Kraj: Wielka Brytania
Gatunek: Progressive/atmospheric/mathmetal
Dobre utwory: Immerse, Mindless Self
Strona zespołu: www.myspace.com/fellsilent
Długość albumu: 48:03
No więc na świecie są jeszcze ludzie ambitni… tacy, którzy mają ciekawą, często zgoła odmienną od tego co się aktualnie gra, wizję własnego metalu. Math core sam w sobie nie jest łatwy ani przystępny, ale zdarzają się i takie jednostki, które z tej całej matematycznej muzyki potrafią zrobić coś, co chwyta za serducho. A tych szczęśliwców niestety nie jest zbyt wielu, Szwedzka VILDHJARTA, czy oba Brytyjskie FELLSILENT i TESSERACT to właśnie jedni z nich. I co ciekawe, praktycznie wszystkie trzy zespoły to niemalże ta sama muzyka, ale na tyle charakterystyczna by ją od siebie odróżnić.
FELLSILENT oraz TESSERACT pochodzą z Wielkiej Brytani, która od paru lat raczej metalem nie stoi. Niby pojawiają się tam jakieś małe przebłyski w stylu ANTERIOR, niedocenianego BIOMECHANICAL, nie istniejącego SIKTH czy aktualnie BULLET FOR MY VALENTINE i DRAGONFORCE ale z tym jak i czy te zespoły mają cokolwiek do pokazania bywa różnie. Z całego tego grona kapel, które właśnie wymieniłem tylko BIOMECHANICAL i SIKTH prowadzą/prowadziły metal gdzieś dalej… ale w miejsca nieznane dla mas odbiorców. Wróćmy jednak do FELLSILENT i TESSERACT (polacy wstydźcie się zapożyczenia nazwy). Obie te formacje mają ze sobą wspólne przynajmniej jedno, a nawet i dwoje – bo samą muzykę jak i członka zespołu. Transfer pomiędzy TESSERACT a FELLSILENT odbył się jeszcze przed wydaniem, ale już po nagraniu Hidden Words, a o kim mowa? Przede wszystkim o gitarzyście Aclu Hakney-u, który tak szczerze mówiąc nakręcał cały możliwy klimat w FELLSILENT. Cóż, przyznam się, że to co udał mu się zdziałać z kolegami z TESSERACT to jednak dużo bardziej nastrojowy stuff i lepszy, głównie wokalnie.
Ale miało być o FELLSILENT. Hidden Words to materiał nowoczesny, w pełni tego słowa znaczeniu. Potężny, fenomenalny wręcz groove przeplata się z transowymi rytmami, co rusz uzupełniając się nastrojowymi melodiami rodem ze Szwecji. W ogóle określenia tupu trans, groove, przestrzeń są tutaj kluczowe. Ciekaw jestem tylko jak to wszystko wypada na żywo. Dwa wokale, jeden krzyczany, drugi czysty (fajny, ale nie tak dobry jak w TESSERACT) to jednak coś nad czym często trudno zapanować, zwłaszcza na koncercie. Pomysłów obu panom nie brakuje, ale jakoś z dwojga (nie) złego wolę tego co faktycznie śpiewa. Ten pierwszy pan, który raczy nas swoim krzykiem niby pasuje, niby robi wszystko jak trzeba, ale jakoś tak zachowawczo… może dlatego, że lepiej nie potrafi? A może dlatego, że tak po prostu trzeba, bo takie są wymogi gatunku? Nie wiem, i odpowiadać mi się na to pytanie po prostu nie chce.
Wracając jeszcze do ilości pomysłów, niekoniecznie wokalnych, jest ich tutaj na prawdę cała masa. Zdecydowanie najbardziej podobają mi się te melodyjne, klimaciarskie fragmenty, niżeli te na prawdę mocne. Owszem, jest przy czym pomachać baniakiem, bo od tego w końcu ta muzyka jest, ale bynajmniej ja doszukuję się tutaj takiego niespotykanego nastroju, sam zresztą nie umiem się sprecyzować – VILDHJARTA i TESSERACT ustawiły poprzeczkę prze zajebiście wysoko… może temu, że poznałem je wcześniej? Być może. Jeszcze pochwalę co, a raczej kogo trzeba. Nodz (pałker) zespołu zaskakuje wyczuciem, feelingiem, całą masą szalonych, połamanych motywów, które dalekie są od standardowego metrum. Gość ma talent, oraz nadaje się do tej muzyki jak nikt inny. Szczególnie podobają mi się te wszystkie pauzy po których to następuje rytmiczny atak. Potęga.
A teraz czas na minus. Jeden, ale za to jaki. Ktoś wyciął panom dolne, basowe pasmo… nie wiem czy to niedopatrzenie, czy efekt zamierzony, ale to mnie się za grosz nie podoba! Do jasnej cholery, gdzie ten bulgot! Ja wiem, że to w pełni nowoczesny sound, który odbiega od schematów, ale toć tak być nie może, żeby basiste tak zagłuszać! To jedyny, ale jakże istotny minus, zwłaszcza dla muzyka sekcji rytmicznej. A idźcie panowie, oj idźcie. Ogółem to zajebisty stuff, ale nie można ustrzeć się jego wad. W dodatku rzadko kiedy potrafię wytrwać do jego końca. Myślę, że około 35 minut by zdecydowanie wystarczyło. Czasem wydaje mi się to wszystko dłużyć, ale może to wina mojego trybu życia? Oby nie…
Konkretny stuff, nie dla byle metala.
ocena: 7,5/10
Lista utworów
1. Erase/Begin
2. Double Negative
3. Drowned In My Enemy
4. Oblique
5. Void
6. Mindless Self
7. Immerse
8. Emerge
9. Silence Is The Loudest Cry…
10. The Sleeper Must Awake
11. Age Of Deception
Skład
* ACLE KAHNEY – Guitars
* JOHN BROWNE – Guitars
* JOE GARRETT – Vocals
* NEEMA ASKARI – Vocals
* MAX ROBINSON – Bass
* NODZ – Drums