Kraj: Brazylia
Gatunek: Modern thrash/death/groove metal
Strona zespołu: www.soulflyweb.com
Dobre utwory: Blood fire war hate, Paranoia, Warmageddon, Doom
Długość albumu: 57:17
Maksiu chyba wreszcie poszedł po rozum do głowy i nagrał album brutalny… o tak, zajebiście brutalny – jak na SOULFLY oczywiście. Po wydaniu raczej średnio udanego krążka pod szyldem CAVALERA CONSPIRACY nasz dreadziasty ulubieniec poczuł przypływ kreatywności i… wkurwienia. A tego jak widać mu nie brakowało, bo żeby tak przypierdolić już na samym początku płyty tego nikt by się nie spodziewał…
Z tego co pamiętam Arise wyszło jakieś siedemnaście lat temu czy coś koło tego, a ja do dziś nie umiem pozbierać swoich zębów po takim strzale jak tytułowy utwór na tamtym albumie, i wiecie co? Otwieracz z Conquer mimo, iż nie jest aż tak zajebisty jak tytułowe Arise, ma podobną siłę rażenia, i wprost wymusza agresywne moshowanie. Chce być w tym młynie!
Dalej jest różnie, ale mimo wszystko zaskakująco mocno i brutalnie. Zamiast bawić się w chrześcijańskie i plemienne rytmy, pan Max Cavalera i Marc Rizzo postawili na siłę przekazu. Dlatego też death i thrashowe elementy na Conquer stanowią idealne uzupełnienie (a nawet przeważają) starego stajlu SOULFLY. Dark Ages zapowiadało zmiany, szybkie, brutalne i bardzo konsekwentne, i zapowiedziom stało się zadość.
Myli się jednak ten kto uważa, że Max i spółka odeszli od swoich starych zwyczajów. Co to to nie. Nowy krążek choć przyniosł porcję muzyki brutalnej, szalonej i podpartej dziką zwierzęcą furią, po raz kolejny dowiódł, że równie dobrze SOULFLY, potrafi zagrać piękne akustyczne niemal jazzowe wstawki. Zresztą nie tylko jazzowe, bo plemiennych a nawet i latynoskich wstawek znalazło się kilka.
Album jednak ma kilka wad. Niestety, wydaje mi się, że Conquer jest takie, jakie jest dzięki presji wywartej na CC. Max podłapał bakcyla na granie brutalne i koncertowe dlatego też wraz z resztą załogi nagrali taki mocny krążek. W przypadku CC wyszło to trochę przeciętnie (z bardzo dobrymi momentami, i solówkami!!), tak w przypadku SOULFLY jest lepiej, gęściej i nie tak prosto. Czemu napisałem prosto? Otóż Igor Cavalera jest jednym z najlepszych pałkerów na ziemi, a na debiucie swojego zespołu zagrał schematycznie, prosto, niemal bezdusznie, czego nie mogę powiedzieć o grze Joe Nuneza na Conquer. Ten dla odmiany dwoi się, i troi, gra połamanie, prosto, brutalnie, jazzowo, plemiennie, napierdala, gra wolno – cały wachlarz możliwości. Kolejny dobry pałker w SOULFLY.
Po raz kolejny za to chwali się, i zaskakuje wirtuozerska niemal SLAYEROWA gra Rizzo. Sola w Warmageddon to czysty, slayerowski chaos. Miazga, wyczucie brutalność, wajcha, szaleństwo!
Zresztą czasem łapię się na tym, że to partie grane przez Rizzio stanowią o sile SOULFLY bo… są pomysłowe. No właśnie. Nowy album SOULFLY po prostu nie jest pomysłowy. Ma dobre, miejscami bardzo dobre momenty, jednak przez większość czasu trochę przynudza. I możliwe, iż jest to spowodowane nadmiernym sileniem się na pokazanie muskułów i tego kto tak na prawdę potrafi przyjebać czy SEPULTURA czy SOULFLY.
Niestety takich poczynań przynajmniej ja nie akceptuję i choć jeden jak i drugi band nie jest mi już specjalnie bliski, chyba nie czas ani miejsce na to by sobie cokolwiek udowadniać. I choć nie ukrywam, ten materiał na duży potencjał koncertowy tak w domu raczej się nie sprawdza…
To co czekamy na koncert SOULFLY w Polsce? Podobno na jesień, i daj Panie Boże by nie odbył się w dalekiej Warszawie.
ocena: 7/10
Lista utworów
01. Blood Fire War Hate
02. Unleash
03. Paranoia
04. Warmageddon
05. Enemy Ghost
06. Rough
07. Fall Of The Sycophants
08. Doom
09. Rot
10. Touching The Void
11. Soulfly VI
Skład
* Max Cavalera – vocals, guitar (1997-) (Cavalera Conspiracy, ex-Sepultura, ex-Nailbomb)
* Marc Rizzo – guitar (2003-) (Cavalera Conspiracy, ex-ill Niño)
* Bobby Burns – bass (2003-) (Primer 55)
* Joe Nunez – drums (2000-2001, 2003-) (Painface)