ETHELYN – Wywiad z Morbidem

Słuchając płyt takich jak „Traces Into Eternity” opoczyńskiej formacji ETHELYN, zastanawiam się jakie kryteria trzeba spełnić, aby zainteresować potencjalnego wydawcę swoim materiałem. I nie chodzi mi w tym miejscu o muzykę, bo ta w tym przypadku prezentuje bardzo ciekawe oblicze melodycznego Black/Death Metalu i niejednej osobie przypadłaby do gustu. Tym bardziej dziwi mnie fakt, że do tej pory debiut ETHELYN nie został oficjalnie wydany. Cieszy natomiast postawa muzyków, którzy niezrażeni takim obrotem sprawy wciąż wytrwale poszukują, a co najważniejsze pracują już nad kolejnym wydawnictwem. Ale o tym w poniższym wywiadzie. Na pytania odpowiadał Morbid – perkusista i założyciel zespołu.

Witaj Morbid. Co u Ciebie słychać? Ostatnio coś cicho się zrobiło wokół zespołu. Przysłowiowa cisza przed burzą?

Hell-ooo Ensifer! U mnie w porządku, choć nie wiedzieć czemu wątroba trochę szwankuje…hehe. O ETHELYN nigdy jakoś szczególnie nie było głośno, więc nie lamentuję. Ale fakt, zbieramy siły, kończymy ostatnie numery i wkrótce atakujemy z nowym materiałem. To już kwestia najbliższych kilku tygodni i „Sinvasion” ujrzy światło dzienne!

Zespół istnieje już ponad 10 lat. Zaczęliście pod nazwą MORASS, by po trzech latach zmienić ją na ETHELYN. Powód tej zmiany był prosty – w Czechach działała już kapela o tej nazwie. Powiedz mi Morbid, były jakieś naciski ze strony czeskiego MORASS, które zmusiły Was do przemianowania zespołu na ETHELYN? I w jaki sposób trafiliście na tę drugą nazwę?

Demo „Soulerosion” nagrywaliśmy jeszcze jako MORASS właśnie i w momencie gdy zaczęliśmy rozsyłać stuff do zinów natknąłem się na taką samą nazwę na plakacie czeskiego festiwalu. Jakoś nam się nieswojo zrobiło, że już na samym starcie będziemy mieli sobowtóra i z pewnością ludzie nas będą porównywać, a pewnie i mylić. Postanowiliśmy zmienić nazwę na ETHELYN, będącą pierwotnie tytułem jednego z naszych utworów, bo numer fajny i tytuł też…hehe. Ta nazwa jest dużo bardziej oryginalna i bardziej intrygująca niż MORASS, więc jakoś nie płakaliśmy po starej. Dopiero zaczynaliśmy promować zespół, więc poza nami i paru osobami w Opocznie nikt nawet nie wiedział, że nazywaliśmy się inaczej. Czeski MORASS przypuszczam, że nawet nie zdawał sobie sprawy o naszej egzystencji a i nieszczególnie się tym przejmuję. Nigdy nie słyszałem potem ani o nich ani nawet nie miałem okazji posłuchać ich muzyki, nie wiem nawet czy istnieją. Nie zmienia to faktu, że zmiana wyszła nam tylko na dobre.

W tamtym czasie nagraliście bardzo udany materiał o tytule „Soulerosion”, który po jakimś czasie doczekał się profesjonalnego wydania przez Dagdy Music. Masa koncertów, wywiadów, recenzji zarówno w polskiej jak i zagranicznej prasie… i nagle cisza. Co się takiego stało, że to początkowe pasmo sukcesów nagle zostało przerwane? Tylko nie zganiaj wszystkiego na zmiany personalne, bo ten problem dotyczy większości kapel.

