Pochodzący z Poznania MORTAR to jeden z tych bandów, który choć grać i komponować potrafi to do niedawna był na etapie poszukiwań wydawcy. Nie trudno się więc domyśleć, iż swój debiutancki album „M 33” wydali za własne pieniądze. Taki stan rzeczy dziwi tym bardziej, że to solidnie zagrany, przemyślany album opierający sie na takich wzorcach jak chociażby DEATH czy CYNIC. Niedawno zainteresowała się nimi młoda brytyjska wytwórnia – UK Division Records, z którą obecnie zespół negocjuje warunki podpisania umowy. Ja zaś ze swojej strony zapraszam do wywiadu z Jurasem, gitarzystą MORTAR.
Witaj Juras. Co słychać ciekawego w szeregach Mortar po wydaniu debiutu? Czy zespół zaczął cieszyć się większym zainteresowaniem niż dotychczas?
HELLo. U nas po staremu, chociaż szykują się zmiany na lepsze, ale o tym poźniej. Po nagraniu „M 33” nie spoczęliśmy na laurach i nadal tworzymy nowe numery, promujemy materiał w zinach i internecie, czasem koncertujemy. Po zarejstrowaniu ostatniego materiału faktycznie wszystko się ruszyło. Zebraliśmy pokaźną ilośc pozytywnych recenzji, także w pismach, które stricte nie zajmują się takim gatunkiem muzycznym. Nasze utwory nieraz były emitowane na antenie różnych stacji radia internetowego, posypało się też sporo wywiadów. No i w końcu zainteresowała się nami wytwórnia, ale na razie wszystko na etapie negocjacji i nie chce zapeszać.
Na wstępie chciałbym się dowiedzieć jakie cele przyświecały Tobie i Jacolowi w chwili zakładania Mortar? Co było tym głównym czynnikiem, który sprawił że sięgnąłeś po gitarę z zamiarem podzielenia się swoją twórczością z innymi?
Ciężko tutaj mówić o jakichś szlachetnych pobudkach, kiedy zakładając zespół miało się naście lat i nie potrafiło się za bardzo posługiwać instrumentem. Zawsze pociągała nas mocniejsza muzyka, a że nie chcieliśmy być jej biernymi słuchaczami to postanowiliśmy coś z tym zrobić. Sam wybór instrumentów był chyba dość przypadkowy, ale jak widać po paru latach słuszny.
Początki zazwyczaj są trudne: problemy ze skompletowaniem składu, częste zmiany miejsca prób czy w końcu zmiany w skompletowanym już składzie. Pewnie i Was te „atrakcje” w poczatkowej fazie istnienia Mortar nie ominęły?
Oczywiście, że nas te przeboje nie ominęły. Przez te parę lat działalności zespołu przez nasze szeregi przewinęło się naprawdę sporo ludzi. Przyczyny rozstania bywały różne: od odmienności zdań co do muzyki, którą mieliśmy tworzyć, po totalny brak odpowiedzialości. Skład jest stabilny od kiedy dołączył do nas Hubass. Gramy regularnie próby, na których wszyscy muszą być obecni. Niekiedy na próby jeździ się z gorączką, na totalnym kacu, lub ze złamaną kończyną dolną (szacunek, Zielony).
Pierwszy materiał demo „Fourth Dimension” wydaliście w cztery lata od powstania kapeli i muszę przyznać, iż demo to zostało bardzo starannie przez Was wydane. Nie chodzi mi tu tylko o oprawę graficzną, ale w szczególności o brzmienie zawartej na nim muzyki. Migdał ze swojego studia wycisnął chyba co się dało, by całość była na poziomie?
Kiedy przypominam sobie sesję „Fourth Dimension” zastanawiam się jak udało nam się to nagrać. Pierwszego dnia usnąłem z Zielonym z powodu zbyt dużej ilości wypitego alkoholu. Atrakcje w postaci koczowania przy grzejniku, psa na łańcuchu, który kończył sie parę centymentrów przed naszymi twarzami i wokali układanymi na miejscu. Istne wariactwo, ale Migdał nie dał, jak słychać za wygraną. Przydałyby się co prawda mocniejsze bebechy w gitarach, ale poza tym sprzęcik był pierwsza klasa. Wtedy jeszcze perkusja nie była triggerowana, co teraz u nas jest na porządku dziennym. Chociaż było to nasze pierwsze nagranie, zajebiście nam się współpracowało, a i efekt końcowy był co najmniej zadowalający.
