Muzyka: Instrumentalny, Eksperymentalny Death Metal
Strona internetowa: http://www.myspace.com/sleepterror
Kraj: Stany Zjednoczone
Czas: 30:29
Dobre utwory: płyta jest zbyt zwarta by wyszczególnić
Wkroczmy na troszeczkę bardziej skomplikowane klimaty. Tym razem wziąłem się za hmmm… nazwijmy to instrumentalnym, eksperymentalnym death metalem z elementami jazzu, funku i kij wie czego jeszcze. Wcześniej nie znałem ani tej kapeli, ani nic podobnego w treści ani formie. Kumpel dał mi cynk, że istnieje coś takiego – dotarłem i słucham. Kojarzy mi się z Necrophagist, tylko jest bardziej skomplikowane w kwestii technicznej no i bez wokali, które według mnie są najsłabszą częścią choćby na Epitaph, ale zostawmy Necrophagist, bo nie tym się tu miałem zająć. Sleep Terror – projekt praktycznie jednego człowieka – Luke'a Jaegera, który podobno gra gdzieś w jakiejś znanej kapeli death'owej. Być może, ja tam go nie znam. Tutaj zajmuje się wszystkim – gitary, bas, klawisze, elektronika i nawet sam po sobie sprząta. Przed tą płytą wydał parę EPek, a teraz mamy do czynienia chyba z longplejem, toż to w końcu 15 kawałków – co z tego, że ledwo przekracza 30 minut?
Muzyka – bo o to tutaj chodzi, gdy odpaliłem płytkę troszkę mnie rzuciło, bo zobaczyłem, że najdłuższy utwór ma 2:40 :/ Skojarzyło mi się z grindcorem, w którym z zasady utwór ma się zacząć i skończyć zanim słuchacz zdąży przeczytać tytuł utworu, ale nie przeszkodziło mi to w zapoznaniu sięz materiałem. Piosenek jest 15 co daje razem półgodziny świetnego instrumentalnego deathu. Umiejętności Jaegerowi nie można odmówić. Wszystko jest zagrane bardzo szybko, blasty naprawdę wgniatają, mimo to, że nie bardzo je lubię. Muzykę można scharakteryzować tak: najpierw mamy intro, które powolutku nas wprowadza w klimat muzyki, intro się wycisza, i jeb – pierwsza piosenka, od razu z grubej rury, ciężkie gitary, szybka perkusja i bas. Wszystko tak zmasterowane, że tworzy efekt jakby kolumny chciały wyrwać się ze swojego miejsca i Was skopać. Gdy próbujecie nadążyć za tym co jest grane trafia się chwila jazzu, potem znowu kop, i chwila funku czy innej samby. Dostrzegam tutaj wyraźną inspirację czerpaną z Atheistowych Elementsów. Gdy już oswoimy się z muzyką i zaczniemy odczuwać przyjemność z jej słuchania można czasem dostrzec elementy bluesa, które są sprytnie przemycone i chwilami niezauważalne. Nie ma sensu rozwodzić się nad poszczególnymi utworami, ponieważ są one po pierwsze krótkie, po drugie bardzo podobne do siebie, a po trzecie album jest tak skonstruowany, że nie ma poza paroma wyjątkami długich przerw pomiędzy utworami, co daje efekt taki, jakbyśmy słuchali 3 – 4 utworów podzielonych na kawałeczki. Nie ma sensu dlatego słuchanie kawałków nie po kolei, czy wybieranie sobie tych niby lepszych – ta płyta to jedna całość i albo cała się spodoba, albo cała wyląduje w śmieciach.
Kilka słów na koniec – jest to kawałek świetnej eksperymentalnej roboty. Bardzo ciekawie pomyślane i zagrane. Ze swojej strony polecam, choć zdaje sobie sprawę, że temat baaardzo ale to bardzo niszowy…
ocena: 9/10
Lista utworów
1. Overture
2. Vague Sentiments Unveil
3. Amaxophobia
4. Somnambulist Pedophile
5. Probing Tranquility
6. Diurnal Enuresis
7. Ginsu Frenzy
8. Hypersomnia Rationale
9. Autoerotic Spy
10. Primordial Void
11. Androgynous Charade
12. Dysrhythmic Vexation
13. Tables Turned Crimson
14. Hypnogogic Qualm
15. Ascetic Meditation
Skład
Luke Jaeger – gitary, bas, programowanie perkusji, efekty dźwiękowe