Selfmadegod Records, 2017
Muzyka: Avantgarde Metal
Strona Internetowa: https://pl-pl.facebook.com/kethaband
Czas Trwania: 46:10 minut (8 utworów)
Kraj: Polska
Ten album, to taki materiał z serii „kochaj albo rzuć”, a takie muzyczne propozycje, często skreślało się mianem muzyki dla muzyków. Choć na przestrzeni lat, ten stan rzeczy wyraźnie uległ odmianie – jakby nie patrzeć, baza odbiorców jednak się rozrasta – to jednak często nie sposób się nie zgodzić, iż gros podobnych pozycji, to niejednokrotnie stuff dla instrumentalnych onanistów. Żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał. Nie czynie tu jakowych zarzutów pod adresem KETHA, bo mnie ich granie całkiem miło łechta, to jednak znajdą się tacy, co już na wstępie zgubią się jak małe dziecko w lesie, przy całym natłoku zagrań.
KETHA kolejny raz proponuje nam sporą porcję dźwiękowej awangardy, ale po wysłuchaniu ich najnowszej propozycji jestem zmuszony stwierdzić, że jakby twórczo stali się bardziej przystępni? Oczywiście, to nie jest tak, że nagle lansują jakieś modne, radiowe hiciory, ale jakby nie patrzeć, jakoś tak trochę jakby przyjemniej, prościej, łatwiej, szybciej się trawi to co zostało spięte klamrą „0 Hours Staright” na tym krążku.
Słuchając tego albumu, mimo wszystko ciągle nie można się pozbyć wrażenia pewnej kalkulacji, ale jak dla mnie, muzycznie band jakby wplótł w to wszystko zdecydowanie więcej pewnej nośności, co bezpośrednio powoduje, że „0 Hours Staright” ma w sobie więcej życia. Mówiąc krócej, ta płyta płynie i żyje. KETHA to ciągle zdrowo popieprzony, muzyczny byt. Ich muza jest cały czas zwariowana, i jak zawsze, dzieje się w ich graniu bardzo dużo.
Tempa zmieniają się jak w kalejdoskopie przy świetnym instrumentarium poszczególnych członków zespołu, nie brakuje też cudów na kiju w poszczególnych partiach. Nawet wokale, to cały pasaż tonacji. Ale jakby więcej w tym dzisiaj swoistego wyważenia, pewnej równowagi. To ciągle mocny schiz, tyle że jakby prościej znaleźć wyjście z tego dźwiękowego labiryntu.
Mocna melodyka, bardzo dobre brzmienie etc. Dodając tak poszczególne elementy do siebie nie sposób na końcu nie stwierdzić, że „0 Hours Staright” to po prostu mocna płyta, i choć można nie być wielkim fanem takiego grania, to raz będąc poczęstowanym tą potrawą, idzie w tym znaleźć nowy smak dla siebie.
Lista utworów:
1. Khanda
2. Firebird
3. Monarchs
4. Bliss
5. Mokomokai
6. Holos
7. Grudge
8. Hypergiant
Skład:
Michał Bartosik – bas
Maciek Dzik – perkusja
Bartek Kaliszczak – gitara
MrTrip – gitara, wokal
Ocena: 8.0/10