Muzyka: depresyjny dark black doom
Strona internetowa: www.adipocere.fr
Kraj: Włochy
Czas trwania: 65:08 (9 songs)
Dobre utwory: Alone, Love’s burial ground, Forgotten tomb MMIII
Jasna cholera! I w tym momencie recenzja równie dobrze mogła by się zakończyć. Te dwa słowa to w zasadzie wszystko co siedzi mi w głowie po obcowaniu z „Ziemiami pochówku miłości”, albumu włoskiego Forgotten tomb. Sporo oczekiwałem ot tej płyty i nie rozczarowała mnie ani trochę. A nawet jest jeszcze lepsza niż się spodziewałem. No dobra ale na pewno są osoby które nie wiedzą jeszcze nic o tych psycholach, muzyka którą tworzą to ultra klimatyczny i mizantropijny black, zmieszany z doom’owymi zwolnieniami i riffami, a także elementami progresywnymi. A mówiąc prościej, dla mnie to po prostu zajebisty doom bazowany na black’u (tak – black’u, a nie dath metalu!). Ten materiał owładnął mną na dwa pieprzone tygodnie, i coś nie zanosi się by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Ten zespół to dokładnie to czego szukałem od już dłuższego czasu. Mnóstwo głębokich , chorych wokali i zajebistych aranżacji. Jest w tej muzyce prawdziwa pasja, ale i też prawdziwe szaleństwo (Alone!!!). Na swój własny sposób, ta muzyka jest tak przerażająca, zimna, i nienormalna, że aż piękna. I czyż odnajdywanie piękna w prawdziwym horrorze nie jest pierwszym krokiem do szaleństwa? Jasne, że tak, ale nie można inaczej reagować na ta muzykę.
Od dłuższego czasu nie słyszałem tak klimatycznej produkcji. Dla mnie ten album jest bardziej prawdziwy, bardziej przerażający i głęboki niż te wszystkie śmieszne smutne oficjalne wydawnictwa dużych zespołów z dużych wytwórni. W konfrontacji z mrokiem Forgotten tomb, nie mają one żadnych szans na przetrwanie. Grupa osiągnęła szczyt szaleństwa, mroku i mizantropii, i mam szczerą nadzieję, że tam już zostaną.
Zespół składa się z dobrych muzyków którzy wiedzą jak używać swoich instrumentów. To nie jest prosta muzyczka grana na cztery. Przeciwnie, jest złożona i wielowymiarowa jak diabli, z świetnymi progresywnymi aranżami. Czas trwania najkrótszego kawałka (wyłączając intro) to prawie sześć minut, najdłuższy to ponad trzynaście! To długi album. Ale nie dla mnie. Myślę, że to tylko kolejny dowód wybitności tego materiału. Za każdym razem gdy słucham na prawdę dobre j muzyki, to nie ważne ile ona trwa, i tak jest za krótko, i nawet nie wiadomo kiedy już zaczyna się słuchać płyty od nowa. I tak jest też z ta płytą. Pierdolona magia, tylko tyle i aż tyle.
Dla mnie ta płyta nie ma żadnych słabych punktów. Wszystko jest perfekcyjne. Od genialnej muzyki, do świetnej produkcji. I jak na dość podziemny band, płyta brzmi bardo dobrze. Czysty, ostry, bezpośredni i z odpowiednim ciężarem. Wszystkie instrumenty są dobrze słyszalne, i eksponują to co w danym momencie jest najważniejszego, czy to zajebiste transowe riffy, napierdalanie pałera, czy też te porąbane wokale.
No i na samym końcu chyba powinienem napisać do kogo ta muzyka jest skierowana. Myślę, że to nie ma większego znaczenia, czy się słucha black, death czy doom metalu. Jedynym istotnym faktem jest toczy się lubi mroczną ,awangardową i sprawiającą, że czujesz się wypalony i przerażony muzykę. Dzięki tej płycie przeżyjesz najintensywniejsze emocje, a zwłaszcza te negatywne. I to jest chyba najważniejsze jeśli chodzi o ten zespół. Na koniec jeszcze tylko dwie rzeczy. Na kolana, i więcej!!!
ocena: 10/10
Lista utworów
1. Malus vivendi pt. I (intro)
2. Kill life
3. Alone
4. House of nostalgia
5. Malus vivendi pt II (intermezzo)
6. Love’s burial ground
7. Slave to negativity
8. Forgotten tomb MMIII
9. Malus vivend pt III (outro)
Skład
HERR MORBID : Wokale / gitara rytmiczna / programming + elektronika
ALGOL : Bas
ASHER : Perkusja
RAZOR SK : Prowadząca + akustyczna gitara / wokale dodatkowe
NORDVARGR : Dźwięki industrialne / Tła klawiszowe + efekty