak obecnie ona wygląda. Wydaje mi się, że sytuacja się poprawia. Słyszałam, że jacyś metalowi weterani, którzy rozpadli się wiele lat temu, reaktywują się. Coraz więcej japońskich zespołów podpisuje kontrakty. Kiedy jeszcze grałam w Japonii rodzima scena heavy metalu nie była tak prężna. Fajnie, że się poprawia. (Z tego co się orientuję, jest coraz więcej japońskich, w szczególności heavy metalowych kapel, np. F.ROSES, BLACK MASQUERADE, WIZARD'S HYMN, GORGON, o których można poczytać u nas na stronie w dziale „Demo(no)logii”, hahaha… Nie ma to jak autoreklama. – Gnom). W Europie jest łatwiej zagrać gdzieś w innym kraju, niż w Japonii. Jeśli przyjdziesz do Japonii to zobaczysz jak społeczeństwo jest odizolowane od innych krajów. Japonia jest otoczona wodą. Tam jest naprawdę tylko kilku obcokrajowców. A tutaj mogę spotkać wielu muzyków z innych krajów. Zespoły z różnych krajów grają razem na festiwalach. To jest ekscytujące. (W Japonii też jest wiele koncertów zagranicznych kapel.-Gnom).
Czy zamierzasz na stałe zostać w Niemczech? Tęsknisz czasem z Japonią?
Pewnie, że tęsknię za moim domem, przyjaciółmi i rodziną w Japonii. Jednakże zdecydowałem się poświęcić moje życie muzyce. A konkretnie, poświęciłam moje życie temu „czemuś”, co słyszę w moim sercu. Tak długo jak to coś do mnie przemawia, tak długo będę śpiewać. To „coś” jest tak piękne….jak wieczność. Naprawdę chciałabym abyś i ty to poczuł, w jakikolwiek sposób, w tym Czasie. Chciałabym wiedzieć jak to zrobić.
Czy pozostały ci jeszcze jakieś niespełnione marzenia, do których będziesz dążyć?
By zobaczyć taki świat, gdzie wszyscy ludzie się rozumieją. Jednak wiem, że nigdy tego nie zobaczę. Ale wciąż marzę.
A jak będzie po japońsku „Born To Die”???
Może „SINUBEKU UMARERU”. A przy okazji, podoba mi się nazwa „born to die”, ponieważ jesteśmy urodzeni by umrzeć. Nie byłoby życia bez śmierci.
Ok Arigato!!!. Bardzo dziękuję ci za udzielenie wywiadu! Zakończenie należy do SAEKO…
Dziękuję ci bardzo za ten wywiad. Sprawił mi przyjemność. Mam nadzieję, że tobie też. A może cię zmęczył?! To jest moje dotychczasowe życie. Ktoś mógłby stwierdzić, że jestem dziwna. Ale marzę o świecie, gdzie każdy może zostać doceniony taki, jaki jest. Więc nadal będę taka, jaka jestem. Nie wiem gdzie w przyszłości zaprowadzi mnie moja droga. Czasami ta droga może być ryzykowna, ale będę podążała za moim wewnętrznym głosem, za wewnętrzną wizją…..ze światłem, któro jest w każdym. Mam nadzieję, że pewnego dnia się spotkamy.