O tym zespole znowu zrobiło się głośno. A to głównie za sprawą ostatnich doniesień o rychłym zakończeniu prac nad jego debiutanckim albumem „Blastphemous Sindecade”, oczekiwanym od kilku dobrych lat. Mowa oczywiście o warszawskim GORTAL obchodzącym niedawno swoje dziesięciolecie. I powiem Wam, że jest na co czekać. Wystarczy posłuchać ich najnowszych utworów, by przekonać się o sile tego bandu. Nieskrywaną przyjemność sprawiła mi możliwość zadania tych kilku pytań Majorowi, który od dziesięciu lat pełni funkcję gitarzysty w zespole.
Hail Major. W końcu dajecie o sobie znać. I nie mam tu na myśli maila jakiego mi wysłałeś, ale zapowiedź nowej płyty. Sprawy jak widzę nabrały tempa?
Witam! Tempo prac nad płytą jest niestety odwrotnie proporcjonalne do temp jakie znajdą się na płycie 🙂 Po ponad 2 latach „Blastphemous Sindecade” jest na ukończeniu. Pozostały nam właściwie kosmetyczne poprawki i soniczne zniszczenie będzie gotowe!
Ponad dziesięć lat czekaliście na możliwość oznajmienia światu, że oto macie gotowy materiał na pełny album. Ciągłe rotacje w składzie, Twój wyjazd do Stanów – to wszystko opóźniało/hamowało zespół. Z pierwotnego składu tylko Ty i Chryste doczekaliście tej chwili i jestem pewien, że jest to dla Was ogromne przeżycie. Co poczułeś w chwili, gdy praca nad debiutem dobiegła końca?
Widzę, że dokładnie przestudiowałeś naszą biografię 🙂 W naszym wieku trudno mówić o ogromnych przeżyciach…Na pewno jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, co udało nam się stworzyć. To są dźwięki bardzo autentyczne, zagrane przez ludzi, kop w ryj dla wszystkich którzy w studio dokonują cudów, a następnie nie potrafią odegrać muzyki na żywo…Zapewne też niebawem zaczniemy dostrzegać, że coś można było zrobić lepiej…Szczerze mówiąc już to widzimy i słyszymy…Powody zmian były różne – nie każdy potrafił sprostać naszym wymaganiom jako muzyk i jako człowiek. Niektórzy sami wybierali inną drogę. GORTAL nie jest naszym głównym zajęciem w życiu. Dlatego też prace nad płytą trwały bardzo długo. Poza tym zależało nam na uzyskaniu jak najlepszej produkcji. Dlatego też spieszylismy się bardzo powoli.
Początki zespołu były bardzo dynamiczne. Koncerty u boku min. KRABATHOR, YATTERING, AL SIRAT czy UNNAMED, potem dwa wydane materiały. Zdaje się, że gdyby nie wspomniane zmiany w składzie GORTAL byłby dziś w czołówce naszej sceny Death Metal. Zastanawiałeś sie kiedyś nad tym, dlaczego ludzie odchodzili? Może nie wierzyli do końca w możliwości zespołu?
Początki były dość dynamiczne, aczkolwiek w owym okresie tak naprawdę uczyliśmy się grać…Większość byłych członków GORTAL została pożegnana przez nas. Ci, którzy sami odeszli faktycznie nie wierzyli w zespół, albo chcieli mieć większy wpływ na kierunki rozwoju, niż było to możliwe. Ten zespół jest obecnie pod całkowitą kontrolą 3 osób. Aby mieć coś więcej do powiedzenia potrzeba czasu, umiejętności, starań, poświęcenia i zrozumienia koncepcji istnienia GORTAL. Oczywiście schlebiają nam pozytywne opinie na temat zespołu, mamy dosyć wysokie poczucie własnej wartości ale wskoczenie do tzw. mainstreamu nigdy nas nie interesowało.
Dopiero dołączenie Desecratora w 2004 roku sprawiło, że zespół stanął na równe nogi. W jaki sposób ten człowiek, zaangażowany w inne kapele (NAAMAH, DESECRATED) przyczynił się do takiego obrotu sprawy?
