„Naszym zdaniem, w obecnych czasach my jako słuchacze lub wykonawcy bardzo mocno odstajemy od innych gatunków muzycznych. Można to sobie w prosty sposób przeanalizować. Ile zespołów rockowych lub metalowych w naszym kraju w ostatnim roku wybiło się i osiągnęło popularność?” – zastanawia się formacja DOFX, która właśnie wydała debiutancką EP-kę. Czy to wydawnictwo przysporzy zespołowi popularności?
Za Wami ważny dzień dla DOFX, premiera Waszej debiutanckiej Ep-ki. Gratulujemy. Jak morale w zespole?
Dziękujemy najmocniej! Nasze morale są w jak najlepszym porządku, to dla nas bardzo ważny dzień, ponieważ od zawsze chcieliśmy wydać album w pełni legalnie i nie spodziewaliśmy się, że zrobimy to prędzej niż później. Oczywiście, z jednej strony odczuwamy delikatny stresik związany z tym wydawnictwem, ponieważ jest to nasz debiut i chcielibyśmy zaprezentować się z jak najlepszej strony nie tylko swoim fanom, ale i ogólnie osobom, które o nas usłyszą. Już nie wspominając o tym, że chcielibyśmy otworzyć sobie tym albumem nowe drogi, no i oczywiście zdobyć jak najwięcej nowych słuchaczy i po cichu mamy nadzieję, że to się nam uda.
Długo przygotowywaliście słuchaczy do tej premiery kolejnymi singlami. Udało się wywołać odpowiednie zainteresowanie Waszym zdaniem?
Tak, jesteśmy wręcz tego pewni! (haha) Mamy wrażenie, że w naszym przypadku nie single, a czas odegrał istotną rolę, jeżeli chodzi o zainteresowanie. Im dłużej nie dawaliśmy oznak życia, a ewentualnie od czasu do czasu dosycaliśmy atmosferę jakimś luźniejszym wywiadem, koncertem czy jakąkolwiek aktywnością, to tym bardziej mamy wrażenie, że emocje rosły. Obecnie wszystko eksplodowało pod tym kątem i jeżeli chodzi o przypominanie o sobie fanom, to można powiedzieć, że robimy się pod tym względem mistrzami. Od dnia premiery, codziennie wrzucamy jakiś post na naszego facebooka i czujemy, że robi się już ogromny przesyt, ale z dobrym dla nas skutkiem.
Ile w sumie utworów składa się na „DOFX.EP”?
Postanowiliśmy zamieścić aż 5 numerów. Początkowo chcieliśmy zrobić więcej, by ten mini album był naprawdę obfity, ale nie wystarczyło nam funduszy na dodatkowe numery. Koniec końców, jesteśmy bardzo zadowoleni z finalnego efektu. Uważamy, że wszystkie numery, które finalnie trafiły na album są ze sobą spójne i pod względem aranżacji, jak dla nas są bombą. Pod względem lirycznym, również zadbaliśmy o to, by były one przemyślane i w głównym założeniu przekazywały potencjalnemu słuchaczowi morał i skłaniały do myślenia.
Wszystkie kawałki rejestrowaliście w tym samym studio? Kto zajmował się realizacją i produkcją?
Naszym producentem był Łukasz Sokołowski z zespołu Strachy na Lachy. W jego studiu nagraliśmy, zmixowaliśmy i zmasterowaliśmy wszystkie numery. Nie ukrywamy, że czasem wizję na niektóre motywy w numerach mieliśmy zupełnie inną, lecz ostatecznie doszliśmy do konsensusu z Łukaszem. Poza tym, sam Łukasz po części przekazał nam ogromną wiedzę na niektóre rzeczy związane z realizacją, ale i też taką ogólną, jeżeli chodzi o zespół i dał nam cenne rady co robić, a czego unikać. Z perspektywy czasu w zasadzie możemy powiedzieć, że spotkanie Łukasza było jedną z lepszych rzeczy jaka mogła nas spotkać w naszej muzycznej podróży. Sam Łukasz natomiast bardzo nas podciągnął, jeżeli chodzi o umiejętności.
Mieliście ambicje, by osiągnąć jakiś konkretny, produkcyjny efekt?
W zasadzie to nie. Każda osoba, którą określamy mianem producenta ma w większości swoją własną subiektywną wizję na brzmienie. Łukasz jest z tych osób, które preferują starą szkołę, jeśli możemy tak to ująć i przede wszystkim stawia na to, by numer brzmiał żywo. By było czuć, że jest to w 100% żywe granie, z brudem oraz surowizną. My z początku zupełnie inaczej zakładaliśmy, jak zrobić ten album i po pierwszym singlu nie byliśmy do końca przekonani, co do samego numeru, ale z czasem jak już go opublikowaliśmy w Internecie i zyskiwał na popularności wiedzieliśmy, że dobrze trafiliśmy. Takim sposobem nagraliśmy całą płytę, która brzmi od a do, jak z lat 90-tych.
