„(…) nazwa Grin rzeczywiście zobowiązuje, aczkolwiek zobowiązuje do wykorzystania techniki gry w sposób niezwykle inteligentny. (…) Teraz czas na pełnowartościowy materiał. (…) Z pewnością jest to najszybszy materiał jaki do tej pory zarejestrowaliśmy. (…) Techniczne granie nie skupia się tylko na tym kto zagra szybciej jak najbardziej skomplikowaną sekwencję dźwięków. (…) Poza tym czeka nas ogrom koncertów. (…) nie obserwujemy bacznie gryfów naszych gitar na koncertach mimo iż gramy średnio skomplikowaną muzykę…”
GRIN powstał ponad 20 lat temu na gruzach (lub jako kontynuacja) kapeli MAJOR SMISS, którą mogą pamiętać starsze pokolenia Metalowców…
Tak to prawda. Jeżeli wziąć pod uwagę Major Smiss to niebawem strzeli nam trzydziestka haha! Osobiście nie byłem członkiem Majora, ale kibicowałem temu zespołowi wiernie pod sceną praktycznie na każdym lokalnym koncercie, równocześnie szlifując własne umiejętności gry na instrumencie. Po kilku latach, kiedy Major przeistoczył się w Grin wraz z ówczesnym perkusistą zasililiśmy szeregi tegoż i przynajmniej w moim przypadku pozostało tak po dziś dzień!
Muzyka MAJOR SMISS ewoluowała od Thrash Metalu z punkowym przytupem do techno-Thrash Metalu (jak się wówczas określało techniczny Thrash Metal, nie mający nic wspólnego z muzyką elektroniczną Techno). Następnie owe techniczne podejście do tworzenia aranżacji przeszło na GRIN. Krótko mówiąc muzycy GRIN lubili od zawsze komplikować sobie życie? 🙂
O ile w tym pierwszym był to naturalny rozkwit umiejętności poszczególnych młodych, poszukujących wówczas muzyków. O tyle w Grin ewolucja następowała świadomie, w rytm słuchanych, a raczej pochłanianych przez nas dziesiątek jeżeli nie setek ukazujących się w tym czasie płyt. Tutaj muszę od razu sprostować, iż nie zakładaliśmy sobie z góry celu zagmatwania struktury utworów do granic możliwości. Wręcz przeciwnie, i w tym miejscu wyprzedzę trochę Twoje kolejne pytanie, mianowicie, tak, nazwa Grin rzeczywiście zobowiązuje, aczkolwiek zobowiązuje do wykorzystania techniki gry w sposób niezwykle inteligentny tak jak miało to miejsce na ostatniej jak dotąd płycie Szwajcarów z Coroner, o tym samym tytule.
Hmmm… No tak miałem wspomnieć, że Encyclopaedia Metallum podaje, że istnieją 4 kapele GRIN i wszystkie grają Technical / Thrash Metal / Groove Metal i chciałem zapytać czy ta nazwa do tego zobowiązuje ale skoro odpowiedziałeś to przejdźmy do następnego pytania 🙂
Pewnego razu z powodu awarii dysku kolejny materiał „Universal Antidote” z 2002 roku nie został wydany. Słyszałem jeden kawałek (bez wokali). Naprawdę nieźle kopie, ma mocny groove… Nie myśleliście by ponownie nagrać te kawałki (i być może je ulepszyć) by wydać ten album?
Tak, to był rzeczywiście bardzo mocny, konkretny materiał. Niestety od jego nagrania mija obecnie 17 długich lat. I o ile niektóre utwory nadal zachowują swój grin’owy charakter, to inne niestety nie podołałyby obecnej stylistyce zespołu. Byłby to taki dziwny kolaż stylistyczny, niekoniecznie dobry. Aczkolwiek byłbym gołosłowny mówiąc, że nie zebraliśmy trochę lukru i bakalii z „Universal Antidote”. Będzie na nowej płycie kilka pomysłów z tamtego właśnie materiału w zupełnie nowych aranżacjach.
W zasadzie co przedstawia okładka ostatniego materiału „A Scanner Darkly + Promo’98”? Znajduje się tam pewna sekwencja cyfr… Czy ma ona jakieś znaczenie?
