Gatunek: Avantgarde Black Metal
www: www.todtgelichter.de
Kraj: Niemcy
Czas trwania: 54:01
Todtgelichter, czyli zespół, którego najnowsze dzieło dzisiaj mam zaszczyt recenzować to black metal. Nie taki zwykły black metal – black metal, który od zawsze szukał swojej drogi gdzieś pomiędzy depressive black metalem, a awangardowym podejściem do tej muzyki. I muszę napisać, że jeżeli to miałby być depressive black metal, to chłopakom z Hamburga coś nie wyszło, bo słuchając Angst radość przepełnia moje serce. Radość, jak zajebista wyszła im płyta. Chyba znalazłem drugi zespół na świecie, który gra black metal i wie do czego służą instrumenty muzyczne.
Do rzeczy, do płyty wprowadza nas minimalistyczna okładka w błękitnym tle, a muzycznie otwiera ją utwór Café Of Lost Dreams, który jest kwintesencją stylu prezentowanego obecnie przez zespół. Opętańczy wokal na zmianę z czystym żeńskim, gęste gitary, ciekawa perkusja i klawisze. Ale dokładniej, co do wokalu się nie odniosę, może poza tym, że świetnie się uzupełniają wokale Nilsa i Marty, z czego żeński, za sprawą fajnej barwy podoba mi się bardziej. Gitary – lekko obiegając temat jest to (obok perkusji) kwestia która mnie najczęściej odrzuca od BM. Granie jednej nuty z prędkością szlifierki kątowej przez 8 taktów powoduje u mnie wyłącznie ból głowy. Ale tu jest inaczej, większość riffów jest przemyślana i niektóre nawet pozornie nie pasują do tego, czego zwykło się nazywać black metalem. No ale nie od parady zespół został określony jako awangarda tego gatunku. Jeśli chodzi o bas, to nie mam mu nic do zarzucenia, nie ma go dużo, ale często gra autonomiczne linie melodyczne, co nadaje muzyce głębi i mocy. Perkusja – czyli coś, co mnie najbardziej zachwyca na niniejszej płycie – jest przepiękna. Black metal charakteryzuje się tym, że w większości przypadków nie ma ułamka sekundy, gdzie nie słyszy się stopy, werbla, czy crash'a. Nie tutaj, oczywiście w momentach kulminacyjnych doszukamy się nawet jakichś blastów, jednak przez większość czasu pałker gra bardzo przemyślanie i powiedziałbym… progresywnie. Zmienia tempo, synkopuje, zostawia przestrzeń innym instrumentom. Widać pomysł w tej muzyce. Struktura płyty wygląda tak, że znajduje się na niej 8 utworów o średniej długości 7 minut, najczęściej w średnich tempach. Pokazuje to, jak bardzo rozbudowane są kompozycje. W każdej mamy po kilka przeplatających się motywów, które płynnie przechodzą jeden w drugi. Płyta sama w sobie jest bardzo skonsolidowana, jednak osobiście uważam, że początek jest ciekawszy niż końcówka, a może to tylko mój brak przyzwyczajenia do tak intensywnej muzyki mnie zmęczył. Jak dla mnie utwory 1, 2, 3 i 5 to niewątpliwe hity tej płyty. Reszta również jest ciekawa, jednak po lascie widzę, że rzadziej ich słuchałem.
Nie znając wcześniejszych dokonań zespołu zagłębiłem się także pobieżnie w poprzednie płyty, ale niestety nie znalazłem elementów, które zachwyciły mnie w tym albumie. Mam więc nadzieję, że to oświecenie, które spłynęło na zespół podczas pracy nad Angst wystarczająco ich natchnęło i styl prezentowany na opisywanej płycie na dłużej zagości w twórczości Todtgelichter. Ode mnie 10/10, jako, że od jakichś dwóch tygodni nie mogę się uwolnić od nut zawartych na Angst.
ocena: 10/10
Lista utworów
1. Café Of Lost Dreams
2. Bestie
3. Oblivion
4. Phobos & Deimos
5. Neon
6. Subway
7. Moloch
8. allmählich
Skład
Nils – wokale, bas
Frederic – wokale, gitary
Claudio – gitary
Tentakel Parkinson – perkusja, klawisze
Marta – żeńskie wokale, klawisze, pianino