SINPHONICON – Wywiad z Dominikiem

Jestem pełen podziwu dla pomysłów aranżacyjnych jakie wykorzystano w muzyce SINPHONICON. Zdecydowanie jest to najlepszy Metalowy jednoosobowy twór jaki słyszałem od wielu lat, którego muzyka w wielu miejscach przewyższa pełno-osobowe zespoły z tego nurtu. I powiem to z pełną odpowiedzialnością – DIMMU BORGIR wymięka!

Witaj Spirit! Stworzyłeś mistrzowskie dzieło! I nie boję się użyć tych słów, gdyż twoja muzyka zasługuje na takie miano. Ile czasu pracowałeś nad tym albumem?

Cześć! Dzięki za tak zacne słowa, miło mi to słyszeć. Album powstawał na przestrzeni dwóch lat. W międzyczasie oczywiście były przerwy, czasem miesięczne i nawet dłuższe. Sporo obowiązków, praca zawodowa i inne nie zawsze związane z muzyką tematy miały na to wpływ. Ile pracowałem nad Nemesis Ablaze ciężko jednoznacznie określić. Pewnie trwało by to krócej, gdyby nie inne zajęcia, ale prawdopodobnie brzmiałby inaczej. Niektóre tematy na płycie długo dojrzewały, inne wpadały pod koniec produkcji. Może tyle to po prostu miało trwać…

Co skłoniło cię do wejścia na solową drogę?

Po wypuszczeniu oficjalnego EP Sonneillon zostało mi w szufladzie trochę pomysłów, których nie dało się wykorzystać na Polymorphous, stwierdziłem, że dobrze by było, żeby to wypuścić w świat. Miałem dość precyzyjną wizje tego co chciałbym stworzyć, jak to ma zabrzmieć i najzwyczajniej w świecie się za to zabrałem. Na początku kilka utworów, ale przerodziło się to w pełny Album.

Solowy projekt to moim zdaniem świetny temat, nie ma potrzeby kompromisów. W zespole zawsze idzie się na jakieś ustępstwa, a tu jesteś „sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem” Nikt się nie wtrąca, nie mówi co jest ok a co nie, pełna wolność twórcza. Z drugiej strony jest to dużo pracy i odpowiedzialność za wszystko co się robi.

Metalowa symfonia w wydaniu SINPHONICON jest prawdziwym majstersztykiem. Coś takiego mógł stworzyć tylko człowiek wykształcony muzycznie. Czy dobrze myślę?

Za małolata uczęszczałem na ognisko muzyczne w klasie fortepianu, potem dłuugo nic poza graniem dla siebie w domu. W szkole średniej złapałem zajawkę na gitarę elektryczną, wcześniej jeszcze pod koniec szkoły podstawowej byłem na paru lekcjach na gitarze klasycznej, ale to bardzo krótki epizod. No i tak generalnie to edukacja muzyczna sprowadzała się do uczenia różnych rzeczy ze słuchu, z tabulatur jeśli chodzi o gitarę i czasem dopadłem jakieś nuty na klawisze. Po paru próbach studiowania na różnych kierunkach zawędrowałem na edukacje muzyczną, którą niestety z powodów zawodowych musiałem przerwać.

Które partie instrumentów nagrałeś własnoręcznie, a które zagrał za ciebie komputer?

Cały proces tworzenia tego albumu składał się z dwóch części: Pre-produkcji i Produkcji. Podczas pre-produkcji – rejestracji pomysłów nagrywałem wszystko „z ręki” poza perkusją, którą rozpisałem w midi. Nie jest to żywy bębniarz ale też nie automat, po prostu rozpisane i z samplowane. W czasie produkcji, wszystkie orkiestracje z akordów nagranych z ręki rozpisałem na partytury z podziałem na sekcje w midi i podłożyłem brzmienia, partie fortepianu zostawiłem nagrane „z ręki”, jednak fortepian nie brzmi dobrze gdy jest matematycznie równo. Część solowych partii skrzypiec też nagrałem klawiaturą, żeby uzyskać odpowiednią dynamikę i feeling. Oczywiście gitary, bas i wokal również nagrałem bez pomocy sampli i syntezatorów (śmiech).

