Cóż, metalcore w Polsce ma się dobrze, albo powiem inaczej. Ma się wreszcie coraz lepiej. Drown my day, Faust Again, Frontside i wreszcie Angelreich właśnie to tylko kilka z nazw które od dłuższego bądź krótszego czasu wyzwalają mega pozytywną energię, nie tylko w głośnikach. Czas dogonić zachód, a może nawet i wyjść mu na przeciw? Co do powiedzenia mieli Waldek i Mateusz przeczytać możecie poniżej.
Hej Matt! Z tej strony Grzechu z Metalcentre. Stary, nie wiem jak u was ale u mnie non toper sypie śnieg i już psychicznie nie wyrabiam. Na szczęście jest czym się zająć, bo muzyka oczywiście. A Wy jak tam? Zajęci?
Matt: Siemano, z tej strony Mateusz. Jako, że jesteśmy z Waldkiem w dwóch różnych miejscach oddalonych od siebie o 200 km to napomknę tyko ze u mnie od paru dni odwilż, a zajęty jestem bardzo, wszak dzisiaj rozpoczęliśmy na dobre promocje naszej nowej płyty „The Plague”. Dla tych co nas jeszcze nie znają, wspomnie tylko że ja odpowiadam w Angelreich za wokale, Waldek natomiast za gitarę i rożnego rodzaju elektroniczne wstawki.
O cholera. Po pierwsze cieszę się, że od dziś wreszcie rusza konkretna promocja nowego krążka, i jak mniemam będzie bardzo owocna. Póki co wydaliście klip oraz nazwijmy to singiel. Zatem jest dobrze. Poczekaj… 200km od Siebie? Jak zatem ta ogromna odległość wpływa na pracę w zespole?
Vald: 200 km na pewno jest pewnym utrudnieniem, ale żyjemy w dobie internetu i staramy się jak najbardziej to wykorzystać, wymieniamy sie pomysłami na odległość.
Matt: Ze swojej strony mogę dodać tylko że przez te lata praca na odległość stała się dla nas chlebem powszednim. Aktualnie to i tak nie jest duży problem, bo chłopaki odpowiadający za muzykę są cały czas w jednym miejscu. Poza tym, jak wspomniał Waldek mamy XXI wiek, stąd stały kontakt pomiędzy mną a resztą nie stanowi żadnego problemu.
Mimo wszystko przyznam się wam, że nawet w dobie internetu jakoś sobie tego nie wyobrażam. Wszak przecież próby wymagają całego składu, no chyba, że gracie konkretne próby tylko i wyłącznie przed gigami co z jednej strony jest wyjściem optymalnym, a z drugiej jednak nie zbyt rozwijającym. Albo powiem inaczej – spajającym was jako jeden kolektyw. Co prawda nie jeden już rzekł, iż zabijacie na żywo, ale… no nie wiem. Sam jako muzyk raczej sobie takiej pracy na odległość nie wyobrażam.
Matt: Prawie zgadłeś. Owszem, próby w pełnym składzie odbywają się właściwie tylko przed koncertami, a w okresie intensywnego grania zdarza się że nie ma ich wcale. Generalnie proces twórczy nie wymaga ode mnie stałej obecności na próbach, zresztą wszystko co nowe chłopaki podsyłają mi w zasadzie zaraz po stworzeniu. Teksty do nowych kawałków powstają na bieżąco, więc gdy trochę się już tego nazbiera zwyczajnie spotykamy się na jakiś czas i zgrywamy to razem.
Vald: Większość muzyki jest że tak powiem gotowa zanim jest zgrywana na próbach. Oszczędza nam to dużo czasu i frustracji. Tak jak już wspominałem jesteśmy ogromnymi zwolennikami technologii i staramy się ją wykorzystywać w jak największym stopniu. Chociaż ostatnio zaczęliśmy coraz więcej tworzyć i jam'owac na próbach i efekty są widoczne, powstaje trochę bardziej organiczny i eklektyczny materiał.
Cóż nie wy pierwsi i nie wy ostatni korzystanie z dobrodziejstw XXI wieku. Ja jednak nie opowiadam się za takim działaniem. Ale masz rację, wykorzystujecie technologię jak się da, przecież o ile się nie mylę płytkę nagrywaliście u siebie – niemalże w domu prawda? Kontynuując Twoją myśl, masz rację ten nowy materiał wydaje się być bardziej spójnym, przemyślanym i co najważniejsze zdecydowanie bardziej zaawansowanym technicznie niż poprzednio. Tu i ówdzie padły nazwy takie jak August Burns Red choćby, oczywiście jako przychylne porównania, szczerze mówiąc nie zaprzeczam im. Coś w tym jest.