Zmiany personalne też miały tu spore znaczenie a dodając do tego nasze niezbyt oszałamiające tempo tworzenia numerów to jakoś tak wyszło. Nie znaczy to, że jesteśmy leniami czy narzekamy na brak pomysłów, po prostu jesteśmy strasznie wybredni jeśli chodzi o kompozycje. Często wielokrotnie je zmieniamy i przerabiamy, aż w końcu spełniają nasze oczekiwania. No chyba, że po pewnym czasie znowu je zmieniamy…heh. Nie jest to może najlepsze wyjście, bo kilku numerów skomponowanych zaraz po sesji „Soulerosion” ludzie nie słyszeli i już pewnie nie usłyszą. Trochę żałuję bo były całkiem niezłe, ale wyparły je lepsze z „Traces Into Eternity”. Gdybyśmy je wtedy nagrali wraz z kilkoma innymi pewnie luka o której mówisz by nie istniała. To już jednak przeszłość i zamierzchłe czasy. Teraz liczą się tylko nowe numery, czekaj więc niecierpliwie na kolejne nagranie.:)

Na „Soulerosion” jasno określiliście granice stylistyczne, w obrębie których będzie się poruszał ETHELYN. Melodyjny Black/Death Metal zalatujący nieco twórczością DISSECTION czy NAGLFAR. Pamiętasz jeszcze czym w głównej mierze inspirowaliście się podczas tworzenia pierwszych dźwięków?

„Soulerosion” to nie były nasze pierwsze dźwięki… hehe. Pierwsze dźwięki wydobywaliśmy z urządzeń nawet nie przypominających sprzętu muzycznego. Nasze wczesne numery wciąż mam gdzieś ponagrywane i do dziś robi mi się wesoło, gdy ich słucham. Powstanie MORASS to był praktycznie początek naszej gry na instrumentach, a grało się tak dużo że leciała krew i pękały pęcherze. Po niektórych próbach nie miałem siły wracać do domu ale byliśmy strasznie zmotywowani i nikt nie narzekał. Próby mieliśmy w przeróżnych ekstremalnych miejscach, nieraz zimą trzeba było brnąć w śniegu dwa kilometry żeby w końcu usłyszeć diabelskie dźwięki…hehe. Dziś to zupełnie inaczej wygląda, gramy w komfortowych warunkach ale myślę, że przeszłość nieźle nas zahartowała. To chyba ta sama motywacja każe nam grać dalej kolejne lata i wciąż cieszyć się wspólnym graniem muzyki. A wracając do „Soulerosion” to musiałbym sprawdzić kiedy usłyszałem kapele o które pytasz. „Soulerosion” nagrany został w 1998, więc numery powstały odpowiednio wcześniej. Pomijając już kwestie chronologicznie, nie inspirowaliśmy się żadnymi konkretnymi kapelami. Tak jest i teraz. Nasza muzyka to wypadkowa naszych fascynacji, ewoluuje razem z nami i nie jest żadną kalka czyichś dokonań. To dla nas żadna ujma, że porównują nas do tak wielkich zespołów, ale i niezamierzony efekt. Łączy nas to, że mamy chyba podobne spojrzenie na umiejscowienie melodii w muzyce. My też kładziemy na nią nacisk, ale nie mniejszy na dynamikę i drapieżność. To w końcu jest Metal!

Po sukcesie „Soulerosion” dopiero w 2004 roku wchodzicie do studia celem rejestracji debiutanckiej płyty „Traces Into Eternity”. Wybór padł na będzińskie Mamut Studio. Przyznam, że brzmienie pasuje niemal idealnie do Waszej muzyki. Jak trafiliście na Maćka Mularczyka? Czy dziś zmieniłbyś coś w kwestii brzmienia tego materiału?

