Muzyka: heavy metal
Strona internetowa: http://www.manowar.com/
Kraj: USA
Czas trwania: 01:13:42
Od czasu wydania mocno średniego „Warriors Of The World” minęło dużo czasu. Od tamtej pory zespoł zdołał wydać parę dvd i jedną epkę „Sons Of Odin”, która była zapowiedzią nadchodzącej płyty. W końcu po 5 długich latach światło dzienne ujrzał krążek zatytułowany „Gods Of War”.
Album trwa 73 minuty, dużo, a po przesłuchaniu go, słuchacz stwierdza że zdecydowanie za dużo. Płyta bowiem przesiąknięta jest do cna orkiestrowymi aranżacjami, które niestety w większości są mdłe i przynudzają. Już na samym początku mamy do czynienia z DWOMA symfonicznymi introdukcjami, trwającymi razem niemal dziewieć minut. Szczerze powiedziawszy mogły by się skończyć po pierwszych 30 sekundach (które przypominają muzyke z Warcraft II ;)) i od razu przejść do pierwszego heavy metalowego kawałka jakim jest „King Of Kings”. Sam numer jest mocno średni i przypomina takie killery jak „Outlaw” czy „The Power:”, ale nie ma do nich startu. Następnie kolejna porcja chórów plus orkiestracji (na szczęście tylko dwie minuty) i kolejny gitarowy numer. Tym razem o dziwo całkiem miły dla ucha „Sleipnir”, melodyjny i bardzo manowar'owaty. Pierwszy, którego słucha się na krążku naprawdę przyjemnie. Później o dziwo jest jeszcze lepiej, „Loki God Of Fire” to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy numer na płycie, szybki i ostry kawał heavy metalu. Szkoda tylko, że ballada „Blood Brothers” nieco rozczarowuje i jest cieniem np. „Heart Of Steel”. Następnymi utworami na płycie, jest mała trylogia, „Overture To Odin” to kolejna porcja nudnych aranżacji orkiestry. Jeśli jakoś ścierpimy ten utwór to zaśniemy z cała pewnością przy „The Blood Of Odin” – niemal czterominutowym monologu. Na szczęście „Sons Of Odin” ratuje nieco sytuację, ale mógłby być spokojnie krótszy o ostatnie półtorej minuty. „Glory Majesty Unity” to kolejny przerywnik, który wcale nie porywa, ot taka wojownicza przysięga, która nic nowego nie wnosi. Jedynym utworem, w którym orkiestracja wyszła mu na dobre, jest bez wątpienia numer tytułowy. Powolny, mocarny i pełen typowego dla Manowar patosu numer, uzupełniony o bitewne trąby i bębny całkiem dobrze sprawił by się jako podkład do gier pokroju Warcraft ;). Do końca albumu pozostały jeszcze dwa nijakie przerywniki (ten ostatni, kończący koncept prezentuje się z nich wszystkich zdecydowanie najlepiej) oddzielone od siebie całkiem dobrym kawałkiem jakim jest „Odin”. Jako bonus pozostał jeszcze całkiem dobry „Die For Metal”, z ciekawym, acz nie oryginalnym riffem. Utwór ten jest na wszystkich edycjach płyty, ale traktowany jako bonus, gdyż odstaje od konceptu płyty.
Nowa płyta Manowar rozczarowuje i mocno przynudza. Gdyby wywalić 99% przerywników i zostawić tylko ich najlepsze fragmenty jako intra do paru kawałków, które by nieco poprawiono to pokusiłbym się nawet o 7. A tak to za same metalowe numery nalezy się co najwyżej 6, a za zanudzenie słuchacza, jak to określił mój kolega „intrami do inter i przerywnikami przerywników” nalezą się co najmniej dwa punkty mniej.
ocena: 4/10
Lista utworów
1.Overture to the Hymn of the Immortal Warriors
2.The Ascension
3.King of Kings
4.Army of the Dead, Part 1
5.Sleipnir
6.Loki God of Fire
7.Blood Brothers
8.Overture to Odin
9.The Blood of Odin
10.The Sons of Odin
11.Glory Majesty Unity
12.Gods of War
13.Army of the Dead, Part 2
14.Odin
15.Hymn of the Immortal Warriors
16.Die for Metal (bonus track)
Skład
Eric Adams – Vocals
Karl Logan – Guitar
Joey DeMaio – Bass
Scott Columbus – Drums