TRIVIUM „Shogun”

TRIVIUM „Shogun” - okładka
Kraj: Stany Zjednoczone
Gatunek: Melodic thrash/metalcore
Strona zespołu: www.triviumworld.com


Dobre utwory: Torn Between Scylla and CHarybdis, The Calamity, Throes of Perdition
Długość albumu: 1:06:45

Shogun to prawdę mówiąc spora niespodzianka dla wszystkich fanów jak i anty-fanów TRIVIUM. Po nawiązującym do starej METALLICA The Crusade, muzycy zespołu postanowili czy też zrobili to niezamierzenie nagrać album inny. Dokładnie inny, dojrzalszy zróżnicowany, bliższy współczesnym metalowym standardom ale wciąż utrzymany w thrashowej stylistyce.

Shogun pewnie i tak nie przekona anty-fanów, a Ci którzy od samego początku skreślili ich z listy nadziei metalu pewnie również swojego zdania nie zmienią. Biada im, bowiem TRIVIUM nagrało jeden z najlepszych albumów tego roku i z pewnością znajdzie się w czołówce (zagranicznych) notowań. Mało tego, nagrali prawdopodobnie najlepszy album w swojej karierze i jestem skłonny zaryzykować, że Shogun to album lepszy od genialnego Ascendancy. Chociaż na dzień dzisiejszy są to tylko przypuszczenia i teorie, z każdym kolejnym odsłuchem utwierdzam się właśnie w tym przekonaniu o wyższości Shogun nad drugim w karierze Amerykanów krążkiem.

A więc jak prezentuje się Shogun? Pomimo trochę infantylnej jak dla mnie nazwy wypada wprost znakomicie. W zasadzie to najprościej byłoby powiedzieć, że nowe dziecko TRIVIUM to taki miks Ascendancy z Crusade. A w jakich proporcjach? Jak się okazało wyszło z przewagą dla brutalnej Ascendancy z dodatkiem heavy/thrashowych wtrętów rodem z Krucjaty. Zatem Shogun to album na wskroś dosyć ciężki, brutalny i szybki ale nie pozbawiony takich pierwiastków jak melodia, chwytliwość, technika i specyficzny groove. Jako całość Shogun spaja wszystkie znane do tej pory cechy TRIVIUM, album niemal idealny. Niemal bo najlepszy mają dopiero przed sobą.

Krucjata nie była tak agresywna, nie miała w sobie takiej energii i siły, oraz pozbawiona była brutalnych growli do których (zwłaszcza na koncertach) przyzwyczaił nas Matt i Corey. Cóż nagle po 2 latach Matt odkrył, że jednak potrafi zdzierać gardło (ćwiczenia śpiewu przez przeponę jak widać się przydają) a jednocześnie za chwilę zaśpiewać czysto. Podobno na albumie wszystkie grolowane partie są jego dziełem a sam Corey się nie udziela. W to akurat nie jestem w stanie uwierzyć bowiem Matt od paru lat (cóż za rym :P) nie był w stanie osiągnąć niektórych niskich rejestrów, właśnie przez tą zabawę w czysty śpiew, aż tu nagle takie growle (Down from the sky), wrzaski i wszystko inne. Zresztą kogo to interesuje na koncertach i tak pewnie większą część growlowanych partii śpiewał będzie Corey (jupi!) a Matt oczywiście skupi się nad tym prawdziwym śpiewem. Szkoda tylko, że na Shogun nie znalazło się ani trochę miejsca dla głosu Paolo który na koncertach udowadnia, że poza świetnym głosem w chórkach, potrafi również mocno zaryczeć. No trudno.

Sama muzyka również uległa minimalnej zmianie. Jakiej? Pojawiło się więcej pierwiastków death metalowych (ku mojej uciesze), które idealnie wpasowały się w twórczość zespołu, a sami muzycy nie ukrywają swoich fascynacji tymże gatunkiem. Kilka zajebiście potężnych mostków, gęsta szybka praca rąk i nóg Travisa (przejścia pomiędzy hi-hatem a ride bellem miażdżą cyce!!), szalone i zgrabne paluszki Matta i Coreya, fenomenalne wręcz melodie, kapitalne riffy, co najmniej kilka refrenów do śpiewania z publicznością… i czy mam wymieniać dalej? Niee. Lepiej posłuchać, a jest czego.

