Muzyka: Ambient
Strona internetowa: http://mszymczuk.pl
Czas Trwania: 59:02 minut (14 utworów)
Kraj: Polska
Trzymam w dłoniach pudełko od płyty sączącej się z głośników ospale w ten duszny i gorący dzień pod koniec lipca 2013 i nie mam pojęcia co z nim zrobić… Opakowanie ładne, czemu nie, kolorowe, z chmurami (których nie powstydziłoby się zacne grono wykonawców z gatunku pop ze sceny rodzimej i obcej) oraz białymi napisami na buraczkowym tle głoszącymi dumnie Maciek Szymczuk „Clouds”. W sumie nic dziwnego, płyta o chmurach z buraczaną zawartością szeregu płytkich metafor własnych, nieudolnej poezji miłosnej członków zespołu oraz cytatów niewinnych niczego autorów tekstów z epok i czasów mniej lub bardziej odległych.
Mam bardzo mieszane uczucia już przy pierwszym utworze, bo chęć wymiotów walczy z chęcią wyłączenia odtwarzacza, polania go benzyną i podpalenia go, gdyż został zbrukany marnym ambientem i nudnymi, „atmosferycznymi” według autora, realizacjami instrumentalnymi, rodem z niskich półek tego gatunku oraz żydowskich przygrywek knajpianych z użyciem takiegoż instrumentarium (czytaj: klarnet).
Wszystko to znajdujemy tutaj doprawione damskim „wokalem”, nad którym trzeba jeszcze dużo popracować na lekcjach emisji głosu i kształcenia słuchu, żeby był chociaż trochę bardziej zbliżony do prawdziwego śpiewu. Nie dość, że to, co wydobywa siê z gardła wokalistki ma problemy z utrzymaniem czystości dźwięku w poszczególnych sylabach w odniesieniu do harmonii utworu (co realizator przy całej swojej nieumiejętności „skrzętnie” stara się ukryć, nadając temu formę celowego zabiegu), to na dodatek usłyszymy na „Clouds” angielski ze średnio (nad wyrost powiedziane) poprawnym wschodnioeuropejskim akcentem, który może tylko rozbawić każdego native speakera oraz osoby tym językiem się zajmujące na co dzieñ. Proponuję odstawić na trochę wychwalane na tej płycie „chmury w umyśle” i zabrać się za naukę zarówno śpiewu, jak i angielskiego.
Nie zapominajmy o reszcie zawartości tego „dzieła”, które swoją dynamiką i realizacją przypomina słuchowisko dla upośledzonych dzieci z lat 80 zeszłego stulecia. Jest tu i satanistyczna poezja wychwalająca ciemną stronę odczytana drewniano i bezbarwnie takim samym głosem w każdym utworze (o dziwo przez różne osoby), przez co na pewno album nie zyskuje na zróżnicowaniu aranżacyjnym. Jest, jak już wspominałem, bezbarwna i nieciekawa poezja miłosna. Ktoś może powiedzieć: zabieg celowy, ja mówię: nuda intelektualna i pójście na łatwiznę, jakby nie było swoich pomysłów na teksty, albo jakby własne liryki były zbyt słabe… Tak, można powiedzieć, że jest tu wszystko…
Jeśli miałbym opisać tę płytę jedym słowem: dramat. Jednym zdaniem? Nie polecam, strata czasu. Tego typu klimaty w lepszym wykonaniu wokalnym, muzycznym, jak i produkcyjnym znajdziecie moi Drodzy na płytach zespołu Sui Generis Umbra, do których odsłuchania zachęcam z gorącą prośbą, byście nie tracili czasu na amatorów, których twórczość zapewne zainteresuje wąskie kręgi emo-satano-nastolatków oraz mega mrocznych hipsterów… z całą moją prywatną niechęcią do twórców SGU, ale będąc po prostu obiektywnym.
Cóż, pudełko wraz z zawartością wróci do wydawcy, w moim niedużym mieszkaniu nie ma miejsca na zbędne cedeki.
ocena: 1/10
Lista utworów
1. Cumulus Congestus (Fresh Showers)
2. Cirrus Uncinus (To Watch The Clouds)
3. Altocumulus Floccus
4. Altostratus
5. Nimbostratus (Obłok różany)
6. Cirrocumulus Undulatus
7. Stratocumulus Duplicatus
8. Cumulus Mediocris (Słońce za chmurą)
9. Cumulonimbus Capillatus (Clouds)
10. Cumulus Lacunosus
11. Stratus Undulatus (Srebrne chmury)
12. Cirrostratus Fibratus
13. Cumulus Humilis (White Sheep)
14. Cirrus Vertebratus (Sunny Again)
Skład
Maciek Szymczuk – ? (nieopisana funkcja w zespole)
Łukasz Ciszak – gitara
Olek Kałążny – bas
Joanna Kustwan-Szymczuk – wokal
Maciej Mehring – wokal
Mariusz 'Oziu” Orzechowski- wokal
Michał Sosna – klarnet