Maćka Mularczyka polecił nam Pienał z HORRORSCOPE, a gdy dowiedzieliśmy się że jest akustykiem KAT i maczał palce w wielu nagraniach tuzów sceny metalowej, zdecydowaliśmy się na wyjazd do Będzina. Samo nagranie to była niezła frajda i wszystko sprawnie poszło. Niestety sprawa miksów zaciemniła nam pozytywne wrażenia i czujemy spory niedosyt. Dość powiedzieć, że pół roku czekaliśmy na to, żeby Maciek się zajął materiałem i gdyby nie nasze twarde postawienie sprawy może czekalibyśmy do dziś… Takie właśnie różne sytuacje miały wpływ na ciągłe opóźnienia. Samo brzmienie jest bardzo dobre, ale znając potencjał materiału oraz samego Maćka mogło to brzmieć jeszcze lepiej. Będziemy się bardzo starać by osiągnąć jeszcze lepsze wyniki na nowym nagraniu, ale napewno w innym miejscu.

Powiem Ci szczerze, że album mnie zaskoczył przede wszystkim swoją spójnością. Wydaje się, że „Traces Into Eternity” to coś jakby album koncepcyjny – gdyby nie przerywniki pomiędzy utworami, pomyślałbym że to jeden długi utwór. To Wam wyszło tak spontanicznie, czy faktycznie ten materiał z założenia miał być taki?

Taka jest po prostu muzyka ETHELYN. Mamy jakiś swój styl i numery które powstają mają wspólne mianowniki. Są utwory szybkie, są wolniejsze ale wszystko razem tworzy spójną całość. Zawsze kładliśmy nacisk na to, aby kawałki były urozmaicone i dynamiczne, a przez to nieprzewidywalne. To dla nas ważne aby ludzie czuli tą muzykę i chłonęli jej szczery przekaz. Wkładamy w nią duży ładunek emocjonalny i mam nadzieję, że to słychać.

Niestety, rzeczywistość czasami potrafi być niezwykle brutalna. Po dziś dzień nie macie dealu z jakąkolwiek wytwórnią na wydanie „Traces Into Eternity”. Nie wydaje Ci się, że słabo przyłożyliście się do promocji tego krążka? A co z Empire Records? Swego czasu mogliście liczyć na wsparcie ze strony Kmiołka…

Zaraz po nagraniu skoncentrowaliśmy się na wysyłaniu materiału do wytwórni, nieco mniej angażując się w promocję w zinach. Może to i błąd, ale naprawdę zależało nam na tym by płyta ukazała się oficjalnie. Wtedy przypomnielibyśmy o sobie ludziom z nieco większym impetem. Niestety mimo świetnych recenzji do dziś nie dostaliśmy konkretnej oferty. Trudno, ważne że odzew w podziemiu jest pozytywny i mimo wielu zmian w samym undergroundzie, wciąż możemy liczyć na wsparcie maniaków! „Traces Into Eternity” rozsyłamy w różne miejsca, więc kto wie co czas przyniesie. Gdybym jednak grał w zespole tylko po to by wydać kolorową wkładkę, już dawno dałbym sobie spokój z Metalem. Mariusz Kmiołek pomógł nam przy promocji „Soulerosion” wywiadem i miejscem na kompilacji w Thrash`em All`u, ale obecnie już nie mamy z nim kontaktu. Myślę, że nawet promówki kapel słucha już zupełnie inna osoba i pewnie nie przypadliśmy jej do gustu.

Z tego co mi wiadomo nosiliście się z zamiarem wydania debiutu własnymi nakładami. Wciąż szukacie wydawcy, więc nie jestem do końca pewien czy tę płytę można już nabyć, czy wciąż czeka na swój czas?

Nie można jej narazie nabyć, bo niestety wciąż się nie ukazała. Oczywiście jestem jak najbardziej skłonny ją udostępnić wszystkim zainteresowanym naszą muzyką. Obecnie priorytetem dla nas jest nagranie nowego materiału. Wszystkie środki poświęcimy więc temu celowi. Wydanie płyty własnym sumptem cały czas bierzemy pod uwagę i zrobimy to jak zgromadzimy na to fundusze.

