Kraj: Polska
Gatunek: Thrash metal
Strona zespołu: www.mortus.ovh.org
Dobre utwory: Carrie
Długość albumu: 19:45
Nie wiem jaką ilość alkoholu spozył autor okładki podczas pracy na tym dziełem ale z pewnością po równie dużej ilości sam Ed Repka (a może już wtedy Edek Rzepka) by się jej nie powstydził 🙂 Bez urazy panowie ale tak mroczna i złowieszcza nazwa jak śmierć powinna nieść ze sobą to co wasza muzyka… a nie humor – którego wam nie odmawiam!
Niestety w internecie nie znalazłem nic o członkach zespołu dlatego pominę sobie wypowiadanie o każdym z osobna – więc skupię się nad tym co ich instrumenty z siebie w wydają. Tak więc Ready to kill? Jest spora szansa na to, że tak! Dlaczego?
Grupa powołuje się w swoich inspiracjach na SLAYER czy KREATOR (tego drugiego mamy tutaj najwięcej) i nie są to słowa puszczone na wiatr bo wpływy są wyraźne aczkolwiek poddane obróbce Pszczynian. Z pewnością wczesne wokale Mille Petrozzy są tutaj wzorcem dla wokalisty i gitarzysty jednocześnie dlatego też ogranicza on się do niskiego growlo/skrzeku – bez rewelacji ale pasuje do dźwięków MORTUS. Przyznam, że nie jestem fanem KREATOR jak i Niemieckiego thrashu w ogóle – kiedyś się zasłuchiwałem ASSASSIN ale to są dzieje starsze niż… a zresztą nie ważne.
Dlaczego wciąż wymieniam zasłużonych Niemców? Pędzę z odpowiedzią. Poczynając od bardzo dobrych solówek, przechodząc do wokali a na podziałach rytmicznych kończąc można wręcz poczuć stwórcę. Zespół wyraźnie obrał sobie kierunek w którym konsekwentnie podąża. I tak chłopaki trzymać – i broń boże nie kupujcie szachów – siwych włosów z tego co wiem nie macie a i pomachać łbem też wam nie zaszkodzi dlatego skupcie się na napierdalaniu ku chwale stwórcy.
Przyznam, że to co najbardziej zwróciło moją uwagę na MORTUS to solówki – są takie szalenie młodzieńcze i przemyślane i po raz kolejny pachną mi jedynką KREATORA – co świadczy o chłopakach tylko i wyłącznie dobrze. Same riffy zaś do najtrudniejszych nie należą ale sądząc po reakcjach publicznośći zgromadzonej na koncertach (odsyłam do strony grupy gdzie można znaleźć dowód w postaci filmików nagranych live) riffy kopią dupe a perkusyjne kanonady (zwłaszcza te na podwójnej stopie wychodzą bardzo przyzwoicie) wgniatają publikę w glebe.
Zresztą co by nie mówić thrash metal ma kopać po dupie – a ten w wykonaniu MORTUS sprawdza asię w tej roli wyśmienicie. Po cichu liczę na małe zniszczenie w moim mieście dzięki Pszczynianom, dlatego też dałem im szansę nie tylko w odtwarzaczu ale przedewszystkim chętnie dam też i na żywo.
Grupa wciąż się rozwija i mam nadzieje, że pójdzie w takim kierunku jak na tej demówce – czyli w stronę starego dobrego thrashu który w Polsce jest mało popularny… miejmy nadzieję, że dzięki takim kapelom scena się odrodzi.
Poza głównym mankamentem czyli okładką minusem albumu są wokale – które jak wspomniałem pasują do serwowanej nam ściany dźwięku jednakże nie są tym co ja lubię najbardziej. Brakuje mi tutaj dobrego czystego śpiewu który potrafiłby porwać słuchacza w refrenie. Ot, taka moja uwaga.
Za brzmienie albumu odpowiadają panowie ze studia DEMOS które polecam wszystkim młodym grupom które cenią sobie dobry sound za małe pieniążki i dobrą atmosferę. Sterylne i oldschoolowe brzmienie nadane przez realizatorów sprawdza się znakomicie – nic tylko się cieszyć.
Pamiętajmy, że to demko – pokaz możliwości i mała próbka tego co może nastąpić.
Póki co Ready to kill?
P.s – w dniu pisania recki nie posiadałem informacji o członkach grupy – teraz jak widać już są.
ocena: 7,5/10
Lista utworów
1. Perpetual Liar
2. The last wish of eternal gods
3. Carrie
4. The biggest sin of Kreator
5. Ready to kill
Skład
Mateusz Kozik – Gitara Rytmiczna/wokal
Dawid Sępek – perkusja
Paweł Pasek – Gitara Solowa
Kuba Stania – bas