ABOMINATED to świeży temat na metalowej mapie Polski. Na swoim koncie mają zaledwie jedno wydane całkiem niedawno demo zatytułowane „Decomposed”, ale materiał na nim zawarty robi robotę. Stara szkoła, Szwecja, death metal – wszystko podane według najlepszych wzorców. Ale o wszystkim opowie Greg, gardłowy tej załogi. No to PYK!
Czołgiem. Jak się żyje w Stołycy? Korona mocno doskwiera? A może przy odpowiedniej dezynfekcji da się ogarnąć temat?
Hailz! Doskwiera, doskwiera – ileż można siedzieć w domu. Gdyby nie dezynfekcja wzierna od czasu do czasu, to człowiek by pewnie oszalał.
Powiedz mi Panie kochany, skąd wyście się tak naprawdę wzięli? Że ze stołecznego miasta Warszawa to już chyba wszyscy zainteresowani ogarniają, ale mnie interesuje bardziej wątek historii ABOMINATED. Patrząc po zdjęciu promocyjnym to raczej testosteron płynie w Waszych żyłach silnym nurtem, znaczy całkiem młode z Was chłopy. Idąc tym torem, raczej o imponujące CV chyba będzie trudno, choć z drugie strony, przecież mogę być w błędzie. Co się zadziało, że ABOMINATED stało się ciałem i zamieszkało między nami. Co było przed i czy jest coś na boku?
Po rozpadzie INCINERATOR jesienią 2018, Mikołaj (Marc) zagadał do Janka (John) czy nie chciałby czegoś razem ponapierdalać. Złapali się na początku 2019 i zaczęli kleić wstępny materiał. Jesienią Mikołaj zagadał do mnie czy nie znam przypadkiem jakiegoś wokalisty i stwierdziłem, że w sumie mogę wpaść spróbować się, bo jakieś tam doświadczenie wokalne mam w ramach MARTYRDOOM, i jak im się spodoba, to zostanę. Na pierwszej próbie w listopadzie 2019 pograliśmy sobie cover GRAVE, chłopaki zagrali mi swój materiał i stwierdziliśmy, że zajebiście się to klei. Przypomniałem sobie potem, że mam ziomka – Zbycha (ZB), który jest fanem szwecji i napierdala na basie, więc od razu zagadaliśmy też do niego czy nie chce z nami pograć – jemu też się materiał spodobał i tak już zostało.
Wszyscy mamy już jakieś doświadczenie – Mikołaj przez kilka lat grał w INCINERATOR, ja od 11 lat aktywnie udzielam się w MARTYRDOOM i mam zrobione studia realizatorskie, a Zbychu oprócz fachu realizatorskiego, grał przez ładnych kilkanaście lat w kilku kapelach, od rocka i punku, aż po death metal.
Dwa dni temu metalową scenę obiegła smutna informacja o śmierci LG Petrova z ENTOMBED A.D. Jakby nie patrzeć, LG był ikoną przede wszystkim szwedzkiego ale i światowego death metalu w ogóle. Jako jeden z pierwszych kład kamienie milowe pod formułę i szwedzkie brzmienie śmierć metalu, a jego wokalu nie dało się pomylić z żadnym innym na tym łez padole….
Zdecydowanie. Zajebiście żałuję, że tylko raz udało mi się złapać ich na żywo – w dodatku na Brutalu (a wiadomo, że tam z brzmieniem ruletka jest). Niby spoko, ale kilka lat wcześniej byli na Obszczynie i zajebiście żałuję, że mnie tam wtedy nie było.
Raczej nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że dla mnie byli jedną z pierwszych kapel DM, które poznałem i traktuję ich pierwsze płyty jako absolutny wzór w graniu gruzowiska. Aktualnie do ich materiału po “Wolverine” podchodzę już raczej w ramach nostalgii, ale obiektywnie rzecz biorąc i tak wszystko się samo broni. Śmierć LG to niesamowita strata dla sceny.
Jedna teoria spiskowa głosi, że mamy obecnie modę na old school’a. Druga teoria jest z kolei taka, że mody przychodzą i odchodzą. Moja natomiast mówi, że mam to w kakaowej dziurce dopóty, dopóki dany stuff do mnie przemawia, ma ręce, nogi, jaja i….szczerość. Nie da się z pewnością wymyślić koła na nowo, ale w tym Waszym paskudnym death metalu jest coś, co ja na własną potrzebę nazywam świeżością. Skąd w Waszym przypadku wziął się pomysł na tak brzydkie granie?
Jeżeli miałbym wskazać jakąś modę na scenie, to zdecydowanie dalej modę na pseudoartystyczny i napuszony black metal. Ileż kurwa można słuchać kolejnych pretensjonalnych wysrywów od monochromatycznych klaunów w kapturach. Rzygać mi się od tego chce i za każdym razem mam przed oczami typów, którzy namiętnie wąchają własne pierdy.