W 2006 roku ukazał się Wasz split z również opoczyńskim NEMROD. Znalazły się na nim trzy utwory z „Traces Into Eternity” plus specjalna wersja kawałka „Yearnings” pochodzącego również z Waszego debiutu. Powiedz mi, czym on rózni się od oryginalnej wersji i dlaczego akurat ten utwór zdecydowaliście się przerobić?

„Yearnings” nagraliśmy w studio w dwóch wersjach wokalnych, po polsku i angielsku. Sam nie wiem czemu padło akurat na niego, po prostu najlepiej się do tego nadawał…hehe. Wersja polska nie była przeznaczona na płytę. Zrobiliśmy to z zamiarem umieszczenia go jako ciekawostki na jakiejś składance lub podobnym wydawnictwie. Split też się do tego dobrze nadał, bo nie chcieliśmy ludziom po prostu dać czterech numerów żywcem wziętych z „Traces Into Eternity”. To miała być zajawka przed pełnym wydawnictwem, a przy okazji pomoc w promocji mało znanemu zespołowi z Opoczna. Trochę tych płytek poszło, więc zamysł się sprawdził. Oczywiście połowicznie, bo „Traces Into Eternity” w całości nie jest wydana.

Wasz gitarzysta Nameless pogrywa również w NOMAD, który jakiś czas temu ugruntował już swoją pozycję na naszej scenie. Czy ten fakt ma jakiś pozytywny wpływ na ETHELYN?

Zależy co masz na myśli. Napewno gra w dwóch zespołach daje mu możliwość lepszego realizowania się i podnoszenia swoich umiejętności. Lubię muzykę NOMAD i wspieramy się w miarę możliwości, ale kroczymy raczej własnymi scieżkami. Fakt, ścieżki często się krzyżują bo to małe miasto…hehe. Nowa płyta bardzo mi się podoba, a to, że Patrick gra także w BEHEMOTH napewno im pomoże dotrzeć do większej ilości ludzi. Życzę im jak najlepiej bo to fajni kolesie.

A co z nowymi kompozycjami? Od rejestracji „Traces Into Eternity” minęły prawie 4 lata, więc jestem pewny, że nowego stuffu starczy na kolejne dwa wydawnictwa hehe.

Nowe kompozycje są już niemal ukończone a czas ich rejestracji zbliża się wielkimi krokami…hehe. Trochę ich jest, ale na dwie płyty prawdopodobnie nie wystarczy. Raczej na jedną bardzo dobrą…:) Nie chcę zdradzać szczegółów dotyczących nagrania, ale szykujemy sporo niespodzianek. To będzie bardzo zaskakujący i dynamiczny materiał, ale mimo wszystko wierny stylistyce ETHELYN. Jeśli podobały Ci się nasze poprzednie nagrania napewno się nie zawiedziesz. Całość będzie nosiła nazwę „Sinvasion” i będzie to prawdziwa inwazja grzechu i plugawych melodii…

Prócz ETHELYN zaangażowany jesteś również w Death Metalowy REPOSSESSION. Powiesz coś o tym zespole? Jak na nich trafiłeś?

Trafialiśmy na siebie już od dłuższego czasu na różnych imprezach i alkoholowych nasiadówkach. Podczas wspólnych degustacji umawialiśmy się wielokrotnie na wspólne granie, aż w końcu udało nam się znaleźć czas tego samego wieczoru i tak się zaczęło. Szybko skompletowaliśmy skład, a komponowanie numerów szło nam bardzo sprawnie. Niemal każdy z muzyków REPOSSESSION wniósł doświadczenie z grania w innych zespołach, co ułatwiło nam dogadanie się. Po roku prób w grudniu 2007 nagraliśmy sześcioutworowy materiał zatytułowany „Reign Over Inferno” i obecnie szukamy wydawcy. Zainteresowanych odsyłam na naszą stronę myspace, gdzie można sobie posłuchać efektów naszych nagrań (www.myspace.com/repossessionpossesseddeathmetal).

