„… my przez cały ten czas robiliśmy swoją satanistyczną, demoniczną muzykę (…) Zawsze chciałem żeby Besatt łączył ekstremę z elementami demonicznego klimatu… (…) Oczywiście nie jesteśmy gburami, bardzo lubimy afterparty nie tylko z muzykami z innych kapel ale też z fanami (….) Publika jest zawsze bardzo ważna, wiedzą to sportowcy gdy grają na swoim terenie i wiemy to my gdy stoimy na scenie i widzimy jaki pod sceną jest młyn… – BESATT
Na oficjalnej stronie internetowej BESATT zamieszczona jest informacja o rzekomych prześladowaniach przez jakiegoś trolla internetowego, o rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji o zespole… O co tutaj chodzi?
To trochę żenująca sprawa ponieważ pewien idiota w swojej bezradności życiowej postanowił napsuć nam trochę krwi. Zaczęło się dojść niewinnie w 2015 od jakiś śmieszków, memów czy „naszych” fałszywych profil na fb. Jako że mamy dystans do siebie to olewaliśmy sprawę i sami niejednokrotnie śmialiśmy się z tych memów. Potem nasz troll rozkręcił się bardziej i zaczął wysyłać obraźliwe maile w naszym imieniu po całym świecie, wystarczyło że zmienił jedną literkę w prawdziwych naszych mailach np. z w na v i już ludzie się nie orientowali. Wysyłał informacje do magazynów że mają obowiązkowo zrecenzować naszą płytę i dać maksymalne noty, wysyłał też do prywatnych osób obrażając je, robił to do tego stopnia że przed naszym tour po Meksyku menager trasy powiedział że dostaje pogróżki od różnych osób i musieliśmy jeździć po Meksyku z ochroną. Potem wszystkie filmy z Besatt które były na YouTube zgłaszał że ma prawa autorskie a durny YouTube nie sprawdza tylko wszystko usuwa itd. W sumie przez te lata nazbierało się tego dość sporo a ten idiota za cel postawił sobie niszczenie naszej reputacji i traci swój czas na takie idiotyzmy. Ale jak ktoś jest słaby i nie jest tolerowany przez społeczeństwo to walka przed monitorem staje się sensem życia.
AmhVg: Siedzę sobie i w tym momencie słucham „Hail Lucifer” i już chciałem napisać, że jak na wczesny poranek lat 90-tych wysunęliście się i tak przed forpocztę, ale przecież materiał jest z Milenium… Może w tym momencie przesadzam, ale intryguje mnie to, że strasznie długo szlifowaliście swój warsztat… I nie chodzi mi o te wydawnictwo, bo przed nim było jeszcze jedno. Pamiętasz przyczyny tej obsuwy?
Przyczyny są banalnie proste, gdy zaczynaliśmy to kompletnie nie potrafiliśmy grać, kompletnie nic. Pierwszy nasz koncert był 24 czerwca 1992 i nasze umiejętności pozostawiały wiele do życzenia. Kolejna sprawa, byliśmy nastolatkami na początku lat 90-tych kto pamięta ten wie, że w tamtym czasie jeżeli nie miałeś bogatych starych to studio nagrań dla nas małolatów finansowo było nieosiągalne. To dla nas była przepaść finansowa. Z początku lat 90-tych mamy nagrane rehy ale jakość pozostawia dużo do życzenia. Na naszej oficjalnej stronie internetowej można posłuchać próbki z tamtych czasów. Nasza pierwsza wizyta w studio to dopiero rok 1996 (demo Czarci Majestat) i wtedy i tak ponad rok zbieraliśmy kasę na to nagranie, więc jak zapewne wiesz nagrywanie dzisiaj muzyki jest dużo łatwiejsze i bardziej komfortowe niż kiedyś jednak w ten sposób mamy zalew kapel zupełnie niepotrzebnych.
