Kraj: Stany Zjednoczone
Gatunek: Groove metal
Dobre utwory: The Bleeding, The Devil's Own, Never enough
Strona internetowa: http://www.fivefingerdeathpunch.com/
Długość albumu: 38:50
Tego na prawdę trzeba było amerykańskiej scenie. Zespołu, który spokojnie konkurować może z najlepszymi, ale być też świeżym i zdecydowanie wyróżniającym się na skostniałej scenie. To nie żadne gwiazdy, choć połowa zespołu pogrywała swego czasu na koncertach m.in w W.A.S.P. To taka niby rekomendacja, ale nie rozmawiamy tutaj o tym co było, a o tym co jest. FIVE FINGER DEATH PUNCH to formacja, która dosłownie z dnia na dzień podbiła serca całych stanów zjednoczonych. I nie kłamię, wierzcie mi lub nie, ale takiego sukcesu nie spodziewał się chyba nikt – nawet Ci, do których ich początkowo porównywano – a mowa tutaj o KORN i SLIPKNOT. Te porównania to raczej tak z dupy wzięte… ale co kto lubi, i co słyszy.
Jak na debiut poraża mnie impet, moc z jaką grają Ci panowie, a jednocześnie feeling i zajebiste podejście do melodii. Po prostu ktoś tutaj dobrze poznał dyskografię PANTERA i dodał do tego odrobinę współczesnego heavy/rocka i wyszła z tego zajebista groove metalowa mieszanka. Konkretne łojenie na stopach, świetne bujające riffy, potężne wokale Ivana (nad nim jeszcze się tu trochę pospuszczam he,he) oraz masa, ale to masa genialnych, porywających melodii to tylko część z tego co serwują nam Ci nie młodzi już amerykanie. W każdym bądź razie dwa lata temu w stanach wszyscy poczuli oddech 5FDP – i może to wina fenomenalnej promocji, albo (jak sądzę) zajebistego materiału, który pozwolił im wypłynąć.
Niewątpliwym atutem zespołu jest Ivan Moody, gość o którym nigdy wcześniej nie słyszałem, a głos ma wprost nieziemski. Nie lękajcie się, jego skejtowski image wcale nie oznacza, że sympatyzuje z rapem. Wręcz przeciwnie, Ivan potrafi się bardzo mocno wydrzeć (White Knuckles), ale i równie pięknie śpiewać. Dobitnym przykładem tej drugiej formy wokalnej ekspresji niechaj będzie najlepszy na całej płycie The Bleeding. To jak budowany jest nastrój w tej piosence, to jak finezyjnie Ci panowie dozują emocje i ciężar przyczyniło się do powstania całych zastępów fanów. Owy song to prawdziwy hymn, który przez długie miesiące nie milkł w moich słuchawkach. Na prawdę świetny numer z mega przebojowym potencjałem. Amerykański kwintet potrafi również sowicie przysolić – jak w White Knuckles choćby. Ten dla odmiany ewidentnie kojarzy się z Panterowskim Domination, jak i energią, którą cechował się ten szlagier.
Po prostu – fenomenalny album, który powinien zadowolić fanów LAMB OF GOD, KILLSWITCH ENGAGE, PANTERA jak i MUDVAYNE. Wszystko nowoczesne prawda? I co z tego, przecież mamy dwudziesty pierwszy wiek a metal wciąż ma się dobrze. Momentami gdy słucham 5fdp to odnoszę wrażenie, że aż za dobrze. Oczywiście to nie szczyt muzycznych możliwości, to nie popis bóg wie jakich umiejętności, ale szczery i przebojowy album naszpikowany samymi hitami. Chwała panu za Five FINGER DEATH PUNCH – a jak się komuś nie podoba to niech sobie wraca do lasu. Ot, co.
A i jeszcze jedno. Najlepiej kupcie sobie wersję rozszerzoną, czy reedycję albumu. Zwał to jak zwał, nie ważne, ale bonusy, czyli na przykład niepublikowane wcześniej nagrania kasują co poniektóre z debiutu. Serio. Taki Hate me ma tak nośny refren, że głowa mała. Biegać do sklepów ale już. No migiem.!
ocena: 8,5/10
Lista utworów
1. Ashes 03:44
2. The Way of the Fist 03:58
3. Salvation 03:20
4. The Bleeding 04:28
5. A Place to Die 03:40
6. The Devil's Own 04:12
7. White Knuckles 04:10
8. Can't Heal You 03:03
9. Death Before Dishonor 03:54
10. Meet the Monster 04:23
Skład
Ivan Moody – Vocals
Zoltan Bathory – Guitar
Jason Hook – Guitar
Matt Snell – Bass
Jeremy Spencer – Drums