ROCK FOR ROOTS 4 – WOLFTCHANT, ORLOG, GEIST, INFAUST

Czasem człowiek musi podjąć decyzje, które mu łatwo nie przychodzą.Tak te było ze mną pewnego wieczoru. Musiałem wybrać miedzy Hellflame Festval i Rock For Roots. Wybór padł na numer 2 czego nie pożałowałem, jak się miało później okazać

W piątkowy wieczór 1 Września, przybyłem do Nauen koło Berlina. Ze zdumieniem stwierdziłem, że teren festiwalu jest małym Amfiteatrem znajdującym się bezpośrednio obok Cmentarza! Niezłe kulisy dla Black Metalowych zespołów. Inną szczególnością festiwalu było 50 litrów darmowego piwa, o północy. Hell Yaeh! Na rozgrzewkę pojawiły się na scenie lokalne zespoły. STONE TO THROW, AHNENBLUT, VRANKENVORDE. WOLFCHANT byli pierwszymi, którzy obudzili zgromadzoną publiczność z letargi i to w stylu godnym uwagi. Szybki, techniczny Pagan Metal,. Oby tak dalej. Czesi z HEIDEN nie zrobili na mnie dobrego wrażenia. Byli niepewni, stremowani i nie potrafili nawiązać kontaktu z publicznością.
ORLOG natomiast jest zespołem, o którym jeszcze wiele usłyszymy, mam nadzieje. Materiał z nowej Płyty „Reinigende Feuer” został wręcz entuzjastycznie przyjęty przez publiczność, a zagrane na deser, w zwolnionym tempie „Mother North” Satyricona przyprawił mnie o gęsią skórkę i zmroził krew w żyłach. HELRITT nie potrafił utrzymać tego poziomu, co nie znaczy, że wypadli źle, ale brakowało tego czegoś, co wyróżnia normalne, przeciętne zespoły od tych z klasą. Nieskończenie długie przerwy między występami kolejnych grup zachęcały do konsumpcji taniego, jednak dobrego piwa i pogawędek z różnymi muzykami i fanami festiwalu. Tymczasem na scenie pojawiła się horda z kraju Drakuli i uraczyła nas pięknymi, atmosferycznymi dźwiękami. Mowa oczywiście o NEGURA BUNGET. Ze sceny dopadła nas niesamowita aura mistycyzmu przyprawiona dawką folkloru, co sprawiło, że koncert ten zachowam na długo w pamięci.
Tak więc zakończył się dzień pierwszy festiwalu.

Sobota rozpoczęła się małym wypadem do zabytkowego miasteczka, zwiedzeniu zabytkowego kościoła i starówki. Z powrotem na terenie festiwalu, dobiegły mnie dźwięki
End This Empire. Publiczność jak jak i wczoraj rozkoszowała się słońcem i była zajęta gaszeniem pragnienia, gdy rozpoczęli swój występ ABUSIVENESS. Początkowe problemy i bezradność muzyków walczących z brzmieniem przerodziły się w agresywny gig, który jednak nie pozostawił na słuchaczach dobrego wrażenia. Po każdym utworze, wokalista krzyczał do mikrofonu „SŁAWA“, czego oprócz mnie i polskiej załogi nikt nie rozumiał. Musiałem też paru muzykom z innych grup tłumaczyć o co chodzi, co wywołało uśmiechy na ich twarzach. ARS MORIENDI z Austrii, z ich Thrash Metalem odbiegali wprawdzie od konceptu festiwalu, ale miło było posłuchać. Grupy HEERBANN i SUCCUBUS nie odbiegały przeciętnością od reszty. Natomiast CREATURE jak najbardziej dźwignęli poprzeczkę, podobnie jak dzień wcześniej koledzy z Orlog. Ze sceny powiało zimnym, dobrze zagranym Back Metalem. Nie zabrakło też Corps Painting, typowych póz i grymasów co sprawiło, że byliśmy świadkami dobrego widowiska.
THEUDHO można by uznać na pierwszy rzut oka jako nową Boygroup, a Jurgen, wokalista grupy byłby na pewno wymarzonym zięciem dla każdej teściowej, gdyby nie śpiewał w metalowej grupie o mitologii germańskiej i to w dodatku głosem, którego nie można nazwać anielskim. Następnym zespołem był Angartyr z Danii. Wizualnie zaprezentowali mistyczną oprawę do ich muzyki. Zabrakło jednak przysłowiowej kropki nad i, co było góównie zasługą brzmienia. Panowie za pulpitem nie zawsze stali na wysokości zadania.

O północy jest godzina duchów. Jakże pasująca pora, by na scenie pojawił sie
GEIST. Gdyby na większości Black Metalowych koncertów, w mrocznej atmosferze, oświetleniu i mgle wystawić pomalowane manekiny i puścić muzykę z konserwy, niewielu by rozpoznało, że ma do czynienia ze szwindlem. Inaczej było w przypadku GEISTa. Był to jeden z najżywszych Black Metalowych koncertów jakie widziałem. Już zdumiewające w jak krótkim czasie zespół wybił się i zdobył status czołowej grupy w niemieckiej Black Metalowej scenie. We mgle i strugach deszczu zaprezentowali publiczności materiał z nowej płyty Kainsmal. Nie zabrakło także utworów z Patiny, pierwszej płyty grupy.. Cały zagrany materiał jak i członkowie grupy pozostawili dobre wrażenie i udowodnili, że także w Black Metalu znajduje się Rock'n'Rollowy Duch. Myślę, że o tej grupie będziemy jeszcze niejedno w przyszłości słyszeć.
Na zakończenie Rock 4 Roots, prawie bez publiczności, ale z zaangażowaniem uraczył nas INFAUST. Tradycyjne black metalowe pozy, skrzeczący wokal – old school BM. W porównaniu do poprzedników cała prezencja na scenie była zbyt statyczna. Czy powodem tego jest tylko i wyłącznie „zimna muzyka” wykonywana przez grupą, czy trema nie wiem. INFAUST ma potencjał i myślę, że jak trochę nad sobą popracują, to młode pokolenie black metalowców będzie miało dużo uciechy z zespołu.

Rock 4 Roots pokazał, że muzyczny Underground dzięki takim grupom jak WOLFTCHANT, ORLOG, GEIST, INFAUST ma sie dobrze i iskierka Nadzieji na lepszą przyszłość jeszcze nie zgasła.

Zdjęcia z Festiwalu znajdują się w Galerii.

Powrót do góry