Z tą modą na OSDM, to po części mogę się zgodzić, chociaż ostatnio też słyszę, że jest podobno “moda” na oldschool brutal death metal i zrzynki z MORTICIAN. Z jednej strony dla mnie to po prostu gatekeeping i zamykanie się na nowe osoby “w klimacie”, co nie oszukujmy się, jest zjawiskiem generacyjnym. Z drugiej strony weźmy sobie na przykład takie TOMB MOLD – wszyscy się pałują jakie to nie jest zajebiste i tak dalej, a dla mnie to brzmi po prostu jak kilku typa, które grało wcześniej HC i nagle znalazło podręcznik pt. “Jak grać oldschool death metal” i powielają każdy utarty schemat. Nie mówię, że chujowo grają czy coś i że my nie powielamy schematów (bo byłaby to zdecydowanie hipokryzja z mojej strony), ale po prostu brakuje tej jebanej zwierzęcości i emocji. To samo można by zarzucić właśnie kapelom od revivalu oldschool brutal death’u – np FLUIDS czy SANGUISUGABOGG. Wszystko jest tak jak trzeba, i tak jak nakazali tytani sceny 30 lat temu, ale przy okazji wydane w bardzo fajnym komercyjnym papierku żeby trafić do szerszego grona odbiorców, a brakuje zdecydowanie właśnie dziczy, “shock value” i emocji. Plus jest taki, że to nadal gruz i nie da się odmówić, że tego czy tak czy tak się dobrze słucha.
W naszym przypadku pomysł na granie takiej muzy pojawił się po prostu z racji tego, że ją lubimy i Mikołaj od razu zakładał, że chce grać Szwecję. Każdy z nas zajebiście lubi gruzowisko w różnym wydaniu, ale najbardziej zgodni gustem jesteśmy właśnie co do OSDM.
„Decomposed” to przede wszystkim hołd szwedzkiej szkoły śmierć metalu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W kilku fragmentach można odszukać echa brzmień zza wielkiej kałuży, ale to bardziej ozdobniki w przypadku ABOMINATED niż efekt inspiracji jako takich. NIHILIST? Wydaje mi się, że mniej więcej tutaj szukałbym mentorów którzy poprzez swoje wymioty sprokurowali kilka dekad później Wasz obleśny wypust. Błądzę po ciemaku czy choć trochę zbliżyłem się do sedna? Co mają/mieli w sobie Skandynawowie a czego brak Jankesom?
To jest właśnie moim zdaniem wynik mieszanki naszych gustów. Mikołaj jest zajebistym fanem właśnie grania z przełomu lat ‘80 i ‘90, Zbychu bardziej siedzi w scenie Göteborga, Janek w odrobinę bardziej blackowych klimatach, a ja łykam cały death jak leci, z naciskiem na brutal death i death/doom. Jestem pewien, że w procesie twórczym NIHILIST miał ogromny wpływ na riffy, które pisze Mikołaj, ale jak dołożymy do tego wkład reszty zespołu, plus moją nieudolną próbę dorównania Reifertowi, to efekt jest jaki jest.
Ino największą różnicą, między Skandynawią, a USA jest fakt tego, gdzie leżą korzenie. Na północy zdecydowanie więcej kapel zapożyczyło sobie punkowe-crustowe rytmy/brzmienia i nakurwianie w d-beacie, co zdecydowanie im wyszło na plus w mojej opinii. Nad już legendarnym brzmieniem szwedzkiej sceny i HM-2 nie ma się co rozpisywać, bo każdy wie jak dojebane jest i każdy kto próbował je ukręcić, wie jak to jest zajebiście trudne.
Swoją drogą ABOMINATED ogólnie sprawia wrażenie w pewnym stopniu zespołu konceptualnego. U Was wszystko musi się zgadzać i współgrać ze sobą. Muza to jedno ale jeszcze jest szata graficzna – okładka, logo, tytuły utworów na fotosie promocyjnym kończąc. Jedno wynika z drugiego i mam wrażenie, iż gdyby coś z tego wszystkiego wyszarpać, to cała reszta zaczęłaby się rozjeżdżać. Najważniejsza jest muza czy jednak zgadzać musi się wszystko? ABOMINATED to zdecydowanie kolektyw, czy macie wśród Was tyrana trzymającego łapsko na małym nawet drobiazgu?