Swojego czasu sam coś nagrywałem solowo (do szuflady) i jestem cholernie ciekaw jakich używałeś programów, jakiego sprzętu? Może coś z rodziny EWQL?

Za czasów Sonneillon używałem EWQL gold do wszystkich partii orkiestrowych. Teraz przy Nemesis Ablaze tylko w „Bleeding Sky” użyłem kotłów z EWQL stormdrum. Wszystkie sekcje smyczkowe plus wiolonczele i skrzypce „solo” to cinematic strings. Waltornie z bibliotek vienna instruments, do bębnów użyłem Superior Drummera i Addictive Drums. Całą preprodukcje nagrałem używając Symphobii. Nie pamiętam czy przypadkiem nie zastosowałem EWQL gold do wstrzyków z fletem i klarnetami. Trochę tego jest i z różnych „parafii” masę tego jest na rynku, każdy powinien wybrać wg swojego gustu i portfela, choć i tak wolałbym żywe instrumenty. BTW z przyjemnością posłucham twoich tworów, może jakaś kolaboracja?

Dzięki za propozycję ale słysząc twoje aranże nawet nie śmiem prezentować światu swoich, hahaha… A partie chóralne? Brzmią bardzo profesjonalnie niczym w „Carmina Burana” CARL'a ORFF'a.

Pierwotnie miał być nagrany żywy chór, lecz z powodów logistycznych musiałem zamiast niego wspomóc się samplami. Jest bardzo fajna biblioteka która pozwala na składanie fraz z sylab. Technologia dzisiaj pozwala na znaczne ograniczenie budżetu bez wyraźnej straty na jakości.

Jakie produkcje muzyczne inspirowały cię do tworzenia twoich aranżacji?

Na co dzień słucham bardzo różnej muzyki, od elektroniki przez rock, różne odmiany metalu, po muzykę filmową i poważną. Bardzo lubię neo-klasykę, choć nie wszystko jest dla mnie strawialne. Inspiracje, które bezpośrednio przyczyniły się do kształtu Nemesis Ablaze są wypadkową wielu rzeczy których słucham. Nie jest tak, że wzorowałem się na jakimś konkretnym zespole czy wykonawcy. Na pewno spore piętno na mojej muzyce odbił Emperor i ostatnie albumy greków ze Septicflesh. Ile riffów i tematów, tyle inspiracji. Celowo np. wkomponowałem motywy ze Strawińskiego i Handlla. A co! jak Samael mógł w Baphomet's Throne umieścić Musorgskiego to mi nie wolno?(śmiech)

Niektóre frazy z powodzeniem mogłyby zostać użyte jako soundtrack (np. do filmu fantasy lub przygodowego)…

Było by super! Pracuje nad tym, żeby stało się to moim źródłem utrzymania, zawsze chciałem komponować muzykę do gier i filmów. Czas pokaże…

Poza tym, że jesteś muzykiem, napisałeś także liryki do „Nemesis Ablaze”. Przybliżysz nam ich tematykę?

Teksty oscylują wokół tematyki zemsty, a właściwie jej uosobienia. To swojego rodzaju koncept album. Większość z nich opowiada o ostatecznym ukaraniu tych, którzy przez manipulacje i strach ogłupiają ludzkość. Religie monoteistyczne, a właściwie ich hierarchowie przywłaszczyli sobie prawo do dyktowania ludziom co jest dobre a co złe, sami jednak dopuszczają się wielu nadużyć i zbrodni w imię Istoty, którą wymyślili właśnie w celu trzymania ludu w ryzach. Są po prostu kolebką hipokryzji. Starą prawdą jest, że dobro i zło zawsze wraca, ja to ubrałem w opowieść o ostatecznym rozrachunku, za cel obrałem sobie, moim zdaniem, największe zło i zepsucie jakie znam. Część tekstów opisuje też emocje głównego bohatera jak również ich przyczyny. Pokazują pewną formę szaleństwa, takiego hmm…wkurwienia, a co za tym idzie motywacji do wyrównania rachunków. Myślę że jest również sporo miejsca na interpretacje ich pod swoim kątem. Każdy zrozumie je trochę inaczej i wedle siebie.