Front jak i cały layout wykonał dla nas niezastąpiony Piotr Kurek czyli Mentalporn. W momencie gdy otrzymaliśmy od wydawcy gotowy projekt, zdania były podzielone, ale po kilkudziesięciu minutach kontemplacji zgodnie stwierdziliśmy, że ta właśnie grafika najbardziej odzwierciedla, zarówno tytuł płyty jak i ogólny koncept liryczny. A sekwencja tych z pozoru nie pasujących do siebie liczb niechaj pozostanie tajemnicą…
Dlaczego postanowiliście wydać taką kompilację, ten materiał zawiera utwory wcześniej wydane – „A Scanner Darkly” (Ep z 2016 roku) i „Promo’98” (Demo „Psychosen” z 1998 roku)…
„A Scanner Darkly” w wersji promo wydaliśmy własnym sumptem w połowie 2016 roku po trosze żeby o sobie przypomnieć, a po trosze aby zainteresować potencjalnego wydawcę. Tak też się stało, ponieważ już wiosną ubiegłego roku płyta ujrzała światło dzienne dzięki Deformeathing productions. A jako że Scanner trwa kilkanaście minut padła propozycja ze strony firmy, aby uzupełnić to wydawnictwo o jakieś bonusy. W ten sposób pierwszy raz w wersji oficjalnej ukazał się króciutki materiał z 1998 roku zatytułowany „Psychosen”. Z perspektywy czasu uważam, że było to bardzo dobre posunięcie. My trochę „otrzaskaliśmy” się ze sceną i panującymi na niej realiami, a potencjalni słuchacze zaznajomili się z naszą muzyką. Teraz czas na pełnowartościowy materiał w postaci płyty „Building Better Worlds”, która mam nadzieję, dostępna będzie najdalej w połowie roku.
Na jakim etapie jest obecnie realizacja nowego albumu. Pod koniec grudnia mówiłeś, że płyta jest już w zasadzie skończona, trwają miksy i prawdopodobnie wiosną wyjdzie na światło dzienne…
Tak jest, aczkolwiek nigdy nie chwal dnia przed zachodem… Dosłownie parę dni temu dowiedziałem się, ze nasz realizator a zarazem producent płyty poważnie zachorował i koniec końców ostatni etap prac nad płyta nieco się przedłuży… Ale tak jak rozmawialiśmy wcześniej, została dosłownie kosmetyka, więc jesteśmy dobrej myśli.
W międzyczasie (z udziałem członków GRIN) były też inne kapele, np. NOIZZER (techniczny Thrash/Death Metal, Groove Metal). Słyszałem tylko jeden kawałek (w Antyradio). Normalnie mnie zmiażdżył – mrok, furia i psychodelia… wrzaskliwe wokale, growle i melorecytacje… dodatkowo mroczne pianino… Co postanowiliście wobec tego kawałka? Czy znajdzie się ten utwór na najnowszym albumie GRIN?
Uuuu tych zespołów było nieco więcej. Wystarczy wspomnieć Blindead, Ghost czy Trauma, którą przed paroma laty wspomagałem między innymi na trasie Killing Assault. Aczkolwiek o ile do wspomnianych zespołów nie wnosiliśmy nic od siebie, raczej czerpiąc swego rodzaju wiedzę, tak Noizzer był tylko i wyłącznie naszym dzieckiem! Cieszę się, że wspomniałeś właśnie ten zespół. Może zabrzmi to trochę bałwochwalczo, ale uważam, że był to dobry band, szczególnie w wydaniu koncertowym. Bardzo energetyczna muzyka, nieco prostsza w odbiorze od Grin, aczkolwiek gdzie nie gdzie udało nam się przemycić jakieś fajne techniczne smaki. Szkoda, że nie mogę tego samego powiedzieć o płycie, którą nagraliśmy w międzyczasie… „Nonentity” bo o niej mowa, zarejestrowana została w amatorskich warunkach, przez amatorów i na amatorskim sprzęcie. To nie mogło dać dobrych rezultatów. Chwilę potem zawiesiliśmy działalność. Ale wracając do Twojego pytania. Numer, o którym mówisz to „Rust on my Fingers”. Nie jest to może sztandarowa kompozycja zespołu Noizzer, ale na pewno najdziwniejsza jaką skomponowaliśmy. Niesamowicie zimna i niepokojąca, a zarazem niezwykle dynamiczna. Jakiś czas temu słuchając tego utworu wspólnie w sali prób wpadliśmy na pomysł odświeżenia go i tym samym w lekko zmodyfikowanej wersji znajdzie się on na naszej nowej płycie. Ale to jeszcze nie wszystko. Również w miejscu wokalisty pojawi się znamienity gość, ale o tym na razie sza 🙂
Nie zdziwiłbym się gdyby to był Robert Stankiewicz (pierwszy i niestety były wokalista ALASTOR), gdyż to chyba on stał za wokalami w NOIZZER?