Fakt, jest to wszystko ze sobą spójne, ale też dlatego, że to po prostu lubimy. Bez żadnego zbędnego pierdolenia, to ma być prostacki i wulgarny death metal – i to bierzemy zawsze pod uwagę, również w przypadku oprawy. Jeżeli chodzi o tyrana, to bardziej bym to nazwał wieczną dyskusją pomiędzy Mikołajem, a mną i Zbyszkiem. Mikołaj zawsze wszystko chce robić jak najbardziej “staroszkolnie” i prostacko, a my trochę bardziej “nowocześnie”. Efekt wychodzi mniej więcej pośrodku – tam gdzie wszyscy się zgadzamy. Czasem on nas musi naprostować, że nasze pomysły są z pizdy, a czasem my jego.
Próżno szukać u Was wirtuozerii, rozpasanych solóweczek czy klinicznego brzmienia. Na łeb za to spada ciężkie wiadro betonu. Zdajesz sobie zapewne sprawę, że to nie jest nuta dla każdego i grono odbiorców będzie dosyć wąskie? Chyba nie macie ciśnienia na trendy i upiększanie wszystkiego na siłę?
Totalnie mamy to w chuju, mówiąc kolokwialnie. Gramy swoje, bo po prostu lubimy. Dla nas w death metalu liczy się ten przysłowiowy gruz i “wpierdol”. Liczy się to poczucie szaleństwa i wściekłości podczas grania, czy pod sceną. Jeżeli to się komuś podoba, to zajebiście – jeżeli nie, to chuj mnie to obchodzi, no nie?
Ale co by nie powiedzieć, to zauważam, że odzew na Wasze demo jest więcej niż pozytywny. Więc mimo wszystko chyba to działa. Zadowolony z obrotu sprawy?
Tak, zdecydowanie! Szczerze mówiąc, dla mnie i dla reszty chłopaków, jest to nadal zdziwienie, że demówka aż tak ciepło się przyjęła. Jak każdy artysta podchodzimy do tego co sami stworzyliśmy zajebiście krytycznie i w naszych oczach po prostu “robimy swoje” i nie powiem, zajebiście miło być docenionym.
„Decomposed” ma cudownie gnijący klimat i soczyście ociekające ropą brzmienie. To demko wysmażyliście w Studio Chróst pod okiem Pawła Soty. Efekt jest mniam i tfu jednocześnie, a mnie interesuje dlaczego tam i co to za miejsce? Jeżeli szliście po taniości to następnym razem już lekko raczej nie będzie. Myślę, że niechcący podbiliście kilka oczek Pawłowi na niwie realizatorki. Co to za miejsce, jak przebiegał sam proces nagrań, polecasz kapelom….lodówka dobrze wyposażona czy to już w opcji deluxe?
Troszkę dłuższa historia. Studio Chróst, pod przewodnictwem Winicjusza Chrósta (gitarzysty BREAKOUT) było odpowiedzialne przez dobre 30 lat za wszystkie hity polskiej muzyki popularnej i radiowej (Maryla Rodowicz, Beata Kozidrak, Bajm, Doda, etc etc). Winicjusza niestety zabrała choroba w marcu 2020. Rodzina Sociaka (Pawła Soty) zna się z rodziną Chrósta i wdowa z córką stwierdziły, że studio nie ma co stać puste i nieużywane, bo ma niesamowite wyposażenie. Sociak dogadał się z nimi i urzęduje tam jako realizator z racji tego, że wcześniej zdarzyło się mu pomagać Winkowi przy pracy.
Sesja nagraniowa „Decomposed” była pierwszą nagrywaną tam muzyką po śmierci Winicjusza i nie powiem, dość abstrakcyjne uczucie nagrywać taką chamówę na zajebistego analoga Neve’a i mikrofony po 40 tysięcy sztuka w tym samym studiu, w którym nagrywała każda gwiazdka pop lat 2000.
Nie wykorzystaliśmy jeszcze całego potencjału studia, np w postaci lampowych preampów i całościowo analogowego toru nagrywek, bo Sociak był jeszcze w trakcie “ogarniania” się w tym studiu i Winicjusz zabrał wiele brzmieniowych tajemnic i konfiguracji sprzętu do grobu i nasza sesja miała za zadanie odkryć potencjał miejsca na nowo, ale możemy zapewnić, że następne materiały już powinny wykorzystać zalety tego studia w pełni. Sociak jest aktywnie pracującym realizatorem z niesamowitym warsztatem muzycznym i wcześniej zajmował się naszymi własnymi nagrywkami w MARTYRDOOM. Jeżeli ktoś jest zainteresowany jego umiejętnościami, to polecam sobie odpalić GRIEVOUS PSYCHOSIS z myślą, że nagrywaliśmy tą płytę praktycznie w jego sypialni i salce prób u naszego perkusisty w piwnicy.
