Jako że koncert ten wypadł w niedziele nie udało mi się wybrać w szerszym gronie na koncert trasy „Reversed Decalogue Tour” w której udział to brały Vedonist i Arathyr zaś bielski Newbreed wspomógł ich jako support act. Wszystkie 3 zespoły świetnie się już znają, diwe wspólne trasy za sobą i morze alkoholu łączy ludzi.. za prawde powiadam to wam.
Zespoły prezentujące trzy kompletnie inne stylistyki muzyczne, pełen pejzaż emocji, agresji i techniki w jednym miejscu w bielskim clubie RudeBoy a dodatkowo symboliczny wstęp za 8 zł były powodem moich odwiedzin „Rudego”. Przyznam szczerze, że wszystkie trzy zespoły znam mniej lub bardziej osobiście od jakis dwóch lat, dokładnie po ich występach w ramach trasy po południowej polsce która zawitała również do mojego skromnego miasta jakim jest Cieszyn.
Obiecując sobie conajmniej dobrego koncertu oraz usłyszenia na żywo nowych numerów wszystkich trzech załóg już około godziny 16.30 miałem zamiar wybrać się w podróż do bielska.
Nie udało mi się dotrzeć na 17.30 lecz na 18.30 piękne korki (o dziwo!) na nowej autostradzie łączacej Cieszyn i Bielsko dały się we znaki, na całe moje szczęście wiernie towarzyszył mi mój odtwarzacz mp3 i cała gama thrashowych znakomitośći.
Bielsko jest miastem kilkukrotnie większym od mojego nie raz czuję sie odrobinę przytłoczony wielkością, zwłaszcza wieczorem gdy o dwunastej w nocy trzeba wracać do rodzimego miasta.
Niektórzy wiedzą też jakich osobników można spotkać taką późną porą… knajpki obok PKS-u w każdym razie nigdy o takich porach dnia nie polecam.. wierzcie mi.
Wolnym krokiem udałem się do klubu w którym to dziś nie spodziewałem się tłumów a wręcz przeciwnie liczyłem na to, że 50 osob będzie maxymalna ilością osób które przyjdą w niedziele na koncert. Jak się okazało wiele się nie pomyliłem ale o tym za chwile.
Klub położony jest niedaleko rynku jak i centrum handlowego „Sfera” także trafić (na trzeźwo) łatwo. Po jakiś 15 minutach trafiłem na miejsce, i tu byłem w szkoku przed klubem stała nie tylko metalowa brać ale i garstka przedstawicieli „łysawej” części społeczeństwa.. wprawiło mnie to w stan niepokoju jak się okazało nawet i dobrze bo odpowiednie służby później zajęły się natarczywymi Panami.
Koncert miał zacząć się dosłownie za chwilkę od momentu mojego przybycia, chwila się odrobinę przedłużyła, ale nie uważam tego za złe zespoły stroiły się długo ale uzyskane brzmienie było tego warte. Koło godziny 19.20 zaczęto wpuszczać zgromadzoną tego dnia publiczność skromnie, bo w gronie raptem 35 osób stawiła się metalowa ale świadoma dzisiejszego koncertu brać.
Piwo w rudym zawsze wchodzi mi dobrze a, że muzyka występującego jako pierwszy zespół Newbreed nie jest muzyką przy której można utworzyć moshpit pozwoliła mi nie tylko pocieszyć się napojem, ale również obejrzeć świetne show jednego z najciekawszych zespołów na polskiej prog/metalowej senie. Nie zagrali długo ale wystarczająco treściwie zagrali coś z „Lost” ale w głownej mierze skupili się na nowym niezwykle udanym materiale z „Child of the Sun”, takie utwory jak „Red” czy „By the sea” sa bardzo dobrymi numerami koncertowymi mimo ich oszałamiającej długości (średnio 9 minut). W trakcie spektaklu jakim uraczyło nas swoimi dźwiękami Newbreed odnalazłem kolegów z Vedonist z którymi jak się okazało mieliśmy spędzić niezwykle barwny i „mokry” wieczór ale… z umiarem oczywiście.
