Muzyka: death
Strona: http://www.vitalremains.com/
Dobre utwory: Battle Ground, Divine In Fire
Za co lubię Vital Remains? Za to, że wychodząc z dość ograniczonej formy, jaką jest death metal, potrafią pójść o krok dalej i stworzyć album, który powala na łopatki potęgą brzmienia, uderza bezlitośnie między oczy zwartymi riffami i wściekłym wokalem, a obok tego frapuje niesamowicie selektywnym brzmieniem i z łatwością lawiruje po meandrach muzyki wplatając elementy stylów skrajnie od death metalu różnych. Na Forever Underground znajdziemy bowiem miażdżące legiony deathowych gitar, które przetaczają się przez głośniki niczym wehrmacht przez słowiańskie krainy, tudzież piekielne zastępy przez nieskalane niebiesia, by za chwilę natknąć się na dźwięki z zupełnie innej bajki. Wynurzające się z otchłani morderczej napierdalanki delikatne nuty solówki na gitarze akustycznej działają na zmysł estetyczny w sposób wysoce pozytywny. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz posłuchałem tej płyty byłem w stadium totalnej fascynacji ultraciężkimi brzmieniami i nie w smak były mi zabawy Vital Remains z takimi „uspokajającymi” dźwiękami. Teraz, kilkaset albumów i kilkanaście muzycznych rejonów dalej doceniam to, co panowie wymyślili na Forever Underground. Cholernie przypadły mi do gustu kombinacje z brzmieniem, wprowadzanie niespodziewanych elementów – potęga gitar i opętańczy wokal, a za moment wszystko to podparte orkiestrowym patosem i zgrabnie przechodzące w delikatne kantyleny. Super po prostu. Fajnie, że ktoś tak inteligentnie czerpie z wielu źródeł. Forever Underground to kilka długich i pokombinowanych kawałków, z których o żadnym nie można powiedzieć, że jest typowy. Jedno, co je łączy, to wyraźny antychrześcijański przekaz – takie I Am God czy Divine In Fire to wielkie hymny, także z muzycznego punktu widzenia. Jak do tej pory, a minęło przecież osiem lat, to jeden z najciekawszych deathowych albumów w ogóle. Polecam wiernym i niewiernym…
ocena: 9/10