Desecrator to bardzo kreatywny muzyk i zajebisty człowiek. Jego styl gry nadał zespołowi nową, zupełnie inną jakość. Jego umiejętności i entuzjazm spowodował, że Chrystemu i mnie wróciły chęci do dalszego napierdalania. Krzysiek od zawsze chciał grać Death Metal a stylistyka zespołu idealnie wpasowała się w jego gusta.
Zaraz po zatrudnieniu Desecratora wydajecie trzyutworowe promo „Blastphemy”. W tym czasie odchodzi Beton odpowiedzialny za wokale i… tu niespodzianka. Chryste przejmuje to stanowisko radząc sobie znakomicie. Poważnie dopiero przy okazji nagrywania tego materiału odkryliście potencjał wokalny Chryste?
To 3-utworowe promo to podrasowana „setka”. Chcieliśmy sobie przypomnieć na czym polega praca w studio, przed planowanym nagraniem płyty…Chryste od jakiegoś czasu sygnalizował swoje możliwości, odpowiadając za „backing vocals” na koncertach. Podczas wspomnianej sesji okazało się, że to właśnie on jako jedyny może sprostać wymaganiom zespołu. Możemy żałować, że jego talent eksplodował późno, z drugiej strony najważniejsze jest to, że w ogóle się ujawnił.
Po jakimś czasie Chryste zastępuje Analrippera w PYORRHOEA na stanowisku wokalisty. Czy ten fakt ma jakiś wpływ na to, co się dzieje w GORTAL?
Na pewno. Chryste nadal rozwija się jako wokalista. Kolaboracja z PYORRHOEA niezaprzeczalnie się do tego przyczynia. Myślę, że doświadczenia z obydwu zespołów, współpraca z różnymi ludźmi, o różnym spojrzeniu na ekstremalny Metal wzbogacają jego warsztat. Szczególny progres zauważam w formie aranżacji wokalu. Chryste jest coraz lepszy! Wokale na „Blastphemous Sindecade” będą jedną z najsilniejszych stron GORTAL. Moc, agresja i wściekłość!
Muzyka GORTAL to brutalny Death Metal starej amerykańskiej szkoły. Słychać echa starego DEICIDE, MORBID ANGEL czy VITAL REMAINS. Wydaje się, że jakiekolwiek dążenie do bycia unikatowym macie w głębokim poważaniu. Niemniej jednak Wasze utwory nie wywołują znużenia, a wręcz przeciwnie – kopią po ryju równie mocno jak te wspomnianych zespołów. Macie jakiś przepis na swoją twórczość?
Rozśmiesza mnie skłonność współczesnych zespołów Death Metalowych do określania siebie jak oryginalnych. W tej muzyce, jeżeli bierzemy pod uwagę klasyczną jej formę, powiedziano już prawie wszystko. Jedyne pole do progresu to podnoszenie umiejętności muzyków, tworzenie coraz ciekawszych aranżacji, coraz większą umiejętność skopania dupy słuchaczowi…Nigdy nie pozowaliśmy na bycie unikatowym…Z drugiej strony nie jesteśmy kalką żadnego konkretnego bandu. Byliśmy w recenzjach porównywani do niemal wszystkich klasyków gatunku. Poza tym uważam, że wypracowaliśmy pewne charakterystyczne dla GORTAL patenty, odróżniające nas przynajmniej od zespołów znanych na polskiej scenie. Dużą uwagę przykładamy do aranżacji. Bardzo istotne jest umiejętne budowanie napięcia w każdym numerze. Staramy się unikać przypadkowego łączenia riffów, zmieniamy tempa, nie przesadzamy z długością poszczególnych numerów…Nie przesadziliśmy również z czasem trwania płyty.
Przy okazji nagrywania „Blasphemous Sindecade” skorzystaliście z usług studio Kokszoman/Złota Skała, w którym nagrywaliście „Blastphemy”. Cała sesja trwała dość długo, bo około roku. Były jakieś problemy podczas realizacji tego materiału?
Cała sesja trwa od ponad 2 lat…Problemów nie uniknęliśmy. Studio zmieniło swoją siedzibę, skład osobowy…Finalnie produkcją zajął się Maciek Miechowicz, który włożył w pracę dużo energii i zaangażowania. Dodatkowym plusem jest lokalizacja. Mogliśmy spokojnie pracować nad płytą, skupiając się na wszystkich detalach bardzo dokładnie.