Matt: Waldek miał tu na myśli coś co aktualnie powstaje, bo materiał z „The Plague” mimo że dopiero się ukazał, to ma już pewną, kilkumiesięczna brodę. No ale możemy rozwinąć myśl jak to było z tym naszym nagraniem…
Bardo chętnie dowiem się jak to i w jakich nastrojach się odbyło. W necie znaleźć można było kilka studio reportów, całkiem fajnych zresztą.
Vald: Tak, płyta w całości powstała w sali prób oraz u mnie w domu, pomogli nam też nasi znajomi użyczając trochę sprzętu. Nasza ambicja na pewno kieruję nas coraz bardziej w stronę technicznego grania, dlatego też w przyszłości będzie tego na pewno więcej. Natomiast od porównania z August Burns Red nie mam zamiaru się odcinać, zwłaszcza kiedy miałem okazję obejrzeć ich na żywo, jednak na płycie znajduje się dużo różnorodnego materiału.
No właśnie. Warunki raczej były skromne, można powiedzieć wręcz, że minimalnie obskurne (posprzątajcie w kanciapie kiedyś!), ale jak mniemam oraz sądząc po zajawce jaką jest utwór do którego powstał nomen omen bardzo szalony klip, warto było dłubać w domowym zaciszu.
Matt: Gwoli ścisłości, musieliśmy pożegnać się z tą kanciapą jakiś czas temu, ale to nie burdel był powodem…
Burdel swoją drogą, no ale przyznaj się, taki oldschoolowy klimat. W dodatku ten syf na stoliku który pewnie z każdą wizytą (albo nocą? he,he) się tylko i wyłącznie powiększał. To już minęło. Teraz jest czas ''The Plague''. Długo siedzieliście w ''studio''? Raportów było mało, a pracy pewnie zdecydowanie więcej.
Vald: Nagrywanie zajęło nam mniej więcej 2 tygodnie… a później trzy miesiące mixowania, którego to mixu powstało z 20 wersji. Wiele rzeczy robiliśmy po raz pierwszy, nauczyliśmy się przy tym sporo, nie powiem.
Hmm… częściowo szybko się z tym uwinęliście. Z tymi 20 wersjami to faktycznie tego trochę sporo, chyba w pewnym momencie musieliście nabrać dystansu do tego stuffu prawda? Notoryczne dłubanie w swoim własnym materiale nie bywa zbytnio progresywne. O tym, że po raz pierwszy to było widać już w raportach. Ale tak swoją drogą i tak efekt końcowy urywa łeb. Może Zvish z Drown My Day też będzie takim fajnym ''realizatorem'' he, he.
Vald: Ewidentnie trzeba to było zamknąć w pewnym momencie, bo pewnie jeszcze kolejne trzy miesiące by minęły, jak nie więcej. Ze Zvishem mam kontakt w miarę dobry i mam bardzo dobre zdanie o jego umięjętnościach. Trzeba pamiętać że zespoły naszej „rangi” mają dość ograniczone zasoby i możliwości, a efekty nie są chyba najgorsze.
Zvish to również mój bardzo dobry znajomy, który nomen omen faktycznie wykonał bardzo dobrą robotę przy pracy z własnym materiałem i nie tylko. Kolejne trzy miesiące? Szczerze? Chyba bym już nie wytrzymał he,he. Ciśnienie i parcie na wasz nowy materiał siedziało we mnie już długo, a wałkowanie demówek (ze wskazaniem na fenomenalny song ''Taint The Blood Black'') na dzień dzisiejszy trochę mi się przejadło. Nowy stuff jak już zdążyliśmy wszyscy zauważyć okazuje się być bardziej złożony i co ciekawe – nie tak niemiecki jak poprzednio. Nie chodzi mi tutaj o pewną dziwną toporność w metalcore znanym zza zachodniej granicy ale pewnym mówię tutaj o pewnym takim ''chaosie''. Ciężko to wytłumaczyć. Dlatego też nie bez powodu wspomniałem o August Burn Red. To taki zespół który nie zapomina o melodii, a w inteligentny sposób łączy brutalność oraz technikę którą choć nie tak widoczna jak choćby u All Shall Perish i tak stoi na wysokim poziomie.
