Wydane własnym nakładem, 2021
Muzyka: Black Death Metal
Strona Internetowa:
https://www.facebook.com/sarmat7v7
https://sarmat1.bandcamp.com/releases
Czas trwania: 33.35 (8 utworów)
Kraj: Polska
Początkowo myślałem, że popsuło mi się coś w komputerze, ale szybko się pozbierałem i zorientowałem, że to się już zaczęło. Jest szybko i bezlitośnie, to taki mocny kaliber Cradle Of FIlith.
Wokalista wypluwa z wściekłością swoje słowa, w zasadzie wszystko jest tu na jednym poziomie, jeżeli chodzi o nastrój i atmosferę. Jednowymiarowy karabin maszynowy, a tego to ja nie za bardzo lubię. Stopy perkusisty chodzą jak wiertarka non stop.
Utwory po prostu zatykają, nie dając szans na złapanie oddechu i poukładania sobie w głowie myśli, dlatego chaotyczna rzeźnia piłą łańcuchową w małym pomieszczeniu byłoby dobrym sloganem reklamowym.
Sarmat posiada w swoim arsenale cztery patenty, może pięć, które wykorzystuje na swojej płycie. Spróbuj sobie wyobrazić album „Covenant” grupy Morbid Angel z ośmioma przeróbkami numeru „Pain Divine”, tak odbieram Sarmat.
Partie solowe pojawiają się i nie odbiegają diametralnie od monotematycznego schematu co do skal. Zespół to taka fabryka dźwięku, gdzie linia toczy się swoim torem. Raz szybko, raz średnio na swojej zmianie. Nie ma tu żadnych skoków w bok i brak tutaj jest podejmowania instrumentalnego ryzyka. W zasadzie, gdyby nie było przerw między kawałkami, to mógłby być bez problemu jeden półgodzinny utwór.
Gatunkowo wyczuwam wpływy, zwłaszcza za sprawą riffów zespół Behemoth i Satyricon, Czy nasza galaktyka potrzebuje kolejnego takiego zespołu? Nie mam pojęcia. Najważniejsze, że idą za głosem swoich czarnych serc.
Wracając do opisu, wsłuchiwałem się w sposób śpiewu wokalisty, który od czasu do czasu przypomina mi frontmana z Dimmu Borgir. Perkusisty nie oceniam, bo go po prostu tutaj nie ma. W numerze Seeds of Uncertainty mamy małe zaskoczenie, bo pojawia się wstęp w klimacie ambientu, co daje możliwość poukładania myśli i złapania tchu.
Brzmienie na płycie jest bardzo klarowne i przejrzyste, z kolei okładka i logo jest dobrą analogią do tego, co jest na płycie. Nie posiada głębi i wymiarów, jest płaska i zbita, robi wrażenie raczej zdeptanego w oddali ślimaka na szkle.
Przyznam szczerze, że moja nota miała być wyższa o punkt, ponieważ myślałem, że grupa składa się z osób pomiędzy 19 a 23 rokiem życia, a okazało się, że to chłopaki w moim wieku. Wielkie brawa dla bębniarza za wzięcie na barki całego „żelastwa” szybkich temp, jak i ich zmian. W pierwszej chwili byłem wręcz przekonany, że Sarmat używa automatu perkusyjnego, jednak po wnikliwej analizie po necie okazało się, że siedzi za garami człowiek, żywy i prawdziwy.
Zespół deklaruje, że składa hołd stylom, takim jak Death czy Black Metal, sporo, w tym prawdy, jednak ja odczułem tutaj hołd i promocję broni masowego rażenia wroga. Sarmat szczerze polecam konserwatystom danego nurtu.
Lista utworów:
1. Coldgrinder
2. Evilution
3. The Shining of Oneiros
4. RS-28
5. Seeds of Uncertainty
6. You Don’t Live in My War
7. Blackout (Scenario for Tomorrow) Part I
8. Blackout (Scenario for Tomorrow) Part II
Skład:
Daniel „Hacel” Szymanowicz – Gitary
Krzysztof „Kopyś” Kopczeński – Gitary
Łukasz Kobusiński – Wokal
Krzysztof Klingbein – Perkusja
Ocena: 5.5/10