Co do kosztów, mogę jedynie powiedzieć, że ma “konkurencyjne” ceny z innymi studiami w Wawie i okolicach- zwłaszcza biorąc pod uwagę jakim sprzętem studio dysponuje. Każdej kapeli zajebiście polecam z nim współpracę – nie znam drugiej osoby, która tak bardzo umie kogoś opierdolić za chujowy wykon i wybić kretyńskie pomysły z bani w celu uzyskania jako-takiej “perfekcji” w całym tym syfie.
To Prior Satanae Production zainwestowało w Was czy Wy zainwestowaliście w Prior Satanae Production? Patrząc na to z boku, to Wasza współpraca wydaje się być efektem działania naczyń połączonych – odpowiedni label dla odpowiedniego zespołu i na odwrót. Były jakieś konkretne oczekiwania po jednej i drugiej stronie, czy to bardziej kumplowski układ? Wy macie fajnie wydany jak na demo materiał, a wydawca zespół o którym miejmy nadzieję kiedyś będzie mógł powiedzieć – przecież to ja im wypuściłem debiutancką demówkę.
Z tego co się orientuję, to Piotrek z Prior znał się wcześniej z Mikołajem, z racji że wcześniej wydawał materiał INCINERATOR. Wiedział czego może oczekiwać po materiale, który nagramy i od początku materiał był nagrywany z wiedzą, że będzie wydany u Niego. I raczej w takiej formie w przyszłości chcemy pozostać, na pewno nie mamy zamiaru płacić za wydanie płyty czy supportowanie kogoś na koncercie.
Podobno pracujecie już nad kolejnym demosem. Po tym co już macie ograne możesz mniej więcej nakreślić jaki będzie następca „Decomposed”? Utrzymacie pewne status quo z jedynki, czy jednak zbadacie po swojemu również inne terytoria kostuszego grania?
Materiał na następne demo jest już praktycznie ułożony – aktualnie pracujemy nad doszlifowaniem go i perfekcyjnym wykonem, żeby w studiu móc dać z siebie 110 procent. Jako rąbka tajemnicy mogę zdradzić, że następny materiał będzie miał odrobinę więcej d-beatowego zacięcia i trochę więcej nutki starych horrorów, ale ogólnie dalej taka sama oldskulowa jebanina ku czci tytanów sceny.
Polska death metalem stoi? Zeszły rok był dobrym rokiem dla polskiej sceny a i ten zapowiada się już całkiem nie najgorzej. Masz swoich faworytów, coś polecisz na kimś postawisz klocka? A może nie masz generalnie zdania bo polska scena Cię zwyczajnie wkurwia? Jedziesz.
Szczerze mówiąc nie za bardzo śledzę polską scenę. Z rzeczy, które mi pozytywnie zapadły w pamięci z zeszłego roku, na pewno mogę wymienić materiały CLAIRVOYANCE, ETERNAL ROT, MENTAL CASKET, HAUNTED CENOTAPH i CANCERFAUST. Z tymi ostatnimi mogę być trochę uprzedzony, bo to bdb koledzy od s-ca. Próbowałem trochę słuchać co się dzieje na naszej okołoblackowej scenie, ale jak już wspominałem – nie potrafię tego słuchać bez jakiegokolwiek przekąsu. Z zagranicznych rzeczy w zeszłym roku najbardziej rozjebały mi łeb DEFEATED SANITY i OF FEATHER AND BONE. Kurwa, ależ to dobre albumy są!
Z rzeczy, na które czekam, to wcześniej wspominany SANGUISUGABOGG, MEMORIAM i TRAUMATOMY. No i czekałem jeszcze na nowe ABOMINABLE PUTRIDITY, z wokalem DISGORGE, które wyszło w tym tygodniu – polecam od s-ca fanom slamu.
Gdybym robił ten wywiad rok temu zapewne padło by w tym miejscu pytanie o koncerty, ale póki co raczej sprawa jest oczywista. Ale gdybyś mógł wybrać dajmy na to cztery zespoły z którymi chętnie zniszczyłbyś kilka scen polskich miast byłby to…?
Pójdę najpierw po koleżeńsku i kolejno: MARTYRDOOM, CANCERFAUST, ANUS MAGULO z racji tego, że się wszyscy znamy i na bank odkurwiał by się dość patologiczny melanż 24/7.
Bardziej w klimacie marzy mi się zrobienie trasy doomowo/oldskuldeathowej po kraju w składzie: ABOMINATED, CLAIRVOYANCE, MENTAL CASKET, ABHORRENT FUNERAL i MARTYRDOOM – pełne gruzowisko dla maniaków.
I to chyba na tyle tym razem. Ostatnie słowa należą do Ciebie.
Dzięki za wywiad, zajebiście się odpowiadało! ***** *** i Konfederację, hailz!