„(…)w PANDEMONIUM możemy eksperymentować ale nie uciekniemy od tego klimatu, którym od lat jesteśmy przesyceni. (…) Nie ma tej jedynej interpretacji, zawsze zostawiamy odbiorcę na skraju dróg pozwalając mu pewne kwestie dopowiedzieć, nie mniej słusznie zapewne nikt nie pomyśli, że jest to muzyka o miłości czy wychwalaniu boga…” – Mark
Witam ponownie! Ale ten czas leci. Ostatni raz rozmawiałem z Wami w 2011 roku na potrzeby wywiadu dla naszego portalu… Dzisiaj mamy już za sobą wspaniały krążek „Misanthropy” oraz ostatnią nowość „Nihilist”…
Witaj! Czas leci i odnoszę wrażenie, że coraz szybciej, oby zdrowia wystarczyło na rock&rolla i inne sprawy!
Paul uważał kiedyś album „Misanthropy” za ulubiony. Ale teraz pojawił się kolejny – „Nihilist”… A jak jest z Tobą? 🙂
Dobry rodzic kocha każde dziecko tak samo, chociaż każde trochę inaczej z racji tego, że ma inny charakter i osobowość, z albumami nad którymi się pracowało, jest podobnie. Nie przestaje się lubić starszych wydawnictw bo każde z założenia ma swoją historię, klimat i realizację. „Misanthropy” jest moim zdaniem bardzo dobrym tytułem tak jak „Nihilist”, jednak i kompozycje i klimat i brzmienie mają nieco różne oblicza.
Chcieliście „Misanthropy” wydać na winylu. Udało się? A może „Nihilist”?
Wydaliśmy na winylu Ancient Catatonia i Devilri, ostatnie 2 albumy chyba muszą jeszcze poczekać na odpowiedni moment i wydawcę ale sprawa jest cały czas otwarta.
Kiedyś Paul powiedział, że ważne by muzyka podobała się tobie i nie koniecznie musi podobać się potencjalnemu słuchaczowi. Po „Nihilist” wnioskuję, że mimo wieku nadal lubicie stare klimaty (stare PANDEMONIUM)… Wiele osób z wiekiem wygładza swój gust muzyczny, staje się bardziej tolerancyjny i podatny na stylistyczne zmiany…
Wiesz, w Pandemonium możemy eksperymentować ale nie uciekniemy od tego klimatu, którym od lat jesteśmy przesyceni. W ten sposób zawsze wędrując po różnych obszarach ciężkiej muzyki jesteśmy rozpoznawalni. Aranżując i komponując numery nie mamy założonych kajdan, po prostu zawsze na końcu wychodzi z tego numer, który hołduje starej szkole metalu spod znaku Pandemonium.
Rzeczywiście „Nihilist” proponuje starą szkołę i nieco stylistycznej retrospekcji… Jest ten typowy pandemoniczny mrok i drapieżność ale oczywiście też nie zabrakło etnicznego pierwiastka… wręcz blisko-wschodniego (aczkolwiek w bardzo minimalnej porcji i żeby nikt nie pomyślał, że mam na myśli jakieś folkowe nuty)…
Te etniczne motywy i melodie bliskowschodnie po prostu dobrze współgrają z mistycznym wydźwiękiem warstwy lirycznej, w blackowy brud i deathmetalową siermięgę wpełzają niczym wąż podkreślając złowieszczy i antyreligijny wydźwięk numeru. Nie ma tej jedynej interpretacji, zawsze zostawiamy odbiorcę na skraju dróg pozwalając mu pewne kwestie dopowiedzieć, nie mniej słusznie zapewne nikt nie pomyśli, że jest to muzyka o miłości czy wychwalaniu boga…
Nawet czcionka stworzona do napisu „nihilist” nieco przypomina pismo arabskie oraz magiczne sigile… Czy to tylko moja naciągana interpretacja?
Autorem okładki jest Simon z Tenebris, kiedyś, przed laty członek Pandemonium, postać o artystycznej duszy i talencie. Powierzyliśmy mu projekt okładki wierząc, że poznawszy album i znając Pandemonium od podszewki będzie wiedział jak zobrazować cover. Wyszedł naszym zdaniem świetnie, bez żadnych sugestii czy wcześniejszych wytycznych.
Krążek do „Nihilist” jest ozdobiony magicznymi symbolami… Nadal ich używacie w swojej twórczości. Ale czy jest to tylko pewien sposób dekoracji dla podkreślenia klimatu, czy może podyktowane to jest wiarą w moc magicznych symboli?… Jesteście już dojrzałymi osobnikami, czy nadal wasz światopogląd jest taki sam jak sprzed ponad 20 laty? Mówiąc wprost, ja też kiedyś wierzyłem w okultyzm, magię, parapsychologię (zwał jak zwał). Dziś wiem, że chemia, fizyka, psychologia i medycyna tłumaczy większość paranormalnych zjawisk, a na obecność tych niewytłumaczonych tak naprawdę nie ma dowodów…
Kiedyś wielu z nas miało mnóstwo fascynacji związanych z okultyzmem, tzw. Wiedzą zakazaną czy parapsychologią. Otoczka pozostała jako klasyczna scenografia dla opowieści rodem z horroru. Teraz to jednak głównie metafora i konwencja. Mam na myśli odwieczny bunt, wolnomyślicielstwo, poszukiwanie zakazanego i resztę tej rock&rollowej rebelii. Obecnie wierzę już w tylko w naukę, która jest co najmniej tak samo pasjonująca jak kiedyś zakazane książki o magii. Gdyby starożytnym przedstawić aktualne zapisy czy wzory matematyczne, chemiczne zjawiska, które potrafimy już wyjaśnić traktowaliby je tożsamo z runami czy inną symboliką magiczną.