AmhVg: Można powiedzieć, że rzeczą zrozumiałą jest, iż na „In Nomine Satanas” „poluzowały” Wam się struny, a i tempo był delikatnie wolniejsze. Jednak to był zalążek czegoś znaczącego, czegoś co było by Waszym znakiem markowym… Nie uważasz?
Nasze pierwsze wizyty w studio były bardzo mało profesjonalne, wtedy nie dbaliśmy o strój gitar i tempo, pierwsze płyty nagrywaliśmy bez metronomu co chyba słychać. W tamtym czasie ideologia była najważniejsza, nie chcę tutaj teraz powiedzieć, że teraz nie jest, bo bym skłamał, przekaz jest dla nas nadal priorytetowy jednak np. przy nagrywaniu In Nomine Satanas po nagraniach wszystko brzmiało dla nas zbyt „ładnie” i powiedzieliśmy do realizatora dźwięku, że ma teraz to brzmienie spierdolić i dać tam jak najwięcej siarki… dzisiaj dla mnie ten materiał brzmi jak byśmy grali na grzebieniach ale w tamtym czasie byliśmy bardzo zadowoleni z efektu który brzmiał jak zimny norweski klimat. Nie wiem co masz na myśli, nasz znak markowy, ale dla mnie wszystkie płyty Besatt mają wspólny mianownik i wytrawny słuchacz rozpozna, że to nasz album pomimo, że minęło tyle lat od naszego pierwszego oficjalnego demo…
AmhVg: A później następuje progres i przyśpieszacie swój proces twórczy… Materiał za materiałem. I w tym momencie była odpowiednia koniunktura, czy ta inwencja twórcza nie dała Wam posiedzieć na ławce?
Nie patrzyliśmy na koniunkturę i trendy które wtedy przewijały się, pagan, NS czy wiking metal, my przez cały ten czas robiliśmy swoją satanistyczną, demoniczną muzykę. Byliśmy bardzo regularni, nagrywaliśmy album potem robiłyśmy sobie kilka miesięcy przerwy i siadaliśmy znowu do tworzenia kolejnych nowych utworów. Muszę zaznaczyć, że w tamtym okresie nie graliśmy tras koncertowych tylko pojedyncze koncerty w Europie, więc mieliśmy zdecydowanie więcej czasu na robienie utworów, trasy koncertowe wymagają przygotowań co zabiera dużo czasu. Tak w tamtym czasie mieliśmy dużą łatwość tworzeniu nowych riffów i po prostu robiliśmy swoje.
AmhVg: I tutaj według mnie zaczynając od „Hellstorm” nowy etap… Muza staje się dojrzalsza, a im głębiej w las tym więcej drzew… I tak mi się wydaje, że już od „Demonicon” pojawiają się inne gatunki muzyczne… Wytwarzacie taką skomplikowaną nostalgię. Trudno to ogarnąć, tak jak Waszą muzykę… Pozbyłbyś się czegoś z całej Waszej twórczości?
Zawsze chciałem żeby Besatt łączył ekstremę z elementami demonicznego klimatu i myślę że udaje nam się to robić, chciałem żeby nasze utwory nie były nudne i jednostajne, robimy utwory które przede wszystkim nam się podobają i które my chcielibyśmy słuchać… tak to wżyciu bywa, że po jakimś czasie od nagrania płyty znajdą się momenty, które można by było zrobić inaczej, ale w danej chwili, w czasie nagrywania właśnie tak to czuliśmy i tak to nagraliśmy, ale jest jeden album w którym kompletnie zmieniłbym brzmienie i sposób nagrywania… Mowa o płycie „Sacrifice for Satan”. Zdecydowanie nie mam nic do kompozycji ale sposobu nagrania, nagraliśmy za dużo gitar i potem to wszystko nałożyliśmy na siebie i to nie mogło się udać, brzmienie jest przesterowane jak dla mnie… Wtedy trochę przedobrzyliśmy. Najchętniej nagrałbym te utwory jeszcze raz ale minęło prawie 20 lat, więc zostawmy to tak jak było. W reedycji tego albumu starałem się poprawić trochę brzmienie ale jak to mówią z gówna bicza nie ukręcisz…
AmhVg: Nie drążmy tematu! Wielki skok dla mnie to „Supreme and True at Night”… Agresja w połączeniu z melancholią i ten norweski klimat. Poniekąd jakbym słuchał NORDEN, aczkolwiek cholernie przerobionego… Ujma czy powód do dumy?
