Do Gdańska zawitały 2 hardcoreowe kapele zza granicy. In Other Climes z Francji oraz Paura z Brazyli wspomagane przez Polską Kontragardę. Całe zajście miało miejsce w klubie studenckim Mechanik.
Ten koncert to totalny spontan. Materiał zespołów występujących tego wieczoru znałem tylko po łebkach. Budzę się rano – czyli standardowo około godziny 14 – i na wejści humor psuje mi deszczowa pogoda. Rzucam okiem na Lasta, a tu zdziwko. To dzisiaj jest koncert. Pierwsze myśli „ee, nie chce mi się”, „za oknem leje”. Na szczęście wszedłem na stronkę jeszcze raz i doczytałem się, że zamiast Killoff'a z Polski gra Paura z Brazylii – dali koncert w Gdyni TYDZIEŃ temu, (dosłownie pod moim nosem) a ja nie mogłem ich zobacz z powodu pracy. Wszedłem jeszcze na myspace In Other Climes co skłoniło mnie żeby jednak wybrać się na gig. Start godzina 20. Jest 19, a ja siedzę tak jak wstałem. Szybki ogar, rzut okiem na google maps i lecimy. Pierwszy raz szedłem do „Mechaniika” jednak trafiłem bez problemu, tylko z małym spóźnieniem…
… które okazało się nie być spóźnieniem. Standardowa obsuwka tym razem była po mojej stronie. Posiedziałem przy barze żeby po chwili usłyszeć strojenia gitar i garów. Już blisko. Osuszam browar i przemieszczam się do sali koncertowej. Tu kolejne zaskoczenie. Malutka scena. Pola do popisu pod nią też nie wiele więcej – czyli warunki full HC wprost idealne do moshowania. Dla mnie bomba. Muzycy skończyli przygotowania, ja w miedzyczasie znalazłem wtgodną miejscówkę.
Zaczęli chłopacy z Kontragardy. Nigdy nie powiedziałbym, że kolesie grają taką muzę. Do puki nie zobaczyłem ich na scenie nie miałem pojęcia że to oni tam staną. Jak już wcześniej wspomniałem jakoś specjalnie nie znam ich materiału. Aczkolwiek rozpoczęli porządnym jebnięciem i utrzymali tempo do końca. Było dobrze. Hardcoreowe granie czasem wpadające w metalcore plus cover Sepultury – „Refuse/Resist”. Jedyne co mnie mocno zdziwiło to nie triggerowana perkusja. Nie wiem czy tak miało być w każdym bądź razie stopki trochę znikały za gitarami. W normalnych warunkach poskakałbym na parkiecie,bo muzyka zacna i warta głębszego zapoznania się, ale ciągle powtarzałem sobie – jutro praca za tydzień Brutal Assault. Także pierwszy koncert wieczoru na stojąco.
Przerwa na piwo. W miedzy czasie PAURA zdążyła się rozstawić i nastroić. Cała zebrana wiara wróciła do ciasnego pomieszczenia żeby podziwiać wyczyny Brazylijczyków, Tu już bez zastrzeżeń. Triggery na perce – wszystko słychać czysto i klarownie. A skoro jesteśmy już przy perkusji. To co wyczynia Henrique Pucci przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dwustopie w „Unleashing Hell” to jakaś magia. Na płycie jest szybko – NA ŻYWO BYŁO JESZCZE SZYBCIEJ. Nie jeden death metalowy czy deatcoreowy perkusista nie powstydziłby się takiego skilla. Publika nie dała dupy. Mosh, latajace buty i pięści, małe circle pity i francuzi z In Other Climes, którzy wspomagali publikę oraz wokalistę churkami i pogo. Ja z kolei nadal na stojąco chociaż pod koniec występu muza przejmowała nade mną kontrolę.
Na koniec gwiazda wieczoru In Other Climes. Perwsze dźwięki i moja złota myśl „jebać pracę, a do brutala jeszcze daleko”. Szybkie wiązanie butów i uderzam w pit. Pod sceną totalna masakra. Przywykłem do tego, że cały klub nie baunsuje z takich czy innych przyczyn jednak pozytywnie zaskoczyła mnie ilość ludzi „obijających sobie gęby” na parkiecie. Nawet panie nie wytrzymały w miejscu i ruszyły do akcji. Headbanging, mosh, 2step, beatdown, karate, circle pity, wall of death BYŁO DOSŁOWNIE WSZYSTKO. Zresztą nie ma się co dziwić. Jak się szybko okazało In Other Climes to kapela stworzona do grania na żywo. Wokalista idealny kontakt z publiką „Thats not a rock party, you're on HC gig, you can do all what you fucking want to GO!”, a muzycy bezbłędni i przede wszystkim zadowoleni. Nie będę się rozpisywał. Ich po prostu trzeba posłuchać.
I standardowo podsumowując. Organizacja i nagłośnienie, tym razem bez zarzutów. Gig jak najbardziej udany. Oby więcej możliwości do takich „akcji na spontanie”.