„DOFX.EP” wydajecie także na klasycznym nośniku fizycznym?
Tak jest! Płyta jest do kupienia jako tradycyjny album z płytą CD w środku. Równie dobrze jakby miała wrócić moda na kasety, to też nagralibyśmy ten album na kasetach, których de facto jesteśmy dużymi fanami. Lubimy co oldschoolowe i mimo tego, że czasy się zmieniają, a wszystko przenosi się do Internetu, dla nas jednak to, co jest namacalne ma w sobie ducha. Obecna moda na streamingi skutecznie zbija z pozycji wszelkie nośniki, ale są osoby, które zbierają płyty CD jak i płyty winylowe, więc póki co, mamy do kogo trafiać z naszym albumem.
Gdzie słuchacze mogą kupić ten krążek?
W sieci salonów Empik póki co – w związku z covidem – na razie online, lecz kiedy sytuacja się unormuje, to będziemy wprowadzać nasz album na półki. Oczywiście, sam krążek możemy zamówić na stronie wydawnictwa muzycznego Soliton, do którego należymy, a jak wrócą koncerty, to po koncertach będzie można nas ściągnąć na bok i dokonać transakcji (haha)
Jak oceniacie kondycję współczesnej sceny rockowej/metalowej w Polsce? Jak Wy się na niej czujecie i na której półce odnajdujecie?
To zależy, jak to rozpatrywać. Naszym zdaniem, w obecnych czasach my jako słuchacze lub wykonawcy bardzo mocno odstajemy od innych gatunków muzycznych. Można to sobie w prosty sposób przeanalizować. Ile zespołów rockowych lub metalowych w naszym kraju w ostatnim roku wybiło się i osiągnęło popularność? A to zrobiło raperów czy piosenkarek popowych. Powód tego jest do tej pory dla nas nieznany i im głębiej nad tym myślimy, tym dalej jesteśmy w lesie. Może chodzi tu o społeczność jaką tworzymy, może za mało jesteśmy zgrani lub brakuje kogoś, kto by jakoś to w skuteczny sposób związał. Szczerze mówiąc, nie wiemy. Co prawda mamy takie festiwale jak chociażby Pol’and’rock, które łączą nas jako społeczność, ale naszym zdaniem, to trochę za mało. Jeśli mielibyśmy możliwości, to zrobilibyśmy coś z tym. My jako adepci w zasadzie dopiero co gruntujemy sobie swoje miejsce. Co prawda, swoje grono dość w krótkim czasie sukcesywnie powiększamy, ale dalej wydaje nam się, że jeszcze wiele będziemy musieli udowodnić, by wyrobić sobie renomę. I nic w tym złego czy dziwnego, bo jesteśmy zespołem, który gra od zera. Ani żaden z nas nie jest sławnym muzykiem, który ma nowy projekt, ani też nie mamy nikogo takiego, kto by nas podciągnął do góry. To wszystko, co robimy od ponad roku to czyste i sumienne rzemiosło, dlatego też jeśli uda nam się spotkać za parę lat ponownie na wywiadzie, to już szerzej o tym opowiemy.
Czy mijający rok był dla Was trudny, jako dla zespołu, w kontekście epidemii COVID-19?
I tak, i nie. Co prawda, utraciliśmy trasę koncertową, którą planowaliśmy na ten rok, oraz terminy do nagrywania w studio, ale tak naprawdę covid dał nam to, co dziś jest na wagę złota, czyli czas. Wydaje nam się, że idealnie wykorzystaliśmy ten czas pod względem załatwienia, różnych spraw prywatnych, oraz tych po części zespołowych. Na pewno dzięki temu, że zdobyliśmy czas, to dopracowaliśmy nasze kompozycje, które chcieliśmy nagrać i umieścić na albumie. Zaczęliśmy planować mniej więcej to, jak widzimy nasz zespół i co musimy zrobić, by piąć się do góry. Co dopracować, a co odpuścić i tak na okrągło. Jak widać, ciężka praca nie poszła na marne i jesteśmy tu i teraz z naszym albumem i jak na razie wszystko idzie w dobrą stronę.
Jak myślicie, kiedy uda Wam się zacząć koncertami promować „DOFX.EP”?
Jednego czego się nauczyliśmy przez covid to tego, że nie ma czego planować. Wydaje nam się, że będziemy po prostu obserwować i analizować całą sytuację koncertową w naszym kraju i jak będzie pewne zielone światło, to wtedy ruszymy do boju.
Czego można Wam życzyć na przyszły rok?
Byśmy dalej robili to, co robimy i się nie poddawali. Grania, grania i jeszcze raz grania koncertów i festiwali, no i coraz to większej sprzedaży płyty oraz pełnego powrotu do normalności dla wszystkich.
Zatem tego właśnie życzymy.