Niejasna jest sprawa z wydawcą „Blastphemous Sindecade”. Zgaduję, iż zainteresowanie tym materiałem jest dosyć spore. Macie już kogoś na oku, czy wciąż poszukujecie?
Jak tylko dokończymy prace nad mixem i masteringiem zaczniemy aktywne poszukiwania. Na dzień dzisiejszy, po umieszczeniu 2 promocyjnych numerów na myspace odezwali się pierwsi zainteresowani, ale za wcześnie mówić o szczegółach.
Na Waszym profilu MySpace zamieściliście dwa numery, które ukażą się niebawem na splicie z CENTURION. Wydać to ma francuska Glorification Musix. Od kogo wyszła ta inicjatywa i jak trafiliście na ten label?
Gorification Musix to mały podziemny label, prowadzony przez Pierre'a – pasjonata ekstremalnej muzy, zorientowany na wydawanie małych wydawnictw. Właściciel wytwórni sam nas znalazł i po usłyszeniu nowych numerów zaproponował deal non-profit. Mamy do niego umiarkowane zaufanie, ponieważ bardzo pomógł w promocji tarnowskiemu, świetnemu skądinąd, HELL UNITED, w analogiczny sposób. CENTURION to nasi przyjaciele, którzy niedawno przypomnieli się mocnym promo „Sacrilege”. Wpadłem więc na pomysł wspólnego ataku, na który Pierre z entuzjazmem przystał…
Niedawno obchodziliście X-lecie swojego istnienia. Z tej okazji odbył się koncert w Progresji w towarzystwie min SPHERE, PYORRHOEA, VEDONIST. Jak było? Czujecie na karku tę minioną dekadę?
Impreza udała się świetnie. Wszystkie zespoły zaprezentowały swoje atuty, przyszło sporo ludzi, nam grało się bardzo dobrze, wybredna i statyczna zazwyzaj warszawska publika nareszie się ruszyła…Oczywiście po koncercie całe towarzystwo sponiewierało się porządnie…Zupełnie nie czuję tej dychy na karku. Czasami mam wrażenie że cała ta zabawa zaczęła się przedwczoraj…
Jubileuszowy koncert był pierwszym od ośmiu miesięcy. Ogólnie mało ostatnio tych Waszych występów na żywo w porównaniu chociażby z rokiem 2005. Planujecie zmienić coś w tej kwestii?
Nie wiem. Nie zależy nam na graniu byle gdzie, byle jak, na byle czym, byle z kim i za byle co. Jesteśmy świadomi, że koncerty są bardzo mocną stroną GORTAL. Na pewno zagramy w tym roku kilka sztuk, pojawiły się pierwsze plany i propozycje.
Przez te wszystkie lata od kiedy powstał GORTAL uzbierało Wam się pewnie trochę niepublikowanego dotąd stuffu. Nie myślałeś o tym, aby zebrać to wszystko i wydać np. w formie limitowanego digi? Byłaby to nie lada gratka dla fanów i zamknięcie pewnego rozdziału w Waszej niekrótkiej już historii…
Nic z tych rzeczy. Wszystkie numery, które uznaliśmy za wystarczająco dobre trafiały w danym czasie na demówki, promówki i teraz na płytę. Reszta wylądowała w koszu. A że śmiecie zostały wywiezione dawno temu, za późno na takie wspominki. Nie wykluczamy jedynie, że pojedyncze numery ze starych wydawnictw trafią w nowych wersjach na kolejną płytę.
Dzięki Major za poświęcenie czasu czytelnikom MetalCentre. Od siebie dodam, że wyczekuję „Blastphemous Sindecade” z ogromnym apetytem. Trzymaj się.
Dziękuję za zainteresowanie i wsparcie! Jestem pewien, że warto będzie czekać na „Blastphemous Sindecade” – spodziewajcie się kanonady blastów, potężnych wokali, jazdy gitar na wysokich obrotach, świdrujących solówek, mocnego i agresywnego basu. Czyli Death Metalowego napierdalania pełnego agresji, furii i szybkości. Forever Underground 666!
http://www.gortal.pl
http://www.myspace.com/gortal