Jednak tekst do tytułowego utworu napisał Michał Loranc…

Tak, zgadza się. Bardzo mi się podoba, dlatego nazwałem tak cały album. Xaay czytał moje teksty przed ułożeniem liryka do Nemesis Ablaze, uważam że doskonale tym tekstem spuentował genezę głównego bohatera, jego myśli. To jego inwokacja, to „wkurwienie”, taki wykrzyczany żal. Dla mnie ten tekst jest kwintesencją pozostałych.

Ale to nie jedyni goście zaproszeni do współpracy. Powiedz coś więcej o tej kooperacji.

Xaay oprócz napisania tekstu do Nemesis Ablaze, wykonał większość partii wokalnych w tym numerze, a także wsparł mnie kwestią mówioną w His Name Is Revenge. Znamy się już trochę, zapoznał się z pre-produkcjami, stwierdziliśmy że fajnie by było gdyby miał swój wkład wokalny w ten materiał. Zresztą Nemesis Ablaze to był jego faworyt no i jego tekst. Kwestia mówiona w H.N.I.R. wyszła w studiu, jak nagrywaliśmy wokale. Co prawda fragment ten był nagrany wcześniej przeze mnie, ale jak Michał mówił do mikrofonu swoim niskim głosem to nie było tematu „Bierz tekst i  nawijaj” (śmiech) bez żadnych efektów zabrzmiało to rewelacyjnie. Kolejnym gościem na płycie, który udzielił się wokalnie jest Seba znany z Uziel i Cortege, a jednocześnie jest właścicielem LTC Prod. Jak męczyliśmy temat wydawnictwa to padł pomysł, żeby gościnnie wystąpił w jednym z numerów. To była dość karkołomna przeprawa. Nagrywaliśmy wokale do pre-produkcji, gdyż finalnych wersji jeszcze nie było. Studio w którym nagrywałem wszystkie wokale akurat nie miało terminu i trafiłem gdzie indziej. Tekst był przetłumaczony i rozłożony pod rytmikę kawałka zaledwie parę dni wcześniej. Było wesoło, jedyny wokal położony do niegotowego kawałka. Totalnym powiewem świeżości jest solo autorstwa Daniela Keslera. Jak debatowaliśmy z Xaayem nad Ogarnięciem wokali w N.A. to miejsce aż prosiło się o jakieś ubarwienie. Padł temat solówki, zapytałem Daniela czy nie nagrałby gościnnie partii solowej. Wybór okazał się znakomity

Front do okładki również jest twoim dziełem? Jesteś po prostu człowiekiem renesansu…

Motyw na okładce chodził mi po głowie zanim powstała płyta. Tak się potoczyły moje losy, że grafikiem jestem poniekąd z zawodu, znam sporo osób, które zrobiłyby to dużo lepiej warsztatowo, lub miały ciekawszy pomysł, ale skoro Photoshopa jako tako znam i miałem koncept to czemu nie? Nie będę też ukrywał, że zostałem wsparty przez Xaaya, który miał oko na tworzenie tej okładki i służył pomocą warsztatową i doświadczeniem. Poza tym że wiedziałem co to ma być i jak ma wyglądać, chciałem żeby trzymało możliwie wysoki poziom.

A jaki jest na co dzień człowiek, który tworzy tak mroczną i drapieżną muzę?

Tu musisz zapytać moją zonę i znajomych, obiektywnie powiem, że zapracowaną. Praca na etat, zlecenia w studiu, dom, rodzina, czasem jakieś imprezy, czasem jakaś grafika użytkowa, różne rzeczy…

Czy twoja żona lubi twoją muzykę?

Nie są to jej główne klimaty, choć nie ukrywam, to ona była pierwszym recenzentem i musiała znosić te wszystkie godziny rzępolenia po strunach i stukania po klawiszach. Podejrzewam, że w pewnym momencie każdy by miał dość. Na pewno były momenty, że nienawidziła tego materiału i rzygała w kółko puszczanymi motywami niejednokrotnie przez parę godzin. Ale suma summarum podoba jej się chyba, że nie chce mi przykrości zrobić. Choć nie wydaje mi się, to szczera i prostolinijna osoba.

