Kraj: Francja
Gatunek: Modern metal
Dobre utwory: Priape, Ondine
Strona internetowa:http://www.eths.net
Długość albumu: 1:08:54
Francuski metal ma się dobrze, może nawet aż za dobrze. Trzeba, i tutaj bez większych oporów przyznać, iż żabojady stanowią teraz jeden z trzonów nowoczesnego, całkiem odkrywczego metalowego grania. GOJIRA, HACRIDE, DAGOBA czy ETHS właśnie, to w każdym razie odrobinę inne, ale równie intrygujące granie, które mniej lub bardziej pcha metal do przodu. Oczywiście ETHS nie uzyskało jeszcze takiego uznania jak choćby GOJIRA (która z roku na rok rośnie w siłę), ale we własnym kraju obok m.in L'esprit Du Clan są jednymi z najbardziej pożądanych artystów.
I trudno się (im) dziwić. ETHS prezentuje się całkiem smakowo, a to co wyraźnie wyróżnia ten zespół na tle innych to oczywiście wokalistka. Piękna, urokliwa, ale wściekła, wręcz nawet diabelska Candice potrafi na prawdę nieziemsko się wydrzeć. Angela Gossow ma coraz liczniejszą konkurencję, nie tylko we Francji, ale głównie w Stanach, a nawet i w rodzimej Szwecji. Inne panie, jeszcze bardziej filigranowe (IN THIS MOMENT, LIGHT THIS CITY), potrafią krzyczeć, growlować równie dobrze jak blond włosa Szwedka, a może nawet lepiej. Francuska Candice nie ustępuje jej nawet na krok, a być może i nawet prezentuje się lepiej… bo umie również czysto śpiewać.
Czarno włosa Diablica Candice, która nie stroni od wyzywających ubrań jak i póz, wie jak zaszokować. Jej wokale są opętańcze, momentami nawet schizofreniczne (laska po prostu wariuje jakby była w psychiatryku). Szepty, krzyki, wrzaski, jazgoty, nie wiem, nie umiem tego dokładnie opisać, laska ma na prawdę sporo do przekazania, nie raz w archaiczny sposób. Dodajmy do tego na wskroś mocną, ciekawie zaaranżowaną i co ciekawe, depresyjną muzykę a w rezultacie otrzymamy to co gra ETHS. Żywo Candice i trudne chwile w dzieciństwie to nie tylko impuls do pisania przerażających tekstów, ale również pomysł na to by połączyć własne przeżycia z dźwiękami i muzyką.
ETHS co rusz wspiera się elektroniką, małym chórem, a nawet i samplami zaczerpniętymi wprost z jakiegoś horroru. Mroczny i posępny klimat utrzymuje się praktycznie przez cały album, ani na moment nie pozwalając nam oddalić się ku jasnej stronie mocy. W ogóle pozytywnych, ciepłych emocji na Teratologie jest jak na lekarstwo. Wszystko to oczywiście wina Candice, która obrała sobie za cel doprowadzić nas na skraj psychicznego szaleństwa. Szczególnie udaje jej się to gdy szepcze te czułe francuskie słówka, by po chwili zaatakować furiackim krzykiem, który idealnie pasuje do perkusyjnej nawałnicy. Blastów nie oczekujcie, ale rozwiązania rytmiczne Morgana wypadają całkiem ciekawie.
Jedyne co mnie tak na prawdę wkurza.. to ilość utworów oraz czas trwania płyty. Co jak co, ale albumy trwające ponad godzinę (nawet jak na krążki konceptualne) powinny trwać odrobinę krócej. Gdzieś tak w rejonach ósmego numery czujemy przesyt, albowiem czeka nas jeszcze sześć i to całkiem rozbudowanych numerów z których to żaden nie zapisze się w pamięci. Prawda jest taka, iż nawet jeśli ta druga połowa płyty byłaby tak dobra jak pierwsza (co udaje się tylko częściowo) nazwałbym ten album fenomenalnym. Niestety tak nie jest, dlatego też skróciłbym Teratologie o jakieś dwadzieścia pełnych minut. Tak byłoby co najmniej optymalnie dla każdego.
Powtarzam – dla każdego.
ocena: 7,5/10
Lista utworów
1. Stultitiae laus
2. Bulimiarexia
3. Ondine
4. NaOCl
5. Tératologie
6. V.I.T.R.I.O.L
7. Priape
8. Hydracombustio
9. Atavhystérie
10. Rythmique de la bête
11. Ileus Matricis
12. Ileus Terebelle
13. Holocauste à trois temps
14. Animaexhalare
15. Liquide éphémère
Skład
Geoffrey : Bass
Candice : śpiew
Morgan : perkusja
Greg : Gitara
Staif : śpiew, Gitara