W pewnym wywiadzie powiedzałeś, że kiedyś polskie podziemie było jednym z silniejszych na świecie a dziś niewiele z tego pozostało… Naprawdę uważasz, że dziś polski underground jest aż tak słaby? Chyba, że chodziło Ci o to, że w dobie internetu jakiekolwiek „podziemie” nie istnieje.

Nie jestem już tak radykalnie nastawiony do tego tematu jak wówczas gdy odpowiadałem na to pytanie. To prawda, że podziemie się zmieniło, ale to konieczność bo świat wokół niego też uległ zmianie. Teraz mamy powszechne mp3, internet w każdym domu a co za tym idzie inne możliwości promocji i dotarcia do ludzi i to wcale nie gorsze. Istota podziemia się nie zmieniła i to jest najważniejsze. Wciąż tworzą je ludzie z pasją i wciąż wspierają zespoły, które wsparcia tego potrzebują. Po sporej przerwie i wygaśnięciu sporej ilości kontaktów trudno było mi się ponownie odnaleźć w undergroundzie. Zmienili się ludzie, zmieniły się ziny, powstały portale internetowe ale duch podziemia nie umarł. Tak jak wśród zinów są periodyki lepsze i gorsze tak i wśród portali poziom i podejście jest różne. Najważniejsze, że jest kilku szaleńców dla których metal to sens życia. Mam nadzieję, że to nigdy się nie zmieni.

Powiedz mi Morbid – bo pisywałeś kiedyś do Burning Abyss Zine – jak zapatrujesz się na działalność webzine'ów? Z tego co mi się zdaje to jesteś raczej konserwatywną osobą jeśli chodzi o te kwestie hehe.

Nie zrozum mnie źle, ale mam mieszane uczucia. Wszystko przemawia za tym, że jest to najlepsze i najszybsze źródło łatwo dostępnej informacji. To prawda i sam często czytam strony muzyczne. Sam jednak przez jakiś czas współtworzyłem zina i wiem ile wymagało to pracy, czasu i poświęcenia. A było to już wtedy, kiedy wszystkie materiały robiło się na kompie. Mam jeszcze ziny, i to wcale nie takie stare, pisane na maszynie (!) – w tym ostatni bastion Necroscope`zine (Hell-oo Adam!). I to ponad 100 stron rzetelnych recenzji, wywiadów i artykułów. To do dziś budzi mój podziw i szacunek. Mozolne przepisywanie, składanie matrycy, kserowanie, zszywanie… Ciężko jest porównać kod html skopiowany z szablonu z powklejanymi graficzkami z google z takim ogromem pracy. Oczywiście i tu są wyjątki. Mimo wszystko do każdego nowego tworu podchodzę raczej sceptycznie, co nie znaczy że się do niego nie przekonam…hehe.

Zarówno 2007 jak i początek tego roku obfitują w bardzo dobre wydawnictwa jeśli chodzi o polską scenę. Śledzisz co się na niej dzieje? Co ostatnio gości w Twoim odtwarzaczu?

W miarę możliwości staram się być na bieżąco, choć ilość nowych wydawnictw mnie zdecydowanie przerasta…hehe. Podobają mi się nagrania HERITAGE (pozdrówka!), DENEB, NOMAD, RAVENDUSK, HERMH, DEVILISH IMPRESSIONS no i oczywiście REPOSSESSION!…:)

Bardzo dziękuję za udzielenie mi tych kilku odpowiedzi Morbid. Życzę szybkiego podpisania korzystnego dla Was kontraktu i… Twoje ostatnie słowo dla czytelników MetalCentre.

Dziękuję Ensifer za ciekawe pytanka! Miło się znaleźć w wirtualnym świecie MetalCentre!

Mam nadzieję, że kiedyś Twoje życzenia się spełnią…hehe. Pozdrawiam wszystkich przyjaciół zespołu a wszystkich zainteresowanych zachęcam do kontaktu. Hail Metal!

www.ethelyn.org
www.myspace.com/ethelynband


Zdjęcia pochodzą z profilu myspace zespołu


Powrót do góry