Nie da się ukryć, że muzyka odgrywa bardzo ważną rolę w twoim życiu. Poza SINPHONICON grasz w SONNEILLON. Czy koledzy z zespołu słyszeli już twój solowy album? Jaka była ich reakcja? Ciekawe czy pojawiła się nutka zazdrości? Hahaha…

Grałem w Sonneillon. To na dzień dzisiejszy martwy twór, oficjalnie zawieszony. Koledzy z zespołu realizują się w swoich projektach, bądź udzielają w różnych zespołach. W planach mamy z wokalistą black-metalowy, wspólny projekt w klimatach Dark Funeral i Naglfar. A czy pojawiła się nutka zazdrości? Nie dali mi tego odczuć.

Współpracujesz też z np. ROAD'S END i BEHEMOTH. Na czy polega ta współpraca?

Co do Behemotha, to w zasadzie było krótkie zlecenie, załatwione pośrednio. Udźwiękawiałem intro do raportów ze studia, z prac nad „Evangelion”, żadna wielka kolaboracja. Ale jednak mimo że to niewielki epizod, to i tak jest to dla mnie ważne, bądź co bądź w końcu to Behemoth. Z Road's End już jest trochę grubsza sprawa. Mam nadzieje, że w końcu uda się Marcinowi wypuścić ten materiał i trzymam mocno kciuki za to. Odpowiadam tam za wstrzyki elektroniczne, industrialno-dubstepowe i orkiestrację do ballady znajdującej się na tym materiale. Było to dla mnie wyzwanie. Musiałem ogarnąć nietypowe dla mnie brzmienia, dostałem wytyczne i ciasne terminy, jednak mimo to, współpraca się świetnie układała i jestem zadowolony z efektów, Mam nadzieje że Marcin też.

A czy Nergal słyszał SINPHONICON?

Ostatnio płyta została mu przekazana. Mam nadzieję że przesłucha.

Czy SINPHONICON pozostanie solowym projektem?

Zdecydowanie tak. Ten projekt z założenia powstał, żebym mógł tworzyć swoją muzykę od początku do końca, taki mój azyl twórczy. Gdyby pojawiła się opcja grania i tworzenia z kimś jeszcze, to pod nowym szyldem, nawet jeśli by to miało być bardzo podobne stylistycznie.

Zapytałem, bo pozostaje sprawa koncertów. Z takim materiałem warto by było pokazać się na żywo.

Warto. Przymierzam się do tego, jednak bardzo niewiele czasu na chwile obecną mi zostaje na nowe przedsięwzięcia. Koncerty w moim przypadku wiążą się z użyciem sekwencera na scenie, jest to wyzwanie wymagające bardzo dobrego ogrania materiału przez muzyków, wszystko się musi zgadzać. Chyba że uda się wynająć orkiestrę i chór jak zrobiło to Dimmu w Oslo i na Wacken – takie moje marzenie. Puki co, nie szukam składu koncertowego, ale powiem szczerze, będę zmierzał do tego żeby koncertować. Zobaczymy co z tego wyniknie.

Rozumiem, że teraz jest czas na promocję „Nemesis Ablaze” ale czy w twojej głowie tlą się już jakieś pomysły na „dwójkę”?

Są już pierwsze szkice, które być może trafią na „dwójkę”. Mam też parę pomysłów na koncept. Generalnie nie chciałbym, żeby był to zbiór utworów i podobnie jak w Nemesis Ablaze, będę się starał do sprawy podejść całościowo. Mam też nadzieje, że uda mi się zrealizować plany, które chciałem wcielić w życie na Nemesis Ablaze. Żywe instrumenty, żywy chór, może nie od razu całą orkiestrę ale np. partie solowe skrzypiec czy wiolonczeli, będę też starał się zaprosić bębniarza z krwi i kości. Zobaczymy co i kiedy z tego wyjdzie. Co do promocji, to w tym momencie pracuje nad klipem do Tytułowego utworu. Nie wiem kiedy będzie premiera, projekt jest w fazie pisania scenariusza. Przedsięwzięciem zajmie się 3King Media z Krakowa.

Ok. Dzięki za rozmowę. Tradycyjnie zakończenie wywiadu należy do mojego rozmówcy…

Ja również dziękuje za poświęcony czas. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z albumem.

Horns up!

www.myspace.com/sinphonicon


Powrót do góry