Kraj: Kanada (!)
Gatunek: Progressive metalcore/metal/power
Strona zespołu: www.myspace.com/protestthehero
Dobre utwory: Heretics & Killers, Nautical
Długość albumu: 43:58
Pare dni temu opisałem drugi album w historii PROTEST THE HERO, obiecałem też, że poznam debiut. Magiczny, pierwszy, dziewiczy – trochę bardziej metalcore'owy – taki jest pierwszy krążek PROTEST THE HERO. Kezia bo o niej mowa to płyta, album, materiał, dźwięki które choć bardzo młode (sprzed dwóch lat), musiały narobić sporego zamieszania nie tylko na scenie core, ale może przede wszystkim metalowej.
Muzyczna rewolujca której dokonują Kanadyjczycy wydaje się być… czymś zupełnie naturalnym. Nikt wcześniej tak dobrze nie mieszał, a przecież już praktycznie wszystko było. Nie ważne czy tech, prog, pop, death – PtH ma w sobie wszystko – i niczym nieznane dotąd zwinne zwierze lawiruje pomiędzy wszystkimi tymi gatunkami, tak płynnie, tak ładnie, że aż można zapomnieć o całym świecie. Bogactwo dźwięków, emocji, nastrojów, w muzyka kanadyjczyków to nie wyczerpująca się kopalnia pomysłów w której jak widać, a raczej słychać nie ma ani jednego kamienia ze skazą. NIesamowite.
Źle zrobiłem, że wpierw przesłuchałęm Fortress. Źle, bo Kezia, to idealne wprowadznie do tego, a raczej do czego PROTEST THE HERO chce nas przyzwyczaić. Albo może i nie? W takiej muzyce nie może mieć miejsce coś takiego jak bawienie się w utarte schematy. Właściwie to coś takiego nie ma prawa swojego własnego bytu. Progresywny/metalcore spod znaku PROTEST THE HERO to muzyka jak najbardziej rozwojowa, w której choć ciężko ją ogarnąć, wciąż jest wystarczająco dużo miejsca na… innowacje. Zresztą jeśli posłuchacie Kezia, a następnie Fortress z pewnością usłyszycie, iż zespół się rozwinął. A to co odróżnia oba albumy to ilość riffó i zagęszczenia nimi kompozycji. Na Fortress, pojawia się miminalnie mniej riffowania, ponieważ całości kompozycji dopełniają bardzo przestrzenne, klimatyczne klawisze. Na Kezia, jest ich mniej, i wykorzystane są w bardziej liryczny, chwytliwy sposób – nie są tak bogato eksponowane i co najważniejsze, są tylko smaczkiem, małym urozmaiceniem tego bogatego tortu. Smaczną wisienką na torcie.
Jak już mówiłem, debiut jest zdecydowanie bardziej osadzony w stylistyce core niż jego następca. Nie ma tutaj co prawda wielu potężnych mostków, jednakże i takie się znajdą. Za to w przeciwieństwie do Fortress, debiut to album dużo szybszy, na którym, tudzież w którym konkretne tempo dyktuje warunki wszystkim muzykom – włącznie z Rody'm który dużo growluje, krzyczy, wypluwa słowa, lecz to również tylko ozdoba – ponieważ jego czysty śpiew i tak dominuje. W pewnym momencie gdy Rody śpiewa, a nawet deklamuje, odniosłem dość dziwne wrażenie, iż koleś potrafi śpiewać jak laska! Niesamowite. Prawdopodobnie jeden z najwszechstronniejszych wokalistów we współczesnym metalu po raz kolejny okazał się być kanadyjczykiem (inny przykład to Stu Block z fenomenalnego INTO ETERNITY).
Jestem oszołomiony. Takie albumy warto mieć na półce, i choć taka muza pewnie nigdy do Polski nie dotrze – bo fanów Protest The Hero raczej ze świecą szukać, ja cieszę się, że na świecie są tacy ludzie i tworzą coś tak niebanalnego i dającego tyle radochy. Kezia i Fortress to albumy które pchają metal do przodu, to coś co być może dopiero zostanie docenione, bądź pozostanie w swej własnej ambitnej, technicznej niszy. Oby było inaczej, i niechaj świat dowie się o PROTEST THE HERO!
Ale już migiem! Do sklepów! Siedemdziesiąt złotych za płytę to może dużo, bardzo dużo… ale co tam raz się żyje!
ocena: 9,5/10
Lista utworów
1. „No Stars Over Bethlehem” – 3:48
2. „Heretics & Killers” – 3:09
3. „Divinity Within” – 4:32
4. „Bury The Hatchet” – 3:23
5. „Nautical” – 2:57
6. „Blindfolds Aside” – 6:01
7. „She Who Mars The Skin Of Gods” – 3:51
8. „Turn Soonest to the Sea” – 6:21
9. „The Divine Suicide Of K.” – 5:10
10. „A Plateful Of Our Dead” – 4:29
Skład
Rody Walker- vox
Timba- guitar
Moe Carlson- drums
Luke Hoskin- guitar
Arif Mirabdulbaghi- bass