Trudno mi odpowiedzieć czy to ujma, czy nie, ponieważ nie znam ostatniego albumu Norden. Norden kojarzę w roku 2000 razem wydawaliśmy płytę w Seven Gates of Hell, to były piękne czasy i pamiętam, że oni wtedy byli mocno wkręceni w muzykę Bathory – piękne dzwięki…
Pavel: A dla mnie „Supreme and True at Night” ma dwa oblicza. Z jednej strony monumentalnie, wręcz epickie tematy, a z drugiej klasyczna black-metalowa wściekłość! Kto z Was miał największy wpływ na komponowanie?
To jest album, nad którym pracowaliśmy najdłużej ponieważ postanowiliśmy komponować nowe utwory razem na próbach, do tej pory ktoś przynosił jakieś riffy na próbę a potem ciągnęliśmy dalej temat; ale tym razem wszystko było komponowane na sali prób. Atutami takiego tworzenia są fakty, że jeżeli coś komuś nie pasuje korygujemy zaraz na bieżąco i każdy ma wpływ na muzykę. Minusem takiego rozwiązania jest fakt, że wszystko trwa dużo dłużej ale my nie mamy żadnej presji czasowej, więc gdy jesteśmy gotowi i zadowoleni, wtedy nagrywamy płytę, więc jak widzisz „Supreme and True ad Night” jest owocem naszej wspólnej pracy.
Pavel: Zapytałem, gdyż tylko Ty, Beldaroh jesteś z pierwotnego składu… Czy w drużynie pełnisz rolę wodza?
W pewnym sensie tak, to do mnie należą wszystkie główne decyzje i to ja załatwiam sprawy zespołowe na zewnątrz ale tak na prawdę jesteśmy grupą dobrych kumpli którzy potrafią się dogadać i pracować myśleć zespołowo. W obecnym składzie gramy już 11 lat i zagraliśmy kilka lub kilkanaście tras razem, nagraliśmy w tym składzie trzy pełne albumy, to wszystko nas hartuje i znamy się dobrze, wiemy co kto lubi, a co kto nie lubi i unikamy konfliktów w zalążku. Jesteśmy już jak dobrze naoliwiona maszyna. W środku jesteśmy jednością a na zewnątrz ja jestem sterem.
Pavel: Czy wszystko poszło zgodnie z planem na tourne po Ameryce Łacińskiej w 2022 r.?
Tak i nie, po pierwsze cały ostatni tour był zajebisty, zagraliśmy dwanaście koncertów w ośmiu krajach, w sumie dwadzieścia jeden lotów, setki litrów wypitego alkoholu i tyle samo wylanego potu na scenie. Ameryka łacińska jest specyficzna jeżeli chodzi o fanów, oni są szaleni ale jakże prawdziwi w tym swoim szaleństwie… tam na scenie oddaję siebie 100%, a oni oddają Ci swoją energię podwójnie, uwielbiam grać tam koncerty, to dla mnie żywioł, który jest nie do okiełzania, ale ja bardzo chętnie poddaję się temu żywiołowi. Wracając do pytania, więc samo tour poszło z godnie z planem ale niestety było opóźnione o dwa lata, ponieważ pierwotnie miało się odbyć w 2020 roku ale niestety pandemia pokrzyżowała nam plany…
Pavel: Tradycyjnie wrzuciliście do sieci kilka klipów z tej trasy… Czyli zawsze jesteście gotowi by nagrywać materiały z koncertu?
