Kraj: Stany Zjednoczone
Gatunek: modern heavy metal
Strona zespołu: www.myspace.com/3iob
Dobre utwory: Night Marauders, Trial of champions
Długość albumu: 51:56
Sperając w swoich płytach znalazłem album 3 INCHES OF BLOOD. Sama nazwa nie mówiła mi wiele, no może poza jakimiś tam przeczytanymi recenzjami czy chwaleniem ich przez kilka bardziej znanych nowych amerykańskich kapel nie wiedziałem o nich nic. Ni stąd ni z owąd nagle odpalam krążek i słyszę… ACCEPT? Oczywiście na sterydach, raz trochę bardziej core'owych (no wokale Jamie'go są wyjęte z płyt grup takich zespołów jak choćby wczesne SHADOWS FALL czy TRIVIUM) czy nawet lekko thrash/blackowych. Gdyby Jamie Hooper nie darł tak dużo mordy jak drze to mielibyśmy do czynienia z nową wersją ACCEPT.
Czysty głos Cam'a po prostu miażdży – zakochałem się trudno się mówi 🙂 Świetne melodyjne solówki i szybka praca perkusji powodują… no dobra nie powiem co, powiem tak uśmiech!
Jakże tu nie machać baniakiem do takich petard jak Night Merauders czy Trial of champions?
Nie ma innej opcji wystarczy machać banią aż odpadnie. Możecie powiedzieć, że to gówno i nic nowego nie wnosi do muzyki, a kto teraz coś wnosi? Nie odgrzewają starych patentów jak niektóre świetne i załużone zespoły. Oni grają to co czują i to co kochają a, że podczas koncertów na scenie mamy typa który śpiewa i w dodatku ma na sobie katane i ćwieki a drugi występuje w koszulce LAMB OF GOD i nosi adidasy to już nikomu w niczym nie przeszkadza! Stare z nowym, nic nowego ale jakże inteligentnie połączone.
Powiem szczerze, ja polubiłem ten zespół i przyznam, że mogłem poznać ich wcześniej. Ich wytwórnia Roadrunner Records (ktoś nie zna?) podobno trzepie na nich niezły pieniądz – i wiecie co? Wcale mnie to nie dziwi. W rodzimych Stanach są ponoć ultra-popularni, niech świadczy o tym aktualna rozpiska trasy koncertowej na ich myspace… można dostać zawrotów głowy.
Ciekaw jestem jak ten materiał sprawdza się na żywo. Jeśli miałbym wierzyć koncertowym nagraniom które oczywiście można znaleźć na serwisie YouTube to 3 INCHES OF BLOOD po prostu zabija. Co zaskakuje w stanach heavy czy power jak kto woli nie jest jakoś wybitnie popularne (a dziwi to kogoś? Ile death metalu czy thrashu wypluli na świat?) i we 3IOB jest wiara i nadzieja na zmianę tego stanu rzeczy. Ja wierzę (a jestem ateista!) hah!.
Lirycznie zespół ma w dupie jakiekolwiek poważne tematy i bawi się stylistyką fantasy jak tylko może. Zresztą panie i panowie granie metalu to przecież świetna zabawa a nie żadna moralizatorka. 3 INCHES OF BLOOD wzięło sobie chyba tą dewizę wprost do samego serca i atakuje nas już trzecim, opisywanym przeze mnie krążkiem. Ciekaw jestem na ile albumów starczy im jeszcze pomysłów…
Minusem z pewnością jest okładka która dzięki tragicznej logówce MOMENTALNIE budzi skojarzenia z jakimś metalcore czy innym czymś… zmieniliby grafika no (co z tego, że widać jakieś ostrza, noże czy innego kija).
Okładkę można jednak gdzieś schować, a wtedy pozostanie nam już tylko machanie banią do Fire up the blades.
Blades up!
ocena: 8/10
Lista utworów
1. Through the Horned Gate 02:07
2. Night Marauders 04:15
3. The Goatriders Horde 04:13
4. Trial of Champions 03:39
5. God of the Cold White Silence 04:24
6. Forest King 05:16
7. Demons Blade 04:10
8. The Great Hall of Feasting 03:53
9. Infinite Legions 04:55
10. Assassins of the Light 03:20
11. Black Spire 05:23
12. The Hydra's Teeth 04:49
13. Rejoice in the Fires of Man's Demise 01:32
Skład
Cam Pipes – Clean Vocals
Jamie Hooper – Screams
Shane Clark – Guitar, Keyboards, Piano
Justin Hagberg – Guitar
Nick Cates – Bass
Alexei Rodriguez – Drums