Przyznam szczerze, że tak kapitalnych riffów otwierających utwory jak choćby ten z Throes of Perdition czy The Calamity nie słyszałem już dawno. Świetne i automatycznie uderzające w naszą podświadomość riffy wymuszają powtórne odsłuchy. Dla ciekawych we wspomnianym utworze pojawia się bardzo, ale to bardzo minimalne podobieństwo do jednego z riffów nieodżałowanego MACHINE HEAD. Ciekawe czy uda się wam zgadnąć o który riff chodzi oraz na którym albumie został użyty.

Na szczęście to tylko jedno takie zapożyczenie, mnie jakoś ono tam nie razi w uszy, a wręcz przeciwnie cieszę się, że MACHINE HEAD również wywiera wpływ na młodsze kapele. Ale tu nie o tym miałem pisać. Chociaż jakbym miał opisywać poszczególne utwory wyszedłby z tego prawdziwy elaborat a tego to się mi za prawdę pisać nie chce. Pozwólcie, że skupię się nad tym co faktycznie mi się nie podoba, zamiast wciąż pisać w samych superlatywach.

Shogun jako całość faktycznie jest dziełem fantastycznym, ale ma swoje pewne minusy. Nie jest ich wiele aczkolwiek należy o nich wspomnieć. Po pierwsze nazwa albumu jak i jego okładka jakoś do mnie nie przemawiają, a to nagłe zainteresowanie Japonią jakoś nie za bardzo pasuje mi do takiej grupy jak TRIVIUM. Dobrze, że teksty nie są poświęcone Japońskim samurajom, bo tego chyba bym już nie zniósł. No i właśnie coś czego kompletnie nie rozumiem, i chyba nie zrozumiem to tytułowy Shogun. Panie i panowie, niemalże dwanaście minut muzyki, dwa kompletnie inne numery zespolone w jeden rzekomo monumentalny. Owszem podniosły to on i jest (progresywne, wyciszone partie, piękny śpiew), ale i tak nie trzyma się kupy. Moi drodzy przecież na Krucjacie numer tytułowy był tak zajebisty, że po jego ewentualnym (aczkolwiek nie instrumentalnym) następcy oczekiwałem czegoś zdecydowanie lepszego. A tak otrzymuję dwa trwające po niemal sześć minut numery które w jakiś dziwny i niekoniecznie wypływający z siebie sposób, połączone w jeden. Ta synteza niestety się nie udała i Shogun to zdecydowanie najsłabszy numer na całej płycie.

Poza tym, jest super i nie mogę się doczekać koncertu naszym kraju. Ale zaraz, zaraz, jakiś czas temu bodajże rok (?) temu Paolo mówił, że wpadną, że będą, zagrają zmiażdżą… i co? Nici z tego, trasa w której biorą udział wraz z bogami ze SLAYER, szaleńcami z MASTODON, oraz Wikingami z AMON AMARTH oczywiście nie trafia do naszej dziury. Ugh… a już myślałem, że wreszcie będzie mi dane przekonać się czy TRIVIUM na żywo i na płycie to faktycznie dwa zupełnie inne zespoły. Oby dwa inne ale równie wspaniałe.

ocena: 9/10

Lista utworów

1. Kirisute Gomen 06:30
2. Torn Between Scylla and Charybdis 06:49
3. Down from the Sky 05:34
4. Insurrection 04:56
5. Into the Mouth of Hell We March 05:53
6. Throes of Perdition 05:55
7. He Who Spawned the Furies 04:07
8. Of Prometheus and the Crucifix 04:39
9. The Calamity 04:57
10. Like Callisto to a Star in Heaven 05:24
11. Shogun 11:53

Skład

Matt Heafy – Vocals/Guitars (Capharnaum (US), ex-Mindscar)
Travis Smith – Drums
Corey Beaulieu – Guitar (Machine Head (US) (session live))
Paolo Gregoletto – Bass/Vocals (ex-Metal Militia (US))

Powrót do góry