Dokładnie tak jak mówisz! A co ciekawsze to właśnie on był pomysłodawcą oraz założycielem Noizzer! Niewielki czas później nasze drogi muzyczne się rozeszły, Robert wrócił do reaktywowanego wówczas Alastora, z którym jakiś czas później popełnił według mnie jeden z najlepszych albumów thrashmetalowych w tym kraju czyli „Spaaazm”. Ale to już zupełnie inna historia. Niestety w tym miejscu muszę Cie nieco rozczarować, ponieważ to nie on jest tym tajemniczym gościem, który pojawi się w utworze „Rust on my Fingers” 🙂
Czy dotrzymacie dżentelmeńskiej umowy z Wojciechem Leki i materiał wyda jego Deformaething Production? Pytam, gdyż pojawiały się w przeszłości sytuacje, że pewne materiały nie zostały wydane, mimo ich nagrania 🙂
Haha, tak wszystko jest puki co na dobrej drodze, więc myślę, że nie będzie przeszkód aby poraz kolejny zapukać do Deformeathing bram 🙂
Jak sam określiłeś, muzycznie ta płyta będzie na pewno cięższa, szybsza i bardziej ukierunkowana na Death Metal, aczkolwiek wokale są w większości podobne do okresu demo z 1998 roku – „Psychosen”… Rzeczywiście chyba będzie to dziwny konglomerat… Czy także nastąpiło odejście od technicznego grania?
Z pewnością jest to najszybszy materiał jaki do tej pory zarejestrowaliśmy. Ogromny wpływ na ten fakt miała zmiana na stanowisku perkusisty. Małego zastąpił o wiele młodszy, aczkolwiek niezwykle zdolny muzyk Kuba. Wychowany na krwistym śmierć metalu wtłoczył w podrdzewiałe tryby naszej maszyny dość sporo oliwy, na której wyszliśmy z progu niczym Irena Szewińska 🙂 Kompozycje w dalszej mierze zachowają swój Grinowy charakter, track time maksymalnie trzy i pół minuty haha! No i również trochę pokomplikujemy i sobie i słuchaczom życie, nie będzie lekko. Aczkolwiek pojawi się wiele nie wykorzystywanych dotąd przez nas rzeczy takich jak długie transowe fragmenty, zarówno wewnątrz utworów jak i w introdukcjach. Pojawią się krótkie instrumentalne formy, a także jeden zaskakujący, w pełni akustyczny utwór. Słowem jest na co czekać i uwierz mi, że sami już stąpamy z nogi na nogę aby usłyszeć wreszcie efekt finalny naszej pracy!
Ostatnio pojawiła się moda, że muzycy promując jakiś nadchodzący materiał opowiadają o nim „track by track”, wiec może pokusisz się o taki sam zabieg? A przynajmniej poproszę o charakterystykę kilku najważniejszych utworów?
Przyznam szczerze i bez bicia, iż nie jestem zwolennikiem opowiadania o każdym z utworów z osobna. A już na pewno nie w fazie ich produkcji gdzie tak naprawdę nie mamy jeszcze do końca ustalonej choćby kolejności utworów na płycie. Nie mówiąc już o ostatecznym szlifie w postaci końcowego miksu. Co do drugiej części Twojego pytania to powinienem odpowiedzieć, że tak naprawdę wszystkie kompozycje są dla nas ważne i nie rozgraniczamy ich na równe i równiejsze.. W przypadku „Building Better Worlds” mamy zamiar osiągnąć pewien rodzaj konceptu współgrających ze sobą wszystkich elementów, od layoutu poprzez muzykę aż po ostatni wers tekstu. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, iż nie będzie to opowieść, choćby w niewielkim stopniu przypominająca te jakimi raczył nas swego czasu King Diamond,. Jednakże spójność jest dla nas na tej płycie równie ważna jak jej brzmienie.
