„… W tej chwili mamy po 16-18 lat. (…) Granie na żywo to absolutnie najlepsza rzecz, jakiej doświadczamy. (…) Nie lubimy określać siebie jako jednego gatunku, gramy po prostu taki metal, jaki przyjdzie nam do głowy.” – THREE DEAD FINGERS
Część chłopaki! Dlaczego akurat Metal jest waszą muzyką?
Oliwer: Gramy metal, ponieważ to jest gatunek, w którym dorastamy, który pokochaliśmy, a żaden inny gatunek nie byłby dla nas naturalny. Od początku mieliśmy grać metal.
A co jest dla Was takiego wyjątkowego w tej muzyce?
Oliwer: Metal to sposób na wydobycie uczuć z własnych wnętrzności za pomocą pokręconych riffów, ciężkich bębnów, wrzasków i tekstów, które w rzeczywistości symbolizuje coś głębszego. Uczęszczanie na metalowe koncerty jest jak terapia dla duszy. Nie znajdziesz tego uczucia w innych gatunkach, przynajmniej nie ja.
Jakich kapel najczęściej słuchacie?
Fiskis i Oliwer: Słuchamy wielu zespołów (nie tylko metalu, właściwie słuchamy dużo D’n’B, old schoolowej muzyki rave i dark indie), ale nasze główne inspiracje są zakorzenione w metalu z lat 90., takim jak Korn, Slipknot, Sepultura, In Flames, Soulfly i tak dalej…
Po ile mieliście lat jak zakładaliście THREE DEAD FINGERS?
Oliwer: Ja i Gustav mieliśmy wtedy około 10-11 lat, ale wtedy graliśmy na instrumentach w jego salonie, haha. Poważniejsze stało się to jakieś dwa lata później, kiedy nagraliśmy naszą pierwszą EP-kę/demo.
A teraz w jakim wieku jesteście?
Fiskis: W tej chwili mamy po 16-18 lat.
Sam w młodości założyłem kapelę i wiem jak ważne było wymyślenie odpowiedniej nazwy. Dlaczego wybraliście taką nazwę? Były jakieś inne opcje?
Oliwer: To całkiem fajna historia, wymyśliłem nazwę w domu mojego taty, kiedy miałem około 8 lat. Robiliśmy grilla i spaliłem trzy hot dogi, a wtedy ta nazwa właśnie do mnie dotarła. Powiedziałem więc tacie, że kiedy dorosnę, nazwa mojego zespołu będzie brzmieć „Three Dead Fingers”. To głupia nazwa, ale głupie rzeczy przyciągają uwagę i wyróżniają się.
No cóż, historyjka rzeczywiście zabawna, a nazwa stwarza zupełnie inne hipotezy, hahaha… Czy były inne opcje nazwania kapeli?
Oliwer: Pierwszą nazwę, którą wymyśliłem, to było również, gdy byłem bardzo młody (około 6 lat), a była to nazwa „Diesel”. Ale kilka lat później wybraliśmy Three Dead Fingers.
No i słusznie! W Polsce w czasach mojej nastoletniej młodości były zupełnie inne realia niż obecnie. Był poważny problem ze zdobyciem instrumentów i nagłośnienia. Dzisiaj nie ma z tym problemu, oby była kasa. Czy to rodzice zapewnili wam sprzęt?
Oliwer: Mój tata grał kiedyś w wielu zespołach (Tribal Ink, The Uppercuts), więc miał już dużo sprzętu, którego mogłem używać, więc miałem szczęście. Obecnie sami kupujemy sprzęt, ale tak, nasi rodzice bardzo mnie wspierają od samego początku.
Czyli macie z nimi dobre relacje… Pozwalają wam grać hałaśliwą muzykę, puszczają was na trasy koncertowe po Europie…
Fiskis: Jak już powiedziano, wspierają nas przez cały czas i życzą nam, abyśmy spełnili nasze marzenia. Pozwalają nam koncertować, ponieważ znają znaczenie PR i wiedzą, jak bardzo to kochamy, haha. Granie na żywo to absolutnie najlepsza rzecz, jakiej doświadczamy.
Skoro mowa o koncertach. Wciąż je gracie. Z kim zagraliście, z czego jesteście dumni?
Oliwer: Powiedziałbym, że kiedy otworaliśmy Sweden Rock, tym samym graliśmy koncert przed Iron Maiden, Stone Sour, Judas Priest i wielu innych wspaniałych zespołów. Dla mnie najlepszym wspomnieniem z tamtego okresu było spotkanie z Coreyem Taylorem na krótką chwilę. Po prostu stałem tam i płakałem przez resztę setu Stone Sours, haha.
W 2020 roku zagraliście trasę koncertową w Polsce (którą Metal Centre patronował). Jakie macie wspomnienia z tamtej trasy?
Fiskis: Och, to gówno było zabawne, mam na myśli naprawdę zabawne. Grać dla tak niesamowitych tłumów, z niesamowitymi zespołami i spotykać się z fanami za granicą. Życie w trasie jest zawsze najlepsze. Poznawanie nowych miejsc i doświadczanie nowych rzeczy nigdy nie jest złą rzeczą.
Oliwer: To z pewnością jedno z najlepszych doświadczeń, jakie miałem, i chciałbym to powtórzyć. Wszystko, co pamiętam z tej trasy, to dobre wspomnienia, nawet jeśli nasz van zepsuł się w trakcie trasy i utknęliśmy na chwilę w Polsce. Ale to część całej trasy koncertowej, super.
Pamiętacie taki klub w Warszawie VooDoo Club, w którym graliście?