„Fourth Dimension” wypełniony jest po brzegi melodyjnym Death Metalem w stylu szwedzkich kapel takich jak Soilwork czy In Flames. Tym też materiałem określiliście sobie kierunek, którym kroczycie do dziś. Myślisz, że w Polsce jest zapotrzebowanie na tego typu granie? Wszak melodyjne akcenty w Death Metalu zawsze budziły pewne kontrowersje…
Wiesz pewnie na co jest zapotrzebowanie w Polsce…na pseudorockowe kapele z wokalistą o aparycji i głosie rasowego geja. Nasz kraj jest totalnym muzycznym zadupiem i niestety zdecydowana większość naszego wykształconego społeczeństwa myśli, że szarpiemy na oślep struny i udajemy, że gramy. Sytuacja pewnie szybko nie ulegnie poprawie, a wspomniane przeze mnie zespoły będą kaleczyć muzykę i dożyją sędziwej starosci. Co do samego metalu…zawsze łatwo się przyczepić do melodyjnych akcentów, bo nie każdy lubi takie granie. Co do samych porównań; to chyba dobrze, że porównują nas do Death, Cynic, czy szwedzkich kapel. Pokaż mi więcej polskich zespołów grających taką muzykę. A czy to jest aktualnie modne? Nie nam to oceniać. Wiemy jedno – nie mamy zamiaru zmieniac stylu, bo granie takiej muzyki daje nam najwięcej satysfakcji.
Drugi materiał „Spectator” to już dojrzalsze podejście do sprawy. Pojawiła się masa oryginalnych pomysłów, noi umiejętności techniczne muzyków osiągnęły wyższy poziom. W przeciągu roku poczyniliście bardzo słyszalny progres i zostało to dostrzeżone zarówno przez rodzime jak i zagraniczne wytwórnie. Niestety, do podpisania jakiegokolwiek kontraktu nie dochodzi. Z jakich względów? Masz jakieś przypuszczenia?
Czy to zostało dostrzeżone, to ja bym się z Tobą kłócił. Zerowe zainteresowanie ze strony rodzimych wytwórni i list od Massacre Records o treści: „grajcie dalej chłopaki i wysyłajcie nowy stuff” nie można raczej nazwać zainteresowaniem. Powód jest bardzo prosty. Moim zdaniem materiał „Spectator” jest nieudolny i toporny aż do bólu. Szukaliśmy wtedy własnego stylu i stworzyliśmy melanż wielu gatunków, nie trzymający się dodatkwo kupy. Wydanie takiego materiału oznaczałoby chyba samobójstwo dla wytwórni, he he…Nie mam ochoty wracać do niego i nie słucham go prawdę mówiąc w ogóle.
Doszliśmy w końcu do debiutanckiego „M 33”, który był już gotowy na początku 2006 roku. Co wpłynęło na to, że oficjalnego wydania doczekał się w rok później?
Początkowo „M 33” miał zawierać tylko 4 utwory, ale z racji braku wokalisty nie zakończyliśmy sesji. W kwietniu 2006 dołączył do nas Hubass, jednak zanim dograł wokale zdążyliśmy dograć 3 dodatkowe numery. Kiedy wszystko zostało poprawnie zaaranżowane i nagrane zrobił się początek roku 2007. Później jeszcze projekty graficzne i drukarnia, więc wszystko przeciągnęło sie do kwietnia tego roku. Jednak warto było czekać, bo jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu końcowego.
„M 33” podobnie jak poprzednie wydawnictwa nagrywaliście w „Migdał Mobile Home Studio”. Migdał stał się chyba szóstym członkiem zespołu? Jak współpracuje się z byłym klawiszowcem Aion?
Fakt, że wybraliśmy studio Migdała po raz kolejny mówi sam za siebie. Niesamowicie luźna atmosfera i ciągłe wygłupy sprawiły, że pozbyliśmy się stresu towarzyszącego każdemu nagraniu od razu. Od strony technicznej brzmienie, które wyciągnał Migdał spowodował opad naszych szczęk, wszystko jest cholernie selektywne i czyste. Tradycyjnie Łukasz podogrywał też partie klawiszowe, które wypełniają miejsca, gdzie wydawało się, że jest trochę pusto. Całośc zajebiście ze sobą komponuje, nadając naszej muzyce nieco futurystyczny klimat.
Minął już jakiś czas od wydania „M 33”. Czy z perspektywy tych kilku miesięcy zmieniłbyś coś na tym albumie?
Prawdę mówiąc nie ma sensu naprawiać czegoś, co nie jest zepsute. Może gdzieniegdzie dołożyłbym parę sampli, jednak różnice byłyby praktycznie niesłyszalne i absolutnie nie przełożyłoby się to na odbiór całości.