[ileft:angelreich:zdjecie3.jpg]
Matt: Nie da się ukryć że zmiany personalne na przestrzeni ostatnich kilku lat miały kolosalny wpływ na zmianę drogi, którą podążamy w naszej muzyce. Od czasu kiedy sytuacja ustabilizowała się na dobre, staliśmy się bardziej niż kiedykolwiek otwarci na nowe kierunki. „Taint The Blood Black” był swoistym przełomem, pierwszym kawałkiem po odejściu poprzedniego gitarzysty i głównego kompozytora, ale nigdy nie udało nam się zbudować wokół niego jakiegoś spójnego materiału w tym jeszcze „niemieckim” klimacie. Jak dobrze wiesz, na splicie z Deathlike Existence pojawiły się obok niego 3 inne kawałki, które powstały wiele lat wcześniej. Paradoksalnie, duże zainteresowanie „Taint The Blood Black” otworzyło nam oczy i zmobilizowało do dalszej pracy, ale w nieco inny sposób niż dotychczas. Zresztą, słychać to wyraźnie na „The Plague”.
Vald: Aktualnie mamy chyba więcej wspólnego z Nine Inch Nails i Massive Attack niż z Heaven Shall Burn, dlatego myślę, że zarówno obecny materiał na „The Plague”, jak i rzeczy które obecnie tworzymy pokażą nas z wielu totalnie różnych stron.
Heaven Shall Burn i tak jakoś nigdy nie było pryzmatem przez który bym was mógł postrzegać. Również wymienione przez Waldka grupy raczej nijak mają mi się do wizerunku kapeli metalcore/deathcore. Wracając do owego songu, nie ukrywam, iż stał się moim osobistym faworytem oraz prawdziwym hitem waszego zespołu. Ilość energii i pomysłów zawartych w tak krótkim numerze powala. Równie mocno zaintrygował mnie ówczesny pałker który umiał wycisnąć dobry blaścik.
Matt: Zaraz, zaraz… ale perkusista od czasów nagrania „Taint The Blood Black” się nie zmienił…
Mój błąd. Tym lepiej dla was. Od tamtych nagrań upłynęło masę czasu, zatem poziom powinien się niepomiernie podnieść. U wszystkich. Nie tylko u pałkera.
Matt: A co, nie słychać tego?
Vald: Tak jak wspominał Matt, jest to utwór który powstał po zmianach w składzie i był swego rodzaju próbą kontynuacji dotychczasowego profilu zespołu. Więc mimo tego że swego czasu byliśmy z niego zadowoleni, to jednak zdecydowaliśmy ruszyć dalej.
Wręcz przeciwnie. Jak już mówiłem wyraźnie widać podniesienie poziomu, aczkolwiek równie dobrze można pokazać poziom w prawdziwej petardzie, takim songu jak ''Taint The Blood Black'', w którym zawrzeć można i prawdziwy brutalny napierdol, jak i bardziej pokombinowane łojenie.
Matt: Jasne że można, ale obawiam się że wówczas zbliżyliśmy się niebezpiecznie do szufladki z napisem „deathcore”, a do tego nam zdecydowanie daleko. Poza tym, z racji wspomnianych licznych zmian w składzie i przerw graniu, mamy ogromny niedosyt twórczy, stąd zmotywowani mocniej niż kiedykolwiek chcemy pójść w zupełnie inną stronę, tam gdzie dotychczas niewiele podobnych nam kapel zostawiło swoje ślady. A nie ukrywam że systematyczny rozwój jeśli chodzi umiejętność grania na instrumentach tylko temu sprzyja…
No cóż, ponownie, choć możecie się nie zgodzić, powiem tak… Deathcore, deathcorem ale z pewnością byście sobie poradzili i z tak zaawansowanym i brutalnym graniem. Tylko, czy tak na prawdę jest ku temu sens? W stanach ten gatunek równie szybko jak popularnością zastąpił metalcore, jeszcze szybciej się wyeksploatował. All Shall Perish przeżywa problemy… zatem raczej mało optymistycznie patrzę na dalszy i ewentualny rozwój tego ''gatunku''. To w jakim kierunku podążacie, podążycie na tą chwilę nastraja mnie pozytywnie i optymistycznie. Sami doskonale wiecie, iż w tej stylistyce (metalcore) ciężko jest czymkolwiek już zaskoczyć, a jedno Killswitch Engage które do dziś tak nachalnie się kopiuje już istnieje i ma się dobrze.
Vald: Hmmm, z mojej strony mogę powiedzieć że deathcore jest tematem gdzieś zupełnie obok mnie. Natomiast przez okres powielania, mniej lub bardziej udanego, musi przejść każdy zespół. Zabawa się zaczyna dopiero przy kształtowaniu zupełnie swoich koncepcji muzycznych, i mam nadzieje że stopniowo wkraczamy właśnie w tą fazę.