Oliwer: Tak, to naprawdę fajne miejsce. Dźwiękowiec nie wydawał się być zadowolony z dźwięku werbla Antona, ale ogólnie rzecz biorąc, była świetna atmosfera i entuzjastyczny tłum. Na pewno jeszcze tam wrócimy.
A macie jakiegoś opiekuna muzycznego? Menadżera, czy promotora? Wiele pułapek czyha na niedoświadczone i młode kapele, zwłaszcza w zakresie show-biznesu.
Oliwer: Nie mamy kogoś takiego, sami rezerwujemy koncert i zarządzamy. Zwykle wskazują na mnie, jeśli ktoś pyta o menadżera. Już wcześniej zostaliśmy oszukani przez promotorów i tym podobnych osób, a ludzie nie wydają się już chcieć tworzyć prawdziwych zespołów. W dzisiejszych czasach wszystko jest definiowane pod kątem pieniędzy, które czynią zespół wielkim. Chodzi o pieniądze z góry, płać i graj, wydawaj niezależnie, co powiedziałbym, jest trochę nudne i przewidywalne. Mam nadzieję, że wkrótce to się odwróci i wytwórnie płytowe zaczną podpisywać kontrakty z zespołami ze względu na ich talent i muzykę, niezależnie od tego, jak może wyglądać ich sytuacja finansowa. Weźcie swoje oprocentowanie, ale pomóżcie swoim zespołom grać.
Instrumenty i wokale macie opanowane profesjonalnie! Czy pobieraliście jakieś lekcje? Widziałem, że basista Gustav gra palcami (nie tylko trzema ale i pięcioma, hahaha). To rzadkość w ekstremalnym Metalu.
Fiskis: Ja, Oliwer i Gustav pobieraliśmy lekcje, kiedy byliśmy młodsi. I właśnie tam, ja i Oliwer zostaliśmy przyjaciółmi. Ale lekcje nie trwały długo i powiedziałbym, że w większości jesteśmy samoukami. Ponieważ tak wcześnie rozpoczęliśmy grę w Three Dead Fingers, mieliśmy kilka lat na popracowanie nad naszymi umiejętnościami gry. O tak, Gustav jest niesamowity. Boski basista i kolega z zespołu. Mamy szczęście, że go mamy.
Z kolei Ty, Oliwer świetnie czysto śpiewasz i doskonale radzisz sobie z wrzaskami oraz growlami. Czy te growle są czymś wspierane, jakimiś efektami do wokalu?
Oliwer: Nie, mój wokal jest tak czysty, jak to tylko jest możliwe. Może być wspierane przez efekty takie jak gniew i rozpacz, ale nic więcej. I tak chcemy to zachować.
Najogólniej mówiąc gracie rozbudowany aranżacyjnie melodyjny Thrash Death Metal. Czy sami komponujecie utwory, czy ktoś wam pomaga?
Oliwer: Nie lubimy określać siebie jako jednego gatunku, gramy po prostu taki metal, jaki przyjdzie nam do głowy. A jeśli nam to się podoba, wypuszczamy to. Tak, wszystko piszemy sami. Nagrywamy dema głównie w domu, wysyłamy je innym, a potem ćwiczymy utwory. I nagle masz już pełny album, haha.
Jesteście w wieku buntowniczym. Co chcecie przekazać w swoich tekstach?
Oliwer: Nasze teksty dotyczą głównie naszych uczuć, wydarzeń, które wpływają na nasze życie i tego, jak odbieramy otaczający nas świat. Zasadniczo wszystko, co wydaje się właściwe. Najważniejszą rzeczą jest to, że można poczuć teksty w muzyce i sposób, w jaki je śpiewam.
Wasz drugi album „All Worlds Apart” z 2021 roku wydała hiszpańska wytwórnia Art Gates Records. Dlaczego wybór padł na tą wytwórnię?
Art Gates zostało wybrane, ponieważ jest jedyną wytwórnią, która nam odpowiedziała. W dzisiejszych czasach ciężko jest nawet znaleźć wytwórnię płytową, która posłucha tego, co masz do zaoferowania, ale Art Gates są wspaniali w tym sensie, że dają nowym zespołom szansę na zdobycie dobrego pierwszego kontraktu płytowego.
Myślę, że ten album przyniósł wam jeszcze więcej sławy, hahaha… Jak sobie z nią radzicie, jako młodzi ludzie? Póki co mam z wami wywiad. Później może być ciężko, hahaha…
Oliwer: Haha, nie powiedziałbym, że w ogóle jest jakaś sława. Może o tym wiesz, ale przed nami jeszcze długa podróż. Ale powiedziałbym, że dobrze jest zacząć to robić w młodym wieku, jeśli chcesz to zrobić. Im jesteś młodszy, a twoja muzyka jest lepsza, tym większe stają się twoje szanse na sukces.
Jakie macie plany na 2022 rok?
Nasze plany w tej chwili to po prostu tworzenie większej ilości muzyki, organizowanie tras koncertowych, jeśli to możliwe, i granie na żywo tak często, jak tylko możemy.
A jak pandemia wpłynęła na waszą sytuację?
Fiskis: Cieszę się, że pandemia się skończyła, ale wywarła ogromny wpływ na nas i inne zespoły. Straciliśmy wiele okazji do grania na żywo, ale mieliśmy czas na napisanie dużej ilości muzyki. Więc myślę, że „All Worlds Apart” nie byłoby tak dobre, jakie jest, gdyby nie pandemia. Ale już skończyliśmy z tym gównem i miejmy nadzieję, że odtąd będzie tylko lepiej.
A zatem dziękuję za wywiad i życzę wam dalszych sukcesów i by chociażby Nuclear Blast Records upomniał się o was!
Dzięki za miłe słowa! Z pozdrowieniami, Three Dead Fingers.