To ja może dodam coś od siebie… Te utwory, które mi przedpremierowo udostępniłeś (za co bardzo dziękuję) są naprawdę zabójcze! Kawałek jakby roboczo nazwany „voivod” to wyśmienite polirytmiczne gitarowo-perkusyjne manieryzmy wraz z surowymi wokalami sprawiające wrażenie muzycznej koegzystencji właśnie VOIVOD i… GODFLESH… Czy może to raczej koincydencja?
Zdecydowanie jest to czysty przypadek, zważywszy że Godflesh mimo iż znany jest nam wszystkim doskonale to nigdy nie staraliśmy się wymieniać tego zespołu jako jednego z wielu, które pośrednio wywarły wpływ na wykonywaną przez nas muzykę. Jeżeli jednak dosłuchasz się tam twórczości również i tego zespołu to świadczy tylko o tym jak chłonny jest ludzki umysł, który zupełnie nieświadomie pozwala wykorzystać niemal zapomniane nuty, nagromadzone od wielu lat gdzieś głęboko pod czaszką. A co do Kanadyjczyków to roboczy tytuł oczywiście odzwierciedla to co dzieje się w tym utworze, przynajmniej w jego zwrotce, ponieważ dwa następujące po sobie transowe riffy wewnątrz kawałka to z kolei ukłon w stronę grup Gojira czy Tool.
Z kolei kawałek „blast” to mroczny i techniczny wielowątkowy Death Metal… Szczerze, to naprawdę jestem ciekaw efektu finalnego!
Sam bym tego lepiej nie ujął haha! To zdecydowanie najszybszy utwór na płycie i najbliżej osadzony w stylistyce death metalowej. Około trzech minut totalnego wpierdolu opartego na bezlitosnych blastach z zaskakującym walcowatym zakończeniem. Bardzo dobre zwieńczenie tego albumu!
Wspominałeś także, że jednym z waszych nowych numerów zainteresował się Tomasz Bagiński (ten od „Katedry”). Czy możesz zdradzić resztę tajemnicy?
Tak. I tutaj możemy wrócić do kompozycji „Rust on my Fingers” pochodzącej z repertuaru zespołu Noizzer, o której to mówiliśmy chwile wcześniej. Tekst zawarty w tym utworze zaczerpnięty został z fragmentu opowiadania Jacka Dukaja zatytułowanego „Gotyk”. Jest to autoprezentacja głównego bohatera tego opowiadania, Dziadka Stal, która idealnie wpasowała się w mroczny klimat tej piosenki. Wyobraź sobie jakie było moje zaskoczenie gdy któregoś pięknego dnia otworzyłem skrzynkę mailową, a tam wiadomość od Tomka Bagińskiego, który informuje mnie, że jest mega wielkim fanem twórczości Jacka Dukaja, a Dziadek Stal to jego numer jeden ever haha! Tak od słowa do słowa Tomek zaproponował nam umieszczenie gotowego już „Rust on my Fingers” na swoim fanpage’u, nomen omen noszącym nazwę Grandfather Steel!
CORONER, MEKONG DELTA, VOIVOD – myślę, że te kapele były lub są dla was ważne. A oprócz nich? Czasami miałem wrażenie, słuchając waszych kawałków, jakbym słyszał w GRIN wpływy FEAR FACTORY i SEPULTURY…
Pierwsze trzy zespoły, które wymieniłeś (z naciskiem na ten pierwszy) rzeczywiście w dużej mierze przyczyniły się do powstania Grin. Ja na pewno dorzuciłbym do tego wczesny Megadeth, Kreator, Vendetta czy Deathrow. To na przełomie lat 80 / 90 były kopalnie pomysłów dla takich zespołów jak my! No ale kto był mądrzejszy, nie zamykał się tylko i wyłącznie w sztywnych ramach technicznego thrash metalu i powoli zaczynał odkrywać coraz to nowe połacie genialnej muzyki metalowej w postaci, choćby wspomnianych przez Ciebie Fear Factory czy Sepultura, ale i Death i Meshuggah i chwilę później również Gojira czy nawet Benighted. Ogrom muzyki jaki dociera do nas zewsząd stawia co rusz nowe wyzwania, poprzeczka zawieszona jest tak wysoko, ze sam Siergiej Bubka na myśl o skoku nawaliłby w spodnie 🙂 Tak czy owak cały czas staramy się, oczywiście w miarę możliwości, być na czasie i wychwytywać każdą perełkę tak samo jak przed laty!