Wróćmy do muzyki „Nihilist”… Wokalnie też jest ciekawie… Pandemoniczne growle wzbogacone „blac’kowymi scream’ami”. Taki zabieg podkręcił poziom drapieżności… Kto jest odpowiedzialny za te dodatkowe wokalizy?
Główne wokale w większości nagrywałem ja, Paweł z racji tego, że w większości koncertów nie będzie uczestniczył „dośpiewał” wszelkie rytualne inwokacje i diabelskie inkantacje. Dodatkowo gościnnie w paru momentach można usłyszeć szamański śpiew Simona z Tenebris.
… a te mroczne partie basu… Niby powrót do przeszłości lecz z nowymi rozwiązaniami… Jak obecnie wygląda tworzenie utworów?
Michał bardzo się napracował nad brzmieniem basu, uzyskaliśmy pożądany sound ze zmiksowania czystego głębokiego basu i solidnego drive’u. chodziło nam o uzyskanie surowego , potężnego warkotu z piekła rodem. Dlatego wszelkie cyfrowe obróbki dźwięku ograniczyliśmy do minimum, główne brzmienie wynika z samych wzmacniaczy i instrumentów. Numery układamy klasycznie, każdy z nas osobno tworzy jakiś riff czy motyw w domu, na próbie z pełną spontaną dogrywamy pozostałe partie i jeśli to wszystko wynika z serca i ducha i tworzy dobrą zaakceptowaną przez wszystkich całość, staje się kompozycją tworzącą nowy materiał.
Jak już wspomniałeś do nagrania albumu zaprosiliście gości – Szymona z TENEBRIS oraz Gary’ego z HELLSPAWN…
Simon jest byłym muzykiem Pandemonium a obecnym jednej z bardziej oryginalnych w Polsce kapel, poza tym jest wizjonerem i artystą, żałujemy tylko że nie wystarczyło nam czasu na więcej. Hellspawn jest zajebistą hordą death metalową i świetnie się razem dogadujemy bo to goście w pytę. Często razem grywamy koncerty i zdążyliśmy się dobrze poznać, Mariusz był realizatorem materiału „Nihilist” a Gary’ego poprosiłem o zagranie paru solówek bo ma wielki talent i feeling.
Z pierwotnego składu został tylko Paweł. Piotr Zubrzycki odszedł do prawdziwego Pandemonium 10 lat temu… Z kolei Szymon grał w zespole przez długi czas i odszedł do TENEBRIS. Skoro zagrał z Wami gościnnie na „Nihilist” to rzeczywiście jesteście w dobrych relacjach..
Szymon poszedł swoją drogą, rozwinął się i robi to co kocha, jesteśmy starą gwardią więc naturalne jest, że zawsze będzie między nami zrozumienie, szacunek i przyjacielskie relacje.
Wspomniałeś wcześniej o Mariuszu Koniecznym… „Nihilist” nagrywaliście w Heavy Gear Studio, właśnie u niego. Dlaczego wybraliście akurat to studio?
Mieliśmy wcześniej okazję współpracować przy paru EP’kach, znamy się od dawna i znamy warsztat Mariusza. Facet totalnie wie co robi i potrafi przekształcić nasze wyobrażenia i sugestie dotyczące materiału w gotowy „produkt” czyli naszą wizję. Po prostu rozumie nas i naszą muzykę i zna się na realizacji metalowych produkcji.
Z informacji podanej na bandcampie wynika, że muzyka do „Nihilist” została nagrana według receptur starej analogowej szkoły surowego, mięsistego soundu przy minimalnej cyfrowej ingerencji w naturalne brzmienie instrumentów. Młode kapele nagrywają wszystko cyfrowo, co chyba jest łatwiejsze i nie wymaga tylu powtórek Jednak wówczas sterylność brzmienia nie daje chyba tyle drapieżności i mroku?
Techniczne nowinki studyjne, dopieszczanie brzmienia pieprzonym plastikiem już dawno przestały być „cool”, miały swój moment w wielu sterylnych produkcjach tylko, że w końcu ludzie zaczęli zauważać, że nie ma tam prawdy, nie ma brudu, nie ma rock&rolla. Oczywiście, nie potępiam kapel, które z braku środków finansowych stosują pewne zabiegi cyfrowe ale w tej muzyce musi pozostać analogowy brud, piwniczne brzmienia i prawda wdzierająca się w mózg za pomocą lampowych wzmacniaczy i naturalnych, spontanicznych „smaczków”, których się nie poprawia. Żywioł musi być piewcą chaosu.