Matt: Wiesz, gdybyśmy chcieli próbować tych wszystkich wspomnianych przez Ciebie odmian metalu (lub metalcore'a) musielibyśmy pewnie z 10 kapel założyć. Na szczęście jesteśmy dalecy od tego typu przedsięwzięć. Nie śledzę za bardzo tego co dzieje się w Stanach, ale jasne jest że i deathcore, jak i cokolwiek innego kiedyś zwyczajnie się skończy. Aktualnie w Polsce spory posłuch ma Drown My Day, ciekawy materiał nagrał totalnie mi wcześniej nie znany Final Sacrifice. Myślę, że te dwie nazwy są w stanie nasycyć fanów gatunku. My jednak zawsze byliśmy ciekawi świata, otwarci na różnego rodzaju eksperymenty, w pewnym okresie czasu nie było w tym temacie zgody pośród nas, może też trochę brakowało czasu. Reasumując, chcemy wykorzystać tą chwile nie oglądając się na boki. Chcemy zaskakiwać, ale może też w pewien sposób inspirować. Czas pokaże z jakim skutkiem…
Oba wymienione przez Ciebie zespoły znam i jestem z nimi w stałym kontakcie. Na typowo deathcore'owym poletku dobrze radzi sobie Let Raven's Come z W-wy a im podobnych pewnie powstanie i kilka więcej. Ogólnie metalcore, szeroko pojęty w naszym kraju rozwija się, trochę późno, ale jednak. Mimo to niezmiernie mnie to cieszy. Angelreich od dawna uważam za jeden z ciekawszych bandów i nie mam zamiaru tego zmieniać. Rozwój to rzecz dobra dla każdej kapeli tylko czy i w jaką stronę takowy będzie to nie zależy już od fanów ani od dziennikarzy, a od was samych. Z tego co widzę mocno i głęboko wierzycie w siebie oraz w to co możecie zdziałać, zatem nie pozostaje nic innego jak kibicować.
Matt: Chłopaków z Wawy nie znam, ale jeśli mnie pamięć nie myli to będziemy mieli okazję zobaczyć ich już w kwietniu. Co do polskiej sceny, to nie jest prawdą że dopiero teraz scena metal core się rozwija. Ja widzę to raczej jako drugą próbę przebicia się tego gatunku do szerszego grona słuchaczy. Znakomicie pamiętam rok 2003, naszą demówkę, pierwszą płytę Faust Again, początki takich kapel jak No Heaven Awaits Us, In Twilight's Embrace, Fall Behind czy Commecial Faith, które to wszystkie też zaczynały od niemieckiego metal core'a… Wtedy właśnie wydawało mi się, że scena metal core się rozwija. Koncertów było mnóstwo, dużo ludzi szczerze jarało się tym co działo się za naszą zachodnią granicą, mimo iż teraz wstyd się im do tego przyznać. To co się dzieje teraz jest więc niczym więcej jak kopią tego co było przed laty, z tą różnicą że zamiast na Niemcy, patrzymy na Stany…
Stany, Niemcy, Australia a nawet Rosja wszystko to wpływowe jak i będące pod wpływem. Metalcore'a gra się na całym świecie. Widzisz ja powiem tak, wtedy (okolice 2003 roku) ja jarałem się poważnie thrashem i szwedzkim death metalem zatem nie po drodze było mi z nowoczesnymi wynalazkami. Co prawda, obserwowałem co ciekawsze przypadki ale do takiej muzyki przyszło mi się przekonać trochę później i nie umiem się od tego uwolnić he,he. Wiesz zgodzę się z Tobą, że teraz obserwujemy jakby powrót, rezurekcję takiego grania, zwłaszcza na naszym własnym podwórku, ale i tak mimo wszystko wydaje mi się spóźniony. Wtedy chyba nie było aż takich możliwości jak teraz, a metalowe audytorium było bardziej konserwatywne. Po prostu dziś stało się to ogólno przyjętą sferą muzyki około metalowej zatem i ''metalheads'' czają bazę i chodzą na takie koncerty.
Matt: Zgadza się, że w pewnym stopniu zmieniło się audytorium. Poza tym kiedyś cała scena metalcore miała również silne fundamenty ideologiczne. Wiele kapel propagowało ruch straight edge, wegetarianizm / weganizm (zresztą my również) i mimo że może nie każdy do końca był oddanym fanem gatunku, to aktywności na tej płaszczyźnie powodowały że ludzie znakomicie się dogadywali. Teraz mimo wszystko trudno mi sobie wyobrazić żeby hardcorowy dzieciak zapałał miłością do true metalowca pomimo, że obaj w domu słuchają tych samych kapel.