Zacne kapele… Jakiś czas temu miałem zaszczyt zrobić wywiad z VENDETTĄ… to taka autopromocja, jak w radiowej „Trójce”…
Z tą Vendett’ą to idealnie trafiłeś! Po dziś dzień jestem pod ogromnym wrażeniem dwóch pierwszych płyt Niemców, z przewagą oczywiście na „Brian Damage” gdzie panowie wplątują w swoje techniczne granie sporo melodii z elementami jazzowymi. Dla mnie to jeden z niedocenionych klasyków tamtejszej sceny. Szkoda, że po reaktywacji w 2002 roku zespół zatracił gdzieś tą swoja młodzieńczą świeżość… No cóż tak to z tymi reaktywacjami po latach bywa, że tylko mały odsetek potrafi jeszcze zaskoczyć czy wręcz porwać zarówno swoich starych jak i nieco młodszych fanów.
Czy twórczość Philipa K. Dicka ma jakiś wpływ na wasze teksty? Kiedyś byłem pod ogromnym wrażeniem jego powieści „Valis”…
To bardziej pytanie do naszego wokalisty, ale postaram się pokrótce nakreślić także i tą sprawę. No więc Kurt, bo o nim mowa, jest wielkim fanem sciene fiction! Sam nieraz byłem świadkiem jak wręcz połykał nowo zakupione książki czy tez filmy. Dzięki takiej postawie z pewnością dość spory pierwiastek SF przenosi również do pisanych przez niego tekstów. Aczkolwiek o tyle ile „Scanner Darkly” był zamierzonym ukłonem w stronę tej tematyki, a przede wszystkim w stronę wybitnej postaci Philipa K. Dick’a,. Co oczywiście przełożyło się niemal na cały koncept naszego poprzedniego albumu. Tak na „Building Better Worlds” teksty choć wciąż pod mocnym wpływem literatury SF już nie odnoszą się do jakiejś konkretnej postaci czy też zdarzenia z tego kręgu. Każdy tekst na płycie to kolejny daleki, nieznany świat widziany przez pryzmat teraźniejszości, tego gdzie i jak żyjemy, tego co przynosi nam każdy nowy dzień, każda chwila i jakże inaczej każdy z nas postrzega oraz interpretuje jedną i tę samą rzeczywistość.
Na Youtube widziałem wasz koncert (Metro, Gdańsk, 18.09.2015 r.). Kurt lubi sobie pogadać do publiczności. Wchodzi z nią w interakcję. I też nie pozostaje dłużny na różne zaczepki, hahaha…
Haha no tutaj muszę nieco sprostować. To gig sprzed ponad dwóch lat, zagrany w nieco innym składzie i wciąż jeszcze dość nieporadny 🙂 W chwili obecnej Kurt gada nieco mniej i z pewnością nie reaguje na różne zaczepki haha! Ale, jak to ująłeś, w interakcję z publicznością wchodzi nadal bo to jednak ważna rzecz i myślę, że jednym i drugim wychodzi to na zdrowie!
Techniczne zagrywki mogą powodować pewne ograniczenia podczas występów na żywo, np. zmniejszona ekspresja cielesna a zwiększona statyczność, hahaha…
To prawda. Aczkolwiek w naszym wieku nie tylko zagrywki techniczne mogą powodować takie ograniczenia haha! A tak całkiem poważnie, to kwestia ogrania i tego o czym wspominałem na samym początku. Techniczne granie nie skupia się tylko na tym kto zagra szybciej jak najbardziej skomplikowaną sekwencję dźwięków. Czasem wystarczy drobny smaczek, jakaś odwrotka, aby zmienić strukturę riffu w taki sposób, że większość słuchaczy będzie zachodzić w głowę – jak oni to zagrali? Ale wracając do pytania – nie obserwujemy bacznie gryfów naszych gitar na koncertach mimo iż gramy średnio skomplikowaną muzykę, także chyba jest jeszcze z nami wszystko w porządku haha!