Zdaje się, że pierwszą część Nihilist Tour macie już za sobą. Jak wrażenia?
Pozytywne, numery się podobają, czynią swoją mroczną powinność, spotkaliśmy mnóstwo znajomych mord z którymi trzeba było się wyściskać i napić gorzałki 🙂
Czy wszystko poszło z godnie z planem? Były jakieś potknięcia?
Zawsze zdarzają się potknięcia, niespodziewane problemy większe czy mniejsze, czasem są obsuwy na tyle długie, że zaczynaliśmy grać po północy. Wśród grona tylu znajomych i sielskiej atmosfery można było przesadzić z wodą ognistą albo wzmacniacz odmówił współpracy albo struna pierdolnęła, życie 😉
Przeglądając fotki z Waszego FB i jakieś ostatnie klipy koncertowe rzeczywiście Paul często gdzieś znika, a na pierwszy plan (głównie w klipach wideo oraz w wywiadach) wysuwasz Ty, Mark… Czyżby to jakieś przejęcie dowodzenia lub przedstawicielstwa?
Nie w tym rzecz, Paweł ze względów zdrowotnych nie jest na razie w stanie uczestniczyć w koncertach, chociaż wystąpił na trasie w Łodzi i miał swój udział w tworzeniu materiału. Dał nam swoje błogosławieństwo bo wierzy, że sami po tylu latach i doświadczeniu jesteśmy w stanie nosić sztandar Pandemonium. Rozważaliśmy różne opcje na temat wokalisty ale spróbowałem parę razy i chłopaki stwierdzili, że daję radę 🙂
Uważam, że świetnie sobie z tym radzisz… Nagraliście wideo do utworu „Unholy Esstence” z „Nihilist”. Wideo wyprodukowała młoda firma Dr Silesia, która ma już na swoim koncie kilka muzycznych (metalowych) klipów. Jak wyglądały prace nad teledyskiem? Jeden aktor, kilka rekwizytów a efekt końcowy wyszedł świetny…
A dziękuję, że tak uważasz. Dr Silesia to dwoje wspaniałych Ślązaków, Rafał i Daria. To co robią to projekcja pasji jaką w sobie mają, potrafią z paru elementów scenografii i dobrej ręki do kamery stworzyć niesamowite rzeczy. Pomysł na klip był typu „prosto w ryj”, oldscholowo i diabolicznie, nagraliśmy go w studio na Śląsku w ciągu paru godzin przy wykorzystaniu rekwizytów z wytwórni filmowej w Warszawie.
Czy już coś wiadomo na temat kolejnych koncertów?
Czas pokaże, teraz jest okres wakacyjny, więc teoretycznie martwy dla koncertów ale na jesień i zimę mamy wstępnie zaplanowanych parę sztuk. Rozpatrujemy wszystkie logiczne i nie kolidujące z zajętym czasem propozycje.
Jakiś czas temu współpracowaliście z Godz Ov War Productions, obecnie z Old Temple, która wydała „Nihilist”. Skąd ta zmiana wytwórni?
Tak jakoś życie się układa, że co album zmienia się wydawca, widocznie każdy poszukuje ideału albo innych możliwości i wyzwań. Old Temple z natury doskonale pasuje do naszych oczekiwań bo jest wydawcą undergroundowym. Jesteśmy z podziemia i pewnie zawsze w nim zostaniemy ze względu na klimat i wolność w tworzeniu tego co chcemy przekazać, nigdy się nie zgodzimy na jakieś sugestie od strony wydawcy dotyczące kierunku naszych działań muzycznych. Poza tym Eryk, szef Old Temple to świetny, szczery i zaangażowany gość.
Każdy kto zna Was od początku wie, że zaczynając inspirowaliście się CELTIC FROST, HELLHAMMER i SAMAEL? O ile muzyka TRIPTYKON (pozostałość po CELTIC FROST) nawiązuje do korzeni to już obecny SAMAEL jest zindustrializowany. Czy nadal te kapele Was inspirują?
Inspiruje nas wszystko co niesie w swoim przekazie muzycznym, potęgę, klimat i w naszym mniemaniu kopie dupsko. I nie musi to być koniecznie metal, muzyka filmowa, pewne kanony rocka, jest tego zbyt wiele by wymieniać, chociaż najczęściej to retro ciężkiego metalu jak rock&roll u Tarantino. Do wymienionych przez Ciebie klasyków muszę dodać Bathory, Venom, Shining, Obituary… Nie zdołam wszystkich 😉
Pora na zakończenie wywiadu… Dziękuję za rozmowę! Czy coś jeszcze PANDEMONIUM chciałoby przekazać swoim fanom…
To co zawsze, żyjcie zgodnie z przykazaniami rock&rolla, miejcie wolne umysły i bawcie się kiedy możecie, po to właśnie jest to pieprzone życie. I do zobaczenia na koncertach!