Kilka minut po koncercie Newbreed udaliśmy się na zewnątrz gdzie doszło jeszcze kilka osób, zabawne rozmowy oraz wymiana muzycznych refleksji umilone nam zostały dzięki alkoholom made by Vedonist..bardzo smaczne nie powiem. Ktoś z przybyłej publiczności chciał nawet ode mnie autograf, a po show Vedonist dostałem propozycje śpiewania w zespole (wczoraj 5-tego kwietnia na koncercie Newbreed w moim mieście koledzy znów mnie o to pytali – szok.). Różne to rzeczy mogą się przydarzyć na koncertach jak widać.
Arathyr stroił się krócej i w momencie gdy grali drugi numer pojawiliśmy się w klubie. Twórczość zespołu śmiało można określić melodyjnym black metalem z naciskiem na black niż melodic. Przyznam, że zespół znam z demówek ale to jak grupa prezentuje się aktualnie na żywo to kompletnie inna bajka, utwory zyskały na melodyce i dojrzałosci a sama struktura kawałków jest bardzo przemyślana nic tylko posłuchać na myspace (na dniach wydają debiutancki album więc warto się zorientować).
Wizerunek sceniczny nadal jest wyraźnie black metalowy, corpsepainting antychrześcijańskie koszulki a przedewszystkim bezkompromisowa muzyka tym raczy nas załoga Hexena & co.
Fenomenalne wrażenie robi Staszek za garami i myślę, że gra w Hate go rozwinęła, co mnie bardzo cieszy.
Malutki headbanging podczas bisów czy też wykonania coveru Satyricon nie zaszkodziły mi i uznałem ten koncert za bardzo udany.
Pamiątkowe zdjęcia i krótkie rozmowy pozwoliły przeczekać czas aż na scenie pojawi się gwiazda i organizator trasy Vedonist.
Techniczny death/thrash metal prezentowany przez warszawiaków znałazł tego dnia dobre grono odbiorców w bielsku. Nie było tam przypadkowych osób a merchandise kapel też schodził jak bułeczki.
Wybaczcie,że nie napisze kolejności kawałków ale ferwor koncertowy mną zawładnął w szczególności moje ulubione „Host of human desires” czy „Objectivity Unjust”, a podczas wykonania coveru Metallica „Battery” pojawiłem się na scenie by troche poszaleć.
Zespół zagrał też premierowy kawałek z najnowszego jeszcze nie wydanego albumu „The World of reversed decalogue”. Świetne przyjęcie kawałka i małe pogo pod sceną świadczyły, że było warto.
Na dokładkę zespół zaserował nam też coś z dema „The First Scream” oraz cover Kat ” Odi Profanum Vulgus” nie chwaląc się z moim udziałem wokalnym hehe.
Bardzo dobre show pełne zaangażowania i totalnego szaleństwa na scenie, odjazdowe solówki Bunosa i wgniatająca praca garów Daniela rozjebały. Dokładnie o to chodziło, chociaż niektórzy przyczepiają się do wizerunku jaki prezentuje sobą Vedonist, chodzi o kombinezony w których grają koncerty. Jak dla mnie nie ma w tym nic złego to w koncu element image'u grupy, a kogo tak na prawdę obchodzi czy ktoś kto napierdala tech-death wyjdzie na scene w koszulce Nile czy będzie z nieogolonym torsem napierał z całych sił.
After party po koncercie było może i krótkie ale treściwe tu należą się podziekowania za możliwość podwiezienia mnie na cudowny PKS… oraz może lepiej tego nie mówić… a zresztą Daniel wie o co chodzi zboczuchu jeden Ty 😉
Zajebista impreza zajebiści ludzie.. czego chcieć więcej? Chyba kolejnych koncertów i wydania nowych zajebistych albumów !
Adresy kapel www.vedonist.metal.pl , www.arathyr.pl , www.newbreed.republika.pl