Czy poza wydaniem albumu macie już jakieś precyzowane plany na 2018 rok?
Zamknięcie sesji „Building Better World” to na chwilę obecną priorytet! Do tego w parze podążają kwestie przygotowania okładki, kręcenie clipu itd. Niestety wszystkie te sprawy pozostają na naszych głowach więc tym bardziej trzeba się ogarniać. Na szczęście kwestia wydawcy jest praktycznie dogadana. To bardzo dużo jak dla nas. Reklama w prasie branżowej, w internecie, wszelkiej maści flyery rozsyłane praktycznie po całym świecie to działka wytwórni i z pewnością nas to nieco odciąży. Poza tym czeka nas ogrom koncertów. Przy poprzedniej płycie trochę zawaliliśmy ten jakże ważny punkt promocji, dlatego też tym razem przygotowujemy się na to już od zeszłego roku. Puki co gramy pojedyncze sztuki w różnych zakątkach naszego kraju. W międzyczasie wraz z Kubą dołączyliśmy do takiego punkowo zimno falowego projektu o nazwie Ropień, z którym w zeszłym roku dzięki Zima rec. wypuściliśmy płytę „Początek końca świata”. Z którym również staramy się intensywnie koncertować. Nie ukrywam, że pomoże nam to w doborze miast oraz klubów, do których wrócimy promując już gotowy „Building Better Worlds”. Myślę, że jesienią zagramy „niekończący się” weekendowy tour po większych miastach w Polsce i to będzie prawdopodobnie zwieńczenie roku 2018.
Aaa… ROPIEŃ to interesująca kapela… Do twojego opisu tej muzyki dodałbym jeszcze wpływy Black Metalu w stylu HELLHAMMER i początków CELTIC FROST oraz DARKTHRONE… czyli niezły koktajl, który nieźle miesza w głowie… i całkiem przypadkowo na Metal Centre jest wywiad z Michałem Spryszakiem, wokalistą…
Hahaha kolejna krypto reklama z Twojej strony! Dzięki za dobre słowo na temat Ropnia! Rzeczywiście płyta jest już od pół roku dostępna oficjalnie, a my zbieramy jedynie przychylne opinie zewsząd, od web zinów i prasy począwszy na reakcji fanów czy też znajomych muzyków skończywszy. To bardzo podbudowuje, szczególnie takich debiutantów jak my hahaha! A tak poważnie, cieszy nas niezmiernie fakt, że ludzie rozmawiają, interpretują, przyrównują nas (tak jak w Twoim przypadku) do innych, w większości znamienitych nazw. Tak naprawdę sami jesteśmy ciekawi jak ta Ropniowa historia potoczy się dalej. W dalszym ciągu jesteśmy wielkimi fanami old schoolowej muzyki, na której tak naprawdę się wychowaliśmy. W zespole panuje pełna demokracja i zrozumienie dzięki czemu nie jesteśmy niczym zobowiązani aby poruszać się w sztywnych ramach jednej i tej samej stylistyki. Czuję, że koledzy z zespołu czytając te słowa pękają właśnie ze śmiechu, ale tak właśnie to odczuwam! Na koniec zdradzę tylko, że dosłownie za dwa tygodnie wchodzimy do studia nagraniowego celem rejestracji sześciu albo siedmiu utworów, które tym razem w formie mini albumu czy jak kto woli ep’ki, ukażą się mniej więcej w połowie roku, no i będzie to spore zaskoczenie dla naszych słuchaczy!
A zatem z niecierpliwością czekam na album „Building Better Worlds”! Dzięki za rozmowę!
Dziękuję również za fajny zestaw pytań, na który całkiem miło mi się odpowiadało! Mam nadzieję, ze choć kilka zbłąkanych duszyczek po przeczytaniu niniejszego wywiadu zarezerwuje sobie trochę czasu wolnego w towarzystwie naszej muzyki! Pozdrawiam!