Tego kto i czego słucha to już osobista sprawa. Ale fakt, faktem. Wielu ludzi z kręgu hc czy tam mc słucha podobnych rzeczy jak i metalheads. Według mnie zatarły się po prostu granice, a zespoły metalcore odchodzą w stronę melodic death jak choćby In Twilight's Embrace z którymi to wkrótce ruszacie w mini tour po Polsce. Jaracie się? Czy raczej na spokojnie podchodzicie do tych gigów.
Matt: Jaramy się na swój sposób każdym jednym gigiem, w tym konkretnym przypadku fajne jest to że udało nam się zrealizować plan o którym mówiliśmy od lat – wspólna trasa. Co prawda będą to tylko 4 dni, ale zapowiadają się one bardzo dobrze po każdym względem. Nie jest też tajemnicą że kumplujemy się z chłopakami z Poznania właściwie od samego początku. Nie raz nawet wspieraliśmy się czy to na koncertach, czy to w studio. Cyhu kiedyś zastąpił naszego basistę na koncercie w Berlinie, ja natomiast zagrałem z ITE kilka koncertów za granicą i nagrałem część wokali na „Buried In Between”.
Vald: Będzie ciekawie. Cieszymy się bo od dawna chcieliśmy zagrać trasę na 2 kapele, a zwłaszcza z ITE.
Jak się mi uda to będę uczestnikiem takiego widowiska przynajmniej jeden raz. Sam po cichu na taką trasę właśnie liczyłem. Żeby było śmieszniej, Szczecin i Poznań (tak swoją drogą już ogólnie mówiąc) to dwie kolebki metalcore w Polsce. Za dobrze się tam macie. He,he
Matt: Kiedyś mówiło się o tych miastach owszem jako kolebkach, ale nu-metalu… Co się porobiło?!
Vald: Poznań być może, ale w Szczecinie jesteśmy aktualnie jedyną kapelą która gra w tych rejonach muzycznych. Więc nie nazwał bym tego kolebką metalcora. Nu-metal owszem, emowych tworów też parę jest.
No jak widać różnie się to porobiło. Poznań przoduje zdecydowanie. A tam nu-metal sru metal. Ja tam ku mojej uciesze nie obserwuję nu-metalu w Polsce… i nie mam zamiaru he,he. A co do Emo to raczej podziękuję, żyletki póki co powinny służyć do dobrych celów he,he.
Wróćmy jeszcze do promocji nowego albumu. Krążki można już zamawiać u Spook Records, jak i również u was samych. W sieci krąży wideo, na spejsie nowy numer jak i layout, nachodzi trasa, szykujecie może jakiś merchandise? Nie powiem, przydałoby się coś nowego. Co prawda ta nowa estetyka (główny motyw okładki…) jakoś nie przemawia do mnie, ale i tak liczę na to, że i merchem zaskoczycie.
Vald: Owszem, mamy plany na nowy merch. Nie wiem na ile można zaskoczyć samym merchem, ale projekty czekają i są dość nietypowe.
Matt: Merch nie jest oczywiście elementem promocji samej płyty, a raczej promocją nazwy kapeli. Niemniej postaramy się nie zawieść tych co lubią fajnie i nietypowo wyglądać. Płyta natomiast, jak wspomniałeś, jest już dostępna i zachęcamy do jej nabycia. W związku z tym, że póki co wszyscy znają zaledwie jeden kawałek „The Face Of Your Fear” oraz klip, cała reszta też powinna być niemałym zaskoczeniem…
Może zaskoczyć tym, że będzie po prostu zajebisty? W każdym razie czekam na takowy i chętnie się w niego zaopatrzę. Póki co to byłoby chyba na tyle. Słowo na koniec jak zwykle wasze. A ja zajebiście chętnie pójdę spać he,he. O byłbym zapomniał na swoją kopię waszej płyty już czekam. Recenzja również będzie.
Matt: Dziękujemy za zainteresowanie i ciekawą rozmowę. Zachęcamy do sprawdzenia całości „The Plague”, jak i do obecności na naszych koncertach, których w najbliższym czasie szykuje się całkiem sporo. Wszelkie info na bieżąco na www.myspace.com/angelreich, ale o tym już chyba nie trzeba przypominać.
Vald: Dzięki za wywiad, mam nadzieję że będzie okazja spotkać się osobiście na którymś gig'u. Pozdro. Pozdro 666 nawet he,he.