W kwietniu ubiegłego roku doszedł do Mortar Hubass, który nagrał wokale na „M 33”. Cholernie dobre muszę przyznać. Jednakże nie myślisz czasami, że Kalet mógłby to zrobić jeszcze lepiej? Co się z nim w ogóle stało?
Kaletowe wokale nie sprawdziłyby się na tym nagraniu. Jego wyziew pasowałby bardziej do ciężkiego deathmetalowego grania, które musisz przyznać różni się od tego co teraz gramy. Co tam u Kaleta? Siedzi ze swoją kobietą w Irlandii. Ostatnio przyjechał na parę dni do kraju, więc mieliśmy okazję pogadać trochę przy piwku. Pozdrawiamy Cię, wuja!!!
Płytę wydaliście za własne pieniądze, co mnie trochę dziwi, bo niczego Waszej muzyce nie brakuje. W czym tkwi Twoim zdaniem ten brak zainteresowania Waszą muzyką ze stron wytwórni? Jakie masz zdanie na temat dzisiejszego rynku muzycznego?
Jak wspomniałem wcześniej, nasze starsze wydawnictwa raczej nie pokusiłyby nikogo do współpracy. Nowy materiał musieliśmy
wydać za własne pieniądze, co wyszło nam chyba na dobre, bo mamy już wprawę w tym jak to wszystko wygląda od „strony kuchni”. Gdy tylko krążki były gotowe, zajęliśmy się wysyłką. Poza paroma wyjątkami gdzie panowie nawet odpisali, zostaliśmy zlani totalnie. Nie wiem na czym to wszystko w naszym jakże pięknym kraju polega, nikomu nie mamy zamiaru ładowac się w dupę. Wystarczy jednak posłuchać poniektórych wydawnictw, a na mojej twarzy pojawia się cyniczny uśmiech. O metronomie to chyba nie słyszeli, jak widać znajomości robią swoje. Uderzyliśmy więc za granicę i jesteśmy w fazie dogadywania warunków z UK Division Records. Jednak co będzie dalej czas pokaże.
Zarówno okładka jak i tytuł płyty przedstawiają Galaktykę Trójkąta zwaną inaczej M 33. Czy w jakiś sposób ma to związek z tekstami Jacola, czy wybór był przypadkowy? Kto jest odpowiedzialny za oprawę graficzną „M 33”?
Początkowo materiał miał nazywać się „Triangulum”, jednak wspólnie stwierdziliśmy, że nazwa „M 33” będzie bardziej odpowiednia. Wybór nie jest przypadkowy i ma związek z tekstami. Poza tym zależało nam na nietypowym, futurystycznym designie. Przykładamy po prostu dużą uwagę nie tylko co do jakości nagrania, ale także i jego wartości wizualnych. Za oprawę graficzną odpowiedzialny jestem ja i Jacol. Wszystko było na bieżąco konsultowane z resztą zespołu i myślę, że jak na ludzi nie zajmujących się zawodowo grafiką udało się nam stworzyć coś ciekawego.
Wiadomo nie od dziś, że najlepszą promocją są występy na żywo. A jak to jest w Waszym przypadku? Dużo tych koncertów zagraliście od czasu wydania debiutu? Jak przyjmowana jest Wasza muzyka live?
Naliczyłem porażającą liczbę 10 koncertów. W większości miały one dość kameralny charakter i grane były tylko i wyłącznie w Poznaniu. Z odbiorem nie ma problemów, czasem miło popatrzeć na ludzi, którzy nas wcześniej nie słyszeli i wyglądają co najmniej na zdzwionych. Po prostu na scenie nie wyglądamy na ludzi grających taki gatunek muzyki.
Dzięki wielkie Juras za wywiad. Na koniec powiedz coś o Waszych planach na najbliższe miesiące.
Prawdopodobnie będziemy musieli nagrać wszystko raz jeszcze i dograć parę numerów, gdyż wytwórnia zatwierdza materiały trwające ponad 40 minut. Najpierw jednak musimy wynegocjować najkorzystniejsze dla nas warunki. O sam materiał jesteśmy spokojni, bo wszystko już mamy poskładane. W międzyczasie chcielibyśmy zagrać trochę koncertów za granicami Poznania, bo niestety jeszcze nie mieliśmy okazji ruszyć się z naszego miasta. Dzięki za możliwość pokazania się na łamach Metal Centre. Pozdro666!!!
Strona zespołu:
http://mortar.metal.pl
MySpace:
http://www.myspace.com/mortarm33
Podziękowania dla Jurasa za zdjęcia i logo zespołu