To nie tak, jak zauważyłeś te nagrania nie są profesjonalne… to po prostu zwykłe nagania fanów, które oni nagrywają na telefon. My z reguły nie nagrywamy jakiś wielkich relacji z tour, po prostu to czas dla nas i fanów i na tym się głównie koncentrujemy, a potem korzystamy ze zdjęć i filmików, które znajdziemy w sieci.
Pavel: A jak emocje po koncercie w Bytomiu? Z Romkiem mieliście za sobą wspólne chwile…
To było dla mnie bardzo emocjonalne i trochę prywatne przedsięwzięcie które rozrosło się na skalę która mnie mocno zaskoczyła. Jak to słusznie zauważyłeś byliśmy z Romkiem dobrymi znajomymi i on mocno mnie wspierał dlatego gdy odszedł chciałem żeby został doceniony jako muzyk ale przede wszystkim jako człowiek. Stąd wziął się ten komitet i batalia w urzędzie miasta Bytom. Powiem Ci, że wbrew pozorom gdy zaczynaliśmy tą inicjatywę okazało się, że Romek ma bardzo duże poparcie w naszym mieście i także wśród urzędników, wiec głosowanie o nadanie skweru imieniem Romka Kostrzewskiego było praktycznie jednostronne ponieważ na 24 głosy 22 były za i dwa wstrzymały się od głosu, więc mieliśmy skwer, a następnym krokiem było postawienie tablicy upamiętniającej postać Romka właśnie na jego skwerze w centrum Bytomia. Uparłem się żeby to odbyło się w rocznicę śmierci Romka. Ja i mój przyjaciel mieliśmy mało czasu ale byliśmy mocno zmotywowani i finalnie 11 lutego 2023 udało nam się odsłonić tablicę informacyjną o Romku i koncert w Bytomiu, bytomskich kapel dla Romka. To wydarzenie było dla mnie moim prywatnym spełnieniem i gdy wszystko się skończyło i emocje opadły byłem bardzo zmęczony i zadowolony, ale jak najbardziej spełniony. Mogę tylko dodać, że to nie koniec i cały zysk z tego koncertu, i sprzedaży koszulek zostanie zainwestowany w stworzenie nagrobka jaki sobie Roman zażyczył, i w kolejną inicjatywę, którą roboczo nazwaliśmy ”Łuk Romana”.
Pavel: Jak wygląda 2023 rok pod względem koncertowym? Czy będzie jakiś szczególny koncert?
W tym roku mamy na razie zaplanowanych kilka koncertów tutaj w Europie głównie Polska ale też Czechy, Rumunia, Finlandia. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to w październiku, po raz trzeci polecimy na tour do Azji. Mam nadzieję, że to będzie dobry koncertowy rok dla nas. Czekamy oczywiście na kolejne propozycje koncertowe.
Pavel: Jako, że patronujemy AngelFall Festival w lubelskiej Fabryce Kultury Zgrzyt z ARKONĄ, POPIÓŁ, BESTIĄ oraz OBSIDIAN MANTRA to zatrzymamy się chwilę na tym show… Graliście już w Lublinie?
Tylko jeden raz graliśmy w Lublinie, ale było to już naprawdę dawno temu, gdzieś około 2006, może 2007 rok już dokładnie nie pamiętam ale to oznacza że to dobry moment żeby wrócić do Lublina.
Pavel: ARKONA to Wasza liga. POPIÓŁ też doświadczeni muzycy… Czy na koncertach wchodzicie w jakieś relacje z innymi muzykami, poza wymianą sceny?
Oczywiście nie jesteśmy gburami, bardzo lubimy afterparty nie tylko z muzykami z innych kapel ale też z fanami. Z chłopakami z Arkony znamy się już się wiele lat i trochę alkoholu razem wypiliśmy. Mam nadzieję że impreza w Lublinie będzie gruba i do białego rana!!!
Pavel: A relacje z publicznością?
