THE FINITE BEINGS to zespół, dla którego religia jest bardzo ważnym elementem w życiu… Czy komuś się to podoba czy nie, grają bardzo ciekawą muzykę… Szkoda, że do wywiadu podesłali tak małe zdjęca…
Jakie były początki THE FINITE BEINGS?
Donny: Pierwotnie poznaliśmy się przy graniu w zespole w naszym miejscowym kościele. Mike pokazał mi różne swoje pomysły na utwory i zaczęliśmy razem komponować w mojej piwnicy.
Co was zainspirowało do założenia zespołu?
Mike: Zawsze miałem wiele pomysłów na liryczne piosenki i melodie do nich. Gdy zaczęliśmy grać razem z Donnym zrozumiałem, że jest on brakującym ogniwem. Komplementujemy siebie nawzajem – ja jestem bardzo unikalnym pisarzem a on jest wielkim kompozytorem. Kombinacja tych przymiotów z instrumentalną grą i wokalnymi umiejętnościami stanowi THE FINITE BEINGS.
Skład zespołu to tylko dwie osoby. Do nagrania albumu zaprosiliście kolejne dwie osoby. Kim one są? Jaka była ich rola?
Donny: Jednym z gitarzystów, który zagrał na albumie jest mój ojciec Don DePaola. Zagrał kilka solówek na 4 utworze. Mój ojciec również jest kompozytorem, to było wspaniałe gdy mogliśmy razem współpracować.
Mike: Zastanawialiśmy się nad wstawieniem motywu naprawdę solidnego pianina do utworu The Way”, więc spytaliśmy naszego pianistę z zespołu kościelnego Steve'a Patafio czy nam coś zagra. Sądzę, ze to wyszło świetnie.
No dobrze, a jak wygląda sprawa z koncertami przy takim składzie? W ogóle gracie jakieś koncerty?
Donny: Nie, jesteśmy typowym studyjnym zespołem. Dopóki nie znajdziemy innych stałych członków będziemy podążali tą studyjną drogą.
Wasze brzmienie jest charakterystyczne – ciężkie i brudne. Czy jest to zamierzony efekt? Obecnie rzadko zespoły Progresywno-Rockowe stosują takie brzmienie. Takie brzmienie brzmi nieco retro… ale chwilami nieco za ostro jak na taką muzykę.
Donny: Jestem bardzo zafascynowany klasycznym Progresywnym Rockiem. A Mike z kolei współczesnym Hard Rockiem. Takie połączenie obu fascynacji stworzyło takie brzmienie. Nie myślimy o brzmieniu w kategoriach retro czy współczesne. Po prostu tworzymy muzykę, jaką kochamy.
Ponadto niektóre momenty brzmią nieco groteskowo. Mam na myśli niektóre partie wokalne.
Mike: Tak, zgadzam się, czasami jest to groteskowe a nawet psychotyczne. Ma to swoje odzwierciedlenie w wielu tematach, które poruszamy. Wbrew temu, że żyjemy w mrocznych czasach pełnych niezgody ukazujemy to nieco groteskowo. Nasza muzyka pomaga nam znaleźć naszą drogę w tej rzeczywistości i dzięki niej znajdujemy światło na końcu tunelu. Ta muzyka jest duchową podróżą z wieloma zawirowaniami. Zachęcamy słuchaczy, by po prostu doświadczyli tego z nami.
Chociaż z drugiej strony wasze wokalizy kojarzą mi się z MARILLION.
Donny: Dzięki
Czy okładka do albumu ma jakiś szczególne znaczenie?
Mike: Okładka jest reprezentacją ludzkości. Ziemia odzwierciedla rzeczywistość świata, w którym żyjemy a mózg reprezentuje wolę i wyobraźnię ludzkości, która chce podążać na swój sposób. Moja siostra zrobiła tą okładkę. To była dobra robota.
O czym śpiewacie?
Mike: Piszę o czymkolwiek co czuję w danym momencie. Moja niedawno odkryta wiara w Chrystusa ma ogromny wpływ na obecne moje teksty. Ponadto piszę sporo o moich stanach umysłu, które są zdiagnozowane jako schizofreniczne. Kilka lat temu przebyłem tą chorobę. Ogólnie mówiąc, próbuję ukazać moje osobiste doświadczenia i zrelacjonować je słuchaczowi w bardzo fantazyjny sposób. Lubię pisać z wizją.
Ok, dzięki za tą krótką rozmowę. Ostatnie zdanie należy do was…
Dzięki za wywiad, jesteśmy zajęci pracą na naszym drugim albumem. Mamy nadzieję, że wkrótce stworzymy dla was więcej muzyki.
www.thefinitebeings.com