Muzyka: Prog, Technical Rock/ Metal/ Jazz
Strona internetowa: http://www.seanmalone.net
Kraj: Stany Zjednoczone
Czas: 58:13
Dobre utwory: wszystkie
Wiadomo, że zespół jest niczym samym w sobie, zespół tworzą ludzie. To od ludzi zależy, czy dana banda będzie się podobała, czy nie. Oczywiście, na efekt końcowy ma wpływ masę czynników typu miejsce nagrania, ingerencje producenta, charakter współpracy pomiędzy członkami danego kolektywu; ale można założyć, że jeżeli gra człowieka w jednym zespole mi się podobała, to w drugim też mnie nie odrzuci. A co, jeśli w drugim zespole gra 100% ludzi, którzy mi się podobali w poprzednich zgrajach? A co jeśli 3/4 z nich grało wcześniej (i obecnie gra) w legendarnym Cynic? A co, jeżeli jako gość widnieje Jarzombek, Myung, Gunn i Levy? Nie od parady, gdy tylko w głowie Malone'a narodził się pomysł stworzenia Gordian Knot, nazwano go z miejsca supergrupą.
Z supergrupami bywa różnie, samo bycie świetnym muzykiem daje możliwości tworzenia pięknej muzyki. Problem pojawia się, gdy w zespole są sami świetni muzycy. Każdy ma swoją wizję, pomysły, co czasami przeradza się w muzyce w posklejanego Frankensteina. Ale na przykładzie choćby Toto, czy opisywanego Węzła Gordyjskiego, bo tak brzmi tłumaczony tytuł widać, że supergrupy dają radę.
Odnośnie płyty, mamy oczywiście 100% instrumentalne granie. Nikt nie starał się popsuć muzyki swoimi zapewne głębokimi przemyśleniami dotyczącymi sensu życia, wszechświata i całej reszty. Daje to możliwość skupienia się na dźwiękach, a jest na czym. Sam warsztat instrumentalny robi wrażenie, wszyscy muzycy są w czołówce swoich instrumentalnych umiejętności, ale osobiście bym wyszczególnił maestro Malone'a oraz Gunna. Ich odpowiednio Chapman Stick i Warr Guitar są instrumentami tak słabo rozpowszechnionymi, a mającymi tak ogromne możliwości, że dla samego tego można by słuchać. Brzmienia jakie można z tego wyciągnąć zaczynają się gdzieś w mułowatym basie z dużym dołem, poprzez efekty imitujące pianino kończąc na efektach slapowych.
Sam mjuzik to połączenie tysięcy gatunków, oczywiście tych bardziej ambitnych. Disco tu nie znajdziemy. Mamy za to dużo prog rocka, czasem metalu, pełną miarkę fusion przyprawioną elementami shredowymi. Co ciekawe wszystko jest ze sobą połączone, niby nie jest to concept album, ale płynnie przechodzi z tematu do tematu. Co chwile ścierają się dwa światy, połamany fusion, gdzie prym wiedzie Cynic'owa sekcja rytmiczna i świat melodyjny wiedziony przez gitary Jarzombka (ha, jak widać – potrafi), mandolinę a perkusista pyka sobie na blaszkach. Bezsprzecznie tu na przód wychodzi utwór Reflections, takiego klimatu chyba jeszcze nie słyszałem. Inna bajka to wszystkie interlude'y jak intro, Megrez, czy Komm süsser Tod, komm sel'ge, często, przy innych kapelach pomijam takie twory, ponieważ najczęściej mają się nijak do reszty płyty i są po prostu nudne. Nie tutaj. Co ja będę mówił? Sami posłuchajcie, klimat, klimat, klimat! Co ciekawe, nie ma na płycie utworów, które jasno można zaklasyfikować, ten jest metalowy, a ten to jazz. Wszystko się miesza… i pasuje do siebie. Czy coś mi się nie podoba? Osobiście nie przepadam za tymi wszystkimi tam-tamami, bongosami, djembe czy innymi wymysłami. Nie pasuje mi to tu. Ale to już chyba przypadłość Cynicowej ekipy, bo na najnowszej Aghorze też mamy tego dużo.
Od siebie – płyta jest przekurwazajebista, warta każdych pieniędzy.
ocena: 10/10
Lista utworów
1. Galois
2. Code / Anticode
3. Reflections
4. Megrez
5. Singularity
6. Redemption's Way
7. Kom Süsser Tod, Komm Sel'ge
8. Rivers Dancing
9. Srikara Tal
10. Grace
Skład
Sean Malone – bas, Chapman Stick, klawisze
Sean Reinert – perkusja
Gościnnie
Ron Jarzombek – gitary
Adam Levy – gitary
Glenn Snelwar – gitary, mandolina
Trey Gunn – Warr guitar
John Myung – bas