Publika jest zawsze bardzo ważna, wiedzą to sportowcy gdy grają na swoim terenie i wiemy to my gdy stoimy na scenie i widzimy jaki pod sceną jest młyn. Już wcześniej wspominałem że Ameryka Łacińska pod tym względem rządzi ale mam nadzieje że w Lublinie publika dorówna w szaleństwie.
Pavel: Kto Wam ogrania merch? Sporo tego macie. Kim są modelki prezentujące koszulki?
Merch głównie robi nam Mara Production, staramy się żeby nasze wzory koszulek, bluz był interesujące i w jak najlepszej jakości. Ale zauważyłem jeżdżąc po świecie że jest też bardzo dużo koszulek Besatt, o których nie wiemy. Kiedyś w Boliwii w sklepie muzycznym kupiłem sobie koszulkę Besatt ze swoim wizerunkiem z przodu.
Modelki na początku wzięły się z przypadku, któraś z nich kupiła koszulkę Bestt a potem zrobiła w niej interesujące zdjęcia i wysłała nam a my dodaliśmy to na nasz Bandcamp, potem inne to zauważyły i tak się zaczęło. Myślę że to całkiem ciekawa wizualnie promocja.
Pavel: Zdecydowanie… Czytałeś książki „Black Metal – Ewolucja Kultu”, „Black Metal – Kult wiecznie żywy Tom I” Dayal’a Patterson’a? Dla wielu osób z młodego pokolenia black-metalowców to wręcz obowiązkowe tytuły. Chociaż ja do młodego pokolenia już dawno się nie zaliczam, ale uważam, że warto je przeczytać…
Nie czytałem tej książki, powód tego jest prozaiczny i głupi… Kiedyś czytałem dość sporo książek, praktycznie każdego dnia przed snem musiałem coś poczytać ale nadszedł taki wiek że mój wzrok był coraz słabszy i czytanie zaczęło mi sprawiać coraz większą trudność. Oczywiście zacząłem używać okularów ale nie wróciłem już do czytania książek każdego wieczoru, więc przyznaję się, że nie czytałem tych książek… Wczoraj byłem na koncercie i spotkałem starych znajomych w tym faceta z Morsun Diaboli i zaczęliśmy wspominać stare dawne czasy, podziały na obozy, pogróżki, bojówki, mordobicia, wjazdy na chatę, myśmy to przeżyli i nie musimy o tym czytać książek, nowe, młode pokolenie powinno poczytać i zobaczyć jaki black metal kiedyś był, że to nie było tylko siedzenie z gitarą przy komputerze ale cała ideologia z tym związana, a teraz…. A teraz nawet pod sceną pogo robiła tylko stara ekipa, więc młodzieży czytajcie i uczcie się… Black metal to nie trend, to kult (wtajemniczenie wiedzą o co chodzi).
Pavel: O taaaak… Przeżyliśmy to i owo… A czy podoba Wam się obecne uwielbienie do czerni i demoniczności? Kiedyś czerń, skóra, „glany” były zazwyczaj zarezerwowane dla Metalowców (ewentualnie Rockowców), A dzisiaj gwizdy Pop, czy nawet Disco Polo ubierają się na czarno. Ich fani także wyrzucili kolorowe fatałaszki i założyli czarne ubranka, buty, gadżety. Dzieci już nie kochają różowych misiów, a różne potworki, wampirki czy czarownice, a w tym króluje bohaterka młodzieżowego serialu – Wednesday…
Tak naprawdę nie interesuje mnie to, po prostu mnie to wali. Ja od wielu lat noszę czarne ubrania, czarne koszulki, skórę i glany, mam już pięćdziesiątkę na karku i nadal nie wyobrażam sobie żebym zaczął ubierać się inaczej, to mój styl, a to co robią inne gwiazdy pop czy aktorki nie ma dla mnie żadnego znaczenia, to dla nich tylko chwilowa moda.
Pavel: Dzięki! I na tym zakończymy wywiad. Ostatnie słowa należą do BESATT!
Wywiad zakończę standardowo: Hail Lucifer Forever!!!!